W 1690 roku Christiaan Huygens opublikował swój traktat o świetle Traité de la Lumière . Opisał w nim światło jako składające się z fal poruszających się w eterze, który, jak sądzono, przenika przestrzeń.
Poszedł dalej niż M. Planck i dopowiedział, że łatwo sobie wyobrazić takie procesy absorpcji i emisji porcjami, gdyż samo promieniowanie widocznie składa się z kwantów energii (energiequanten), a energia promieniowania o określonej częstości zawiera z reguły wiele takich kwantów energii.
A. Einstein w swym artykule: „O pewnym heurystycznym punkcie widzenia na produkcję i przemianę światła” (1905) używa pojęcia promień świetlny (lichtstrahl).
Kluczowe zdania w tym artykule brzmią:
According to the assumption considered here, when a light ray starting from a point is propagated, the energy is not continuously distributed over an ever increasing volume, but it consists of a finite number of energy quanta, localized in space, which move without being divided andwhich can be absorbed or emitted only as a whole.
który zawierał stałą Plancka w zakamuflowanej pierwotnej postaci
Πε – energia hamująca w przeprowadzanym doświadczeniu (zastępcza wobec energii kinetycznej elektronu)
Π – potencjał hamujący w przeprowadzanym doświadczeniu
NA – stała Avogadra
β = 4,866*10-11 [grad*sec]
P – energia uwolnienia elektronu z metalu, praca wyjścia
Światło monochromatyczne padające na powierzchnię metalu wybija z niego elektrony, ale tylko wtedy, gdy częstość przekracza pewną wartość progowa, charakterystyczną dla każdego metalu.
Elektrony wylatują, gdy padające światło ma częstość większą niż progowa, a gdy częstość jest mniejsza od progowej, nie ma w ogóle fotoelektronów.
Einstein wytłumaczył to w sposób bardzo prosty. Założył, że światło pada na metal, a jego promienie świetlne (lichtstrahles), ze swymi kwantami energii (energiequanten), trafiają elektrony w atomach.
Elektron taki przejmuje kwant energii, wykonuje pracę wyjścia i następnie wylatuje z metalu z konkretną energią kinetyczną Ekin (Πε), równą różnicy kwantu energii (energiequant) (R/N) βν i energii P, jaką elektron musiał pokonać by wydostać się z metalu.
Πε = (R/N) βν − P
uogólniony następnie na:
hν = W + P
Π – potencjał hamujący w przeprowadzanym doświadczeniu
P – praca, jaką elektron musiał pokonać by wydostać się z metalu (praca wyjścia)
W – energia kinetyczna elektronu po opuszczeniu metalu
Einstein, co ważne, stwierdził też, że elektron może też nie przyjąć w całości kwantu energii promienia świetlnego i w takim wypadku w równaniu zjawiska fotoelektrycznego byłby znak mniejszości:
Próba wyjaśnienie przez A. Einsteina zjawiska fotoelektrycznego, poprzez hipotezę promieni świetlnych, trafiających elektrony, nie przekonywała wielu fizyków.
I te właśnie promienie świetlne, trafiające elektrony, były tym einsteinowskim niewyważeniem, na które wielu ówczesnych fizyków, m. inn: Robert Millikan, zwracało uwagę a w przypadku M. Plancka, wręcz się nie zgadzało.
(R/N) βν = Πε + P
uogólniony następnie na:
hν = W + P
W – energia kinetyczna Ekin elektronu
P – praca wyjścia elektronu z metalu
Elektron, będąc w w stanie energetycznego uwięzienia w atomie, nie jest swobodnym, by można było mu przekazywać energię i dlatego można tylko mówić o przyjmowaniu energii przez atom, który jest w stanie tzw. podenergii względem naszego otoczenia.
Znane już też było, po stworzeniu w 1859 r. przez Kirchoffa i Bunsena analizy widmowej,
oraz wzór ją opisujący:
Ustalenie rozkładu energii E = f(ν), a tym samym zależności energii fotoelektronów, od częstotliwości ν padającego światła było w owym czasie bardzo trudne.
W 1905 r. A. Einstein wykorzystując teorię o kwantach energii oscylatorów M. Plancka, na gruncie zjawiska fotoelektrycznego, przywrócił do życia korpuskularną teorię Newtona, już nie z maleńkimi kuleczkami ale promieniami świetlnymi (lichtstrahles) jako kwantami energii (energiequanten).
Jeżeli założymy, że wszystkie elektrony są emitowane z tą samą energią kinetyczną Ekin, zgodnie z Ekin= hν - W, to jest rzeczą jasną, ze żaden elektron nie dotrze do elektrody zbierającej, gdy eV > Ekin .
Możemy, zatem mierzyć prąd w zależności od potencjału hamującego U i jeżeli przez U0 oznaczymy potencjał, przy którym prąd staje się równy zeru, to powinniśmy mieć
e – ładunek elektronu, e = 1,6 x 10 -19 C,
U – napięcie hamowania
W – praca wyjścia (stała materiałowa)
Jego wykład noblowski wygłoszony 23 maja 1924 r. miał tytuł: „The electron and the light-quant from the experimental point of view”.
Oto, co powiedział R. Millikan:
Fakt, iż Nauka idzie naprzód na dwóch nogach, którymi są teoria i doświadczenie, nie znajdzie nigdzie lepszej ilustracji niż w dwóch dziedzinach, za mój skromny wkład do których spotkał mnie wielki zaszczyt otrzymania Nagrody Nobla z fizyki za rok 1923.
Obecnie jednak można bez przesady powiedzieć, ze eksperymenty wykonane przez wielu badaczy, używających różnych metod w różnych laboratoriach, dostarczyły niepodważalnych dowodów na to, że równanie Einsteina obowiązuje dokładnie (oczywiście w ramach obecnych małych błędów doświadczalnych) i we wszystkich przypadkach, co jest być może najbardziej widocznym osiągnięciem Fizyki Doświadczalnej ostatniej dekady.
Podobne stanowisko wykazywał również M. Planck. Na tymże I Kongresie Salvayowskim w 1911 r. powiedział:
Po Konferencji Solvay w 1911 roku, gdzie kwestie prawa promieniowania Plancka były omawiane, Planck czynił dalsze próby doprowadzenia prawa promieniowania do harmonii z fizyką klasyczną.
W opracowaniu w 1912 r. "drugiej teorii kwantowej" powiedział, że skwantowana może być tylko emisja, natomiast pochłanianie odbywa się w sposób ciągły. W 1914 roku opracował "trzecią teorię kwantową", już całkowicie bez skwantowana. Oczywiście, hipotezę kwantów światła Einsteina, odrzucał.
Nach der Solvay-Konferenz 1911, wo die durch das plancksche Strahlungsgesetz aufgeworfenen Probleme erläutert wurden, versuchte Planck, das Strahlungsgesetz mit der klassischen Physik in Einklang zu bringen.
Dazu erarbeitete er bis 1912 die „zweite Quantentheorie“, nach der nur die Emission von Energie quantisiert, die Absorption jedoch kontinuierlich erfolgt. Im 1914 legte er eine „dritte Quantentheorie“ vor, die vollständig ohne Quanten auskam. Nach wie vor lehnte er die Lichtquantenhypothese von Einstein ab.
Max Planck-The Genesis and Present State of Development of the Quantum Theory http://www.nobelprize.org/nobel_prizes/physics/laureates/1918/planck-lecture.html
Minęło ponad dwadzieścia lat od ukazania się artykułu Einsteina, a nazwa „foton” jeszcze nie pojawiła się.
Zaproponował ja dopiero w 1926 r. Gilbert N. Lewis, profesor chemii fizycznej z Uniwersytetu w Berkeley choć jeszcze na gruncie falowej elektromagnetycznej teorii światła, pisząc w liście do Nature: Gdyby nie obiekcje, które wyglądają na nieprzezwyciężalne, można byłoby się pokusić o przyjęcie hipotezy, iż mamy tu do czynienia z nowym rodzajem atomu, identyfikowalnym obiektem, niestwarzanym i niezniszczalnym, który odgrywa role nośnika energii promienistej i po pochłonięciu pozostaje istotnym składnikiem atomu aż do chwili, gdy zostaje znowu wysłany, unosząc nowa porcje energii.
Byłoby niewłaściwe mówienie o tych hipotetycznych obiektach, jako cząstkach światła czy też kwantach światła, skoro zakładamy, ze spędzają one tylko drobny ułamek czasu swego istnienia, jako nośniki energii promienistej, pozostając przez cała resztę czasu ważnymi strukturalnymi składnikami atomów. Nazwanie ich po prostu kwantami prowadziłoby także do nieporozumień, ponieważ chcielibyśmy później odróżnić ich liczbę w atomie od tak zwanych liczb kwantowych.
I kluczowe zdanie:
Pozwalam sobie więc zaproponować dla tego hipotetycznego, nowego atomu, który nie jest światłem, ale odgrywa istotną rolę w każdym procesie radiacyjnym, nazwę foton. Zwracam uwagę na słowa, jakie użył Gilbert N. Lewis: dla tego hipotetycznego, nowego atomu, który ... nie jest światłem, … for this hypothetical new atom, which is not light, … The origin of the word "photon" "I therefore take the liberty of proposing for this hypothetical new atom, which is not light but plays an essential part in every process of radiation, the name photon." - Gilbert N. Lewis, 1926 http://www.nobeliefs.com/photon.htm
Określenie „foton”, weszło na trwałe do świata fizyki.
Resume:
Co to jest foton i skąd wiemy, że istnieje? Krótka odpowiedź eksperymentalna brzmi: „Foton to najmniejsza ilość światła, która spowoduje „kliknięcie” detektora. (Z jakiegoś powodu technologia hipotetycznego detektora światła nigdy tak naprawdę nie wyszła poza etap licznika Geigera – mimo że jest to wszystkich impulsów elektrycznych, nadal mówimy o detektorach światła tak, jakby wydawały słyszalne dźwięki.)
Wydaje się to bardziej stwierdzeniem ograniczonej wydajności detektora, ale w rzeczywistości można wykazać, że światło naprawdę pochodzi z dyskretnych „pakietów” energii. Nawet jeśli energia pojedynczego fotonu jest znacznie większa niż energia wymagana do wyzwolenia „kliknięcia” w detektorze, dla danej częstotliwości światła, energia będzie docierać jedynie w ilościach pojedynczych fotonów.
Skąd wiemy, że tak jest? Istnieją trzy wielkie eksperymenty historyczne, które wyznaczają kluczowe etapy na drodze do pełnej akceptacji modelu fotonowego: efekt fotoelektryczny, efekt Comptona i przeciwdziałanie skupieniu fotonów.
Efekt fotoelektryczny , jak można się domyślić z nazwy, polega na wykorzystaniu światła do wybicia elektronów z jakiejś substancji (w zasadzie każdy wyprodukowany detektor fotonów wykorzystuje jakąś formę efektu fotoelektrycznego). Zostało to odkryte mimochodem przez Heinricha Hertza podczas jego eksperymentów mających na celu wykazanie, że światło jest falą elektromagnetyczną, i stanowiło poważny problem dla falowego modelu światła. Na podstawie modelu fal można dokonać wielu przewidywań i tylko jedno z nich potwierdza się w eksperymentach.
Jedna z prac Einsteina z 1905 r. brzmiał „O heurystycznym punkcie widzenia dotyczącym produkcji i transformacji światła”, w której zaproponowano prosty model wyjaśniający efekt fotoelektryczny za pomocą skwantowanego światła. Pojawia się pojedynczy kwant światła, uderza w elektron wewnątrz metalu i dostarcza całej energii potrzebnej do wybicia go. Model ten radykalnie zmienia sposób, w jaki patrzymy na światło – Einstein określił go jako jedyną prawdziwie rewolucyjną rzecz, jaką zrobił w swojej karierze – ale odtwarza wszystkie zaobserwowane wyniki. Wytrzymuje nawet wrogie śledztwo – amerykański fizyk Robert Millikan postanowił obalić model Einsteina i ostatecznie potwierdził go w każdym szczególe (co nie przeszkodziło mu w tym, aby trochę się wkurzyć w swojej pracy ). Einstein i Millikan otrzymali w ramach tej umowy Nagrody Nobla.
Sam efekt fotoelektryczny nie był jednak wystarczający i okazuje się, że wszystkie ważne aspekty można odtworzyć, stosując klasyczny model światła ze skwantowaną materią (choć nie został on szczegółowo opracowany aż do lat 60. XX wieku). Eksperymentem, który naprawdę skłonił ludzi do poważnego potraktowania obrazu fotonowego, był efekt Comptona , eksperyment dotyczący rozpraszania promieni rentgenowskich przez elektrony, przeprowadzony przez amerykańskiego fizyka Arthura Holly'ego Comptona na początku lat dwudziestych XX wieku.
Efekt Comptona polega zasadniczo na zderzeniu dwóch cząstek: elektronu, który jest mniej więcej w spoczynku, i fotonu światła. W fotonowym modelu światła każdy kwant światła niesie ze sobą niewielką ilość energii, a zatem z konieczności niewielką ilość pędu, a oba te czynniki zależą od długości fali światła. Gdy foton zderzy się z elektronem, przekaże mu część swojej energii i pędu, co oznacza, że po zderzeniu foton opuszczający obszar ma inną długość fali niż foton, który wszedł. Zmiana długości fali jest w bardzo prosty sposób powiązana z kątem pomiędzy kierunkiem fotonu wychodzącego i fotonu wchodzącego.
Compton wystrzelił promienie rentgenowskie o znanej energii w kierunku metalowego celu (który zawiera mnóstwo elektronów, których energie są znacznie mniejsze niż energia fotonu) i przyjrzał się energii promieni rentgenowskich opuszczających cel pod różnymi kątami. Choć przeszedł przez typową serię błędnych interpretacji swoich danych, w końcu stwierdził, że jego obserwacje doskonale zgadzają się z przewidywaniami modelu fotonowego.
To przekonało większość ludzi, że pojęcie światła jako cząstki należy traktować poważnie, ale nie przypieczętowało to całkowicie porozumienia. Widziałem, jak stwierdzono, że efekt Comptona można również wyjaśnić za pomocą falowego modelu światła, chociaż nigdy nie czytałem dobrego wyjaśnienia, jak to działa, ale ogólnie panuje zgoda co do tego, że eksperyment, który całkowicie potwierdza istnienie fotonów, to eksperyment przeciw pękaniu fotonów przeprowadzony przez Kimble'a, Dagenais i Mandelaw 1977 r. (ponad 70 lat po artykule Einsteina wyjaśniającym efekt fotoelektryczny w kategoriach fotonów). Przeciwdziałanie skupieniu, jak można się spodziewać po nazwie, polega na pokazaniu, że fotony są dyskretnymi obiektami, które w odpowiednich okolicznościach zostaną rozłożone w czasie. Celem eksperymentu jest pokazanie, że fotony światła są emitowane pojedynczo i że „kliknięcia” detektora, które widzimy, tak naprawdę reprezentują pojedyncze fotony.
Zrobili to w ten sposób, że wzięli bardzo słabą wiązkę atomów sodu i oświetlili je światłem, gdy przechodziły w pobliżu detektora. Światło wzbudziłoby niektóre atomy do stanu o wyższej energii, a kilka nanosekund później spadłyby z powrotem do stanu podstawowego, emitując foton. Fotony te zostały następnie wyłapane przez detektor.
Wiązkę atomów wybrano tak, aby była bardzo słaba, tak więc zazwyczaj przed detektorem w dowolnym momencie znajdował się tylko jeden atom. W tym przypadku można spodziewać się określonego wzorca czasu przybycia fotonów do detektora – w szczególności można spodziewać się kilkunanosekundowego opóźnienia między wykryciem jednego fotonu a wykryciem innego, wynikającego z faktu, że że pojedynczy atom będzie musiał zostać ponownie wzbudzony i ponownie rozpaść się, aby wytworzyć drugi foton, który będzie można wykryć.
Tego efektu przeciwdziałającego skupiskom nie można wytłumaczyć klasycznym obrazem światła jako fali. Stosując model falowy, w którym światło emitowane jest w postaci ciągłej fali sinusoidalnej, można by się spodziewać pewnego prawdopodobieństwa „kliknięcia” detektora nawet w bardzo krótkich momentach. Tak naprawdę można łatwo wykazać, że każde falowe źródło światła musi mieć prawdopodobieństwo zarejestrowania drugiego kliknięcia bezpośrednio po pierwszym, co najmniej tak duże, jak prawdopodobieństwo zarejestrowania drugiego kliknięcia po dużym opóźnieniu. W większości przypadków prawdopodobieństwo jest w rzeczywistości wyższe w krótkich momentach, a nie mniejsze. Spadek prawdopodobieństwa drugiej detekcji w krótkim czasie można wytłumaczyć jedynie modelem fotonowym.
Kimble, Dagenais i Mandel zmierzyli czas potrzebny do dostrzeżenia drugiego fotonu po wykryciu jednego fotonu i odkryli dokładnie takie zachowanie, jakiego oczekiwali: w ciągu pierwszych kilku nanosekund po wykryciu jednego fotonu nie zobaczyli prawie żadnych fotonów, a kilka się zliczyło jak zauważyli, można przypisać maleńkiemu ułamkowi przypadków, w których przed detektorem znajdowały się dwa lub więcej atomów w tym samym czasie.
Te eksperymenty przeciwdziałające skupiskom powtarzano wiele razy z różnymi systemami, a wszystkie z tym samym skutkiem. Szczególnie ładną wersję stworzył Alain Aspect na początku lat 80. XX wieku, wykorzystując atomowe źródło kaskadowe do wytwarzania pojedynczych fotonów, co później zademonstrowało również interferencję pojedynczych fotonów. Późniejsze grupy wykorzystały nieliniowe kryształy do wytworzenia ogromnych ilości pojedynczych fotonów, co umożliwiło przeprowadzenie wszelkiego rodzaju sprytnych eksperymentów, aż do tego stopnia, że Kiko Galvez z Colgate wykorzystuje eksperymenty z pojedynczymi fotonami w laboratoriach licencjackich.
Jeśli chodzi o odniesienia do tego tematu, najlepszym zbiorem materiałów na temat cząsteczkowej natury światła, jaki widziałem, jest „ Quantum Challenge” Greensteina i Zajonca, w którym w przystępny sposób i bez pomijania zagadnień omawiane jest całe pytanie, skąd wiemy, że fotony istnieją. Szczegół. Jest trochę matematyki, ale nic strasznego. W Nature znajduje się także artykuł przeglądowy Antona Zeilingera z okazji stulecia (prawdopodobnie potrzebujesz subskrypcji, aby uzyskać do niego dostęp), który zawiera dobre, ale krótkie podsumowanie wielu ciekawych rzeczy, które zrobiono z fotonami w ciągu stu lat, odkąd Einstein zasugerował, że są one prawdziwy.
Wielki Al. Einstein 60 lat później.
http://www.zbp.univie.ac.at/dokumente/einstein1.pdf
http://einstein-annalen.mpiwg-berlin.mpg.de/annalen/alphabetical/HUN315QN
http://www.esfm2005.ipn.mx/ESFM_Images/paper1.pdf
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz