czwartek, 10 sierpnia 2023

Słowian historia wg J. Długosza DZIEJÓW POLSKICH t. 1 ks. 1-sza

 xxxxasd


Jana Długosza

Kanonika Krakowskiego


DZIEJÓW POLSKICH

tom 1 ks. 1, 2.


POCZET RZECZY W tomie 1-szym zawartych

Księga pierwsza ...

Początkowe dzieje rodu ludzkiego ...

Wywód plemienny społeczeństw ludzkich ...

Słowianie i ich pierwotna siedziby ...

Lech i Czech ...

Polaka, położenie kraju, przyroda ...

Rzeki w Polsce ...

Granice Polski ...

Rozmaite nazwiska Polaków ...

Jeziora w Polsce ...

Góry w Polsce ...

Bałwochwalstwo u Polaków ...

Miasta znaczniejsze w Polsce ...

Pierwiastkowe rządy w Polsce ...

Rozmaite osady w Polsce ...

Następcy Lecha ...

Dwunastu wojewodów ...

Krak czyli Grak ...

Lech syn Kraka ...

Wanda ...

Dwunastu wojewodów po raz drugi ...

Przemysław c. Leszek I ...

Leszek II ...

Leszek III ...

Potomstwo Leszka III ...

Dzielnico Polski ...

Popiel ...

Popiel II ...

Piast ...

Ziemowit ...

Leszek syn Ziemowita ...

Ziemomysł ...

Mieczysław I ...

* * *

Początkowo wszystek ród Noego mieścił się w Chaldei, Damaszku Syryjskim i Assyryi, gdzie leżała Niniwa. Inne kraje Azyi, Afryki i Europy, nie zwiedzane ani zamieszkane, dzikiemu jedynie zwierzowi i ptastwu dostępne, obszernemi zalegały puszczami, pokąd pycha nie rozerwała jedności w pierwotnym rodzie naszym i nie poróżniła ludzi wielością języków, które wprzódy jednę składały mowę. Za tą różnicą poszła odmienność w obyczajach, pożyciu, sposobie myślenia, postawie zewnętrznej, prawach, sądach, zwyczajach i obrzędach. Już więc niechęcią wzajemną bardziej niż językiem rozbratani, pokwapili się do szukania nowych siedlisk i rozbiegli różne zaludniać kraje.

Tak gdy synowie Sema na dwadzieścia i dwa języki, a potomkowie Chama na trzydzieści i trzy podzieleni, Afrykę zamieszkali, plemię Jafeta, któremu się dostało siedemnaście języków, Europę całą w wieczystą posiadłość wzięło.

Te wszystkie ziemie Europy zajęli swemi plemionami i językami siedmiu synów Jafeta: Gomer, Magog, Madai, Jawan, Tubal, Mosoch i Tyras albo Torias.

Trzej synowie Gomera: pierwszy Ascenas, głowa Sarmatów albo Sauromatów, których Grecy Królowianami (Reginos) zowią.

Drugi Ryfat; od niego Paflagończycy, którzy z Paflagonii graniczącej z Galacyą przeprawiwszy się do Italii., Enetami się nazwali: od nich Wenetowie, Ligurowie i Emilowie początek wiodą.

Trzeci Togor, głowa Frygo w plemienia, którzy kraj swój Frygią nazwali.

Od Gomera syna Jafetowngo pochodzą CeltowieCeltowie byli zbiorem ludów indoeuropejskich w Europie i Anatolii (Azji Mniejszej). Główne grupy celtyckie to Galowie, Celtyberowie i Gallaeci z Iberii, Brytyjczycy i Galowie z Wielkiej Brytanii i Irlandii, Boiiowie i Galatowie.  

Wyspiarska kultura celtycka była zróżnicowana na kulturę Gaelów (Irlandczyków, Szkotów i Manx) oraz celtyckich Brytyjczyków (Walijczyków, Kornwalijczyków i Bretończyków) z okresu średniowiecza i nowożytności. Nowoczesna tożsamość celtycka została skonstruowana w ramach romantycznego odrodzenia celtyckiego w Wielkiej Brytanii, Irlandii i innych terytoriach europejskich, takich jak Galicja. Obecnie w niektórych częściach ich dawnych terytoriów nadal mówi się po irlandzku, szkockim gaelicku, walijsku i bretońsku, podczas gdy kornwalijski i manx przeżywają odrodzenie.

Galatowie to grecka nazwa nadana Celtom, którzy wtargnęli do Grecji i Macedonii na początku III w. p.n.e. i osiedlili się w Azji Mniejszej. 

Drugi syn Jafeta, Magog, od którego idą Scytowie, zwani także Massagetami, Gotowie, Swebowie, Alanowie i Hunnowie (z Azji Środkowej i Kaukazu). 

Od Madaya trzeciego syna Jafeta, Medowie, których miano Medya przyjęła.

Czwarty syn Jafeta, Jawan i jego czterej synowie, a z tych pierwszy Eliza, od którego Grecy Elidami zwani. Iończykowie, plemię Greków, od których morze Jońskiem zwane. To Grecy, którzy Troję i przylegle okolic zamieszkali.

Drugi syn Jawana Tarsis, od którego Cylikowie mieszkańcy Cylicyi z stolicą Tarsus. Trzeci syn Jawana Cetym, a od tego Cetyma Cypryjczykowie (zaczem Cypr wypada na syna Jafeta a nie Sema); stolica ich zowie się Citium. Czwarty syn Jawana Dodani, od którego idą Rodyjczykowie; stolica ich Rodos.

Piąty syn Jafeta Tubal, od którego Iberowie albo Hiszpanie, zwani wprzód Cetubalami, jakoby drużyną (coetus) Tubala. Ci uważając jednę z gwiazd, która tam po zachodzie późno zapada, gwiazdę tę wieczorną Hesporus, ziemię zaś od jej imienia mianowali Hesperyą. A gdy potem sioła i miasteczka nad rzeką, która teraz Iberm się zowie, pobudowali, nazwisko dawno Cetubalów słowem przekręconym z Iber przemienili na Celtyberów; kraj zaś przez siebie posiadany, a, zawarty między oceanem i Tyrrreńskiem morzem, też Iberem i górami Pirenejskiemi, nazwali Celtyberyą, która potem od Hispana, władcy tej ziemi, Hiszpanii odzierżyła nazwisko.

Od Mosocha szóstego syna Jafetowego pochodzą. Kappadacyanie, z stolicą kraju Masaką, którą Tyborius Cezar od swego imienia Cezareą. mianował.

Od Tyrasa siódmego syna Jafetowego, Trakowie, niby po ojca imieniu Tyrakowie, kraj przez siebie osiadły Tracyą nazwali.

Pierwszy zaś człowiek z rodu Jafeta, imieniem Alan, przybył do Europy z trzema synami, których nazwiska są: Isycyon, Armenon, Negno.

Isycyon miał czterech synów, Franka (od którego poszli Frankowie), Romana Momaura i Bryta, który Brytanią pierwszy nazwał i posiadł.

Wtóry zaś syn Alana, Armenon, miał synów pięciu: Socha, Walgota, Cebida. Burgunda, Longobarda.

Trzeci na koniec syn Alana, Negno, czterech synów był ojcem, a tych imiona są: Wandal, od którego nazwisko wzięli Wandalowie (Wenadami zwani), teraz Polakami zwani i który rzekę dziś Wisłą pospolicie zwana chciał mieć rzeczoną Wandalem. Drugi syn Nognons Targ, trzeci Saxo, czwarty Bogor.

Od Isycyona więc, pierworodnego syna Alana, poszli Frankowie, oraz narody Latynów (m.inn: Rzymian) i Alemanów.

Od drugiego syna Alana, Gotowie i Longobardowie.

Od Negnona zaś, trzeciego syna Alana, rozeszły się rozmaite narody po całej Europie, jako to: Szwecyia, Saxonią i Norwegia, Ruś cała aż po krańce wschodu, Polska z ziem wszystkich najobszerniejsza. A od trzeciego syna Negnona, zwanego Saxo, Czechy (Bohemia) i Morava, Styrya, Karyntya, Karniola, teraz Dalmacyą zwana, Lissa (Lisna), Croacya, Serbia, Pannonia, Bulgarya, Eliza.

Imperium rzymskie za Augusta (31 pne - r. 14), pokazujące imperium od 31 pne w żółtym, dodatki do 19 pne w ciemnozielonych, dodatki w 9 pne w jasnozielonym zielonym i dodatki do 6 AD w jasnozielonej.

Venedowie nad Zatoką Wenedyjską wg Ptolemeusza. W czasach średniowiecza nazwą „Wenedzi” (niem. Wenden lub Winden) Niemcy określali Słowian. Rzymska mapa Tabula Peutingeriana, datowana na II–IV wiek, umieszcza lud Venadi-Sarmatae Lugiów, pomiędzy Bałtykiem a górami Karpatami.

Wschodni Veneti (Venedi) w 125 r. ne

Cesarstwo Rzymskie pod rządami Hadriana (panowanie 117–138 ne). W tym czasie obszar osadniczy Wenedów leżał między Morzem Bałtyckim a Karpatam

Ziemie Polski w czasach Rzymu. Co było przed Piastami?
Historia ziem polskich przed Słowianami: Wandalowie I - V wiek n.e.

Potomek więc synów Jafeta, Negno, ojciec wielu europejskich narodów m. inn: szwedów, saxonów, norwegów, czechów, morawian, chorwatów, serbów, bułgarów, wandalów (Polaków), wyszedłszy z równin Sennaar, i przebywszy Chaldeę a następnie Grecyą, z synami, krewnymi i gromadą swoją siadł około morza Czarnego i rzeki Istru, którą teraz nazywamy Dunajem. Rzeka ta, wypływająca z gór Germańskich, szerokiemi belty wyżynę Rauraku i całą przemierza Europę. Z ciasnych u źródła wynurzona czeluści, czterdzieści rzek w siebie potem bierze, z których wszystkie niemal spławne, i przebiegłszy rozległą ziemi przestrzeń, do Czarnego morza, zwanego pospolicie Euxyńskiem (jak niektórzy mniemają od rzeki Euxynu, która doń wpada) dawniej zaś rzeczonego Auxenem, siedmiu wlewa się ujściami, z których cztery tak potężne, że na sześćdziesiąt tysięcy kroków wody jego nie mięszają się jeszcze z morzem, i zachowują smak słodki, przyrodzony, nie przyjmując bynajmniej goryczy morskiej, i w tak długim biegu nie dając się zwalczyć ani pochłonąć. Naprzód więc Pannonią pierwotną i najstarszą Sławian siedzibę, ojczyznę i kolebkę, która po wypędzeniu ich przez Longobardów, a potem po ustąpieniu z niej Hunnów, Węgrami zwać się poczęła; ztamtąd zaś szerząc się dalej, Bulgaryą czyli Mozyą, Dalmacyą, Serbią, Kroacyą, Bośnią, Rascyą, Karyntyą, Illiryą, i inne w tych stronach Adryatyku, Jońskiego i Egejskiego morza wyspy i pobrzeża, potomstwem swojem zaludnił, granicami od wschodu i południa o Grecyą, od zachodu oparłszy je o krainy Latynów, Italów i Tentonów. W czem uważać można osobliwszą nad rodem Słowiańskim opatrzność nieba, ze ziemie tak obfite podziałem nań przypadły. Żadne bowiem w świecie krainy, prócz Indów, nie wydają (jak wiemy) szczodrzej złota, srebra, żelaza, miedzi i innych kruszców, najwięcej u ludzi cenionych, jak to ziemie, które Słowianie pierwotnie odziedziczyli. Ale ciężkie snadź były ich przewinienia, gdy za nie postanowił ich Bóg wypędzić, i ziemie tak bogato i płodne oddać w posiadłość Hunnom, Turkom i innym narodom, w tem mianowicie okazując gniewu swego surowość, że dopuścił nad ich płomieniem pastwić się barbarzyńcom i wypierać ich z pierwotnych siedlisk. Wielkie bowiem i nieoceniono dary Opatrzność zlała na ród Słowian, mając pozostać nad niemi wieczyście z swojem błogosławieństwem, gdyby staranniej byli przestrzegali słuszności i sprawiedliwości: ale gdy prawo Boskie licznemi i zbyt ciężkiemi pogwałcili przestępstwy, wszystkie te dobra odebrane im zostały i innym przydzielono narodom. Między krajami zaś, które Dunaj od Barbarzyńskiego do Śródziemnego morza przedziela, pierwsze miejscu trzyma Mizya czyli Messya, od żniw plennych (messis) tak zwana, zkąd i starożytni spichrzem Cerery ją nazywali. U nowowczesnych rzeczona Bulgaryą, graniczy na wschód z Tracyą, na południe z Macodonią, a od zachodu z Istryą. 

Cesarstwo Rzymskie i wędrówki potomków Jafeta po Europie 376 AD

LECH I CZECH BRACIA WYSZEDŁSZY Z WĘGIER, UDAJA, SIĘ DO KRAIN SĄSIEDNICH.

CZECH ZA ZEZWOLENIEM BRATA OBEJMUJE CZECHY I BUDUJE MIASTA PRAGĘ I WIELEGRAD.

Gdy Pannońskie dziedziny przez spółmieszkanie krajowców z przybyszami w jednę całość się zrosły, i liczne pozakładano w nich miasta i osady, naprzód zawiść wzajemna między potomkami Jafeta i żądza sporów, a potem jawno zaboje i wojny o granice powiatów, osad i miast, nie raz krwią bratnią i rodzinną zbroczyły ziemię. Do takiej bowiem wzrośli byli mnogości i liczby, że kraje, które posiadali, zdały im się już za ciasne.

Dwaj tedy synowie Jana, potomka Negno, potomka Jafetowego, Lech i Czech, którym dostała się była Dalmacya, Serbia, Slawonia, Kroacya i Bośnia, chcąc i obecnie i na przyszłość uchronić się przygód z wzajemnego powaśnienia wyniknąć mogących, zgodną radą i namową postanowili opuścić swoje gniazdo pierwotne, a nowych szukać do rozsiedlenia się posad. Zostawiwszy więc resztę braci w Pannonii, sami z całą drużyną osadników, rodzeństwem i dobytkiem jaki już posiadali, wyszli z Sławonii, Serbii, Kroacyi, Bośni i i zamku Psary położonego na wysokiej skale, oblanej rzeką Hui, która Slawonią od Kreacyi przedziela. Dotychczas gruzy rzeczonego zamku świadczyć się zdają o jego dawnej wspaniałości, a nazwę dawną po dziś dzień zachowuje wieś Psary, rozłożona pod oną obaliną, gdzie niegdyś Obadwaj wodzowie Lech i Czech radzi przesiadywali i poddanym swoim wymierzali sprawiedliwość. Wyruszywszy ztamtąd posunęli się do sąsiednich i bliższych krain ku zachodowi; wiedzieli bowiem, że wschodnie strony innemi narodami były już licznie nasiadłe. W pochodzie przez okolice, które Murawa, Ohra (Egra), Łaba (Elba) i Wełtawa (Mulda) skraplają, zważywszy, że ziemia tameczna była wielce urodzajna, wodami i strumieniami zwilżona, bynajmniej zaś nie uprawna i obszerną dziczejąca pustynią, młodszy z braci, Czech, tę sobie od starszego Lecha usilnemi prośbami na dziedzinę wieczystą i posiadłość wyjednał. Gdy bowiem obadwaj w tych stronach, a zwłaszcza na górze, którą w ich języku Rzyp zwano, pomiędzy Łabą, Weltawą i Ogrzą przez długi czas społem obozowali, żyzność ziemi, łagodność nieba i między wzgórzami mnogie nizin rozłogi, tak dalece pierwszego z tych książąt Czecha a wraz drużynę jego ujęły, ze wszystkich innych wyrzekłszy się i odstąpiwszy, tę ziemię za stałe obrał sobie siedlisko, które jemu i potomstwu jego miało wystarczyć. Na co gdy brat starszy Lech, prośbami jego skłoniony, zezwolił, dwie założył stolice, dwa miasta, jedno nad brzegiem Wełtawy, które języka swego brzmieniem nazwał Pragą, drugie nad Morawy potokiem, i to zwać kazał Wielegradom. Rozdzieliwszy potem ziemie pomiędzy swych osadników, pozakładał wiele miast i wiosek; cała zaś kraina od niego samego otrzymała miano, i dotąd Czeską się nazywa, lubo w łacińskim języku, który sławiańskiego brzmienia wyrazić nałożycie nie mógł, rzeczona jest Bohemią, przeto iż Słowianie Boga po swojemu Bohem nazywają. Ta zaś część ziemi, przez którą płynie Murawa, od gajów i borów, mających po środku gęste a zieleniące się równiny i murawy, Morawą nazwana. Czechy równą mają mieć długość i szerokość. Zaokrąglone na kształt wieńca, otaczają się do koła lasom, który u starożytnych zwany Horcyńskim, od pisarzy greckich i łacińskich często bywa wspominany. Kraj zwilżony jest rzekami, między któremi Elba czyli Łaba, wypływająca z gór granicznych między Czechami i Morawą, a środkowem łożem przedzielająca Sarmacyą Europejską od Germanii, tudzież Wełtawa, za najcel-niejsze uchodzą. Z tych ostatnia podle Pragi płynie, przewiązana mostem kamiennym na czternastu słupcach. Brno zaś ( Brunna) przecina rzeka Ruda. 

LECH PRZYBYWA DO POLSKI I W NIEJ OSIADA. OPISUJE SIĘ PRZYRODA I ŻYZNOŚĆ TEJ ZIEMI I Z JAKIEMI KRAJAMI GRANICZY.

Lech zatem, pożegnawszy brata młodszego Czecha, ruszył z drożyną wszystką, czeladzią, taborami i całym dobytkiem; a gdy przebył, góry i lasy, które po staremu Hercyńskiemi się zowią, a w okół Polskę i Czechy ogradzają, znalazłszy kraj obszerny, dla mnogich puszcz, gajów i borów nieprzebyty, stopami i odłogami, gdzieniegdzie rościągającemi się bez granic, dziko zaległy, ożywiony spławem licznych jezior i strumieni, rolę przytem mający płodną, acz bez podsycenia jej gnojem prędko się wyradzającą, kraj w powszechność zimny i mroźny, osadzony między pasem nieba siódmym i ostatnim; w nim osiadł i za wieczyste sobie i potomkom swoim dziedzictwo go przeznaczył. Twory bowiem żywotne, tak jako i rośliny, snadniej wytrzymują największe zimno, a niżeli zbytek gorąca i upału. I dlatego Europa, chociaż ziniowemi ściśnięta, mrozami, zdatniejsza jest do uprawy i dogodniejsza ludziom na mieszkanie, niż Afryka, wrząca skwarem słonecznym: bowiem i przyroda więcej ma tu swobody, i łagodność nieba, połączona z przemysłem mieszkańców, którzy od zimna ogniskami i piecami się zabezpieczają, sprawia, iż ta część ziemi najwięcej jest zaludnioną.

Polska kraina, obfitująca w zboże, ponętna owocami, wielością ryb i smacznego nabiału, słynna zwierzyną, zamożna w bydło i trzody, miodonośne pasieki, stada koni i rozliczne ptastwo, bogata w żelazo i ołów, woski i masło, acz gdzieniegdzie uprawie ziemi odpowiada urodzaj bardziej wymuszony niż dobrowolny, kraina lesista, a ztąd obfitująca w bydło i trawy; grunt ma w wielu miejscach jałowy i nieużyty, z przyrodzenia niepłodny, ale okryty lasami i rozmaitego rodzaju drzewiną, przygodny już to na pasieki, już na pastwiska dla bydła, i nigdzie nie próżnujący. Wina i oliwy kraj ten dla ostrego północnego zimna nie ma; zamiast wina używa piwu, które robią z żyta, pszenicy i jęczmienia albo orkiszu. Jest miejscami i ziemia tłusta, a gdzieniegdzie piaszczysta, borowa, stepowa i nieurodzajna. W sól zaś tak dalece obfituje, że jej w bałwanach więcej wydobywają niżeli warzą.. Tęga od śniegów i lodem oślizgła, ale zdrowa dla przystępności powietrza i przewiewu wiatrów. Trzęsienia ziemi, których inne kraje doznają, tak iż miasta i wsie w ruinach się grzebią, i góry na pował upadają, równie jak i powodzie, są tu prawie nieznane, lub bardzo rzadko jak nadzwyczajne wydarzają się zjawiska. Zboże wszelkiego rodzaju daje się przechowywać przez długie lata. i czasy, nie psując się bynajmniej. Ma też Polska i siarki kopalnie, acz nie jest częścią północna Słowiańszczyzny, graniczącą na wschód z krajami Rusi, na południu z Węgrami, ku wschodowi z Morawą i Czechami, na zachód z Dacyą i Saxonią.

Krańcami zaś północnemi dotykając Sarmatów, którzy się też Getami zowią, przypiera do Dacyi i Saxonii; z Trącyą graniczy przez Węgry czyli właściwie Pannonią, a dalej przez Karyntyą schyla się ku Bawaryi. A z południowej strony, ponad morzem Śródziemnem, od Epiru ciągnąc się wzdłuż Dalmacyi, Kroacyi i Istryi, dochodzi do brzegów Adryatyku, gdzie Wenecya przedziela się od Akwilei. 

SIEDM GŁÓWNYCH RZEK W POLSCE, KTÓRYCH WYMIENIAJĄ SIĘ NAZWISKA, ŹRÓDŁA PIERWOTNE I UJŚCIA.

Wymienimy tu siedem rzek głównych, właściwej słowiańskiej nazwy, zdobiących okolice które skraplają, albo podle których płyną, zwanych niekiedy strumieniami, a przebiegających kraj cały. Te częścią z gór wypływają, częścią z ukrytego wnętrza ziemi, a zasilone innemi w tym samym kraju poczynającemi się rzekami, dążą do oceanu. Najpierwsza Wisła, u starożytnych pisarzy i historyografów Vistula, którą inni mienią Wandalem, od Wandala syna Negnona, pierworodnego syna Alana, syna Jafeta, którego zrodził Noe; wielu innych znowu od księżniczki Polskiej Wandy, która za odniesione nad Germanami zwycięztwo, bogom ślubując się na ofiarę, w nurty jej wskoczyła; u narodów zaś wschodnich, z Polakami sąsiadujących, dla jasnej toni Białą wodą nazwana. Jakkolwiek rzeka ta czworaką ma nazwę, najwłaściwiej jednak mianuje się Wisłą, jakoby wiszącą lub zawisłą; albowiem strumień jej blisko miasteczka Skoczowa, poza wsią Ustroniem (Wstronie) w ziemi Cieszyńskiej, z wierzchołka Alp Sarmackich, a z czoła góry, którą pospolicie zowią Skałką, z wielkim spadając szumem i zgiełkiem, nim zbiegnie w nizinę, zdaje się raczej zawieszoną niżeli płynącą po ziemi strugą: Zabrawszy w siebie kilka rzek, już potężniejsza i większa, płynie środkiem miasta Krakowa, głównej kraju stolicy i ozdoby. Jest to najznakomitsza z rzek Polskich, i słusznie nad innemi przyznano jej pierwszeństwo; skrapia bowiem większą część królestwa Polskiego, i dłuższą niż inne rzeki przebiega ziemi przestrzeń. Wymierzywszy z razu bieg swój od zachodu ku wschodowi, zwraca się potem ku północy, a zwiększona mnogiemi z różnych stron wpadającemi do niej rzekami (z których znajomsze wymienimy) przy ujściu dzieli się na trzy odnogi. Z tych pierwsza pod Gdańskiem, druga przy wsi Theff zwana Haf (Hab) czyli wielkiem jeziorem, a trzecia pod Elblągiem zwana Nogatem. Temi trzema bramami, walna struga, zalecająca się białą wodą i zdrowym napojom, wchodzi do Sarmackiego oceanu. Z ryb wydaje łososie i jesiotry, które rzadko i w znakomitych tylko trafiają się rzekach. A biorąc w się liczne od zachodu, południa i północy spadające wody, nazwiska swego bynajmniej nie zmienia.

Druga Odra, jakby odzierająca, że w biegu bystrym łupy z pól i lasów z sobą unosi. U pisarzy łacińskich zwana jest Guttalus. Źródło jej blisko miasteczka Odry; wpada zaś do wielkiego jeziora czterema ujściami: pierwszem pod wsią Świnią, drugiem pod wsią Dziwnem, trzeciem u wsi Piany, czwartem pod miasteczkiem Wołgoszczem (Volgosth). Wybiwszy się wreszcie z jeziora, wązkiem korytem u miastoczka Strzałmit (Stralsund) wpada do oceanu czyli Sarmackiego morza.

Trzecia Warta, co znaczy straż; nie przestając bowiem na jednem łożu, ale dzieląc się i rozchodząc na kilka, wodami szeroko rozlanemi niejako wartuje. Źródło ma w ziemi Krakowskiej, lichej mieścinie Kromołowie; a w pobliżu zamku Santoka złączywszy się z rzeką Notecią, traci własne a tamtej przybiora nazwisko, i wpada do Odry podle miasteczka K ostrzynia.

Czwarta Dniestr, którego źródło w górach Sarmackich blisko zamku Sobnia w ziemi Przemyskiej, ujście zaś do morza Czarnego (mare majus) poniżej Czarnogrodu i Białogrodu.

Piąta Bug, wypływająca z bagna wyżej zamku i miastu Oleska we wsi Kołczowie (Kolthow); ujście ma do rzeki Narwi poniżej Drohiczyna.

Szósta Niemen, biorąca początek z lasów i bagnisk miasteczka Kopielowa; przebiegłszy wielką przestrzeń ziemi, blisko zamku i miasta Pruskiego Ragnety na dwa dzieli się koryta, gdzie już pierwotne traci nazwisko, a jedną odnogą ku Inflantom (Livonia) płynąc, poczyna się zwać Rosią (Rossa), drugą zwracając się ku Prusom, Lilią; na koniec obiedwie to odnogi różnemi drogami zdążają u zamku Memla a do wielkiej zatoki, ktorą ocean utworzył. Rzeka ta w biegu swoim tak się krzywo zawraca i wykręca, że płynący po niej żeglarze często po całodziennej podróży biorą ogień z wczorajszego zgliszcza dla bliskości miejsca a krętości prądu.

Siódma Dniepr, po łacinie Dritius albo Boristhenes zwany. Źródło jego u granic Moskiewskich w lasach Wiaśnia, ujście zaś do jeziora blisko miasteczka Daszowa. Jezioro to z obu stron rzeką wzdęte łączy się z oceanem.

SKĄD BIORĄ NAZWY LECHICI, POLACY, WANDALOWIE, SCYTOWIE, GERMANOWIE. MNIEMANIE O RUSSIE, OD KTÓREGO POCZĄTEK RUSI.

Lubo zaś od pierwszego książęcia i założyciela, Lecha, kraj jego Lechią a ludy w nim mieszkające Lechitami nazwano, gdy jednakże pola w tym kraju po większej części równe, sposobne do zasiewu, pilnością i przemyślem nowych osadników w krótkim czasie przez wytrzebienie lasów powiększyły się, i na szersze płaszczyzny zamienione wzięły postać jakby pół z przyrodzenia otwartych; przeto Lechitowie, ci zwłaszcza, którzy na równinach siedzieli, od innych pokrewnych sobie drużyn koczujących po lasach, i od narodów sąsiadujacych do koła, Polanami, tu jest pół mieszkańcami zostali nazwani; a ta nazwa tak się potem między ludźmi utarła, że dawno nazwisko poszło w zapomnienie, a naród i kraj wszystek powszechnym już i u pisarzy niektórych używanym wyrazem poezyi się mianować Polską. Sąsiednie przecież narody, a mianowicie Rusini, którzy w kronikach swoich chełpią się pochodzeniem od Lecha, nazywają Polaków i ich kraj Lechitami. Po dziś dzień u Słowian, Bułgarów, Kroatów i Hunnów toż samo utrzymuje się nazwisko, chociaż w wielu miejscach pisarze niektórzy mienią ich i piszą. Wandalitami, od rzeki Wandalu, który jedno znaczy co Wisła, a to samo dowodzi pierwszeństwa jej między innemi rzekami. U starych zaś pisarzów i dziejomowców Polska nazywa się Sarmacyą Europejskią i tak Rusini jak i Polacy rzeczeni są Sarmatami. Ja mniemam, że to nazwisko, które im starożytność nadała, słusznem jest i właściwem. Zkąd i Alpy, uważane, powszechnie za granicę Polski, i stanowiące ścianę środkową miedzy Rusią i Pannonią, od wszystkich pisarzów Sarmackiemi są zwane. Wielu nazywają Polaków niewłaściwie Scytami, niekiedy nawet Germanami, a to z tej przyczyny, że cały ów kraj leżący między Dunajem, Łabą i Wisłą u dziejopisów objęty jest Scytyi nazwiskiem; gdy go więc później zamieszkali Polacy i Rusini, ich też niektórzy nazwali Scytami; że zaś Wisła dotykająca granic Scytyi i Germani i przez środek Polski płynie, a od jej źródła aż do zachodniego krańca żaden inny naród prócz Polaków w tym kraju nie mieszka, przeto dają im nazwę Germanów. Chcą też utrzymywać niektórzy, że Rus nie był wnukiem Lecha ale bratem rodzonym, i że z nim pospołu i z trzecim bratom Czechem z Kreacyi wyszedłszy, obszerne dziedziny Rusi, których Kijów głową jest i stolicą, a które Dniestr, Dniepr, Niemen, Prut, Słucz, Styr, Zbrucz, Smotrycz, Seret, walne rzeki skrapiają, zaludnił, i granice swojego władztwa poza Nowogrod, miasto Ruskie, złotem, srebrem, futrami bogato i sławne, a położone między bagnami i jeziorami, aż do kończyn niemal tej ziemi rozszerzył. Niezgodność jednak pisarzy w podaniach o początku Rusi więcej je zaciemnia niż wyświeca.

Inwazje barbarzyńców polegały na przemieszczaniu się starożytnych ludów na terytorium rzymskie. 

LECH ZAKŁADA STOLICĘ GNIEZNO, A W NIEJ SIEDZIBĘ SWOJĘ KSIĄŻĘCĄ. JAKICH BOGÓW CZCILI POLACY, JESZCZE POD ÓW CZAS BAŁWOCHWALCY. 

Po niejakim tedy czasie, Lech, ojciec Lechitów, mąż celujący mądrością, obrotnym dowcipem i prawością życia, wszystkie bowiem najzacniejsze przymioty wziął od przyrodzenia posagiem, książe, narodu i głowa, krążąc myślą i rozpatrując się w tym nowym kraju, a w częstych ze swemi towarzyszami naradach i rokowaniach badając, któreby miejsce na siedzibę stałą dla niego i założenie stolicy mogło być najsposobniejsze, natrafił i wybrał ku temu równiny otwarte, zalegające się żyznością roli i łagodnością powietrza, oblane licznemi, rodzimemi i z bliska przytykającemi jeziorami, z których jak z powszechnego źródła nieustanne sączyły się strugi, niosąc z sobą dostatek ryb zdrowych i pożywnych. Tu przeto zatrzymał się w pochodzie; a za własną jego wolą, jako też zgodną uchwałą starszyzny, będącej pod jego zwierzchnictwem, to miejsce wybrane zostało i oznaczone na główne królestwa miasto i stolicę, a od usadowionia się w niem czyli rozgnieżdżenia nadano mu Lechickie nazwisko Gniezno, co w narodowym języku znaczy gniazdo. Jakoż w tem miejscu Lech, książe i ojciec Polaków, stałe wytknąwszy sobie siedlisko, przestał koczującej włóczęgi i sam z drużyną starszych postanowił osiedlili się i książęcą założyć stolicę, kędy też znalazł na wyniosłych i olbrzymiego rozrostu drzewach gniazdo orle. Tu więc starym obyczajem z pobitej hojnie zwierzyny bogom ojczystym złożył obietę, aby jemu i potomstwu jego trwale zamieszkać dozwolili, a przychylną pomocą tak jego jak i naród cały wspierali we wszystkich sprawach, wojnach i dobrych zamysłach. Nasiano wnet zboża w ziemi nowej, dziewiczej, pierwszy raz wtedy sochą dotkniętej, gdy wprzódy nie znała jeszcze radła ani lemiesza. Po założeniu wreszcie miasta i osadzeniu go wyborem znakomitszych rodzin, wystawieniu tudzież dla książęcia osobnego zamku, któryby samą wspaniałością przybytku panując między innemi wrażał tem większe dla władzy poszanowanie, wszystek lud z rozkazu Lecha podzielony na osady rozłożono po różnych miejscach, mających grunt żyzniejszy i dogodniejsze do życia położenie: dla rozległości bowiem mniej żyznych przestrzeni, nowi osadnicy musieli szeroko się rozpostrzeć.

W którymby zaś roku po owem pomieszaniu języków Lech, wyżej wspomniany książę, ze Sławonii i Kroacyi wyszedł, i kiedy najpierwej Polskie zamieszkał ziemie, o tem w żadnym pisarzu dostatecznego nie ma podania. Czytamy przecież, że Sarmatowie toczyli wojny z sąsiedniemi, niekiedy i odleglejszemi narodami, a cesarze Rzymscy, jako to Walentynian, Tyberyusz i inni, podnosili na nich drugdy swój oręż. A gdy Sarmaci poczęli się rozpierać po krajach Pannońskich, Rzymianom pod ów czas podległych, i swemi narodami je pustoszyć, Walentynian cesarz, sposobiący się przeciw nim do wojny, umarł na krwotok w Ostrzyhomiu (Strigonium), a Marcin Gallus (Gallicuss) podaje, że Karol Wielki wojował z Polakami i wodza, ich Lecha zwyciężył, jak o tem niżej opowiemy.

Wiadomo zaś, że Polacy w pierwszych swego narodu zawiązkach byli bałwochwalcami, i czcili wielką liczbę bogów i bogiń, jako to Jowisza, Marsa, Wenerę, Plutona, Dyanę, Cererę, zaraziwszy się błędami innych ludów pogańskich.

Nazywali zaś Jowisza w swoim języku Jesse (Yesza), wierząc i mniemając, że od niego jako najwyższego boga wszystkie dobra doczesne i wypadki tak pomyślne jako i przeciwne pochodziły. Jemu też przed innemi bogami większą cześć oddawali i częstsze składali obiety.

Marsa, którego poetów marzenia zrobiły bogiem wojny, nazywali Ladą. Modlili się, do niego o odwagę i zwycięztwa nad nieprzyjaciołmi, czcząc go nader dzikiemi obrządki.

Wenerę zwali Dziedzilią ( Dzydzilelya), którą uważając za boginią, małżeństwa błagali o użyczenie licznego w synach i córkach potomstwa.

Pluto u nich nazywał się Nija (Nya). Tego mieli za stróża piekieł i zachowawcę dusz po ich wyjściu z ciała; błagali go zatem, aby po śmierci zaprowadził ich do lepszych siedlisk podziemnego świata.

Wybudowali im też najpierwszą w Gnieźnie świątynię, do której się ze wszystkich stron zgromadzali.

Dyanę przesądom pogańskim wyobrażali sobie jak niewiastę i dziewicę, do jej przeto posągu mężatki i panny znosiły wieńce w ofierze.

Ceres czczona była od ziemian i rolników, którzy w zawody składali na jej cześć obiety z zboża i ziarna.

Mieli też za bóstwo pogodną porę, którą w mowie swojej nazywali Pogodą, jakoby dawczynie pogodnego czasu. Niemniej bożka życia, którego nazywali Żywie.

A że władztwo Lechitów założone było w kraju rozległym, przerosłym lasami i gajami, o których starożytni mniemali, jakoby były mieszkaniem i krainą panowania Dyany; Cererę zaś wyobrażali sobie jakoby matkę i boginią urodzajów polnych, których kraj potrzebował; przeto Dyana w ich języku Dziewanną, a Ceres Marzanną zwana, w osobliwszej u nich były czci i poszanowaniu.

Tym przeto bogom i boginiom Polacy budowali świątynie i posągi, ustanawiali kapłanów i rozmaite obrzędy, poświęcali gaje w miejscach celniejszych i ładniejszych do oddawania im czci i pokłonów. Tam zgromadzający się mężczyźni i kobiety wraz z dziećmi czynili ofiary i całopalenia z trzód, bydła i zwierzyny, a niekiedy z ludzi poimanych w bitwie. Mieli też przesądne nabożeństwo wylewania ofiar na ubłaganie mnogich bożyszcz krajowych, i w pewnych dniach i porach roku ustanowione igrzyska, na które zwoływano do miast lud obojej płci z siół i osad. To igrzyska obchodzili rozpustnie śpiewaniem i rozwiązłemi ruchy, niekiedy klaskaniem, wykręcaniem się lubieżnem i inną swawolą w pieśniach, igraszkach i sprośnych uczynkach; przyczem wzywali pomienione bóstwa przyjętym zwyczajem. Obrządki takowe i niektóre ich zabytki, lubo od pięciu set lat, jak wiadomo, Polacy wiarę chrześciańską przyjęli, aż do dzisiejszych czasów powtarzają, się corocznie w dni Zielonych Świątek, przypominając bałwochwalstwo pogańskie igrzyskiem zwanem w ich języku Stado, ponieważ na nie gromady zbierają się ludzi, którzy podzieleni na stada czyli rzesze szaleńców i roskoszników, radzi obchodzą one świątki godowaniem i swobodnemi wczasy. 

O USPOSOBIENIU I OBYCZAJACH POLAKÓW.

Szlachta Polska, sławy chciwa, do łupieży skłonna, niebezpieczeństwy i śmiercią, gardząca, w obietnicach niesłowna, poddanym i niższym ciężka w mowie nierozważna, nad możność rozrzutna, panującemu wierna, rolnictwu i hodowaniu bydła z zamiłowaniem oddana, dla obcych i gości ludzka i uprzejma, celuje nad innemi narodami gościnnością. Gmin wiejski skłonny do pijaństwa, kłótni, zelżywości i zabójstwu, tak iż trudno znaleźć naród inny równie skalany zabojami i domowemi klęski. Nie wzdryga się żadnych trudów i pracy, głód i zimno cierpliwie znosi, kocha się w zabobonach i gusłach, nowości chciwy, w budowlach niedbały, przestaje na sprzętach podłych; lekkomyślny i śmiały, umysłu gorącego, nieukrócony, w postawie i ruchu przystojny, siły wielkiej, wzrostu dorodnego i wyniosłego, budowy ciała silnej, członków zręcznych, barwy mieszanej, ciemnej i białej.

Powietrze Polacy mają ostre, niebo zimne, wiatry mocne, śniegi i mrozy długo trwające. Przybyszów obcych i ludzi cudzych rzadko przypuszczają do rządu i urzędów, chociażby nawet celowali dowcipem lub obyczajami; a jeżeli to się trafi, to chyba po długim czasu przeciągu i nigdy bez zawiści. Oby Polacy naśladowali w tem Hiszpanów, którzy nie gardzą żadnym rodzajem ludzi, gdy cnotę spostrzegą, i chętnie nawróconych Żydów i Samców do biskupich dostojeństw i wyższych przypuszczają urzędów, przez co ich rzeczpospolita wzmaga się i kwitnie. Niepodobni w tej mierze do Czechów, którzy za sromotę sobie poczytują, urzędy swego królestwa przenosić z jednej rodziny na drugą, chociażby je niezdatni i niepoczciwi posiadać mieli, mając je owszem za skalane gdyby przeszły w inną. Przezorni pospolicie w czem innem, w tem jednak zdają się wielce błądzić, że jakoby chcieli gwałt czynić Opatrzności, i rozdawnictwo jej łask i darów przywłaszczać sobie, nie miłują ani cnoty ani nauki, ale zlecają godności i urzędy tym, którzy większe bogactwa mają, lub umysł zuchwałej śmiercią gardzący i do zagłady drugich skory. 

MIASTA ZNACZNIEJSZE W POLSCE.

Kraków, założony na brzegu rzeki Wisły przez Gracha książęcia Polaków, i z grockiego za zmianą głoski G na K Krakowem nazwany. Tu królów i książąt Polskich narodziny, tu dziecięce zabawki, tu odrodzenia się, w Chrystusie pierwiastki. Tu całego ich rodu popioły, wielkim nakładem w okazałych złożone grobowcach. Tu dla dogody i sposobności miejsca najznakomitszy zamek Polaków i stolica, tak królów jak kapłanów uzacniona siedzibą. Na trzy zaś dzieli się miasta. Krakowem nazywa się miasto środkowe; w niem zamek na wzniosłem i skalistem wzgórzu, od starożytnych Wawel (Wąwel) nazwanem, nad Wisłą, na opoce w wielu miejscach zciosanej, i w kształcie korony murami, pałacami, wieżami i innemi twierdzami zabudowany. W tym zamku królów mieszkanie i grób Ś. Stanisława Męczennika, biskupa Krakowskiego, oraz kościół katedralny z ciosowego kamienia, szanowny kośćmi, ciałami i relikwiami wielu Świętych, a zwłaszcza gwoździem z Krzyża Chrystusowego, szczęką Ś. Jana Chrzciciela i ciałem Ś. Floryana Męczennika. Drugie miasto od strony południowej Kazimierz, założone przez Kazimierza drugiego, króla Polskiego, który mu dał imię swoje; uzacnione męczeństwem Ś. Stanisława Męczennika, zamożniejsze w mieszkania zakonników niż obywateli. Kościoły w niem wyższe miejsca zajmują. Trzecie miasto Florencyą zwane od kościoła Ś. Floryana w tem miejscu zbudowanego, nim Kazimierz drugi król Polski miasto założył. Miasto Kraków, różnemi dogodnościami celujące, tem jest znakomite, że leży w bliskości wszystkich sąsiednich krajów, jako to Węgier, Czech, Morawy, Rusi, Podola, Litwy, zkąd biorąc towary różne, dalej je podaje ku użytkowi powszechnemu. Oprócz togo znakomite jest koronacyami, grobami, kolebkami i pogrzebami królów, oraz czterema kollegiatami. Ma w pobliżu dostatek kamienia, drzewa i innych materyałów budowlanych. Środkiem miasta, pomiędzy Kazimierzowskiemi i Krakowskiemi murami płynie Wisła, rzeka spławna, dogodna do spławiania wszelkich rzeczy potrzebnych. Przytem bliskie są granice znaczniejszych narodów, których handel wzajemny do tego szczególniej przywykł miejsca.

Gniezno, druga stolica Polska, znakomita, raczej imieniem i dawną świetnością niżeli blaskiem teraźniejszym, bo gdyby nie kościół metropolitalny, od wielu byłaby nieznaną. Matka wszystkich miast Polskich, od gniazda nazwana Gnieznem, a założona, od Lecha, pierwszego książęcia Polaków, który się tu z swoją drużyną zatrzymał i założył główne siedlisko i miasto, gniazdem nazwane od pierwotnego zagnieżdżenia się czyli osiedlenia. Mniej w tem szczęśliwe, że gdy inne miasta Polskie z niego początek wzięły, samo znikczemniało i upadło. Ma jeziora i znaczne ziemi przestrzenie, i szczyci się ciałem Ś. Wojciecha z Prus do kościoła katedralnego sprowadzonym.

Lwów, trzecia stolica Polska, która, za Władysława trzeciego króla Polskiego z Halicza do tego miasta przeniesiono. Znakomite jest dwoma zamkami, zamożne w towary, które morzem Czarnem spławiane tu ludem przywożą. Nie dostaje mu tylko rzeki spławnej, tak wielkiej dla miast dogodności.

Poznań, dawny królów Polskich zamek, siedziba, stolica i pogrzebów miejsce; biskupiaą godnością, zaszczycony; leży nad rzeką Wartą; zamożny w kościoły i klasztory.

Kijów, zbudowany przez jednego z Polskich i pogańskich książąt, nazwiskiem Kija, i od niego nazwany. Miasto niegdyś wielkie i sławne, znakomite trzema set kościołami, acz z tych niektóre czas zepsował. Szczyci się stolicą biskupią i walną rzeką Dnieprem, zamkiem wysokim na górze z dębów zbudowanym, oraz bliskością morza. Ryb tak wielką ma obfitość, że nie wynoszące pół łokcia ryby Dnieprowe rzucają zwierzętom dzikim na pastwę.

POLACY NIEGDYŚ PRZESTAJĄCY NA MAŁEM, NIEŚWIADOMI PRAW, BOGACTW I BOJAŹNI OD NIEPRZYJACIÓŁ, SŁUCHALI ZWIERZCHNIEGO PANA I SKŁADALI DANINY.

Przez długie czasy i wieki Polska bezpiecznie używała pokoju i swobody, nic tylko pod wodzą i przełożeństwem Lecha, pierwszego Polaków książęcia, który godnym był stać się ich rodu naczelnikiem i głową, ale i za panowania synów i wnuków jego, z których każdy obejmując władzę po przodkach i ojcu mianował się Lechem. Otoczona Alpami i morzom, rzadko odporne, rzadziej jeszcze zaczepno prowadziła boje, a o wojnach, które wiodły między sobą inne narody graniczące ze strony lądu, dowiadywała się raczej z wieści niż z własnego udziału. Miał naród Polski na obszernej ziem swoich przestrzeni wsie i sąsiedztwa, lecz ani morzem ani lądem nie uczęszczał zwyczajem cudzoziemskim na targi, nie biegał za handlem i małżeństwy do zamorców i zagranicznych. Przestając na pokarmie prostym, jaki rodzinna wydawała ziemia, a odzieży grubej i ladajakiej, krajowym wyrabianej przemysłem, daleki wszelkiej miękości i wytwności, zaspokajał pragnienie wodą, a głód zbożem, mięsiwem, rybą, mlekiem, miodem i jarzyną. Nie miał zatem żadnych dostatków, któremiby sąsiednie i pograniczne narody pociągał i wabił bądź do osiadania na swojej ziemi, bądź do jej odwiedzania. Praw zaś ludzkich obcy i nieświadomy, wolę i nakazy książąt uważał za prawo. Cokolwiek więc książę uchwalił, zalecił i postanowił, powolnie i z ścisłem wykonywane było posłuszeństwem. A iż krnąbrnych i opornych surowa kara spotykała, bez zostawienia, im nawet czasu do upamiętania się i poprawy, przeto rozkaz książęcia służył za prawo i modłę; zkąd nie godziło się nic porywczo, nic zuchwale poczynać, wola bowiem władnącego orzekała o złem i dobrem, i wyroki jej żadnego nie miały ograniczenia. Wszyscy zaś w oznaczonym porządku i czasie pełnili należne książęciu powinności i usługi, i znosili w daninie do jego stołu i dworu zboże, mięso z swojskiego bydła i zwierzynę, ryby, miód i inną żywność potrzebną, wedle uznania książęcia; składali niemniej w podatku pewną ilość futer zwierzęcych, jako to kun, bobrów, gronostajów i lisów, w które Polska ziemia na ów czas obfitowała. I w takich-to datkach, robociznach i powinnościach roczne oddawali poczty. Złota, srebra, miedzi (tej najgorszej zarazy) i innych kruszców nie używali, prócz żelaza zdatnego na dzidy, pługi i inne narzędzia. Chaty poszywając słomą, i legając na gołej ziemi, zamożni w bydło i zboże, niezwyczajni sporów, niezgód i sądów, wszelkie sprzęty zbytkowe mieli w pogardzie: dlaczego żaden do nich wędrowny nie przybywał cudzoziemiec, żaden sukna, korzeni, wina i innych tego rodzaju rzeczy zbytkowi i miękości służących, które ludzi najsurowszych nawet słabymi i zniewieściałymi czynią, nie przywoził, wiedząc, że naród przywykły do skromnego życia i prostoty, nie cenił ich, ale raczej ze wstrętem je odrzucał. Jakoż nie znali wtedy Polacy zbytku i nadużycia. Kupno w koniecznej potrzebie odbywało się u nich jedynie przez zamianę; nie było bowiem ani własnych ani zagranicznych pieniędzy; a jeżeli się jakie pokazały, wcale ich nie przyjmowano, lecz brano i dawano na zamian rzeczy do życia potrzebne, i w ten sposób raczej niż za pieniądze przedawano i kupowano. Nie było wtedy nieprzyjaciela żadnego ani nienawiści, nie było wojen z postronnemi narodami, zrywania sojuszów, pokrzywdzeń i gwałtów między obywatelami: wszyscy żyli w pokoju i swobodzie, szczęśliwi i bezpieczni, tak, że ów wiek panowania Lecha, synów i wnuków jego złotym raczej niż Lechowym nazwać można. Karano wtedy lekkie, nawet i drobno wykroczenia, aby łagodność nie ośmielała do większych, i tłumiono występki w samym zarodzie, aby się inni złym nie gorszyli przykładem. Królowie i książęta Polscy byli sami większym niżeli prawa postrachem.

DWIE RZECZY OSOBLIWE W POLSCE.

Dwie zaś rzeczy ma Polska cudowne i podziwienia godne, o których nie pojmuję dlaczego milczy Solinus, opisujący bardzo starannie inne ciekawości świata, ile że są prawdziwe i zasługują na wzmiankę, jako dzieła twórczej potęgi przyrodzenia, nie pośledniejsze bynajmniej od tych, które rzeczony Solin wymienia. Naprzód, iż na polach wsi Nochowa, blisko miasteczka Szremu, w dyecezyi Poznańskiej, tudzież we wsi Kozielsku, w obwodzie Pałuk, niedaleko miasteczka Łękna, rosną garnki wszelakiego rodzaju, samo przez się, sztuką wyłączną przyrody, i bez wszelkiej pomocy ludzkiej, kształtów rozmaitych, podobno do tych, jakie ludziom służą do domowego użycia; słabe wprawdzie i miękkie, dopóki spoczywają w ziemi i w swoich jamach rodzinnych, ale gdy z nich wydobyte na wietrze albo słońcu stwardnieją, dosyć mocne. Są one rozmaitej postaci i objętości, niemal jakby sztuką garncarską wyrabiane; a co mi jeszcze dziwniejszem się wydaje, że płodność ich przyrodzona, jak uważano, nigdy się nie zmniejsza, chociaż ziemia nie bywa otwieraną. Powtóre, że w lasach, polach i borach miasteczka Potylica, tudzież wsi Hrabieni i Prosni, w okolicy Bełzkiej, dyecezyi Chełmskiej, drzewa sosnowe taką własność mają i przyrodę, że jeżeli się z nich część jaka, np. gałąź lub prątek utnie albo odłamie, bądź całe drzewo spuści, po kilku latach, to co było drzewem z życiem roślinnem, przybiera postać i własności krzemienia, i jak krzemień rodzimy za uderzeniem ogień wydaje, zachowując objętość i kształt, w jakim było ucięte, przyrodę zaś głazu i krzemieńca.  

ROZMAITE POLAKÓW NAZWISKA OD MIEJSCA ICH ZAMIESZKANIA.

Przy tej jak się powiedziało skromności, oszczędności i swobodzie, Polacy tak się wzmogli i w potęgę urośli, że nie tylko ziemie, które postanowili osiedlić, uczynili płodnemi i do zamieszkania sposobnymi, ale posięgli nawet, niektórych wysp morskich, rozpostarłszy osady swoje aż do krainy Niemieckiej teraz Miśnią (Myszna) zwanej: przeto wielu z tych, którzy się na pustych i osobnych rozłożyli ziemiach, poprzybierali rozmaite nazwiska, jako to: Drewlanie od mnogości lasów, w których najprzód obrali siedliska pierwsi założyciele miast znakomitszych, jakiemi są: Bukowice, teraźniejsza Lubeka (Lubyk ), Ham teraz Hamburg, Brema, Slezwik (Slesznyk), Cieśnina (Czesznina). Potem Kaszabianie, od układania w fałdy odzieży, jaką z początku nosili: huba bowiem w Polskim czyli Słowiańskim języku znaczy fałd, a kasz znaczy w sposobie rozkazującym fałduj. Trawnianie, od obfitości trawy tak nazwani: ziemia bowiem, którą osiedli, bujne płodziła trawy. Potem Pomorzanie, że na pobrzeżach morza północnego siedzieli; od nich ziemia Pomorska wzięła nazwisko. Serbianie, od swego starosty Serba tak nazwani. Ci wszyscy, chociaż od położenia miejsc, albo imion starostów, rozmaite poprzybierali nazwy, jednym przecież Lechickim czyli Polskim mówili językiem, aczkolwiek zmieszawszy się z Teutonami i Sasami, którzy ich ziemie opanowali, teraz, z przyczyny pomieszania, języków, wymawiają źle i niewłaściwie. Drudzy zaś, którzy sobie siedliska w innych obrali stronach, bez zmiany powszedniego nazwiska Polakami się zowią, lubo są między nimi pewne dzielnice, według ziem które zamieszkują, a którym od miast stołecznych, późniejszemi czasy powstałych, osobne ponadawano imiona. Wszyscy przecież, tak bliscy jak i odleglejsi, podatki naznaczone odnosili Lechowi książęciu, synom jego i wnukom następnym, bez żadnego zżymania się i oporu, składając im nawet hojne daniny w szczegółowych podarkach i upominkach z płodów krajowych. 

NAJSTARSZY Z SYNÓW LECHA, PO ZGONIE OJCA, WSTĘPOWAŁ NA WŁADZTWO POLSKI BEZ ŻADNEJ SPRZECZKI, DOPÓKI NIE ZESZŁO CAŁKOWITE LECHA POKOLENIE, I WRAZ Z CZYNAMI SWEMI, DLA BRAKU DZIEJOPISÓW, NIE ZAGINĘŁO W NIEPAMIĘCI. JAK POTRZEBNE JEST SPISYWANIE DZIEJÓW ROCZNYCH.

Pomiędzy synami zaś i wnukami zmarłego Lecha, pierwszego Polski założyciela i książęcia, dlatego żadne nie powstały różnice i niezgody, że jeszcze za życia jego syn najstarszy za powszechną zgodą pierwszym na stolicę następcą i spadkobiercą godności książęcej był uznany. Takie więc rozporządzenie weszło w zwyczaj, i święcie było zachowywane, póki po długiej kolei następstw, długich wiekach i przygodach, potomstwo Lecha w prostym porządku idące do szczętu nie wygasło. Jakie zaś w tych czasach ważniejsze zaszły wydarzenia, jakie wojny Lech i wnukowie jego bądź wstępnym bądź odpornym prowadzili bojem, zkąd rozwijały się dzieje świetne, pamiętne i wielkie, wypadki pomyślne i klęski; w których latach i jak długo u Lechitów czyli Polaków następcy Lecha dzierżyli rządy, i jakiemi zdobili się cnotami i przymiotami, albo jakim ulegali występkom; czem się wreszcie zasłużyli tak swoim rodakom jak i sąsiadom, w długim czasu przeciągu; dla braku pomników dziejowych (nie było bowiem w ów czas u Polaków żadnych pisarzy ani znajomości pisma) pochłonęła  niepamięć, a sława ich zaszła pomroką i uwiędła. Jakoż książęta owego wieku nie poczuwali się bynajmniej do obowiązku ani znali potrzeby przokazywania potomnym wiadomości o swym początku, swoich wojnach i dziełach. To nieszczęsne dziejów zaniedbanie trwa dotąd jeszcze u Polaków, gdy żaden z Polskich książąt, królów i bohaterów nie zlecił nikomu opisania spraw i dziejów swego czasu, o co u Żydów, Rzymian, Greków, Hiszpanów, Persów, Medów, Gallów, Germanów i innych narodów, starali się jak wiemy bardzo troskliwie królowie, książęta i cesarze, nagradzając pisarzy i opowiadaczów swoich czynów wielkiemi zaszczyty. Pisanie zaś dziejów nie jest rzeczą przygodną i błahą, ale owszem najużyteczniejszą i rodzajowi ludzkiemu niezbędnie potrzebną, aby chwalebnych książąt i bohaterów obyczaje, czyny i cnoty służyły wiekowi następnemu i ludziom potomnym za wzór i modłę, do którejby się stosowali, a wiedząc, że źli u Boga prawego i ludzi są w obrzydzeniu, unikali hańby i przekleństwa, mającego ich ścigać nawet po śmierci. Żadna też cnota, bądź to wojenna, bądź domowa, nie była nigdy tak wielką i głośną, aby długo trwać mogła, w pamięci ludzkiej, bez zaręczenia jej i przesłania potomności w pomnikach piśmiennych. A wszelkie nawet dzieło bohaterstwa lub cnoty zdawałoby się słabem i ułomnem, gdyby go nie uświetniły pióra dziejopisów, którzy mu sami naznaczają właściwe miejsce, przydając blasku czynom domowym i wojennym. 

JAK POLACY POD RZĄDEM DWUNASTU MĘŻÓW BEZ KRÓLA, KRÓTKO TRWAJĄCYM, PRZY POZORNEJ WOLNOŚCI WIELKIEGO DOZNAWALI NIEPOWODZENIA.

Gdy plemię Lecha, pierwszego Polaków ojca i książęcia, do szczętu wygasło, a przedniejsi panowie Polscy i szlachta pod Gnieznom naradzali się o wyborze nowego pana, ta wszystkim zdała się najlepsza rada, aby uwolnieni z pod jarzma samowładzy książęcej stanęli całą siłą przy wolności, a mając w pamięci dawno uciemiężenia, na poddanie karków nowemu jarzmu żadną miarą nie zezwalali. Znieśli zatem rząd monarchiczny, w którym widzieli jak królowie i samowładzcy hardo sobie poczynali, gdy z dostatków rodząca się pycha, zazdrość i inne narowy do takiego doprowadziły ich zuchwalstwa, że ziomkami swemi dumnie pomiatali, cnotliwym nieprzyjaźni, a dla złych i przewrotnych miłościwi, wszelkich dopuszczali się występków, łamali prawo ojczyste, wdzierać się w państwa granice przy swej gnusności dozwalali, niewiasty sromocili, ludzi bez wyroku pozbawiali majątków i życia, a nie przestając na miłości godziwej i, przyzwoitej, kazili się wszeteczną rozpustą: we wszystkich sprawach zgoła szli raczej za wolą swoją niż rozumem. Gdy więc za zgodą powszechną uchwalono, aby rzeczpospolita w tak obszernych rozpostarta dziedzinach nie została bez rządów, najpierwej ustanawiają prawa ojczyste, jakie w owym wieku prostym i nieokrzesanym zdawały się dostatecznemi. Potem z grona starszyzny wybierają dwunastu mężów, celujących prawością życia, umysłu dzielnością, zacniejszym rodem i bogactwem. Tym powierzają zarząd rzeczy publicznej, moc sądzenia i rozstrzygania sporów, uśmierzania rozterek, karania za krzywdy i zelżywości. Władza ich działała obszerniej przez przybranych zastępców, o ile to zdawało się potrzebnym albo korzystnem. Ale jakkolwiek mężowie ci sprawowali rządy z wszelką godziwością i czynili co mogli, naród jednakże przywykły do równości i nadużywaniu swoich swobód, wkrótce zmierził sobie i znienawidził ich władzę. Zginęła między Polakami dawna karność i groza; zaczem upojeni wolnością poczęli wierzgać zuchwale, i nakazów starszyzny, jakie niekiedy dla dobra ogółu i z koniecznej potrzeby wydawano, słuchać nie chcieli, odmiatając z niechęcią ich postanowienia i wyroki. A iż krnąbrni swawoleńce wiedzieli, że ich kaźń żadna dosiądź nie mogła, samych nawet wojewodów częstemi skargami obwiniali, jakoby mniej bacząc na rzecz pospolitą, i gwałcąc ustanowione prawa, osobistym tylko widokom i własnemu służyli dobru. Ztąd między przełożeństwem a rzeszą rządzoną powstające spory i niechęci, rzecz pospolitą tak dobrze urządzoną poczęły wątlić i psować. Jakoż lud z przyrodzenia swego zdaje się być podobnym morzu, które gdy wzdęte wiatrami fale rozkołysze, nie łatwo dawną odzyskuje spokojność. Po wygaśnieniu z zrządzenia Bożego rodu książąt i królów, Polacy postanowili uroczyście rzecz publiczną oprzeć na wolności i prawach w przekonaniu, iż tak najlepiej sobie poradzą, i że lepiej służyć prawu niż panującym. I byłaby ich rzeczpospolita stała szczęśliwie i kwitnęła, gdyby im tak łacno było wolność swoję utrzymać, jak ją pozyskać umieli. Alić małą liczbę wyjąwszy, ludzie niesforni, zuchwali i zaczepni, czy-to z wrodzonego narodowi usposobienia, czy z przyczyny wielkiej rozległości kraju, poczęli wichrzyć bezkarnie, i za własnych żądz popędem na wszelkie wylewać się bezprawia. Nie przestając już broić u siebie w domowem i publicznem życiu, posunęli napaści swoje do ościennych krajów i narodów: za czem poszło, że pokrzywdzeni sąsiedzi ponieśli im w odwet mnogie i zawzięte wojny; a gdy w kraju Polskim nikt oręża nieprzyjacielskiego nie odpierał, pastwili się nad nimi do woli grabieżą i spustoszeniem. A tak słodkie godło wolności, przeznaczonej dla szczęścia narodu, gdy jej Polacy nadużyli, przyniosło rzeczypospolitej ciężką niedolę i upadek. Słabsi od możniejszych gnębieni, późną i niewczesną od dwunastu onych rządców otrzymywali pomoc. Gdy bowiem każdy z wojewodów za swemi gonił żądzami i widokami, pokazało się dowodnie, że w sprawowaniu rzeczypospolitej rządy wielu razem władców nie mogą być pomyślne i trwałe, i że przeciw tym, którzy dla dobra publicznego ślachetne niosą poświęcenie, najsroższe zazwyczaj powstają nienawiści; zaczem gdy każdy pierwszeństwo sobie przywłaszczał, i tak w rokowaniu spólnem, jak i innych tego rodzaju publicznych sprawach przewodzić żądał, przyszło do srogich zwaśnień, zatargów i krwi rozlewu. Przymuszeni więc byli wrócić do jednowładztwa. 

W JAKI SPOSÓB WZMOGŁO SIĘ PAŃSTWO RUSKIE, I KTÓRZY BYLI GŁÓWNIEJSZYCH MIAST I ZAMKÓW ZAŁOŻYCIELE

Pod ten czas właśnie, kiedy Polacy domową szarpali się wojną, państwo Ruskie powstawało i stopniami w potęgę rosło. Kraj ten przyległy okolicy, która się dotąd zowie Podolem, tak urodzajną ma mieć ziemię, że gdy zboże raz się zasieje, z spadającego potem ziarna zasiew sam się odnawia i plon następny bez siejby wydaje. Byli u Rusi trzej mężowie, z jednego ojca i łona zrodzeni, Kij (Kig), Szczek (Sczyck), Korew a czwarta siostra Libed, równie zdolnościami umysłu jak i siłami ciała celująca, dla których z łatwością osiągnąwszy pierwszeństwo w narodzie, zagarnęli innych pod swoję władzę, i dali początek osobnym dzielnicom, wyszłym z ich pokoleń i rodów. Ci wystawili trzy grody na Rusi, którym swoje ponadawali nazwiska. Kij, zbudowany przez siebie gród nad rzeką Dnieprem nazwał Kijowem, Szczyk Szczykawicą, a Korew Korewicą.

A że i oni żyli w błędach i ciemnocie pogańskiej, przeto za bóstwa czcili bagna, jeziora, źródła i strumienie. Byli i inni książęta Polscy, jako to Radzim i Wiatko (Wyatko), z których jeden, to jest Radzim nad rzeką Szaszunem, drugi Wiatko nad rzeką Okką osiadł. Tych nazwiska dostały się osobnym krajom, dzielnicom i ludom: od Radzima bowiem Radzymiczanie, od Wiatka nazwani są Wiatyczanie, którzy nad Bugiem zamieszkali; Dulebianie zaś od książęcia swego Duleba, potem Wolhanami (Wolhanyo) rzeczeni, którzy teraz Łuczanami się zowią.

U Rusinów plemienia Polskiego była w pojmowaniu żon ta rozsądna miara i uczciwość, że się wstrzymywali od związków małżeńskich z siostrami rodzonemi i bliskiemi krewnemi, za co w podziale otrzymywali długie życie. Dulebianie zaś, i ci, którzy pochodzili od Radzima i Wiatka, obyczajom dzikich zwierząt mieszkali po lasach, a wyuzdani na wszelką swawolę, kalali się wszetecznemi związki, porywając gwałtownie cudze i pokrewne sobie niewiasty. Po zgonie Kija, Szczyka i Korewa, synowie ich i wnukowie w prostem idący następstwie, władali Rusią przez mnogie lata, aż z kolei dziedzictwo to spadło na dwóch braci rodzonych, Okalda i Dyra.

Ci kiedy dzierżą Kijów, niektóre plemiona Rusi, z przyczyny zbytniego rozrodzenia się przesiedlone w inne dzielnice, sprzykrzywszy sobie ich rządy, od Warazów trzech przyjęły kniaziów, dla równości bowiem nie zdało im się nikogo ze swoich obierać. Jeden zwany Ruryk (Rurek) w Nowogrodzie, drugi Szyniew w Biełozorze, to jest w Białem jeziorze, trzeci Trubor w Zborsku stolice swoje założyli. Z tych każdemu Rusini i ludy im podległe w daninie od głowy po jednej popielicy (aspergellus albus) składali. A gdy dwaj z tych książąt Szyniew i Trubor bezpotomnie pomarli, Ruryk odziedziczywszy ich władztwa, przekazał je po sobie synowi nazwiskiem Ihorowi (Iior), który za dojściem do lat młodzieńczych, Oskalda i Dyra, Kijowskich kniaziów, nie spodziewających się od niego żadnej napaści, zdradziecko zamordował, i kraje ich wraz z władzą książęcą opanował. Lecz niedługo i książęciu Ihorowi zabójstwo Kijowskich kniaziów Oskalda i Dyra uchodziło bezkarnie. Gdy bowiem ufny w potęgę swoję, ludy Drewlanami zwane, plemiona Rusi, mające udzielnego książęcia Nyszkina, do daniny przymuszał, i nie przestając na pierwszej opłacie, na którą zezwolili, tegoż samego roku drugiej od nich wyciągał, od rzeczonych Drewlan, krzywdy znosili niezdolnych, podstępnie zgładzony został. Ci wyprawiwszy posłów do pozostałej po nim wdowy Olhy, usilnie ją namawiali, ażeby książęcia ich Nyszkina poślubiła za męża i oba w jedno połączyła władztwa. Niewiasta chytra użyła zdrady: pierwszych i drugich posłów Drewlańskich łaskawie przyjąwszy i w domu zatrzymawszy, kazała Drewianom z książęciom ich Nyszkinem przyjść do siebie, niby dla zawarcia małżeńskich ślubów i połączenia państw obu; tymczasem gdy ci spełniają złocenie swoje, onych posłów u siebie zatrzymanych srogiem i mękami tajemnie pomordowawszy, wychodzi przeciw Drewlanom, i na zasadzkach, w położeniu dla nich niekorzystnem, gdzie silne była rozstawiła wojsko, znosi całą niemal ich potęgę wynoszącą do pięciu tysięcy mężów, wypełniając tym czynom zabitemu mężowi swemu Ihorowi pozgonną ofiarę. Miał zaś książę Ihor z Olhy żony swojej syna jedynaka imieniem Światosława, który doszedłszy do lat męzkich począł okazywać się mężom wojowniczym i dzielnym. Ten mszcząc się śmierci ojca swojego Ihora, pierwszą uczynił wyprawę przeciw Drewlanom, a zadawszy im morderczą klęskę, schylił ich pod swojo jarzmo i do daniny przymusił. Matka zaś jego Olha wybrała się morzem do Konstantynopola, gdzie pomiędzy Grekami, za rządów Zymiska (Czemisky), od tamecznego patryarchy nauczyła się wiary chrześciańskiej, a opuściwszy błędy pogaństwa, przyjęła chrzest, i barbarzyńskie imię Olhy zmieniła na Helenę. Błogosławił jej patryarcha Carogrodzki mówiąc: "Błogosławionaś ty między niewiastami Ruskiemi, a imię twoje u wszystkich pokoleń niech będzie pochwalone i błogosławione.". Wróciwszy na Ruś z Konstantynopola, namawiała syna swego Światosława, do przyjęcia wiary chrześcijańskiej, a porzucenia zabobonów pogańskich: ale on pogardziwszy szydersko matki upomnieniem, wolał raczej wytrwali w swych błędach i plugawem pogaństwie.


POLACY WIDZĄC, ŻE PRZY WOLNOŚCI RZECZ PUBLICZNA NACHYLAŁA SIĘ DO UPADKU, OBRALI SOBIE KRÓLEM KRAKA, KTÓREGO WYPISUJĄ SIĘ TU POCHWAŁY, ZWYCIĘZTWO NAD GALLAMI, I PODDANIE SIĘ CZECHÓW JEGO WŁADZY.

Gdy taka koleją toczyły się sprawy Polskie, i rzecz publiczna domowemi niezgody, rozterkami i zewnętrznych nieprzyjacioł napaścią, zwątlona upadała, znowu panowie znaczniejsi, jako i lud wszystek, zatęsknili do rządów jednego monarchy i władcy. Jakkolwiek kowiem posmakowali już słodyczy wolności, tak powabnej, tak miłej, i nad wszelkie dobro pożądańszej, dla ocalenia jednak rzeczypospolitej, która pod rządem wielowładców wszystka z karbów wypadła, i dla uniknienia grożącego jarzma nieprzyjaciół, zrzekają, się wolności i uchwalają, do rządzenia, tak mnogiemi ludy i państwem tak obszernem obrać jednego pana i władcę, i poddać mu się z uległością aby zarówno mężniejszych jak i słabszych trzymał na wodzy. Ale powstało do razu pytanie, ktoby mógł sprostać tak ciężkiemu brzemieniu, i sposobnym był do rządzenia narodem, który znarowiony już użyciem wolności, snadno podnosić mógł rokosze i opierać się zuchwale; a ztąd żwawa wynikła spórka. Po należytem jednak rozważeniu rzeczy, zgodzili się wszyscy na męża pewnego imioniem Kraka czyli Graka, mieszkającego u krynic Wisły, pod górami Pannońskiemi, dzielnego, sprawnego, przemyślnego, o którym słyszeli, że zdolnościami nad innych celował, i słynął głośno z cnoty w wielu razach doświadczonej. Tego więc za powszednią zgodą i uchwalą książęciem obierają, powiorzając mu całego królestwa ster i zwierzchnictwo. On długiem wzbranianiem się i opieraniem odpychał znamiona władzy i purpurę, którą nań wkładali, zdumiony i rozmyślający w milczeniu, azali sami nie byli w błędzie, że go jakby szaleńca oznakami kusili majestatu. Nareszcie gdy prośby i nalegania przemogły jego wątpliwość, niezdolny już dłużej się opierać, przyjął nad Polakami rząd i władzę. I od tego czasu sprawując rzecz publiczną panował z taką skromnością i roztropnością, że go Polacy jak ojca czcili. Nie ciężył bowiem narodowi, obyczajom dawnych książąt Polskich, przemocą, i wyniosłą pychą; ale zmierzając we wszystkiem ku pożytkowi i spokojności poddanych, możniejszym zarówno jak i ludowi miły, naród surowy i dziki shołdował raczej łaskawością niż przemożną władzą. Mniemają niektórzy, iż ten Grak był Rzymianinem, wiodącym ród swój od Grachów, pamiętnych onej dawnej zamieszki, kiedy dwaj Grachowie, Tiberius i Kajus, obstający za prawem podziału gruntowego roku od założenia Rzymu sześćsetnego dwudziestego drugiego i siódmego, za nadużycie władzy trybuńskej od stronnictwa możnych zabici zostali; on wtedy Rzym opuściwszy wiał się udać do Polski, kędy szukał schronienia; i tą koleją odziedziczył u Polaków najwyższy władzę. Zważywszy zaś Grak tlejące zewsząd zarzewia wojen, jakby sprzysięgłych przeciw Polsce, i bacząc, że nie było podostatkiem sił do oparcia się wszystkim, uniknął jednych zgodą, inne sojuszami potłumił, na resztę zaś przeciwników uderzywszy orężem, tak szczęśliwie i przezornie działał, że z każdej walki wracał zwycięzcą przez co w rycerstwie wskrzesił odwagę po dawnych klęskach upadłą imię swoje wsławiając coraz przeważnej u nieprzyjacioł.

Kiedy Gallowie przemierzywszy orężem inne kraje, dotarli aż do Węgier i nękali je wojennemi klęski, zamierzającym ztamtąd wtargnąć do Polski zaszedł drogę Grak, i stoczywszy żwawa, bitwę, odniósł pamiętne nad nimi zwycięztwo, już-to dzielnością swoich wyslużońców i ćwiczonego w obrotach żołnierza, już przemysłem wojennym i sztuką. A lubo miał już w narodzie dosyć miłości, po tej jednak Gallów porażce więcej jeszcze pozyskał czci i przywiązania; z tem większą toż gotowością i poszanowaniem Polacy pełnili jego rozkazy. Wkrótce sława i znaczenie Graka tak się po świecie rozniosły, że Czechy poddały się same jego władzy, i przez cale życie Krakus sprawował w Czechach rządy. Niektórzy atoli utrzymują, że tenże Grak już na lat czterysta blisko przed Nar. Chrystusa panował w Polsce, słynąć szeroko z roztropności i potęgi.

KRAK BUDUJE ZAMEK I MIASTO KRAKÓW, I ZABIJA SMOKA STRASZLIWEGO, KTÓRY UKRYWAŁ SIĘ POD ZAMKIEM Z WIELKIM DLA MIESZKAŃCÓW POSTRACHEM I SZKODĄ.

Uspokoiwszy więc dokoła nieprzyjacioł, już-to orężem, już związkami wzajemnych przymierzy i sojuszów, i przy dość pomyślnem powodzeniu ubezpieczywszy pokój zewnętrzny, zajął się Krak jak najpilniej wewnętrznem kraju urządzeniem. Naprzód na wyniosłem wzgórzu, u krajowców zwanem Wawel, podle którego Wisła nurty swoje sączy, a od szczytu szeroka i nadobna rosciąga się płaszczyzna, zbudował zamek królewski. Potem dla większej jogo warowności, wielkości i ozdoby, założył w pobliżu i nad tąż samą rzeką miasto, któremu własne nadał nazwisko Kraków (Grachow). W tem przeto mieście usadowił stolicę swojego władztwa i rządów sprawowanych nad Polakami i Czechami, przeznaczając je na główne i stołeczne miasto całego Królestwa, i tusząc, że dla dogodnego i nader szczęśliwego położenia do znacznej kiedyś wielkości wzrośnie. Jakoż nadzieja go nie omyliła: szybko bowiem podnosząc się i wieloraką zakwitając pomyślnością, do takiej Kraków przychodzić zaczął potęgi i znaczenia, że sąsiednie osady i miasta szczęścia i dostatków mu zazdrościły. Większą nurt inne poczuwało ku niemu zawiść miasto Gniezno że przezeń odjęty mu był zaszczyt pierwszeństwa i majestat stolicy a z nim starodawny blask przyćmiony. Wśród tak pomyślnych i przyjaznej wróżby zaczątków trapiło go przecież wielkie nieszczęście. W jaskini bowiem góry Wawelu, na której Krak zamek swój był zbudował, potwór niesłychanej wielkości, mający postać smoka albo węża zadławcy (olophagus) obrał sobie legowisko, a na zaspokojenie żarłoczności swojej porywał bydlęta i trzody, jakiekolwiek mu się nawinęły, nie przepuszczając nawet ludziom; gdy zaś długim zmorzony głodom nie znajdował przygodnej albo podrzuconej sobie pastwy, wtedy z dziką wściekłością, w dzień biały i na. jawie, wypadając z łożysku, i zionąc z paszczy przeraźliwe ryki, rzucał się na najroślejsze bydlęta, konie, woły, zaprzężono do wozu lub do płużycy, dusił je i dławił, niemniej srogi pożera ludzi, którzy łakomstwu jogo ujść nie pospieli. Straszliwa ta zajadłość i żarłoczność tak dalece potrwożyła i utrapiła mieszkańców Krakowa, że dla tej niszczącej potwory bardziej już o opuszczeniu miasta niż o rozsiedleniu się w niem myśleli. Zaczem z rozkazu Kraka, bolejącego nad tą niedolą miasta, które sam był złożył, a któremu wydalenie się mieszkańców wzrastaćby nie dozwalało, rzucano owemu smokowi codziennie trzy ścierwa, domowych bydląt, a nasyceniom potwory w ten sposób, okupowano bezpieczeństwo nie tylko ludzi ale i innych żyjących stworzeń. Gdy przecież taki stan rzeczy zdał się uciążliwym panującemu książeciu więcej jeszcze niźli ludowi, gdy zwłaszcza obawiał się Krak, aby po śmierci jego całkiem nie opuszczono miasta, rozkazał ścierwa przeznaczono smokowi na pożarcie wypełnić wewnątrz siarką i próchnom, woskiem i żywicą, a w zwierzchniej warstwie zapuściwszy nieco tliwa, rzucić mu jak zwykło na pastwę. Gdy więc smok według zwyczaju i z przyrodzoną pochłonął je chciwością, wnet zajetym w trzewiach ogniem i skwarzącym je coraz głębiej płomieniem dręczony, legł i żywota postradał.

KRAK NADAJE POLAKOM PRAWA I UMIERA. POLACY SYPIĄ, MU GROBOWIEC, OGROMNĄ MOGIŁĘ Z PIASKU.

Po zgładzeniu więc tej strasznej potwory, nazwanej u niektórych pisarzy smokiem (olophagus), miasto Kraków nad spodziewanie wybawiono z wielkiego niebezpieczeństwa, poczęło coraz więcej rozszerzać swoje zakresy i urastać stopniami na, zwierzchnią stolicę i miast polskich głowę. Lecz i sam Grak zgładzeniem sztucznem i dowcipnem potwory zalecony, zjednał sobie imię ojca i wybawiciela ojczyzny, nabywszy znaczenia i sławy u swoich i postronnych ludów. Wtedy dopiero prawa ogłusza, stanowi sędziów, wydaje- postanowienia i nakazy, jakie uznał za stosowne do urządzenia kraju, w miarę prostoty owego wieku. Tych Polacy trzymali się następnie, kraj zaś kwitnął pokojem i swobodą obywatele dostatkiem i pomyślnością. Cokolwiek on postanowił i uchwalił, to w długiej kolei wieków naród Polski zachowywał jak prawo najsprawiedliwsze i Boskim niejako uświęcono zakonem. Krom słuszności bowiem i sprawiedliwości, jaką tchnęły prawa przezeń nadane, nie mniej użyczała im powagi uroku, poszanowania i grozy, miłości i cześć dla prawodawcy. Używali więc Polacy za dni jego długoletniej ciszy, gdy mądry i dzielny władca jednych z pomiędzy sąsiadów sojuszami ugłaskał, drugich orężem poskromił. A tak pod panowaniem jego stare miasteczka i sadzi by świczemi budowy podrastały, i w rozległych puszczach nowe tworzyły się osady. Długie lala Grak, książę Polski. mądrze i szczęśliwie sprawował rzeczpospolitą; w późnej nakoniec starości, syty wieku, życie zakończył. Na uczczeniu jego pogrzebu naprzód panowie Polscy, a za nimi lud wszystek pospieszył, i obyczajom ówczesnym zwłoki jego na górze Lasocie (mons Lyasszotinus), naprzeciw miasta Krakowa, z szczerym żalem i uczciwością pochował. Mogiłę zaś jego, aby trwalsza, była, i aby czas wszystko niszczący nie zdołał jej. dla potomnych zagubić i zagładzić, na górze, kędy go pogrzebano, dwaj synowie Kraka, w sposób sztuczny i dowcipny, jak ojciec wskazał im był jeszcze za życiu, nadsypując piaskiem, do takiej wznieśli wysokości, iż sporym kurhanem nad wszystkiemi dokoła wyżynami panuje. I dotychczas grobowiec, starannie ludzką, rękę, urobiony poświadcza cześć od narodu wymierzona, wielkiemu mężowi, a razem chęć chwalebna. przekazania potomnym jego imienia i zapownienia mu nieśmiertelności. To usypanie mogiły tak wyniosłej dowodzi równie, że Grak był Rzymianinem gdy wedle możności naśladował tem dzieleni założyciela Rzymu Romula, mającego grób nakształt kurhanu z głazów ułożony.

PO ŚMIERCI KRAKA, CÓRKA JEGO LIBUSZA, POJĄWSZY W MAŁŻEŃSTWO PRZEMYSŁAWA ZIEMIANINA, SPRAWOWAŁA W CZECHACH RZĄDY.

Naród Czeski, nad którym Krak z podobnąż dzielnością, i roztropnością, miał panować, jednę trzech córek po nim pozostałych, Libuszę, przyjął za władczynią i księżnę. Ta ułagodzić chcąc lud niechętny i przeciwny rządom niewieścim, ziemianina pewnego, nazwiskiem Przemyśla, zajmującego się wiejskiem gospodarstwem i uprawą, roli, odwołwszy od wołów i pługa, wezwała do udziału władzy książęcej i połączyła się z nim małżeńskiemi śluby. Jego dziedzice i następcy, rozrodzeni w mnogich synach i wnukach, panowali Czechom aż do czasów Jana ślepego Luxemburgskiego, u wygaśli dopiero na królu Wacławie (Wyenczslaus) który zginął pod Olomuńcem; lubo w siódmym roku panowania Przemysława, po zejściu Libuszy, kobiety z obyczaju i usposobieniu, podobno Amazonkom pod naczelnictwem dziewicy Wlasty (Valasta) sprawiły były zamieszanie, poraziwszy po kilka razy mężów i rozproszywszy ich wojska, Od Przemy sława jednak zdradą i podstępom raczej niżeli siła. pobite i upokorzone zostały.

LECH, SYN KRAKA, PO ZABICIU BRATA SWEGO KRAKA WSTĘPUJE NA WŁADZTWO; LECZ GDY SIĘ ZBRODNIA JEGO WYKRYŁA, RZĄDÓW POZBAWIONY NĘDZNIE GINIE.

Gdy już minęły dni żałoby, w których wszyscy z Polaków przedniejsi zajęci byli obchodom pogrzebowym, poczęto myśleć o wyborze nowego książęcia, mającego zasiąśdź na stolicy Graka. Zostawił zaś był Grak dwóch synów, Graka i Lecha, i trzecią córkę Wandę, zrodzonych do przyszłego następstwu. Tych, umierając, panom Polskim polecił, z prośba, usilną, aby pamiętni na wyświadczono sobie dobrodziejstwa nie odsądzali potomstwa jogo od władzy książęcej, i jednego z synów na stolicę książęcą wybrali. Młodszy zatem Lech obawiając się, aby z ujmą jego starszemu bratu Graków i nie przyznano rządów, już-to z przyczyny pierworodztwa i dojrzalszego wieku, już dla łaskawości i innych przymiotów, któremi brata przewyższał, postanowił wcześnie temu zapobiedz: zgładził więc zdradziecko Graka, a ciało brata porąbane na części zagrzobał i przysypał piaskiem. Żeby zaś dla zbrodni bratobójstwa nie odepchniono go od władzy, zmyślił, jakoby brat starszy na polowaniu, zbyt porywczo pogoniwszy za zwiorzom, zginął. A iżby tej powieści tem łatwiej uwierzono; łzami udanemi płakał, i takim sposobom podszedłszy i oszukawszy panów Polskich, królem od nich wybrany, stolicę państwa posiadł. Panowanie jego trwało przez lat wiele, i wszyscy Polacy jak ojca go szanowali, poddając się z wiernością, czcią i posłuszeństwem jego władzy. Lecz gdy o popełnionem bratobójstwio poczęły się głucho naprzód rozchodzić wieści, a potem jawne dowody wyświeciły zbrodnię, zraziły się wszystkich serca ku niemu, i panowie Polscy oburzeni tym bezbożnym czynem i niewinną śmiercią, brata, tak go znienawidzili, iż straconego ze stolicy państwa skazali na wieczne wygnanie, dla postrachu i odstręczenia innych od podobnej zbrodni, jakiej on się dopuścił. Co zaiste godne w nich pochwały, że winę bratobójczej panowania żądzy tak sprawiedliwie ukarali, nie dopuściwszy dłużej piastować władzy nad sobą sprawcy tak ohydnej zbrodni. Inni mniemają, że Lech za popełniono bratobójstwo ani wygnania ani żadnej wcale nie odniósł kury, ale że sam Bóg zsyłający pomstę za wszelkie krzywdy ludzkie pozbawił go potomstwa, miłości i życzliwości poddanych. Przeto czując się bratobójca do winy, ścigany równie wyrzutami sumienia, jak i słuszna. Polaków nienawiścią., w smutku i zgryzocie wiódł odtąd żywot niesławny, i nie. zdziaławszy żadnego pamiętnego czynu, umarł z sromota,. Cóżkolwiek bądź, to pewna, że nie zostawił po sobie żadnego potomstwa.

PO LECHA NASTĄPIŁA SIOSTRA JEGO WANDA, KTÓRA ODRZUCIWSZY ZWIĄZKI MAŁŻEŃSKIE Z RYTOGAREM NIEMCEM, PO ODNIESIONEM NAD NIM ZWYCIĘZTWIE, POŚLUBIŁA SIĘ BOGOM NA OFIARĘ I WSKOCZYŁA W WISŁĘ; POCHOWANO JĄ W MOGILE. OD JEJ IMIENIA POLACY ZOWIĄ SIĘ WANDALAMI.

Gdy obadwaj synowie Graka zeszli bezpotomnie, za powszechna. Polaków zgodą córce jogo jedynaczce, zwanej Wandą, co w polskim języku znaczy wędę (hamus), rządy państwa przyznano. Tak wielkie bowiem w sercach Polaku w tkwiło przywiązanie do Graka, tak świeża i przytomna pamięć cnót jego i dzielności w rozszorzeniu granic i obronie ojczyzny. Nie mało przyczyniła się do tego i urodna postać dziewicy, wdzięczne i krasą ujmujące lica powaby, tak iż samym widokiem zniewalała umysły i przynęcała chęci, pięknych darów przyrody hojnie uposażona wianem. Dla tego właśnie ponętnego kształtu otrzymała imię Wandy, gdy urokiem swych wdzięków jakoby wędą wszystkich przyciągała ku sobie, obudzając miłość i podziwienie. Łagodna z wejrzenia, skromna z postawy, wymowna i chwytająca za serca uprzojmemi słowy, wszelakich zalet jaśniała zbiorom. Wszyscy też panowie Polscy tuszyli niewątpliwie, że książęcia jakiego, znakomitego rozumem i bogactwy, któryby Polsce przyczynił wzrostu przez skojarzonie się jej przyjaźnią, z postronnymi sąsiady i pany, zaślubią Wandzie dziewicy, aż do tej chwili wszystkie odrzucającej związki. I zdawało się, że większa teraz liczba posiągnie do jej ręki dla samej wielkości państwa, niż wprzódy dla zachwycającej urody. Ale Wanda odziedziczywszy królestwo ojcowskie, wzniosła w uczuciach i wielkich przymiotów niewiasta, z dumą poczuwając swoję wolność i swobodę, wszystkim zgłaszającym się o nię współzawodnikom odmawiała małżeństwa. Tak zaś szczęśliwiej roztropnie i sprawiedliwie władała krajami rzeczypospolitej, że wszystkich zdumiewała swoją czynną radą i obrotnością, i głos był powszechny między ludźmi, że prawdziwie męzka w tem ciele niewieściem zamieszkała dusza, gdy najpoważniejsi światłem i sędziwi mężowie postanowienia, jej wielkiemi wynosili pochwałami, a nieprzyjazne nawet umysły w jej obliczu składały zawiść i niechęci. Gdy więc pod rządem i zwierzchnictwem Wandy kraj Polski zakwitał w dostatki i potęgę, Bytogar pod ów czas książę Niemiecki, znakomity rodem i bogactwy, a siedzący z Polską o granicę, posłyszawszy o przymiotach Wandy dziewicy, której sława rozeszła się była wszędy po świecie, w nadziei, że z jej urodą pozyska razem królestwo, wyprawił do niej dzienosłębów, mających, prosili o jej rękę, a w razie odmowy pogrozili wojną. Ale gdy Wanda, która w dziewiczej czystości pozostali ślubowała, wysłuchawszy kilkokrotne obiotnice i prośby, odprawiła posłów bez skutku; Rytogar widząc, że ani prośbami ani podarkami skłonili jej do małżeńskich związków nie zdoła, w bolesnem uczuciu wzgardy i upokarzającej dla siebie odmowy, zebrał wojsko ogromne i wkroczył z niem do Polski, aby wycisnąć przemocą to, czego nie mógł prośbami. Wanda królowa, nieulękniona wojennemi groźby, kazawszy ściągnąć jak najspieszniej hufce Polskie, zastępuje drogo Niemcom i wydaje pole do bitwy. Ochłonął nieco Rytogar z swego szału, a udawszy się powtórnie w prośby, wolał doświadczyć jeszcze namowy niż broni. Śle zatem kilka z starszyzny swojej do Wandy, czekającej w gotowości na spotkanie; bogactwa swojo wylicza, ukazuje potęgo, dokłada i pogróżki, nic tracąc jeszcze otuchy, że umysł kobiecy jakiemikolwiek środkami, czy-to prośbą czy groźbą, potrafi złamali albo ubłagać. "Przyszliśmy, rzekli, do ciebie Wando królowo, prosząc w imieniu książęcia naszego Rytogara, abyś zezwoliła na połączonie się z nim malżeńskiomi śluby. Pozyskasz męża kwitnącego młodością, zamożnego w skarby i potęgę, który w ofierze złoży ci najświetniejsze upominki, jeśli mu swojej nie odmówisz ręki: w przeciwnym razie, zmusi cię do lego orgiom. " Ona, niewiasta na schwał mężna, i w stałości swój nieporuszona, odpowiedziała posłom: "Czy wasz książę uważa mnie za kobietę tak dalece nikczemną i związku małżeńskiego niegodną, że śmie żądać, abym wzgardziwszy królestwa mego sławą i potęgą, niepomna krzywd, które narodowi memu wyrządził i obecnie wyrządza, zezwoliła na poddanie się jemu wraz z królostwem, i ubliżyła godności mojego władztwa ? Odpowiedzcie książęciu, że brzydzę się jego ofiarą, jak każdym innym związkiem. Przystoi mnie bardziej zwać się panią, niż panującego małżonką. Wojnę mi zapowiedział — niech więc gotuje się do wojny, a przytem zważy, jaka sromota dla książęcia i męża, wobec sprawionych do boju szyków, odbieżawszy walki, rozprawiać o miłości, i zaniechawszy oręża układać małżeńskie śluby. " Dawszy taką odpowiedź, kazała trąbić do boju i uderzyć na nieprzyjaciela, aby dumne poselstwo, opowiedziano jej przez posłanników Rytogara, zwycięzkim upokorzyć orężem. Lecz gdy celniejsi z rycerzy Niemieckich ciekawością zdjęci, azali prawdą było, co wieść głosiła o nadzwyczajnej piękności Wandy, przypatrzyli się bliska jej urodzie, nagłą uczuć przemianą, jakby czarodziejsko zrządzoną i ci którzy ją widzieli, i drudzy którym tylko o niej powiadano, tak zmiękli i na sercach upadli, że wszyscy jednomyślnie i jawnie oświadczyli się przeciw prowadzeniu zaczętej wojny, w sprawie niesłusznej, i z wojskiem liczniejszem, przekładając, że ich nie bojaźń odwodziła od bitwy, ale wstręt od prawdziwej niezbożności, i że nie chcieli w złej sprawie narażać się na jawne niabezpieczeństwo, Zaczem, opuściwszy pole walki, wrócili do swych namiotów, i nie dali się skłonić żadnym rozkazem ani namową do podniesienia oręża przeciw Wandzie. Rytogar więc, książę Niemiecki, w bolesnem uczuciu wzgardy i zawiedzionej nadziei, gdy nad spodziewanie jego wszystko gorzej się powiodło, nie chcąc wracać do domu z niesławą i wystawiać się na szyderstwo sąsiadów, którzy mówiliby, że wejrzeniem samum niewiasty zachwiany i pokonany uległ — postanowił śmierć sobie zadać. Zwoławszy zatem wojsko, tak do niego przemówił: "Zdradziliście mnie i opuścili — krzywda ta stała się dla mnie nad wszelką, śmierć straszniejszą. Ja, który sam wojnę wydałem, bez wojny pokonany ulegam! Wanda morzu, Wanda powietrzu, Wanda ziemi rozkazująca, z woli bogów nieśmiertelnych uczyniła was trwożliwemi niewieściuchami, gdy serca wasze sam widok jej zczarował i przemienił, na wieczna, dla nas wszystkich sromotę. Ja za was, o! dostojni mężowie i współtowarzysze moi, poświęcam siebie na uroczysta ofiarę bóstwom podziemnym, ale w prośbie do bogów ślę razem to przekleństwo, aby potomstwo wasze, jak i potomstwo waszych synów i wnuków, za zbrodnią, przeciw, mnie popełnioną, pod rządem niewieścim wiecznie gnuśniało. " To rzekłszy, obnażona, piersią, rzucił się na miecz, który ostrzem ku sobie zwróconem trzymał, i odebrał sobie życie. Wanda zaś, zawarłszy z panami Niemieckiemi przymierze, po zakończeniu osobliwszem wojny tak wielkiej i niebozpiecznej dobrowolna, śmiercią jednego, prowadziła z powrotem wojsko nietknięte w uroczystym pochodzie do Krakowa, gdzie ją z wielką czcią i radością przyjmowano. Za tak Świetne i znakomite zwycięztwo, pasmo oraz szczęśliwego powodzenia, które jej w całem życiu więcej niż komukolwiek z śmiertelnych sprzyjało, naprzód bogom ojczystym po wszystkich świątyniach przez dni trzydzieści składać kazała dzięki: czego pobożnie dokonawszy, postanowiła dobrowolnym ślubem siebie samą poświęcić bogom na ofiarę, uwiedziona przesądnym swego wieku, w którym uważano to za sprawę bogom milą, czyn wzniosły i bohaterski; a podobno i dlatego, żeby świetny i nieprzerwany bieg jej powodzeń jakim smutnym wypadkiem nie został przyćmiony. Zwoławszy więc panów Polskich, pobiwszy na ołtarz bogów obietne bydlęta, i odprawiwszy zwyczajem ówczesnym uroczystą ofiarę, przy której dziękczyniono bogom na wyświadczono jej łaski, a dokładano modły o szczęśliwy pobyt w państwie podziemnemi — wskoczyła z mostu do rzeki Wisły i pogrążyła się w jej falach. Czyn zaprawili; więcej godny podziwionia, niż podobny do wiary! Zwłoki królowej pochowano mul rzeką Dłubnią, o milę od Krakowa, w otwartem polu, a mogiłę jej uczczono podobnym pomnikiem jak ojcowską. Z ziemi bowiem usypano kurhan potężny, który po dziś dzień wskazuje mogiłę; Wandy, i od niego toż miejsce to nazwano jest Mogiła.. Że taka czci oznaka słusznie Grakowi i Wandzie przynależała, nikt z Polaków nie wątpi; w ten sposób bowiem postanowili pamięć ich potomnym przekazać wiekom. A nadto Wisła od Wandy królowej przezwaną została Wandalem, i pokolenia Polskie u większej części dziejopisów Wandalami się zowią, acz staro zwisko Wisły dla nowej nazwy nie poszło bynajmniej w niepamięć, jak owej Albuli płynącej wedle Rzymu, która, od zatonienia w niej Tyberyusza nazywają teraz Tybrem.

W CZECHACH PO PRZEMYSŁAWIE NIMISŁAW, PO NIMI SŁAWIC MNATA OBJĄŁ RZĄDY. PO MNACIE ZAŚ UNISŁAW I WRATYSŁAW, A PO UNISŁAWIE GRZYMISŁAW, KTÓRY STRYJA WRATYSŁAWA, DĄŻĄCEGO DO OPANOWANIA KRÓLESTWA, ŻYCIA POZBAWIŁ

Gdy w Czechach panowanie Przemysława z śmiercią się jego skończyło, a dwaj synowie królewscy wcześnie pomarli, nastąpił po starym Przemysławie trzeci syn, imieniem Nimisław, gnuśny i do wszelakich spraw ciężki, a po nim Mnata, również niewieściech i roskosznik. Po jego zejściu, dwaj synowie Unisław i Wratysław podzielili berło: pierwszy, z rozporządzenia ojcowskiego, nad Prażanami, drugi nad Zatoczanami władzę otrzymał. Z Unisława urodził się Grzymisław, inaczej Noklan (Noklam), człek małego serca i gnuśności oddany. Tę niedolężnosć władcy poznawszy stryj jogo Wratysław, umyślił Czechy całe pod swoję władzę zagarnąć, i przeciw synowcowi swemu (ojciec jego bowiem już nie żył) wziął się po nieprzyjacielsku do oręża. Po kilkokrołnych dość szczęśliwie przedsiębranych wyprawach, postanowił tegoż Neklana i naród jemu poddany ostateczną pognębić klęską, nie przepuszczając nawet niemowlętom. Stoczył więc na polu zwanem Tursko (Tusco) walną bitwę, z której atoli Niekłam wyszedł zwycięzcą, postawiwszy w miejsce swoje wodza Zdoryka, z postaci bardzo podobnego do siebie, ale większego nierównie odwagą i siłą, i wszystkie wojska nieprzyjacielskie pogromił. Obadwaj wodzowie Wratysław i Zderyk w bitwie tej polegli. Neklan ogarnął władzę. Wyśledzono i syna Wratysława, młodziuchno dziecię, i wydano do rąk Noklanowi: ale ton ulitowawszy się nad wiekiem chłopięcym i krwią stryjecznego brata, oddał go na wychowanie Duryngowi, który niegdyś z ojcom jego ścisłą połączony był przyjaźnią. Pochlebca, w głupiem rozumieniu, że swą przysługą pozyska laskę Grzymisława, ściął głowę onomu pacholęciu zabawiającomu się wędką u wody i przyniósł ją Neklanowi, z przechwałką, że tem zabójstwem panowanie mu upewnił. Ale Noklan, oburzony czynem tak niegodziwym okrutnika, nalajawszy mu słusznie, że go ani pamięć przyjaciela, ani litość nad niewinną sierotą nie zdołały od zbrodni powstrzymać, kazał go na szubienicy powiesić.

PO ZEJŚCIU BEZPOTOMNEM WANDY, POLACY WRACAJĄ DO WOLNOŚCI, I OBIERAJĄ, DWUNASTU WOJEWODÓW, KTÓRZY PRZEZ DŁUGI CZAS POTEM RZĄDY SPRAWUJĄ

Z śmiercią Wandy Polacy od samowładczego uwolnieni jarzma, zapragnęli znowu do dawnych powrócić swobód. Taka jest bowiem z przyrodzeniu ułomność ludzka, taka chęć i pragnienie, że to, co się nie dało osiągnąć, albo co sami radzi porzucili, zawzdy wydaje się ludziom lepsze, niźli to co posiadają. Zniósłszy zatem rządy książęce, jodynowladne, ustanawiają starszyzno, dwunastu mężów, według liczby ziem, z których się na ówczas składała Polska, i nadają im nazwisko wojewodów, to jest wodzów wojennych. Im zarząd ziemstw i wojenne sprawy poruczają, aby czuwali nad całością ojczyzny i zabezpieczeniem jej od napaści nieprzyjacioł, a ilekroć wymagałaby potrzeba, przez nabory wojskowo powoływali naród do broni, hufcom zbrojnym na wyprawach przewodniczyli, a skracali hardość krnąbrnych i opornych, w pokoju zaś poddanym sprawiedliwość wymierzali. Obyczaj ton, w owym czasie powstały, po dziś dzień zachowuje się u Polaków, przedstawiając postać i wizerunek starodawnych, sędziwych wieków. Każde bowiem księstwo województwo ma swego wojewodę (palatinum), płatnego z dochodów państwa, który załatwia ważniejsze województwa swego sprawy, z pomocą pewnej liczby urzędników, zasiadających z nim według prawa krajowego w oznaczonym, czasie na radzie. Chorągwie wojewódzkie przed wyprawą przegląda, zarządza niemi i ciągnie na ich czoło. Wywołanym z kraju, było gotowi byli do poddania się prawu, wydaje listy ochronne (salvum conductum). Jemu wreszcie, nie komu innemu, dana jest władza mianowania urzędników publicznych, zwoływania wieców i oddzielnych wojowództwa swego zjazdów (convontiones), stanowienia uchwał co do wagi i miary, tudzież innych rzeczy odnoszących się do układu i rządu wewnętrznych spraw wojowództwa. Przetoż na urząd ten wybierają sędziwszych i zdolniejszych mężów, od nich bowiem zawisła dola powszechna, szczęście i nieszczęście rzeczypospolitej. Używają oni pod królmi i książęty tej samej prawie powagi, jakiej w czasach kwitnącej wolności i po zniesieniu władzy królewskiej używali. I rządzoną była Polska w długich lat przeciągu od takich dwunastu wojewodów, którzy pilnowali gorliwie wymiaru sprawiedliwości, obrony swobód i ojczyzny, aby Polacy nie zrazili się ich rządami i nie zatęsknili do jedynowładztwa, zgubą wolności, pod której wpływem szczęśliwość domowa i publiczna tak pomyślnie kwitnęła.

KIEDY WĘGRZY I MORAWCY SZERZYLI W POLSCE NAJAZDY, A WOJEWODOWIE NIE MOGLI SIĘ IM OPRZEĆ, PEWIEN RYCERZ PRZEMYSŁAW STANĄWSZY NA CZELE POKONAŁ ICH ZRĘCZNYM WYBIEGIEM, ZA CO POTEM ZGODNĄ, UCHWAŁĄ OBRANY ZOSTAŁ KSIĄŻĘCIEM.

Gdy w ten sposób rzeczpospolita pod rządem dwunastu wojewodów przez długi czas błogim cieszyła się bytem, Polacy, z zwykłą ludziom niestatecznością, sprzykrzywszy sobie ich panowanie, zapragnęli znowu książęcia, w nadziei, że pod jego władzą szczęśliwiej żyć będą. Przyspieszyły tę zmianę same okoliczności czasowe, które ich zamysł przywiodły rychło do dojrzałości. Podwójny bowiem nieprzyjaciel, a z obydwóch stron liczny i straszny, jeden z Węgier, drugi z Moraw, sprzymierzywszy swój oręż z innemi narodami, prowadził na Polskę ogromne wojska, aby ją podbić przemocą i pozbawić wolności. Na ich spotkanie wyszły chorągwie Polskie pod naczelnictwem wojewodów, a stoczywszy bitwę, mim okazane dowody męztwa i siły nieszczęśliwą, i poniosłszy kilkakrotnie od nieprzyjaciół klęski, poczęli się lękać, aby wszystko razem nie było stracone, gdyż nieprzyjaciel rozsypując się codziennie po włościach, szerzył wszędy łupiestwo i pląsał z nieukróconą swawolą. Powiększyła się jeszcze ta bojaźń po zniesieniu zupełnem wojsk rzeczypospolitej; i mniemano, że Polska już zginęła, gdy cudownie mąż jeden podźwignął ją i ocalił. Był naówczas między Polakami rycerz dzielny, imieniem Przemyśl, wyćwiczony w żołnierce i nad stan swój świadomy sztuki wojennej, a wyższy dowcipem i przemysłem niż znakomitym rodem, który prócz tego dał się był poznać z poczciwości i wielu zacnych przymiotów, a ztąd wielką miał u ludzi wziętość. Osobliwsze więc w rodakach obudzał zaufanie, że z wrodzoną zdatnością łączył wprawę nabytą w licznych przygodach i bitwach. Ten postrzegłszy, że nieprzyjaciel poczynał sobie niedbale i nieostrożnie, wziął przed się zamysł więcej dowcipny niż śmiały. Rozważywszy w milczeniu, jakimby podstępem pokonać można przeciwnika, któremu siły nadwątlone wcaleby nie sprostały, wymyślił środek niezwykły, zasadzony na pozornym postrachu i pozornej gotowości do bitwy. Z pierwszym brzaskiem wschodzącego słońca kazał im wzgórzach przeciwległych obozom nieprzyjacielskim porozwieszać w wielkiej ilości błyszczydła do szyszaków podobne: na które gdy uderzyły promienie słoneczne, nieprzyjaciele tak się widokiem tym przerazili, że czemprędzej za broń porwawszy, bez należnego szyku i porządku, bieżeli ślepo i zapalczywie w tę stronę, gdzie mniemane świeciły hełmy, chciwi nowego nad Polakami zwycięztwa. Lecz gdy się zbliżyli do miejsca pokornem łudzącego mamidłem, i żadnego tam wojska ani szyszaków nie znaleźli (spiesznie bowiem Przemysław rozkazał je był pozbierać, jak tylko dostrzegł, że Węgierskie i Morawskie hufce brały się do oręża, a to iżby ukrył przed nimi że pozorem byli zwiedzeni), mniemając, że Polacy pokazawszy sie tylko uciekli, wracać poczęli do obozu w wielkiem zaniedbaniu i nieładzie. Właśnie tej sposobności czekał Przemysław do stoczenia pomyślnej walki, więcej licząc na podstęp i sztuczne udanie, niźli siłę wojenną. Sprawia więc i zagrzewa do bitwy wojsko, zebrane na prędce, pewne obiecując, mu zwycięztwo, jeśli podobnie jak nieprzyjaciel dla zwycięztwa krew swą poświęci. A tak natchnąwszy je najdzielniejszą rycerstwa pobudką, żądzą ośmielenia się na to, co nieprzyjaciołom zdawało się niepodobnem, z pierwszym zmrokiem napada na ich obóz, z tyłu i z boku nacierając z odwagą, i rażąc w pierwospy wczasujących się spokojnie; na czele hufców, ośmielonych przezeń na wszystkie przygody, nieustraszonych pociskami nieprzyjaciół, gromi, siecze, i położywszy na placu nie mało trupa, resztę upadającej potęgi małą garstką swoich płoszy w pogoni i zwycięża; nareszcie obóz opuszczony, z niezmierną zdobyczą taborów i oręża, wojsku w plonie oddaje. Łatwo było rozbite pierzchających tłumy w ucieczce porazić albo pobrać w niewolą: ale Przemyśl dosyć mając na tem, że kraj od napaści oswobodził i nieprzyjaciela pokonał, wstrzymał rycerstwo od dalszej za nimi pogoni. Tą obroną i ocaleniem ojczyzny taką u wszystkich pozyskał sobie miłość, że go i wojsko i naród wszystek uznał godnym panowania; jakoż niebawem i zgodnemi głosy książęciem i monarchą Polski został obrany. Od tego też czasu zarzucono dawne jego imię, a nazwano go Leszkiem (Lestek), co znaczy sprawnego i przebiegłego; a to z tej przyczyny, że podstępem i chytrością, albo lepiej mówiąc przemysłem, więcej niźli orężem i siłą, nieprzyjaciół tylekroć zwycięzkich pokonał; lub (co mi się zdaje podobniejszy do prawdy) iżby mu nie brakowało niczego do powagi i godności książęcej, nadano mu imię dawne i wspólne książętom Polskim: od pierwszego bowiem Lecha wszyscy po nim idący książęta, jak to zwyczaj niesie i u innych narodów, zwali się imieniem zdrobniałem Leszkami a nie Lechami, które-to imię w rodzinach książąt Polskich jeszcze się dotąd utrzymuje.

PO ŚMIERCI PRZEMYSŁAWA, GDY WIELU KUSIŁO SIĘ O WŁADZĘ, POLACY UCHWALILI GONITWY KONNE DO SŁUPA: KTOBY PIERWSZY STANĄŁ U METY, TEN MIAŁ BYĆ KRÓLEM OBRANY. LESZEK POTAJEMNIE DROGĘ, KTÓRĄ, BIEŻEĆ MIANO, PONATYKAŁ KOLCAMI, SAM ZAŚ KONIA SWOJEGO ŻELAZNEM PODKUCIEM OPATRZYŁ: GDY WIĘC INNYCH KONIE POKALECZAŁY W DRODZE I POCHRAMAŁY, ON PIERWSZY DOBIEGŁ DO METY I KRÓLEM ZOSTAŁ OKRZYKNIONY. ALĆ INNY MŁODZIENIEC PIESZO, MIJAJĄC GŁÓWNĄ ŚCIESZKĘ, TUŻ ZA NIM U SŁUPA STANĄŁ; A SKORO SIĘ TAMTEGO WYJAWIŁ PODSTĘP, ZDRAJCA ZABITY, TEN ZAŚ KRÓLEM POD IMIENIEM LESZKA OBWOŁANY ZOSTAŁ.

Leszek czyli Przemysław panował szczęśliwie lat kilka i skończył rządy z pomyślnością; nikt bowiem temi czasy nie odważył się na ziemie Polskie jawnej wymierzać napaści, odkąd Węgrom i Morawcom tak ciężką zadał klęskę. Ale z śmiercią, jego, przy wyborze następcy, nowa między Polakami powstała niezgoda, nowe i rozliczne zabiegi o godność książęcą. Przemysław albowiem czyli Leszek żadnego ani męzkiej ani żeńskiej płci nie zostawił potomka. To spowodowało wielu, różnemi nęconych widokami, do ubiegania się o władzę. Jeden brał z rodu otuchę, drugi z zamożności, ten przeciwnie w swoję ufa obrotność, inny w pomoc licznego krewieństwa, inny w szereg długi przodków sławnych. Zaczem gdy czas naznaczony do wyboru książęcia nadszedł, wyjawiły się rozmaite zabiegi, żądze i usposobienia współzawodników, z których każdy według możności garnął do siebie rządy. Kilka dni upłynęło bez skutku, a chciwość panowania raczej wzrastała niż ostygała w sercach; i w takim głosów nieładzie nie można było spodziewać się ostatecznej zgody, gdy każdy z wyborców, podzielonych na różne stronnictwa, usiłował wynieść jednego; ztąd wrzały poswarki podżegane zazdrością i prowadzące do jawnych nieprzyjaźni, zmów i sprzysiężeń, które kończyły się nieraz na krwi rozlewie. Aby więc pożar tak wielkiego niebezpieczeństwa nie ogarnął całej rzeczypospolitej, po długich sporach zgodzono się dla skrócenia rozruchów na taki środek; aby obrano słup za metę, do którejby wszyscy ubiegający się o panowanie, w pewnym oznaczonym czasie, na koniach różnej maści i różne mających odmiany ścigali się rączym pędem w zawody, a ktoby w tym wyścigu pierwszy stanął u słupca, temu, bez względu na stan, lecz w skutek szybszego biegu, przyznać miano godność książęcą. Do wybrania przeto w ten sposób, który zdawało się że nie dopuszczał żadnego wybiegu ani podstępu, i do pozyskania przyszłego władcy, męża dziarskiego i sposobnego, wybierają blisko miasta Krakowa nad rzeczką Prądnikiem równinę ścielącą się rozłogiem wszędy jednostajnym, miękką i pozielenioną darniem. Wsławiają potem słup i oznaczają przestrzeń zawodu pewnemi z obu stron krańcami, uprzątnąwszy z drogi wszelkie przeszkody i zawady. Nakoniec wybierają starców i sędziwszych z grona panów, którzyby ścigających się ochotników pilnie uważali, a potem rozsądzili między nimi: tym poruczono zaszczytny udział przyznania rządów królestwa spółzawodnikowi - zwyciężcy. Lecz jako przezorność ludzka nie ma nigdy dość środków do obwarowania się z każdej strony, łatwy znalazł się sposób, za pomocą którego zdrada zdołałą podejść obmyśloną tak mądrze radę i wydanie słusznego sądu. Pewien albowiem młodzieniec, imieniem Leszek, dowcipny przebiegły, a między ubiegającymi się o panowanie najzapaleńszy i najchciwszy władzy, kryjomo, całą drogę, którą do mety bieżeć miano, w noc późną i bez świadka, aby go kto nie wydał i zdrady nie rozgłosił, żelaznemi ponatykał kolcami, które dla niepoznaki piaskiem z wierzchu przysypał, zostawiwszy dla siebie z boku jednę tylko ścieszkę wolną, oznaczoną pewnemi a jemu tylko wiadomemi wskazówkami. To uczyniwszy, czekał z radością w sercu dnia przeznaczonego na zjazd wyborczy, nie wątpiąc bynajmniej, że książęcą uzyska godność. Ale zdradę jago dowcipną wykrył traf niespodziany: dwaj bowiem młodzieńcy, prostego i ubogiego stanu, przyszedłszy dla rozrywki na miejsce gonitwy, ułożyli się żartem pójść pieszo na wyścigi a to pod takim zakładem, iżby zwyciężony zwycięzcę zawsze królem nazywał i witał. Postanowionego atoli zakładu wykonać nie mogli, zaraz bowiem na początku drogi kolce żelazne poczęły im kaleczyć nogi. Stanęli zatem, i dostrzegają, że cała przestrzeń podobnemi kolcami była zasłana. Sądząc jednak, że nie należało rozpowiadać tego, o czem się przypadkiem dowiedzieli, rzecz całą zachowali w milczeniu. Gdy nadszedł dzień wyborczy, a wielu mężów i młodzieńców na koniach odmiennej maści przybyło, ci, którym ten urząd powierzono, poprowadzili ochotników chcących doświadczać szczęścia na miejsce gonitwy; a że wszystka szlachta i lud polski, zgromadziwszy się licznie na tak niezwykłe i wielkiej wagi widowisko, chcieli być świadkami ostatecznego wypadku, dzień przeto wyścigów, naznaczy na piętnasty Października, ciekawy ze wszech miar przedstawiał widok: pole piaskiem wysypane, urządzone dla panów na podniesieniu ławice, lud zewsząd zgromadzony, jego twarze, uwaga i oczy na ubiegających się zwrócone, a jak to zwykłe bywa, wieloraka obawa, życzliwość, współczucie lub względność, według rozmaitego widzów usposobienia. A gdy wraz wszyscy współzawodnicy szybkim puścili się wyścigiem, konie ich kaleczone tkwiącemi po drodze ostrokolcami, których żaden uniknąć nie mógł, poczęły najprzód utykać i postawać, a potem padać z jeźdźcami; inne, gwałtowniej naglone, zrzucały ich z siebie, opóźniały, lub waliły z sobą o ziemię. Sam tylko Leszek, chytry sprawca podstępu, który nadto kopyta swemu koniowi żelaznemi, opatrzył podkowami, aby go ochronić od wszelakiego obrażenia, gdyby przypadkiem na jaki kolec natrafił, pędząc ścieszką, wiadomą, nie bez podziwu współzawodników i widzów, pierwszy stanął u mety, i jak zwycięzca za słup uchwycił, Aleć tuż za nim jeden z młodzieńców, o których się wyżej mówiło, że dla zabawy biegali na wyścigi, ten który był mniej od ostrokolców ucierpiał i już się po to czasy wygoił, nie chciał zaniechać gonitwy; w czasie więc naznaczonym wyścigom konnym goniąc, pieszo ścieszką boczną przy śmiechach powszechnych i wołaniach, do kresu przybywa. Aczkolwiek Leszek na swym jabłkowitym koniu według umówionego warunku najpierwej stanął u słupca, i od wszystkich władca, i książęciem okrzykniony został, zaraz przecież wyjawiła się zdrada; o która, od współzawodników oskarżony, musiał sprawić się przed sędziami ustanowionemi do orzeczenia pierwszeństwa w tej gonitwie. Na dowód użytego podstępu ukazano nieuszkodzone kopyta u jego konia, i żelazem starannie podkute; a ztąd jawnie przekonano się, że on nie kto inny ponarzucał owych kolców i zdradził sprawę publiczną. Zdaniem więc powszechnem, jako winny podstępu przeniewierca i zdrajca, zasłużył na karę. Zaczem, po wydanym nań wyroku, od współzawodników swoich, których tak chytrze podszedł, oburzonych jego zdradą, na sztuki rozszarpany, kaźń zasłużoną i śmierć poniósł sromotną. Ów zaś młodzieniec, który dla żartu pieszo był zdążył do mety, za zgodną wszystkich wolą i okrzykiem, godnym uznany książęcej dostojności i na stolicę państwa wyniesionym został. A ponieważ, jak wyżej namieniliśmy, rodu był pospolitego, jednomyślnem także postanowieniem nadano mu godność książęcą; wszyscy bowiem najchętniej uznali i orzekli, że według prawa wydanego na panowanie zasłużył. Aby wreszcie dawne imię nie wadziło mężowi wziętemu z poziomego stanu, zarzucono jego nazwisko, i mianowano go Leszkiem: imię to bowiem u Polaków było w owym czasie powszechne i nadawano je książętom wysadzonym do rządów jakby miano godności. A tak, ów święty majestat królewski, odmówiony chytremu i chciwemu panowania podstępcy, który swą zdradę śmiercią przypłacił, przyznano skromnemu i prostemu młodzieńcowi z największą, jego chwałą — i sprawdził się wyrok Pisma Ś., które mówi: "Wielu usiadło na stolicy, a ten, o którym nie myślano, weźmie koronę".

JAK LESZEK PO OTRZYMANYCH NAD NIEPRZYJACIÓŁMI MNOGICH ZWYCIĘZTWACH, WIELU CNOTAMI JAŚNIEJĄC, DŁUGO I SPOKOJNIE RZĄDY SPRAWOWAŁ.

Ten poziomy stan swój i chudobę Leszek, cudowną Opatrznością Boską wyniesiony do rządów, uświetnił tak wielkiemi dzieły, i tylu cnót zaszczytami ozdobił, że zdawał się nie pod strzechą wieśniaczą, ale w pałacach królowskich i z krwi dostojnej zrodzony. Byt to mąż przedziwnej łaskawości, czynny i do spraw wielkich pochopny, śmiałego i rycerskiego ducha, tak, iż nie tylko poskromił zapędy nieprzyjaznych sąsiadów, którzy dzierżawy jego nachodzili, ale Pannonom, Morawcom, Czechom, Teutonom, i innym ościennym narodom sam wojny wypowiadał, a dzielnie i szczęśliwie kierując wyprawami, jednych zwycięzkim orężem pogromił, innych zaborem dziedzin i posiadłości pokarał. Aby zaś wojsko w długim spoczynku nie odwykało trudów i nie gnuśniało, jeżeli kiedy zewnętrznego zabrakło nieprzyjaciela, nakazywał ćwiczenia z kopiją, obroty wojenne, i inne rycerskie zatrudnienia; zwycięzcom i dzielniejszym zapalnikom wyznaczał nagrody, i sam z zniewalającą uprzejmością zasłużonym rozdawał. Te ustawicznie ponawiane ćwiczenia harce między dzielniejszymi z rycerzy jednały mu miłość, a przez wprawę w użyciu broni czyniły lud wytrwałym i do boju ochotnym. Tak wspaniałą zaś odznaczał się hojnością, iż wolał częstokroć znosić niedostatek po szczodrem rozdarowaniu swego mienia, niźli przy skąpstwie w bogactwa obfitować. Żadnej zasługi nagrodzić nie omieszkał; proszącemu łaski, biednemu opieki i wsparcia nie odmówił. Zgoła, nie królem, ale wszystkich nędznych zdawał się być ojcem i opiekunem. Sam przestając na szczupłym nader posiłku, okazywał się największym nieprzyjacielem pijaństwa i wszelkiego zbytku. Stół jego zdobiła uczciwa skromność, na podziw rządne pomiarkowanie, tak iż przystojna biesiadka wystarczała dla wszystkich, nie dając bynajmniej sposobności do obżarstwa. Drobną to i mało ważną zdawałoby się zaletą w osobie książęcej, gdyby i pod tym względem nie stawił budującego przykładu, i nie okazał się nad innych wyższym: owę bowiem wstrzemięźliwość i skromność, którą wyniósł z domowego życia, czy-to nabytą przez cnotę, czy wziętą w darze od przyrodzenia, zachował przy dostojności królewskiej, i rządził się nią w całem życiu. Często na zebraniach publicznych, gdy konieczność wymagała przybrania się w szaty książęce, dawną grubo tkaną kiereję i przyodziewek lichy, w którym był wzięty na stolicę, państwa, w miejscu najwidoczniejszem rozwieszać kazał, aby oczom jego obecne przypominały mu pierwotnego stanu prostotę, i nie dopuszczały, iżby władcą możnym i panem będąc życia i śmierci podnosił się w pychę i hardość. Daleki wszelkiego zbytku, wystawności, dumy i nadużycia, aż do zgonu okazywał się dla wszystkich ludzkim i łaskawym. Niskiego rodu swego nigdy się nie zapierał, owszem poczytywał to sobie za największą zaletę i chlubę, że z poziomego stanu zdołał wynieść się tak wysoko i osięgnąć godność książęcą.

LESZEK ZOSTAWIA SYNA, GODNEGO SIEBIE NASTĘPCĘ, LESZKA TRZECIEGO; A TEN WRESZCIE JEDYNEGO I PRAWEGO DZIEDZICA PAŃSTWA POPIELA, POBOCZNYCH ZAŚ SYNÓW DWUDZIESTU, KTÓRYCH POD JEGO ZWIERZCHNOŚĆ PODDAJE, ODKAZAWSZY IM ZA ŻYCIA PEWNE ZIEMIE I POWIATY.

Rządca sprawiedliwy i skromny, panował Polakom Leszek drugi przez lat wiele zwycięzko i szczęśliwie, i w sędziwej dopiero starości, strawiony wiekiem, życia dokonał. Twierdza niektórzy, że ten Leszek w wojnie prowadzonej z cesarzem Karolem Wielkim, zwyciężony zginął. Jak bowiem wyczytuję, prawi o nim Marcin Gallus (Gallicus), "że w roku 805 cesarz Karol wyprawił syna swego Karola do Polski, który spustoszywszy kraj cały, zabił Lecha, książęcia tej ziemi, a za powrotem zastał ojca w lesie Woszego, zabawiającego się łowami". Zkąd pokazuje się, że Polacy pod ów czas, i wprzódy jeszcze, wojowali z cesarzami i królmi postronnemi; lecz w których leciech, jaką koleją i szczęściem, lub za jakich to było książąt, wiedzieć nie można, a to dla braku pisma, którego Polacy w owych czasach pogańskich jeszcze nie znali. Czyli więc Leszek zszedł śmiercią, przyrodzoną, czy przygodną, to pewna, że zostawił Polakom dziedzica, syna jedynaka tegoż imienia, Leszka trzeciego. Ten dla znakomitych czynów i zasług ojca godnym był uznany następstwa na stolicę ojcowską. A że przodkowi swemu, wyuczony jego przykładami, bynajmniej w dzielności nie ustępował, tak głośno zatem cnotą i chwalebnemi czyny u swoich i obcych zasłynął, że raczej zdawał się go przewyższać, niźli mu wyrównywać. W wojnach po wiele kroć z sąsiedztwem pogranicznem toczonych uświetnił przeważnemi dzieły i podniósł imię narodu Polskiego; a w niektórych częściach kraju lud chwiejący się w wierności i wszczynający zamieszki przezornem staraniem i tęgością rządu ujął w kluby i rozruchy uśmierzył. Nowe nadto krainy orężem swoim zdobył i do swego państwa przyłączył. Od Pannonów, których pod ów czas Italowie i Grecy napastowali wojną, często do objęcia dowództwa wielkiemi prośbami i podarkami zapraszany, porażał zwycięzko ich wrogów, i obronił Pannonią (która także krajem jest Słowiańskim) od płacenia Grekom i Italom daniny, swoją i wojska swego walecznością, równie jak sztuką wojenną, z której słynął. Z żony prawej jednego tylko miał syna, któremu było na imię Popiel (Pompilius). W spodziewaniu, że ten będzie jego następcą, wychowywał go starannie, używszy ku pomocy mistrzów i dozorców, dla ćwiczenia młodzieńca w dobrych obyczajach i nauce. Z kilku zaś nałożnic dwudziestu spłodził potomków, samych synów, jako to: Bolesława, Kazimierza, Władysława, Wratysława, Oddona, Barwina, Przybysława, Przemysława, Jaxę, Semiana, Ziemowita, Ziemomysława, Bogdala, Spicygniewa, Spicymira, Zbigniewa, Sobiesława, Wizymira, Czestmira (Czesimirum) i Wisława. Obawiając się zaś Leszek, aby po jego śmierci o władzę i ojcowiznę, nie było między synami zatargów i krwi rozlewu, Popiela, syna prawego, ustanowił głową królestwa i panem; innych zaś pobocznych poddał jego zwierzchnictwu i władzy, i zobowiązał ich przysięgą, aby mu we wszystkiem byli posłusznymi, a rząd jego i przełożeństwo uznawali. Podzielił zaś między owych dwudziestu synów wszystkie kraje nadmorskie, ziemie Slawów, Rugian, Polabów, Obotrytów, Warazów i Kaszubów, rościągające się ku Misnii, Westfalii, i wodom Oceanu, tudzież wszystkie dzierżawy Polskie czyli Słowiańskie, leżące między rzekami Łabą (Albis) i Hawelą (Habela) i każdemu osobna wyznaczył dzielnicę. Ci z władzą panujących rządząc niemi przez czas długi, pozakładali liczne stolice i grody, miasta i zamki, którym własne ponadawali nazwiska: a chociaż je w czasach późniejszych Teutonowie opanowali i do dziś dnia dzierżą;, zachowały się przecież nazwy pierwotne miast grodów, i inne miejscowe, acz na Niemieckie przerobione, jako to: Bukow (Bukkow), Dobin, Brema, Mikelburg, Lunemburg, Aldemburg, Raceburg (Raczesburg), Sigeburg, Plunen, Slezwik, Iłow, Zwerin, Malechow, Rostek, Kuczyn, Werlem, i. t. p. Przeszły zaś rzeczone ziemie i powiaty Słowiańskie wraz z grodami i miastami w posiadanie Sasów, Westfalczyków, Holendrów, Fryzów i innych narodów Niemieckim językiem mówiących, a książęta owych krajów, dostojnicy, panowie i szlachta ustąpili za czasem Niemcom, albo od nich wytępieni zostali. Naostatek Niklot książę Słowiański, z dwoma synami, Przybysławem i Warcisławem, uległ przemocy Henryka Lwa, książęcia Saskiego. Jednakże po wsiach i osadach włościańskich mieszkają do dziś dnia Słowianie rolnicy, nie innym jak tylko Polskim mówiący językiem, lubo zepsutym i wielce zmienionym przez mieszaninę i społeczeństwo tak z sąsiedniemi jako też innemi językami, i mieniącą się różność narzeczy.

O ZAMKACH POBUDOWANYCH PRZEZ DWUDZIESTU SYNÓW LESZKA: ZKĄD JASNO WIDZIEĆ, JAK DALEKO NIEGDYŚ ROŚCIĄGAŁY SIĘ KRAINY POLSKIE, KTÓRE TERAZ NIEMCY POSIADAJĄ

Wspomniawszy synów Leszka z pobocznego łoża, nie mogę zamilczeć o ich księstwach, posiadłościach i miastach, które oni założyli i osadzili, aby potomni Polacy wiedzieli, ile naród Niemiecki uszczuplił krajów Polskich, gdy wszystkie owe ziemie i powiaty Niemcy pod swoje zagarnęli panowanie, lubo po włościach i osadach wiejskich jeszcze dotąd utrzymuję się ród i język Słowiański. Bolesławowi więc, najstarszemu z synów pobocznych Leszka, Barwinowi i Bogdalowi wyznaczone było Pomorze dolne; Kazimierzowi i Władysławowi Kaszuby, Jaxie i Semianowi Serbia, Wratysławowi Rascya (Rania); Przybysławowi, Czestmirowi i Oddonowi Dytywonia (Ditivonia), teraz Holzacyą zwana; Przemysławowi, Ziemowitowi i Ziemowysłowi Zgorzelica, która z niemiecka zowie się teraz Brandeburgią; innym zaś niektóre w tych krajach dzielnice, z dodatkiem puszcz leśnych i borowisk. Założył zaś Wisław gród Międzyborze, zwany teraz Magdeburgiem; Sobiesław gród Dalen, który dziś Dalembergiem zowią; Wizymir zamek i miasto na brzegu morza północnego, nazwane od jego imienia Wizmar (Viszimiria), które i dotąd tem imieniem mianują. Inni jak wiadomo, następujące wystawili grody: Brzemię (Bremen), gród na pograniczu Westfalczyków i Fryzów położony, a ztąd tak nazwany, że brzemię nieprzyjacioł wstrzymywał, brzemię bowiem w Słowiańskim języku znaczy ciężar. Lunę, gród zwany teraz Lunborgiem, leżący na skale bardzo wysokiej, którą zewsząd szerokie płaszczyzny otaczają, zkąd też nazwę swoję otrzymał; Słowianie bowiem zowią łuną blask księżyca przyświecającego w nocnej porze. Zamek i miasto Bukowiec, od Niemców przezwane Lubik, acz Słowianie w pobliżu mieszkający po dawnemu je zowią. Bacibor (Raczibor) tudzież Zweryn i Lubow, który że miał być założony, od jakiegoś Miklona. Niemcy nazwali go Mikelburgiem, a książąt w nim panujących Mikelburgskiemi; od pól zaś przyległych i nader obszernych zwany jest Magnopolem, wyrazem złożonym z dwóch różnojęzykowych, Łacieskiego i Słowiańskiego. Iłów (Gilow) od iłowatości ziemi; Rostoki, od wylewu i roztoku wód; Werlę, od srogości; zamek Zwanowo od wołania czyli zwania, zwać bowiem znaczy po Słowiańsku wołać; Ostrów, od wyspy i ostrowu, na którym stoi. Niemniej Cieszyn (Theschin), Marłowo, Bolel, Trzebieszowo, i wiele innych miast i miasteczek, zamków i grodów, które od owych dwudziestu synów Leszka, tudzież ich synów i wnuków, ponad oceanem Sarmackim i morzem północnem, między jeziorami, wyspami i puszczami, pobrzeże to otaczającemi, założone zostały, a które dla obfitości kraju i zysków nadmorskich zaludnia wielka liczba mieszkańców, zkąd też ze wzrostem ludności nowe i nader liczne w tych stronach pobudowały się miasta. Że bowiem mniej tu ku północy dopiekają skwary słoneczne, a zima raczej śnieżna i mroźna panuje, tem więcej przeto okolice te sprzyjają zdrowiu ludzkiemu i rozadzaniu się tak ludzi jako i roślin.

POPIEL, SYN LESZKA, PO ŚMIERCI OJCA ODZIEDZICZA KORONĘ KRÓLESTWA, BRACIOM ZAŚ SWOJEJ WŁADZY ULEGŁYM ZATWIERDZA WYDZIELONE POSIADŁOŚCI. STOLICĘ KRÓLEWSKĄ Z GNIEZNA PRZENOSI DO ZBUDOWANEJ PRZEZ SIEBIE KRUSZWICY, GDZIE BŁOGIEGO UŻYWA POKOJU, A NARESZCIE, NIC NIE ZDZIAŁAWSZY WAŻNEGO, I ZOSTAWIWSZY SYNA JEDYNAKA, UMIERA.

Rozporządzeniom Leszka trzeciego, jakie był za życia względem synów swoich wydał, we wszystkiem stało się zadosyć. Prawy bowiem syn jego Popiel, za zgodnem braci i wszystkich panów zezwoleniem, po śmierci ojca królem i jednowładcą Polski uznany i ogłoszony, od swych dwudziestu braci zrodzonych z nałożnic, według przysięgi swojej i ojcowskiego nakazu, hołd należnej uległości i posłuszeństwa odebrał. Zapewniwszy sobie więc Popiel władzę, pozwolił wszystkim dwudziestu braciom objąć dzielnice od ojca Leszka im wyznaczone, któremi oni według przymiotów swych i zdolności odtąd zarządzać poczęli. Wstąpiwszy na królestwo, sprzykrzył sobie niezadługo okolicę górzystą, w której miasto Kraków leży, a zatęsknił do równin płaskich i otwartych. Stolicę przeto państwa z zamku i miasta Krakowa przeniósł do Gniezna, kolebki dawnych książąt Polskich, gdzie poprzednicy jego mieszkali. Ale i to siedlisko nie więcej mu przypadło do smaku. Chcąc zatem potomności zostawić pamiątkę panowania swojego, na płaszczyznie rościągłej i podającej widok daleki, ponad bagnami i jeziorami nowy założył zamek i miasto, które nazwał Kruszwicą, i w któremi stałe obrał sobie siadło, przeznaczając je na główną państwa swego stolicę. Zaczem wkrótce to miasto, zaludniwszy się znaczną liczbą kupców i mieszkańców, nabrało wzrostu i zakwitło, tak że między miastami ówczesnemi w Polsce poczesne zajęło miejsce. Ilekroć zaś Popiel podnosił oręż dla odparcia napaści i najazdów nieprzyjacielskich, albo prowadzenia wojny z postronnymi, zawzdy bracia nieśli mu osobiście swą pomoc, łączyli z nim wszystkie siły swoje, i nie wprzódy powracali z wyprawy, aż po zupełnej porażce nieprzyjaciela, albo zakończeniu wojny chwalebnym i uczciwym. sojuszem. Żadne jednak dzieło znakomite, żaden czyn bohaterski nie uświetnił, jak wiadomo, panowania Popiela; nie umiał on bynajmniej odświeżyć sławy ojca i dziada, ani roztropnością w zarządzie państwa, ani dzielnością w rozszerzeniu jego granic. Przestawszy na utrzymaniu dziedzicznych posiadłości, i wychowawszy jedynego syna z prawej małżonki, któremu dał własne imię Popiela, nie zapędzony jeszcze w lata, ale zużyty i na siłach upadły, w chorobie życie zakończył. Znano go człekiem bojaźliwym i podejrzliwym. Inne wreszcie wady można mu było przebaczyć, ale w tem był zdrożny i dziwaczny, że czy-to z wrodzonej ułomności, czy z przeczucia swej późniejszej przygody, w każdem uniesieniu, klnąc się i zarzekając, bluźnił przysłowiem: żeby mnie myszy zjadły! co się. następnie za Boskiem dopuszczeniem ziściło. W łacińskim języku zwany był Cinereus, w niemieckim Osserich. Panować miał w Polsce przez lat wiele, sprawując rządy jedynowładne, około roku Wcielenia Pańskiego ośmsetnego.

JAK BRACIA PRZYBYWSZY DO POPIELA, I ZASTAWSZY GO JUŻ BEZ ŻYCIA, SYNA JEGO POPIELA OBRALI ZA PANA, I STARALI SIĘ, ABY RZECZ PUBLICZNA JAK NAJLEPIEJ BYŁA SPRAWOWANA

Zasłyszawszy o słabości Popiela owi dwudziestu bracia, na pobrzeżu morza północnego, Kaszubach i Pomorzu dolnem, posiadający swoje dzielnice, wybrali się spiesznie z swoich właści książęcych, i zjechali do Kruszwicy dla odwiedzenia chorego brata, ale zastali go już dniem wprzódy zmarłego. Śmiercią jego zasmuceni głęboko, opłakali go rzewnemi łzami, zwłoki według zwyczaju pogrzebali w miejscu przystojnym i oddali im cześć należną. Taka zaś w nich wszystkich okazała się miłość, taka wierność i życzliwość ku jedynemu synowi, którego Popiel zostawił, że chociaż snadno im było, za zgodą przedniejszych panów, pod pozorem opieki nad nielotnim jeszcze bratankiem, rządy państwa ogarnąć, dalecy przecież zazdrości i chciwej panowania żądzy, woleli przy nim, acz małem i nieudolnem pacholęciu, zostawić władze, niżeli cześć jej choćby najmniejszą sobie przywłaszczyć. Zaczem nie czekając lat sposobniejszych i źralszej pory młodzieńca, zaraz go na stolicy królewskiej posadzili, i jak ojcu jego zobowiązali się byli przysięgą, złożyli mu hołd wierności i posłuszeństwa. Nadto kilku z nich, którym inni bracia zlecili tę powinność, wzięli na się załatwianie w pewnych czasach spraw ważniejszych, i słuchanie sporów przed Popiela wytaczanych; przesiadując w stolicy, wydawali w jego imieniu wyroki i postanowienia, pokąd nie doszedł pełnoletności, czyniąc to chętnie i z powolnością, w nadziei, że im kiedyś bratanek Popiel domierzywszy lat męzkich, za łożone dlań w dzieciństwie prace i życzliwe usługi, wdzięcznym i miłościwszym się okaże.

O NIECNYCH OBYCZAJACH POPIELA, I JAK ŻONA JEGO ŁUDZĄCEMI PIESZCZOTY UCZYNIWSZY GO SŁABYM I ZNIEWIEŚCIAŁYM, SAMĄ ZAGARNĘŁA RZĄDY PAŃSTWA, I DWÓCH SYNÓW NA ŚWIAT WYDAŁA.

Lecz gdy Popiel młodszy pod bacznym i troskliwym stryjów dozorem przyszedł do wieku dojrzalszego, i usamowolniony władzę z ich rąk odebrał, zaraz począł zbaczać z drogi prawej, porzucając obyczaje przodków, a takiemi tylko zajmując się sprawami, które z cnotą bynajmniej nie zgadzały. Wydany na wszelakie zdrożności i bezprawia, stał się nikczemnym i występnym. Żadnego w sobie nie okazywał przymiotu szlachetnego, ani dowodu cnoty, zamiłowania uczciwości; żadnym nie zalecił się czynom godnym walecznego męża i książęcia; trawił raczej dni na gnuśnej bezczynności, obżarstwie i pijaństwie Nie zasiadając do rady z swą starszyzną, lecz goniąc ustawnie za nieprzystojną zabawą i rozpusta., zajmował się urządzaniem biesiad, przeciągłych pijatyk, hulanek i tańców. Obojętny na wszystko, co było uczciwe i chwalebne, rad pilnował wianeczków a nie broni, w towarzystwie kobiet, których zabawiał się rozmową, a od spółeczeństwa mężów, a zwłaszcza ludzi rozsądnych i wytrawionych, stronił jak od nieszczęścia i zarazy. Ztąd zawziętość nieprzyjaznych sąsiadów, ujęta niegdyś w kluby dzielnością i przezorną, radą dawnych książąt, ożyła wkrótce, poczuwszy słabość i nikczemność nowego króla Popiela. Uderzywszy więc zewsząd napaścią, zsyłaną nań z dopuszczenia Bożego, w odpieraniu wojen poczynał sobie trwożliwie i zniewieściało, zajęty zwykłą i nałogową rozpustą: za czem poszło, że nieprzyjaciele ufni w swoje siły, chociaż niekiedy mniej przeważne, porażali go w bitwach i zwyciężali. Sam bowiem Popiel, nie skory do stawieniu kroku, gdzie orężem trzeba się było rozprawić, a pierwszy zawżdy do odwodu, niemęztwem swojem pociągał innych za sobą i narażał na niebezpieczeństwo śmierci i niewoli, albo sromotnej ucieczki. A jeśli za jego panowania powiodły się niektóre wojny szczęśliwie, nie było to jego dziełem, lecz zasługą ówczesnych naczelników i wodzów. Ilekroć bowiem na zebraniu starszyzny naradzano się o odparciu wojny albo stoczeniu bitwy z nieprzyjacielem, nigdy nie używano go do rady, uchodził on albowiem za niezdarę, do którego przywiązane było zawdy nieszczęście. Nie tylko więc stał się celem pogardy, ale i pośmiewiska, równie u swoich jak u obcych. A że szpetne, do tego wytarte i rzadkie miał na brodzie włosy, ztąd brzydki, acz nierównie brzydszy przez swoje obyczaje sprośne i pochopność do wszelakich występków, pogardliwie od swoich przezwany był Chwostkiem (Chosthsko), to jest nikczemną, szpetną i wytartą miotłą. W wojnie gnuśny i bojaźliwy, a w każdey sprawie ciężki, podał się równie w ohydę swą przedajnością, nie będąc i z tej miary zupełnie czystym. Wyswatano go i ożeniono z księżniczką Niemieckiego rodu, powabioną z sąsiedztwa, niewiastą znakomitą rodem, rzadką udatnością wiele kobiet ówczesnych przewyższającą, ale, jak zwykle ta płeć bywa, przystępną wielu przywarom, a zwłaszcza dumie i chciwości. Stryjowie i panowie Polscy połączyli z nią Popiela w tym zamiarze, aby sprośne obyczaje męża zmieniła i poprawiła. Aliści ona ponętami pieszczot niewieścich potrafiła go tak podbić i usidlić, że dorwawszy się rządów i spraw królestwa, więcej sama niż on rozkazywała. Cokolwiek postanowionem być miało, nie wprzód przechodziło w uchwałę, aż gdy jej zdaniem i powagą zostało stwierdzone. Obdarzyła wreszcie małżonka dwoma wydanemi na świat potomkami płci męzkiej; która-to płodność zjednała. jej u króla i starszyzny panów większe jeszcze poszanowanie, wnoszono bowiem, że tak z powodu nierządnej miłości męża, jako toż przyjścia z niej na świat synów, powaga jej ciągle trwać miała. Odtąd więc, coraz śmielej podnosząc głowę, niepomna płci swojej, obojętna na uszczerbek i zniewagę. prawa, ogarnęła sama przez się władzę najwyższą, i dowolnie rządziła państwem. Umysł zatem króla, z przyrodzenia gnuśny i nikczemny, pochopniojszym uczyniła do wszystkiego złego. Napróżno panowie przedniejsi zdrowsze przynosili rady. Onym zaś synom książęcym nadano imiona poprzedników: jednemu Lech, drugiemu Popiel.

JAK ŻONA POPIELA, OBURZONA NA STRYJÓW USTAWICZNIE GO KARCĄCYCH, NAMAWIA I PODŻEGA MĘŻA, ABY ICH TRUCIZNĄ ZE ŚWIATA ZGŁADZIŁ.

Stryjowie zatem Popiela drugiego, widząc i z codziennego przekonywając się doświadczenia, że bratanek ich bezkarnie puścił się na wszelkie swawole i zdrożności, a ztąd równie u swoich jak u obcych stał się przedmiotem pogardy i urągowiska, często na osobności, często jawnie przed światem, przestrzegali go, błagali, zaklinali na dziadu, i ojca popioły, aby taką obyczajów sprosnością i dziwactwem narowów im i domowi swemu nie czynił sromoty, przedstawiając mu, dowodząc mnogiemi przykładami, grożąc nareszcie, że nie tylko bóstwo, ale sami poddani nie omieszkają w jakikolwiek sposób położyć fauny jego ślepym i zdrożnym postępkom; zapowiadali mu często utratę królestwa, nie bez ostrych wymówek, że jego sprawy tak dalece odstępowały od rad zbawiennych, których mu udzielali. Ale z wrodzoną Popielowi wtóremu przewrotnością połączyła się inna jeszcze niecnota, przewrotność żony, którą był pojął z rodu książąt Niemieckich, a która umysł jego tak słaby i do złego pochopny na wszelkie ośmielała występki. Widziała ona, że jej mąż popadł w nienawiść równie u wyższych jak u niższych bogatszych jak i uboższych: obawiając się zatem, aby panowie możniejsi, sprzykrzywszy sobie jego rozwiązłość i zniewieściałość, nie targnęli się na odjęcie mu władzy, wypędzenie go lub zgładzenie ze świata, a w jego miejsce nie powołali którego z stryjów, to jest książąt na północnem pobrzeżu panujących, i żeby nie przyszło jej potomstwu, dwom synom z Popiela urodzonym, tułać się, potem na wygnaniu; pracowała nad mężem we dnie i w nocy, ponętami pieszczot niewieścich umysł jego ujmując, skłaniając i zniewalając, aby zgładził ze świata i pozbył się swoich stryjów. "Ani ty (mówiła) ani synowie twoi, mający po tobie dziedziczyć, nie są bozpieczni, pókąd stryjowie żyją. Nie panujesz spokojnie, bo panowanie twoje chwilowo jest i zagrożone: ilu bowiem stryjów, tylu zdradliwych masz nieprzyjacioł, czyhających na wydarcie tobie i twemu potomstwu władzy. Przemawiają do ciebie sordecznie i po przyjacielsku, albo obciążają, cię upomnieniami, nie szczędzą skarg i wyrzutów, obiecując pomoc jak najżyczliwszą. Wszystko to czynią chytrze i podstępnie, i nastawiają zdradzieckie sidła, aby cię podać w większą u ludu pogardę i nienawiść. Chwalą, się, że nad tobą nie stryjowską ale ojcowską raczej mają opiekę; śmiałem domaganiem się wzajemności nazbyt wielo od ciebie żądają; często nie królem, nie władcą panującym, ale swojej woli mieniu cię utworom. Usiłują, sami tobą kierować, nie żeby cię uczynić lepszym i rozumniejszym, ale na większą raczej wystawić ohydę; dlatego w ustawicznych wymówkach przypominają ci cnoty, czyny i zasługi przodków. Wciągają cię do wojen już-to zaczepnych, już odpornych, żeby cię jak najprędzej zgubić: wszystek też swój rozum i dowcip na to wysilają, nad tem pracują i myślą, aby ciebie i potomstwo twoje wygubiwszy, sami po tobie zagarnęli rządy. Od ciebie więc, zawisło, panem-li czy cudzym niewolnikiem, sławnym czy u wszystkich ohydzonym, szczęśliwym czy nędznikiem być wolisz. Jeżeli rozum i jakakolwiek przezorność tobą rządzi, jeśli własny i dzieci twoich byt zabezpieczyć pragniesz, ockniej się i otrząśniej z tego otrętwionia, w jakiem dotąd usypiasz; a nim stryjów twoich podstępy przeciw tobie się wzmogą i w zdradzieckiej usidlą cię matni, staraj się pozbawić ich życia — nie śmiesz-li albo nie zda ci się żelazem, to miasto żelaza trucizną, w czem liczyć możesz na wierną moję pomoc i usługę. Domowe i ojczyste bogi, cienie ojca i dziada na tron cię powołują; wszystek lud i panowie i stany Całego królestwa mianują cię i zowią swoim królem; stryjowie tylko stają ci na przeszkodzie, i nie dopuszczają panować szczęśliwie i sławnie. Wierz mi, gdy ich uprzątniesz, wszystko pójdzie ci po myśli. " Temi i tym podobnemi namowy, do których przyłączyły się niewieście pieszczoty i przymilenia, wiodła go, jątrzyła i podżegała do zbrodni.

POPIEL, UDAWSZY SIĘ ZŁOŻONYM CIĘŻKĄ CHOROBĄ, PRZYWOŁUJE DO SIEBIE STRYJÓW, WYPRAWIA W OBEC NICH SWÓJ POGRZEB, I SYNÓW IM SWOICH POLECA.

Zniewoliły umysł małżonka rady chytrej kobiety: nagli go zatem do zgładzenia niewinnych stryjów, i z wielką niecierpliwością upatruje pory sposobnej do wypełnienia morderczego zamysłu. Powolny jej niecnym podszeptom Popiel, udaje jakoby w ciężką zapadł chorobę, kładzie się w łoże, niby słaby i umierający, i śle do stryjów gęste listy i posły, zaklinając ich, żeby jak najrychlej do niego pospieszyli i wysłuchali jogo wolą ostatnią, nim życie zakończy. Gdy ci z zwykłą dlań gotowością i przychylna, chęcią przybyli, Popiel w obecności królowej i. zebranych panów tek mówił: "Przeczuwając z natchnienia bogów, że zgon mój się przybliża, i z tej niemocy, którą złożonym mnie widzicie, nie zdołam już więcej powstać, osadziłem za rzecz potrzebną wezwać was, najmilsi stryjowie moi, aby za mądra, porada, wasza, której słuchać nawykiem, postanowić przed śmiercią, o przyszłem panowania następstwie; a jako z laski waszej piastowałem królewską władzę, abym dziedziczył ją równie w potomstwie mojem, z pomocą waszej wiernej i niezmiennej życzliwości. Będę się raczej za obecnego niżeli znikłego z pośród was poczuwał, jeżeli z wami społem odprawię mój obrzęd pogrzebowy, i pokąd ta reszta tchnienia jeszcze się we mnie kołace, ujrzę, jaka jest wasza ku mnie miłość, i jak z uczucia ludzkości i pokrewieństwa okażecie mi to przywiązanie po mojej śmierci, kiedy już z wyroku losów schodzę ze świata, i nie wolno mi dłużej z wami pozostać. Wyświadczcież mi to za życia, co zamierzacie uczynić po moim zgonie; byłoby bowiem największą niezbornością, odmówić tego żyjącemu jeszcze przyjacielowi, czego nawet nieprzyjaciel nie zwykł odmawiać po śmierci. " Miesza z tą, mową łzy, jęki i wzdychania, chytrze udane, i tające raczej zgrozę obrzydłego podstępu, niż prawdziwem powodowano cierpieniem. A jakoby silnie wzruszony, i dla ciężkiej niemocy mówić nie mogący, płaczom i łkaniem przerywano roni słowa bez ładu. Po tak uprzejmej i miodową słodyczą zaprawionej mowie, wszystkich serca przeniknął żal głęboki, i w całym domu królewskim rozległy się rzewne szlochania. Słychać z jednej strony narzekania prawdziwe, z drugiej zmyślone; ci wydają smutno westchnienia, owi żałobliwie jęczą, biją się w piersi i uderzają w dłonie; dziewice rwą włosy, niewiasty poważne kaleczą sobie twarze i rozdzierają szaty. Powiększał zaś żale powszechne obłudny i od zdrad punickich chytrzejszy jęk królowej, która z udaną rozpaczą raz męża, drugi raz stryjów, to znów panów przytomnych z płaczem obchodząc, tuliła się w ich objęcia i bolesnemi skargi wszystkim łzy wyciskała. Tak wielki w ów czas cały dom smutek ogarnął, że jak wieść niesie i stwierdzają podania, acz podobno niema w nich prawdy, jakieś nawet posągi spiżowe zdobiące zamek królewski na tak rzewliwe płacze i narzekania łzawym potem spłynęły, a to obficiej niż na martwych dopuszczać można wizerunkach. Na rozkaz króla Popiela, poczyna się wspaniały i hojnym urządzony nakładem obchód żałobny, i co słusznie nazwanoby dziwactwem, pogrzeb żyjącego człowieka. Każdy z stryjów i panów obecnych o tyle kwapił się z okazaniem swojej czci i miłości, o ile pragnął zaskarbić sobie względy króla, który przypatrując się wszystkiemu, temi okazami mierzył każdego z nich przychylność. Po zakończeniu żałobnego obrzędu, zabobonnym, jak ówczesne niosło pogaństwo, obyczajem, zastawiono hojną biesiadę i raczono każdego z wielką uczciwością.

A gdy się uczta skończyła, i nieco nawet żalu sercom ulżyła król Popiel każe stryjów prowadzili do siebie, dając nibu poznać, że w miłem ich towarzystwie i słodkiej rozmowie zgon nie tak mu Będzie straszny. Zobaczywszy zaś królowa zdradliwe łzy roniąca, temi ją pociesza słowy: " Pocóż, droga małżonko, smętnemi zalewasz się łzami? przecz narzekasz i w gorzkim upadasz żalu? Czy się lękasz stanu wdowiego? Wierzaj mi, póki żyją ci, których zostawiam opiekunami twego sieroctwa, nie ucisną cię żadne dolegliwości; przy nich wyobrażaj sobie że ja żyw jestem i przytomny, uważaj każdego za ojca, każdego bowiem, tak ze stryjów bliskiem pokrewieństwem ze mną, złączonych, jak i z panów przedniejszych, z którymi obecnie się rozstaję, błagam i zaklinam, aby pamięć moja żyła dla nich w tobie i wspólnem potomstwie naszem, i aby sami nie przepominali, że im ciebie i dzieci moje, cząstkę ciała niego i połowicę duszy mojej, w spadku zostawiam". Powstają, stryjowie, powstaje i starszyzny poważne grono, i każdy wedle możności pomoc swoję małżonce i synom Popiela jak najchętniej przyrzeka, zaklinając się i przysięgając, że rychlej śmierć poniosą, niźli w czemkolwiek dopuszczą krzywdy królowej albo jej synom. Każdy bowiem w prostocie i szczerości serca wyrażał to co myślał, chcąc okazać gotowość swoję do poświęconia się dla króla i królowej. nie mogli zaiste wiedzieć ani domyślać się, że obojga płacze i jęki były tylko udane, a żadnem wcale nie spowodowane cierpieniem. Stryjowie, wodzowie i panowie Polscy, usiłując z swej strony koić żal i hamować łzy rzewne króla i królowej, które zdawały się tak szczere i niewinne, upewniają, że o królewicach, to jest Leszku i Popielu, którzy jeszcze nie wyszli z lat chłopięcych, po śmierci królu Popiela baczne i troskliwe jak o własnych dzieciach mieć będą staranie, iżby książęta nie pragnęli lepszych rodziców opieki; i że tę cześć i uległość, to wierne przywiązanie, jakie zwykli okazywać ojcu, przeniosą, na pozostałych synów. Popiel udaje wzruszenie i wstępującą, do serca wielką pociechę, a roniąc łzy kłamliwe, które mu wielkość raczej zbrodni wyciskała, dziękuje wszystkim pospołu, a potem wzywa każdego z osobna po imieniu, i wśród uścisków i ucałowali zdradliwych zaklina, iżby danego słowa dotrzymali, a wytrwali w poprzysiężonej wierze. A gdy już zbliżała się niby chwila skonania z płaczem poleca im swojo małżonkę królową i dwóch synów zrodzonych do następstwa.

POPIEL ZGŁADZA SWOICH STRYJÓW TRUCIZNĄ.

W ciągu tych rozmów słońce poczęło blask swój usuwać z niebokręgu, a Popiel skończył już grę całą kuglarstwa, która przebiegła żona jego dla podejścia stryjów i panów wymyśliła. Stryjowie też i panowie dopełniwszy tego wszystkiego, co przy umierającym lub zmarłym księciu czynić się zwykle, czekali, według upewnienia o objawionym bogów wyroku, ostatecznej zgonu chwili. Wtedy Popiel, na pożegnanie niby z stryjami i starszyzna, każe przez sługi podać sobie miodu, aby przy ostatnim uścisku zatwierdzić spełnieniem czary umówione z nimi przymierze. Miał zaś puhar złocisty, przemyślną i pracowitą robotą ryty misternie, a podstawiony zręcznie przez królowa., w którym napój, ucz w nie wielkiej ilości podany, pienił się i burzył, tak iż z połowy naczynia występując z szumom do góry, po zdmuchnieniu piany opadał i wracał stopniami do równowagi, jak to widzimy na wrzącym ukropie, gdy się; z pod niego ogień usunie. Napój śmiertelny, wsączony do tego puharu, podano, najpierwej królowi Popielowi, aby go pokosztował, a drudzy uważali za czysty i zdrowy. Król udaje, jakoby pil do obecnych panów, a zdmuchnąwszy pieniste bełty, podnoszące się ze środka naczynia, wypróżnia je na pozór; rzeczywiście ani dotknął się usty, a tem mniej pokosztowal napoju; pozostałą zaś połowę, która mocną zaprawiona była trucizną, każdy z stryjów dając pocałowanie królowi, spełniał po kolei. Gdy już w ten sposób połknęli wszyscy jad morderczy, udając znowu król, że rozmową ich miłą i nieco przydłuższą rozmarzony zasypia, a w rzeczy samej obawiając się, aby który z nich w jego obecności nie skonał, każe im oddalić się z komnaty. A wtem trucizna poczęła działać, żreć i trawie wnętrzności mężów niewinnie na śmierć potępionych, którzy nagle wpadli w gorączkę i obłąkanie. Wielu wzięło ich za pijanych, innym zdawało się, że poszaleli. Gdy wreszcie jad zabójczy, doszedł do głębi i samego źródła żywotności, strawił i wśród srogich męczarni jeszcze przed nocą dokonał wszystkich, którzy owego miodu byli pokosztowali. Szpetne rozsadzanie ciał, chociaż już martwych, okazywało jawnie, że poumierali z otrucia. Jakoż padło zaraz podejrzenie i wydało się, że Popiel zdradziecko zatrutym miodem stryjów popoił, i rozżalonym niewcześnie jego bliską śmiercią morderca sam śmierć przyspieszył, zgubną dla niego, zgubną dla ojczyzny i całego rodu, i wolał usłuchać namowy swojej żony, i dumy, własnej podszeptów, niżeli głosu przyrodzenia, praw Boskich i ludzkich. Zdjęty bowiem chciwością ogarnienia krajów, które stryjowie posiadali, poduszczony chytremi namowami małżonki, drugiej Jezabeli, sam podobien Achabowi, postanowił swoich krewnych tak bliskich wyzuć z ich dzierżaw i ojczystych siedzib, bez względu na wspólność, rodu, na własną ohydo i sromotę, na Boga krzywd mściciela, w którego nie wierzył sprawiedliwość, ujmujący się rozlania krwi niewinnej, a mająca go ścigać za pomordowanie stryjów. A tak zmyśloną cnotę zmieniwszy nagle w najsroższą nieludzkość, na, rodzonych stryjów swoich wymierzył, zamach morderczy, i póty nie odstąpił swego zbrodniczego zamiaru, póki go za poduszczeniem złego ducha nie uskutecznił.

JAK POPIEL NIE POZWOLIŁ GRZEBAĆ CIAŁ POMARŁYCH STRYJÓW, Z KTÓRYCH WYLĘGŁE MYSZY POŻARŁY GO W KRUSZWICY WRAZ Z ŻONĄ I DZIEĆMI.

Gdy owi mężowie zacni, chluba ojczyzny, tak niewinną i litości godną padli śmierci ofiarą, żal wszystkich serca ogarnął: ale ciche tylko z ich łona podnosiły się westchnienia, jawną bowiem nie śmiano narzekać skargo" gdy każdy lękał się okrutniku, iżby podobnej nie użył srogości za okazany żal nad ich zgonem, sam morderca tylko z swą towarzyszką cieszył się i unosił radością, czerniąc niewinnych stryjów, zgładzonych przez siebie trucizną, i spotwarzając: że zginęli cudowną niebios karą za zbrodnię, jaką przeciw królowi i bratankowi swemu knowali; sami (mówił) ponieśli smierć wymierzoną na króla i bratanka, której sobie wczora przy obchodzie żałobnym winszowali; i przez nię wydala się ich bezbożność, z jaką łzy roniąc obłudne i kłamiąc życzliwość i przywiązanie, zgon przyszły króla i bratanka opłakiwali. nie dość mu wreszcie było na tej dwojakiej zbrodni, zabójstwie i potwarzy, ale z przestępstwa zapędzony w przestępstwo, nową kala się niecnotą: zakazuje jak najsurowiej. aby nikt ciał umarłych nie sprzątał ani chował, wzbraniając pogrzebu przyjaciołom i stryjom, których życia pozbawił; a ktoby się temu rozkazowi był sprzeciwił, śmiercią miał być karany. Pierwszy to przykład okrucieństwa i niesłychanej bezbożności, którą pamiętnie w swoim się wieku odznaczył.

Leżały tedy na powal trupy niepogrzebane, u, psując się i ropą ociekając wzbudzały w patrzących litość i zgrozę. Popiel tymczasem, okrutnik śroższy od jędzy, dopuszczał się większych jeszcze występków, i na łonie bezwstydnych roskosznie, rozpasany na najsprośniejszą swawolę, z taką bezczelnością spełniał swoje niecnoty, jakby je miał za uczciwe sprawy, tusząc że po zgładzeniu stryjów i przedniejszych panów, wolny od nagany, prowadzić mógł życie swobodne, wśród wesołości, pląsów, godowania z wieńcy, roskoszowanta się łaźnią, pachnidłami, pijaństwem i biesiadą. Lecz ani przezorność, ani żadna potęga ludzka nie potrafi wstrzymać ręki Boga karzącego zbrodnie wszechwładnym swoim wyrokiem. Jakoż Bóg sam, pogromca i mściciel wszelakiej nieprawości, spuścił srogą kaźń na przestępcę, który napróżno chciał się przed nią wybiegać. Gdy bowiem ów Popiel nikczemny płodzi coraz więcej występków, zastawia biesiady, zalewa się winem i wonnościami, upaja roskoszą, i jak drugi Sardanapal nurza cały w miękkości i rozpunście, zaskoczyła go i przygniotła na raz ciężka kara Boska. Z trupów bowiem stryjowskich, które okrutnik niepogrzebane porzucić kazał, mnóstwo niesłychane wylęgło się myszy, i te biesiad u jącego przy stole, oddanego zbytkom i roskoszom Popiela, wraz z małżonką i dwoma synami, poczęły w obec zdziwionych domowników hurmem oblegać, gryźć zjadliwie i trapić. A chociaż żołnierze przytomni i służba odpędzali je z największą usilnością, przecież po utrudzedzeniu jednych, drugie występowały zgraje. Wzięła nareszcie górę nie ustająca w swej natarczywości chmara myszy, dniom i nocą. nie dając królowi i jego domownikom spoczynku. A gdy wszelka pomoc stawała się bezsilna" albo odstępowała od obrony Popiela, na samych już bowiem obrońców zwracały się zajadle myszy, nowe przedsięwzięto środki do odporu. Zakładają dokoła wielkie i żarem gwałtownym pałające ognie, wśród których stawa Popiel z żona. i synami swemi, tusząc, że niemi myszy powstrzyma. Lecz jakkolwiek mocne dopiekały zewsząd żary, myszom jednak nie stawiły zapory, i nic Popielowi nie pomogły. Obrawszy zatem inny żywioł ku obronie, każe się wieźć z żona, i dziećmi na statku po jeziorze szeroko rozlanem, aby się schronić w wieży drewnianej, zewsząd wodami otoczonej. Ah i wody nie były skuteczniejsze od ognia. Przez wszystkie bowiem tonie i głębiny, po których się Popiel przeprawiał, myszy wpław Ścigały za nim z różnych stron, a dopadłszy statku, napierały nań i spodem podgryzały. Żołnierze i majtkowie w obawie, aby z komięgą od myszy podziurawioną nie zatonęli, zawijają do brzegu z rozkazu samego Popiela. Ten gdy ze statku wysiada, spotyka myszy spieszących przeciw sobie nowo hurmy, które złączywszy się z pierwszemi, z wodnej wracającemi pogoni, razem na króla mordercę uderzają. Kiedy więc te i inne środki, do których się z rozpaczą, uciekano, nie pomagały, wszyscy w tuj przygodzie uznali palec Boży, i odbiegli Popiela; ten widząc się opuszczonym, wstępuje wraz z małżonku i dziećmi na wysoką wieżę Kruszwickiego zamku, gdzie niezmierne zgraje myszy, po długiem i natarczywym oblężeniu, naprzód dwóch synów królewskich, w oczach ojca i nieszczęsnej matki, nic mogących żadnej udzielić im pomocy, potów małżonkę króla, okrutnicę. a naostatek i samego zdrajcę Popiela tak pogryzły i poszarpały, że z wszystkiego ciała i członków kostki nawet, ni żyłki, ani szczątka żadnego nie zostawiły. Tak mężobójca Popiel, wraz z swą doradczynią;, druga.. Jezabel, i dwoma synami, zginął z dopuszczenia Bożego nowym i niesłychanym rodzajem śmierci, poniósłszy w sprawiedliwej kaźni ofiarę cieniom zgładzonych stryjów i panów. Gdy się dowiedziano o zgonie Popiela, ludność Kruszwicka zebrała z litością szczątki pomordowanych przez niego stryjów i panów, które, jeszcze się były nie popsuły, i złożone razem pochowała w jednej trumnie i mogile.

Rzadki ten. i zdumiewający przykład pomsty Bożej, która się spełniła na srogim książęciu Polskim Popiel u, zamieszczony jest w księgach wielu dziejopisów, jak osobliwsze i cudowne zdarzenie. Podobnąż plagą na chorobę wszową zginąć miał, jak piszą. Arnulf, król Franków, i cesarz August Rzymski, syn poboczny Karola Wielkiego, nie od myszy wprawdzie, jak nasz Popiel, zjedzony, ale od plugawego robactwa które oblazłszy. go rojami, nie przestawało trapić we dnie i w nocy, a tocząc sromotnie ciało, aż do żył suchych i kości, w same nawet trzewia się wżerały. Tak i Popiół, król Polski, z małżonka, swoją i dziećmi, zginął z dopuszczeniu Bożego, cięższy poniósłszy upadek niźli Faeton strącony z słonecznego wozu, gdy zgładzeniem niewinnych stryjów chciał siebie i synów swoich wywyższyć. Patrzcie, proszę, wszyscy śmiertelni, uważcie pilnie i z rozmysłem przygodę cesarza Arnulfa i króla Popiela, z których jednego żadna rada lekarska od bezecnego owadu uwolnić, drugiego żadna straż i siła od zajadłości myszy obronić nie zdołaią, tak iż obadwaj śmiercią okropna, i politowania godną w srogiem zginęli męczeństwie i ohydzie. Owad tak nikczemny, i stworzenia tak na pozór bezsilne, nie dały się oderwać od ciała, i ani władza można, ani skarby, korony i szkarłaty, nie starczyły na odwrócenie tej plagi. Gdyby nie było żadnych innych pomsty i karania Bożego dowodowy, mierz człowiecze uczynki twoje a koniec twój temi dwoma tuk jawnemi przykładami, a lękaj się klęski Arnulfa i Popiela. Wyrzekłszy się pychy, czcij Boga Wszechmocnego z całej duszy i ze wszystkich sił twoich; znoś wyższych z powolnością, równych miłuj wzajemnie i szanuj według zasługi, dla niższych bądź litościwym i wyrozumiałym, a dzień i noc rozważaj zakon Najwyższego.

ZJAZD ZWOŁANY DO KRUSZWICY W CELU OBRANIA NOWEGO KRÓLA, NA KTÓRYM JEDNAK NIC NIE POSTANOWIONO, A ZTĄD WSZCZĘŁY SIĘ WOJNY DOMOWE.

Gdy mężobójca Popiel wraz z synami swemi zjedzony od myszy z woli Boga słusznej uległ zatracie, panowie i szlachta Polska w celu obrania nowego króla zwalali zjazd powszechny do Kruszwicy, która na ów czas głównem i najznaczniejszem była miastem. Dziś została jej tylko z przeszłości sława, gdy ledwo zachowuje nazwisko miasteczka i licho ślady wielkiej niegdyś zamożności. Nikt podobno z dzisiejszych, patrząc na tak drobne i znikczemniałe szczątki, nie uwierzyłby, że to dawna stolica państwa i grobowiec królewski; tak wszystko już z wiekiem upadło, już pożogami zniszczało, z mądrych wyroków Boga Najwyższego, i dla wstrętu od zbrodni popełnionej przez Popiela. Samo bowiem miejsce, chociaż rolę mu urodzajny, podobniejsze jest do pustyni, niż do ziemi od ludzi zamieszkałej. W rozpoczętych zatem i przydłuższych nieco naradach o wyborze nowego króla i władcy, powstały rozmaite, między wyborcami stronnictwa, niezgody i zatargi. Jedni bowiem, osobistemi zajęci widokami, i popierani przez swoich krewnych, usiłowali wedrzeć się do władzy; inni, przeciwni ich zamysłom, stawiali im z swej strony opór, uważając za rzecz niewłaściwą, iżby rodak miał między swemi piastować rządy. Synów zaś pozostałych po stryjach i starszych głowach, zgładzonych przez Popiela, z wielu względów nie chcieli panowie i szlachta Polska obierać, już-to z tej przyczyny, że ród ich niesławny wyprowadzano od nałożnic, już dlatego, że krew Popiela stała się wszystkim obmierzła, i nienawiści godną, już wreszcie z obawy, iż to który z nich na królestwo wyniesiony, zwaliwszy winę na panów i znaczniejszych mężów Polskich, nie zapragnął pomścić się śmierci ojca swego i stryjów. Ody więc w radzie wyborców, podzielonych na różne stronnictwa, nie przyszło do zgody, rozeszli się z Kruszwicy w poróżnieniu wzajemnem, nie ustanowiwszy żadnego rządu do kierowania sprawami rzeczy publicznej. Tymczasem i okoliczne narody napadały na Polskę bezbronną i nie stawiającą żadnego oporu, i pustoszyły ją orężem, szerząc wewnątrz kraju łupieże i zagarniając nawet niektóre ziemie pod swoje panowanie. Sroższe jeszcze klęski dotykały panów Polskich i szlachtę, wzajemną między sobą zwaśnionych nienawiścią, i niszczących się domowemi wydzierstwy. Zaczem Polska, wewnątrz i zewnątrz kołatana wojną, stała przez czas niejaki otworem nawałe ciężkich przeciwności, a narody postronne cieszyły się i po nieprzyjacielsku karmiły tą otuchą, że królestwo Polskie, trawiące się ustawicznemi zamieszki i ogniem domowych bojów, własną sprawą upadnie.

ZJAZD POWTÓRNIE ZWOŁANY W CELU OBRANIA NOWEGO KRÓLA. JAK DO DOMA PIASTA, MIESZCZANINA KRUSZWICKIEGO, MĘŻA NIESKAŻONEJ CNOTY, ZAWITAŁO CUDOWNIE DWÓCH PIELGRZYMÓW.

Panowie przedniejsi widząc Polskę od tak srogich niezgód więcej niż od oręża nieprzyjacielskiego cierpiącą i nękaną, zwołują po raz drugi zjazd do Kruszwicy, dla obrania sobie władcy i zwierzchnika. A gdy nań wszystka starszyzna wraz z ludom tym celem się zebrała, porzuciwszy już dawno zawiści i niesnaski, z konieczności samej (ostateczna bowiem królestwu zdawała się zagrażać zguba), poczęto zgodnie i spokojnie naradzali się o wyborze nowego pana.

Był w mieście Kruszwicy mąż pewien, imieniem Piast, tak nazwany z przyczyny wzrostu nizkiego, a budowy krępej i silnej; Polacy bowiem tę część koła grubo a tępo zakończoną, która się na osi obraca, zowią w swoim języku piastą. Człowiek obyczajów prostych i wrodzonej poczciwości, odznaczający się, prócz tego wielu zacnemi przymiotami, lecz ubożuchny, żyjący bowiem z kawałka roli, lichym lemieszem swoim uprawianej, w ubóstwie, jak zazwyczaj, znajdował pobudkę do cnoty. Miał on równie zacną i cnotliwą małżonkę, która się zwała Rzepicą (Rzepicza), i zrodzonogo z niej syna jedynaka, żadnem jeszcze nie nazwanego imieniem. Obadwaj zajęci uprawą, roli, żywili się wyłącznie jej plonem. Jakkolwiek poganie i bałwochwalcy, z osobliwszą jednak i powszechnie wychwalaną ludzkością użyczali wsparcia przychodniom, podróżnym, żebrakom, i wszystkim wzywającym pomocy, tak, że do ich zagrody więcej garnęło się biednych, niż do ucztującej gościny królewskiej. Zdarzyło się, że za życia jeszcze niezbożnego Popiela, od myszy zjedzonego, dwóch pątników nikomu nieznanych, i nigdy wprzód niewidzianych, postaci poważnej i nader poczesnej, przyszło do Kruszwicy, i naprzód u podwojów królewskich prosiło o schronienie i posiłęk. Gdy ich do zamku nie wpuszczono i wrota przed nimi zamknięto, udali się do domu Piasta, gościny dla wszystkich otwartej, gdzie równie od gospodarza jak i żony jego Rzepicy mile zostali przyjęci i z wielkiem serca wylaniem ugoszczeni. Miał bowiem Piast w zapasie sądek miodni utuczonego prosiaka, które był przysposobił na uraczenie sąsiadów w czasie postrzyżyn syna jedynaka, gdy obyczajem pogańskim przy obcięciu włosów miano chłopcu nadawać imię. Uradowany z przybycia gości, postanowił uczęstować ich tem co był na ucztę przeznaczył. Zabiwszy więc owego wieprzaka, przyrządza wedle zamożności swojej biesiadę, zastawia stół i na skromne gody zaprasza. Sam z małżonką swoją Rzepicą znosi warzywo i miód hojną ręką nalewa, krzątając się ochoczo i nalegając uprzejmomi prośby, aby nie gardzili jego chudobą i przyjąć raczyli szczere a gotowe na ich żądania chęci, chociaż jadło i napitek były dość liche. A gdy goszczący podróżni wychwalali podany sobie posiłek, błogosławiąc Piastowi z wdzięcznością i upewniając, że Bóstwo, które cnoty nagradza, odpłaci mu jego ludzkość, spojrzą, aliści napoju w dzbanie przybywa, tak iż sam przez się wzbierał i aż po krańcach się rozlewał. Z porady zatem i upomnienia gości przypożyczono od sąsiadów naczynia, w znacznej liczbie i sporej miary. Nalewają je miodom coraz obficiej spływającym, dopokąd wszystkich nie napełniono. A wtem i mięsiwo z wieprzka zabitego tak się pomnożyło, że je ledwie na dziesięciu nieckach zmieszczono. Ukazał się tedy jakby powtórnym dziwem cud uczyniony niegdyś przez Eliasza w Sarepcie mieście Sydońskiem, a potem przez Elizeusza, z tą tylko różnicą, że w miejsce owych proroków wystąpili dwaj Aniołowie czy Męczennicy. Zbogacony łaską i szczodrotą tak nadzwyczajnych gości, czynił Piast wszystko co rozkazali. Z ich przeto zlecenia, na nadchodzące gody postrzyżyn pozapraszał nietylko sąsiadów i spółmieszkańców, ale samego nawet króla Popiela, którego z wszystkimi razem wspaniała ucztą ugościł, gdyż Bóg cudownie wszystkiego przysparzał. Poczem dwaj goście Piasta postrzygli jego syna i nadali mu imię Ziemowit, a dopełniwszy obrządku, tegoż samego dnia znikli bez śladu. Niektórzy poczytywali ich za Aniołów, inni za Męczenników Jana i Pawła, których święto obchodził kościół dnia dwudziestego szóstego Czerwca. Gdy bowiem Piast nawiasem ich zapytał, jak im dzieją, i coby za jedni byli, temi nazwali się imionami. Niechaj ztąd każdy pozna, jak Bogu Najwyższemu podoba się ludzkość i gościnność, gdy tej cnoty poganom nawet nie omieszkał hojną łaską, nagrodzić. Jakoż Aniołów mieli u siebie w gościnie, a potomstwo ich tak się sławnie wyniosło i zakwitło, że z krwi Piasta wyszli królowie i książęta, wyznający jednego prawego Boga, i nieprzerwanym szeregiem dłużej jak lat siedmset po sobie następowali, od początku aż po dziś dzień wzrastając licznem rozradzaniem się, wielkością i potęgą. Sam Piast między najszczęśliwszemi liczyć się może: chociaż bowiem był poganinem, przecież za cnotę ludzkości i gościnności otrzymał tę łaskę, że go nawiedzili Aniołowie, jak niegdy patryarchę Abrahama, i patrzał na cudowne miodu pomnożenie, ile nań starczyło naczyń przypożyczonych, jak owa kobieta nagrodzona pomnożeniom oleju za sprawą Elizeusza proroka. Potomstwo Piasta z Bożej laski dotąd kwitnie w książętach Polskich, którzy dzierżą Szląsk i Mazowsze, jakkolwiek blask i majestat królewski, którym ich nadto ozdobił Bóg Najwyższy, utracili później, gdy i sami i ich poddani obrazili go niesprawiedliwością i bezbożnością. Dziejopisowie podają, iż to się stało roku Zbawienia dziewięćsetnego sześćdziesiątego czwartego; a jak niektórzy lepiej utrzymują, dziewięćsetnego pięćdziesiątego czwartego, kiedy rządził Kościołem katolickim papież Agapit drugi, który siedział na stolicy lat ośm i dni sześć.

WYBÓR, ZŁOŻENIE Z STOLICY I NĘDZNA ŚMIERĆ JANA XII. PAPIEŻA.

Gdy Agapit drugi spoczął w Bogu; Jan XII, rodem Rzymianin, nie wyborem prawym, ale przez ojca, przeważnego możnowładcę, Rzymianom narzucony, miłośnik myślistwa, wszystek oddawał się swawoli i rozpuście, i nałożnice jawnie utrzymywał: przeco przez Ottona, cesarza, złożony z stolicy, za nic to złożenie poczytując, mienił się ciągle papieżem. Nakoniec, gdy z żoną pewnego Rzymianina popełnił cudzołóstwo, w sam czas napadniony od czarta nagle i bez spowiedzi umarł, przesiedziawszy na stolicy lat siedm i miesięcy dwa.

PIASTOWI OZNAJMUJĄ OWI DWAJ PIELGRZYMI O PRZYSZŁYM JEGO WYBORZE. WKRÓTCE PIAST Z POWSZECHNĄ, RADOŚCIĄ, KSIĄŻĘCIEM OBRANY, I MIMO DŁUGIEGO WZBRANIANIA SIĘ, ZMUSZONY JEST PRZYJĄĆ RZĄDY.

Gdy tedy panowie Polscy i szlachta, zebrani w Kruszwicy, o wyborze nowego książęcia napróżno przez wiele dni radzili i nie przychodzili do zgody (utrudniali bowiem ten wybór niektórzy z możniejszych ubiegający się o władzę, gniewni, iż rokowanie nie szło im podług myśli), zdarzyło się, że onej rzeszy licznie zgromadzonych wyborców zabrakło żywności. Kiedy więc głód wszystkim dokuczał, i zanosiło się na rozejście przed dokonaniem wyboru, dwaj goście, którzy byli wprzódy postrzygli syna Piastowego i miód z mięsiwem rozmnożyli, wchodzą do domu Piasta, od obojga małżonków powitani radośnie, i oświadczają., że mu zwiastować przyszli królestwo Polskie, że w Polsce panować będzie mnogie lata w potomstwie synów i wnuków swoich. Zdumionego wieścią tak niespodzianą uspokajają i cieszą, oznajmując, iż panowaniu otrzyma z woli Boga, której się oprzeć nie można, i że je rozszerzy błogiem a szczęśliwem powodzeniem. że zaś panowie i szlachta nie tylko głód cierpieli, lecz i pragnienie więcej im jeszcze dojmujące, Piast nauczony i zachęcony od swoich gości, wystawia naczynie z miodem, którym się dotąd sam tylko z domownikami krzepił i strudzonych przychodniów zasilał. A chociaż wszystek ów tłum spragniony zbiegał się do jego domu, przecież miód z małego i nader szczupłego sączony naczynia cudowną Boga i przybyłych gości sprawą nie tylko potrzebie wystarczał ale wreszcie i ochotę sprawił, tak iż wszyscy sobie podpili. Gdy się cud tak osobliwy między ludźmi rozgłosił, a poźniej dowodnie się o nim przekonano, wszystkich serca jakiś duch wyższy napełnił, i zgodną natchnął wolą, aby męża tak świątobliwego obrać królem. A że Piast sam tylko tą cudowną wieszczbą był wskazany, jego więc przed innymi uznano godnym panowania: i trudno wierzyć, z jakim zapałem wszyscy panowie i szlachta pokwapili się w przyznaniu mu tak wysokiej godności. Jakoż nazajutrz stawają licznie zgromadzeni na placu zwyczajnym, i Piasta jednomyślnie królem ogłaszają; a według przepowiedni, dniem wprzódy mu objawionej, przybywszy w wielkim tłumie do chaty wieśniaczej, człowieka średniego i męzkiego już wieku obyczajom ojczystym wzywają do rządów i królem mianują. Lecz im skwapliwiej nalegali wyborcy, tem uporczywiej sam obrany wzbraniał się i opierał. Nareszcie, gdy wszyscy natarli nań prośbami, zwyciężony, więcej wszakże z przymusu niż z dobrej woli, przyjął zwierzchnictwo. Chlubniejszy to zaszczyt tak dla niego jak i wszystkiego potomstwa, że go nie zabiegami próżności i staraniem u ludzi, ale odznaczającą się pozyskał skromnością obyczajów i zrządzeniom samego Boga. Witają go więc, mianują i postanawiają królem swoim, całego narodu i wszystkiej ziemi Polskiej, nie zważając na to, że się urodził pod wiejską strzechą i żadnego krwi szlacheckiej nie podzielał zaszczytu, a do tego bardzo był ubogi, gdyż zajmował się jedynie uprawą roli i bartnictwem. Gdy więc z lichej zagrody, w której mieszkał, panowie Polscy i starszyzna prowadzili go na pałac królewski, wziął z sobą swoje chodaki z kory dębowej urobione, kazał je zachować w pałacu, i wszystkim potomkom swoim pokazywać, iżby wstępując na królestwo kajali się a wyrzekali pychy i próżności, z tem przytomnem w myśli wspomnieniem, że pierwotny ich rodzic z nizkiego stanu wzniósł się do godności królewskiej, i ztąd za szczęśliwego poczytany być winien, że z niego tyle świetnych wyszło latorośli, tylu mężów chwalebnych, królów i książąt Polskich, którzy licznie rozrodzeni aż po te czasy kwitną.

PIAST UTRZYMUJĄC POKÓJ WEWNĄTRZ I ZEWNĄTRZ KRAJU, STOLICĘ PAŃSTWA Z KRUSZWICY PRZENOSI DO GNIEZNA. SYNOWCOWIE POPIELA ODMAWIAJĄ MU PŁACENIA PODATKÓW, I MNOGIE NA POLSKĘ WYMIERZAJĄ NAJAZDY.

Byłby Piast bez wątpienia oparł się wszelkim naleganiom wyborców, w mniemaniu, że chyba szał jaki spowodował ich do powierzenia mu rządów, gdyby o tem zdarzeniu w cudowny sposób nic był wprzódy ustrzeżony od swoich gości. Chociaż więc nie mógł wyjść z podziwieniu, i długo wahał się w swojej myśli, musiał jednak zezwolić na ten wybór, za cud jeden uznając, że go takie szczęście spotkało, którego nigdy się nie spodziewał, a nawet nie śmiał sobie wyobrazić. Ale ród jego stał się przez to samo świetniejszy, iż wiedziano, w jakiem przodek najpierwszy wychował się ubóstwie. W rządzie zaś i sprawowaniu królestwa, pobożność jego i cnota, z jaką więcej jeszcze niż wprzódy wylewał się na dobre uczynki, chociaż był poganinem, takiemi nagrodzona była pomyślnościami. że wszyscy wysławiali rządne i szczęśliwe jego panowanie. Starsi dostojeństwem mężowie i szlachta Polska, widząc w nim osobliwszą mądrość, która zdawała się raczej darem nieba niż wrodzonym przymiotem, byli mu we wszystkiem powolnymi, i z gotową zawsze uległością wykonywali, cokolwiek on nakazał lub postanowił. Pod jego też sterem i zwierzchnictwem ustały mściwe na Polskę nieprzyjacioł najazdy, uciszyły się łotrów i wydzierców bezprawiu, gdy i wrogów zawiści z dziwną sprawiedliwością i pomiarkowaniem uśmierzał, i występnych gwałtowników słuszną karą powściągał. A tak rzeczpospolita, pod niecnym i okrutnym królem Popielem, a później po zatraceniu jego wraz z potomstwem, wśród zamieszek domowych między panami i szlachtą skołtana i uciśniona, urosła znowu w siłę i potęgę. Zrażony zbrodnią. którą Popiel na stryjach i starszyznie swojej był popełnił, przeniósł Piast stolicę kraju z Kruszwicy do Gniezna. na jej dawne i pierwotne miejsce. Uważał bowiem za rzecz niewłaściwą, aby to miasto było stołecznem i przeznaczonem do wymierzania ludom sprawiedliwości, gdzie tak srogą popełniono zbrodnię, której pamięć sam widok miejsca ciągle odświerzał. Lecz jakkolwiek Polska pod panowaniem Piasta zakwitała wszechstronną pomyślnością, nie mały jednakże miała, przez długi czas kłopot z pomienionomi wyżej synami i potomkami książąt, którzy w nadbrzeżnych krainach Pomorza, Kaszubów i innych dzielnicach panowali, a których ojcowie zdradą Popiela byli zginęli. Śmierć rodziców, pogarda doznana, a potem wyniesienie na stolicę królewską człowieka rodu nizkiego, zbudziły w nich zawiść i taką umysły ich obostrzyły niechęcią, że wyłamawszy się z pod praw zwierzchniczych i obowiązków lenności, jakim dotąd podlegali, niecierpliwi ciążącego im jarzma, a bardziej jeszcze zrażeni wyborem monarchy iak pospolitego rodu, i podobniejsi do nieprzyjacioł niż sprzymierzeńców i hołdowników, zbrojne na kraj i naród Polski wymierzyli napaści. Czuli w sercach żal ciężki, że ich ojcowie tak zdradziecko pomordowani byli trucizną, acz kara cudowna zmniejszała nieco ich boleść. Ale to ich najsrożej bodło, że człowieka nizkiego i wieśniaczego stanu, bez względu na ich krew królewską, wyniesiono do rządów, i z nie małą ich zniewagą królem obrano. Panowie zaś wszyscy, starszyzna i wielmoże, bynajmniej nie mieli sobie tego za ujmę że podlegali zwierzchnictwu Piasta i słuchali jego rozkazów; poznali bowiem, że mąż ten acz niepoczesnego stanu, dla swej pobożności i cnoty godzien był panowania. I sprawiło to ludziom dziw nie lada, że ów rolnik, którego wprzódy widywali z sochą w ręku, zaprzęgającego woły i krającego lemieszem mały splacheć ziemi, który z ułów pszczelnych dla zarobku wybierał niedawno plastry, i w lichej tulił się chacie, ten sam potem w pałacu królewskim wymierzał sprawiedliwość, władał życiem i śmiercią, i rozporządzał wojskami, odnosząc nad nieprzyjaciołmi sławne i łupami świetne zwycięztwa.

CUDOWNE SPRAWY ŚŚ. REMIGIUSZA I GERMANA.

A iżby to komu nie zdawało się wątpliwem i do prawdy niepodobnem, a ztąd nie dawało powodu do uwłaczania niniejszemu pismu, przytoczę tu dwa przykłady, z których jeden czytamy w żywocie Ś. Remigiusza. Gdy ten był arcybiskupem w Reims, i gorliwie się o to troskał, aby trzodkę chwalebną, jego sumieniu powierzoną, doprowadzić mógł do zbawienia i chwały niebieskiej, dzielnicę swego pasterstwa corocznie odwiedzał, i własną namową prostował zdrożności i występki, a wypleniał kąkol zarazy. Goszcząc pewnego czasu w domu u swojej krewnej, spostrzegł ją zakłopotaną i zawstydzoną, że jej brakło wina. Opuściwszy więc inne sprawy, stanął na beczkę próżną, zmówił modlitwę i położył znak krzyża — a wraz wino z niej wytrysnęło. Jest i drugi przykład w życiu Ś. Germana który gdy kazywał w Brytanii w towarzystwie uczniów swoich mężów pobożności pełnych, z powodu ostrej zimy wszedł raz do pałacu królewskiego, prosząc o gościnę i przytułek.

Król odmówił mu schronienia. Zdarzyło się, że wtem pastuch królewski wychodził z pałacu, niosąc wydzieloną sobie cząstkę pokarmu. Ten ujrzawszy Germana i mnichów jego ziębnących na śniegu, zdjęty litością, zaprasza ich do swojej chaty, zabija i przyprawia dla posiłku cielę — a wnet Ś. German, zgarnąwszy ze skórą kości tego cielęcia, wskrzesza je modlitwami swemi; nazajutrz zaś wchodzi do pałacu, zwołuje lud, wyrzuca królowi nieludzkość, a okazawszy, że był złym i niegodnym rządcą, strąca go z stolicy. Nie mógł się król opierać woli Boskiej, której mocą ów Święty działał; rad nie rad ustąpić musiał z pałacu wraz z żoną i rodziną swoja, a Ś. German rzeczonego pastucha, za gościnność jego i miłosierdzie, uczynił królem Brytanii. Tak więc królowie Brytańscy pastuchowi prostemu zawdzięczali wyniesienie swoje do berła.

PIAST UMIERA, A PO NIM SYN JEGO, MĄŻ CHWALEBNYCH OBYCZAJÓW, OBEJMUJE RZĄDY.

Piast, po długich latach mądrego i szczęśliwego panowania, i wytępieniu wielu zdrożności, które od Popiela wzięły były początek, strawiony sędziwą starością, umarł w roku solnym dwudziestym, nie bez powszechnego smutku i żalu; wszystkich bowiem według wartości zasług wynagradzał, i bardziej za ojca niż za króla był uważany. Po jego śmierci, za zgodą powszechną, syn jego Ziemowit królem obrany, objął rząd i stolicę ojcowską; jeszcze bowiem za życia ojca, sprawując z jego zlecenia dowództwo w prowadzeniu wojen, i załatwiając rozmaite sprawy królestwa, wsiami się wielu chwalebnemi przymioty i dzieły. Wytrwały na zimno, głód i skwary, używał pokarmu i napoju dla samej potrzeby a nie dogody. Nie przywięzując się do żadnej pory, czy-to był czas czuwania czy spoczynku, często na czatach i stójkach obozowych stróżował, i sam uglądal, azali nieprzyjaciel nie czyhał gdzie w zasadzce. Dla wszystkich szczodrobliwy i ludzki, w wymierzaniu kary i nagany umiarkowany, ubiorem nie świecąc okazale, wyrównywał zaledwo panom i szlachcie. Temi przymiotami tak sobie ujął rycerstwo, panów Polskich i naród wszystek, że go powszechnie poważano i po śmierci ojca godnym uznano panowania w Polsce. Wstąpił na królestwo roku Zbawienia dziewięćsetnego dwudziestego pierwszego.

ZIEMOWIT MNOGIE WOJNY SZCZĘŚLIWIE PROWADZI, NARESZCIE W GNIEŹNIE UMIERA.

Siadłszy Ziemowit na stolicy ojcowskiej, starał się nabytą poprzednio sławę z każdym dniem bardziej uświetnić. Całą przeto wytężył usilność na rządne sprawowanie rzeczypospolitej, odzyskanie dawnych posiadłości i rozszerzenie granic królestwa. Naznaczył naprzód wodza rycerstwu, potem setników, pięćdziesiątników, dziesiętników, rotmistrzów, pułkowników (millenarios), dowódzców i naczelników tak jazdy jak i piechoty, i tym, przed wyruszeniem do boju, zalecił ćwiczenie wojska w obrotach wojennych, harcowaniu z kopiją, i rozmaitych sprawach rycerskich, ażeby tem śmielej wystąpić mogło do walki z nieprzyjacielem. Wydał potem wojnę sąsiednim Węgrom, Niemcom i Prusakom, o zagarnienie pogranicznych ziem królestwa za niedołężnych rządów Popiela; a stoczywszy kilka krwawych bitew, i pogromiwszy nieprzyjacioł, zyskał sławę wielkiego wojownika, i nabył wziętości u wszystkich narodów postronnych. Po przywróceniu dzielnym orężem dawnych granic Polski, przedsięwziął zaraz inną wyprawę przeciw książętom Pomorskim, Kaszubskim i nadmorcom (cismarini), których ojcowie srogiego Popiela zdradą byli zginęli. Rozpoczął zaś z nimi wojnę z tej przyczyny, że jemu i ojcu jego wypowiedzieli posłuszeństwo, i toczył ją przez lat kilka. Chociaż bowiem książęta ci ani dzielnie walczyli, ani ćwiczone mieli wojska do boju, położenie jednak miejsc i różne przeszkody przygodne ułatwiały im obronę. Nim atoli krnąbrne ich karki ukorzył, zszedł ze świata śmiercią przedwczesną, w stolicy swojej Gnieznie, po trzydziestu i dwóch latach panowania.

TRZEJ KSIĄŻĘTA SŁOWIAŃSCY WYSYŁAJĄ DO ARNULFA CESARZA POSŁÓW Z PROŚBĄ, ABY IM PRZYSŁAŁ MĘŻÓW W PIŚMIE ŚWIĘTEM UCZONYCH.

Za rządów cesarza Arnulfa, który Rzymianom panować począł roku od Narodzenia Chrystusa ośmsetnego dziewięćdziesiątego, trzej książęta Słowiańscy, Rościsław, Świętopełk i Kocieł wyprawili posłów do cesarza Greckiego Michała, z prośbą, aby im przysłał mężów uczonych, którzyby światłem wiary chrześciańskiej ich samych i ludy im poddano oświecili. Cesarz przysłał im Metodyusza i Cyrylla, którzy wtedy najpierwej owych książąt i naród Słowiański do wiary świętej nawrócili. Pismo Boże z Greckiego języka przełożyli na Słowiański, nabożeństwo także w języku Słowiańskim odprawiać nakazali, i stolicę biskupią osadzili w Morawskim Wielogrodzie (Wyelyagrod). Wezwani potem do Rzymu i skarceni od papieża, że służbę Bożą odprawowali w języku Słowiańskim, odpowiedzieli z Pisma św.: "Wszelki język żyjący niechaj chwali Pana Boga. " Gdy nakoniec sprawa wytoczyła się do świętego soboru, acz wielu było przeciwnego zdania, uzyskali przecież wolność odprawiania obrządków w języku Słowiańskim, zarówno jak łacińskim, greckim i hebrajskim.

LESZEK SYN ZIEMOWITA WYBRANY DO RZĄDÓW.

Śmierć Ziemowita wszystkich Polaków w ciężkim pogrążyła żalu: czuli bowiem, że stracili książęcia, pod którego dzielnym rządem tak wielkich dokazali rzeczy, a spodziewali się większych jeszcze dokonać; którego hojność wspaniała i ręka zwycięzka ubogacała naród i każdego z osobna w dostatki, sprzęt rycerski i konie. Tuszyli, że przy jego dzielnej sprawie i obrotności zbiorą obfitsze jeszcze zwycięztw plony, doczekają świetniejszych nagród i przywrócenia, całości uszczuplonej ojczyzny. Wszystkę zatem miłość i życzliwość, którą okazywali Ziemowitowi, przenieśli na Leszka, syna jedynego, który po nim pozostał. Chociaż ten nie doszedł był jeszcze wieku dojrzałego, jednak za zgodną radą panów i szlachty, po odbytym ojca pogrzebie, złożono mu hołd należny zwyczajem ówczesnym pogańskim. Leszek uznany został za króla, przydano mu tylko opiekę niektórych panów do czasu pełnoletności. Wojny rozpoczęte z książętami Pomorskimi, Kaszubami, Słowiany i nadmorskiemi ludy, pod ich zarządem przerwane, poszły w odwłokę. Ale gdy Leszek domierzył męzkiej pory, począł zaraz wstępować w ślady ojcowskie; rzeczpospolitą sprawował mądrze i starannie, słynąć sprawiedliwością, ludzkością i życzliwą ku wszystkim poddanym chęcią. Spraw jednak rycerskich nie takim jak ojciec jego był miłośnikiem, i do posiadłości przez ojca nabytych lub odzyskanych nic nic przyczynił, wojen z książęty Słowiańskimi, Kaszubami, Pomorzany i Nadmorcami zaczętych nie popierał. Od czasu objęcia rządów w roku Zbawienia dziewięćsetnym pięćdziesiątym wtórym, panowanie Leszka utrzymywało się raczej miłością panów i poddanych, niżeli własną jego sprawą.

LESZKOWI RODZI SIĘ SYN RZADKICH PRZYMIOTÓW ZIEMOMYŚL, KTÓRY PO NIM RZĄDY DZIEDZICZY.

Po długich latach panowania Leszka urodził mu się wreszcie syn, którego przyjściem na świat ucieszony, nadał mu przy postrzyżynach imię Ziemomyśl, co znaczy myśl o ziemi, chcąc samem znaczeniem imienia wmówić w niego pilną baczność i staranie o ziemi Polskiej, do której zarządu przyszłego był przeznaczony.

Po śmierci Leszka nastąpił pomieniony syn jego Ziemomyśl, doszedłszy lat sposobnych jeszcze za życia ojca. Z urodzenia silny i czerstwy, pięknemi nadto przymiotami duszy obdarzony, starał się ile mógł, i to szczególniej miał na celu, aby we wszystkich sprawach dziada i ojca swego wyobrażał, i równie jak oni cnotami swemi zalecił się swoim i obcym. A lubo w prowadzeniu wojen nie wyrównał dzielności i szczęściu swego dziada, w innych przecież przymiotach bynajmniej mu nie ustępował; i słusznie uważano, że ile tamten zdziałał orężem, tyle ten rządem wewnętrznym i roztropnością, którą, się we wszystkiem jak najprzezorniej miarkował.

Po niezbożnej śmierci Jana XII. papieża, Rzymianie wbrew Leonowi obrali Benedykta piątego, ale cesarz Otto złożył go z stolicy i posłał na wygnanie do Saxonii, gdzie ten w podeszłym wieku umarł.

ZIEMOMYSŁOWI RODZI SIĘ SYN ŚLEPY, IMIENIEM MIESZKO, KTÓRY PRZEZ LAT SIEDM TRWA W TAKOWEM KALECTWIE.

Troskał się zaś książę Ziemomyśl i ubolewał bardzo, że małżonka jego była przez długie lata niepłodna.; mniemał bowiem, że ród jego bezpotomnie wygaśnie. Ale Bóg opatrzny nad wszystkiemi, i błogosławiący cnotliwym, u którego żaden czyn dobry nie zostaje bez nagrody, odmienił wadę jej niepłodności, iż poczęła. Gdy wszelako nadszedł dzień rozwiązania, radość, jaką czuł Ziemomyśl z uzyskania pierwszego potomka, zamieniła się w żal niespodziany. Królowa bowiem porodziła syna ślepego, zkąd dla obojga rodziców ciężka boleści i strapienie, gdy sromota niepłodności zdawała się raczej zwiększoną niż zatartą. Dolegliwiej jeszcze dawała się uczuć ta rana, kiedy królowa powiwszy syna jedynaka, kalekę, przestała rodzić, i zostawała niepłodną jak dawniej. Dziecię też urodzone i wzrastające w swojem kalectwie przez lat kilka nie czyniło żadnej nadziei, iżby mogło przejrzeć kiedy na oczy, i zdawało się pozbawionem wzroku na zawsze. Ojciec wszelako wytrwał statecznie w swoich cnotach, krzewiąc je coraz więcej wypełnianiem uczynków Bogu miłych, a zwłaszcza gościnności, którą jakby dziedzictwem wziął po naddziadach w podziale.

Wszyscy zaś, jakich tylko czytałem, kronikarze i dziejopisowie Polscy zgadzają się w swych podaniach o ślepocie Mieszka, utrzymując, że tą niedolą nawiedzony byt jeszcze w żywocie matki, i z urodzenia ciemny, przez całe siedm lat od przyjścia na świat nie widział. Alić Bóg litościwy, chcąc narodowi Polskiemu po tylu wiekach okazać swoję łaskę, i podobnie jak inne narody oświecić go światłem wiary, dopuścił z niezbadanych wyroków swoich, iżby książę ten urodził się ślepym i nędzę tak przykrego kalectwa lat siedm cierpiał, a dotknięty ślepotą oczu, więcej za to widział umysłom, i za łaską Zbawiciela uwolniony wreszcie od ślepoty cielesnej, tem chętniej siebie i naród Polski uwolnił od ciemnoty i błędów bałwochwalstwa, w których tak długo był ponurzony.

GDY PO LATACH SIEDMIU ODBYWAŁY SIĘ POSTRZYŻYNY MIESZKA, A OJCIEC WYPRAWIAŁ UCZTĘ W SMUTNYCH O NIM POGRĄŻONY MYŚLACH, STAŁO SIĘ, ŻE NAGLE OTWARŁY SIĘ OCZY ŚLEPEMU, TAK IŻ POCZĄŁ WIDZIEĆ WSZYSTKO; ZKĄD RADOŚĆ POWSZECHNA, WIESZCZKOWIE BOWIEM PRZEPOWIADALI, ŻE BĘDZIE KIEDYŚ WIELKIM MĘŻEM. A KIEDY MIESZEK DOSZEDŁ DO LAT MŁODZIEŃCZYCH, ZIEMOMYŚL UMARŁ, ZOSTAWIWSZY PO SOBIE ŻAL POWSZECHNY.

Gdy nadchodził rok siódmy, i według pogańskiego dawnych Polaków zwyczaju miał być postrzyżony, a razem otrzymać imię, Ziemomyśl zwołał panów, wielmoże i szlachtę Polską do Gniezna na ten uroczysty obrządek, mający się acz na ślepym synu dopełnić. Kiedy więc w dniu naznaczonym radził się, jakieby imię najstosowniej nadać dziecku, za zdaniem wspólnem ojca i starszyzny uchwalono, aby go nazwać Mieszkiem, co w języku polskim znaczy zamieszanie, a to dlatego, że swoją ślepotą i rodziców i cały naród Polski przy samem urodzeniu nabawił zamieszania, a po Śmierci Ziemomyśla większej jeszcze lękać się kazał zamieszki. Panowie bowiem szlachta Polska często o tem z sobą mawiali, że po zejściu ojca jego Ziemomyśla popadnie Polska w straszniejsze, albo przynajmniej podobne zamieszanie, jak niegdy z śmiercią Popiela. Po dopełnieniu postrzyżyn syna, książę Ziemomyśl i zaproszeni na ten obrząd panowie, zasiedli do biesiady. Ale chociaż wszyscy ochotnie ucztowali, sam Ziemomyśl rozważając w duszy ślepotę postrzyżonego syna, wzdychał głęboko i trapił się skrytym żalem nad taką dziecka niedolą. Wśród tego bolesnego zadumania, dziwną rzeczy odmianą, oznajmują mu, że Mieszko w tej samej chwili przejrzał i doskonale widział. A gdy książę Ziemomyśl i wszyscy biesiadujący wątpili i wierzyć temu nie chcieli, królowa matka zerwała się od stołu, aby naocznie się przekonać, czy prawdą było, o czem im doniesiono. Wbiegłszy do komnaty, kędy ów chłopczyna przebywal, widzi, że łuszczka na źrenicach zupełnie rozsunięta, i że w samej rzeczy wzrok odzyskał. W uniesieniu radosnem padła na ziemię — a gdy ją słudzy podnieśli i przyszła znowu do siebie, porwawszy dziecko na ręce, niesie pokazać je mężowi i spółbiesiadującym, bo inaczej nigdyby byli nie uwierzyli, gdyby o tak cudownem zdarzeniu własnemi nie przekonali się oczyma. Ojciec ucieszony, ucieszone i grono biesiadników; ale pierwszy z niezwykłego wzruszonia zalewa lica łzami, które mu wyciskała radość, świadcząca o jego niewypowiedzianem szczęściu. Mieszek także, dziecko, pełen zdziwienia, poglądając to na twarze rodziców, to na gości, których nigdy pierwej nie widział, podskakuje i rękami klaszcze, a wszyscy wyrywają go sobie, ściskają i całują. Przedłużono dni uroczystości, i wspanialsze jeszcze zastawiono biesiady. Cała stolica brzmiała wesołą wrzawą, powtarzały się zewsząd radosne okrzyki. Nie dosyć i na tem było Ziemomyślowi, że wszystkim panom goszczącym i szlachcie hojne porozdawał upominki: od tego dnia stał się on szczodrobliwszym jak zwykle, gdy z łaski Boga przestał się trapić swem domowem nieszczęściem i bezdzietnością. Utrzymują, niektórzy, że królewic nazwany był Miecsławem, jakoby mający mieć u ludzi sławę, i że samo imię zdrobniałe Mieszka (Myeszko), które nosił w dzieciństwie, ztąd powstać miało. Zdanie to i my z wielu względów podzielamy, zważywszy zwłaszcza, że Polacy imiona królów i książąt nie na ko, ale na sław kończyć zwykli, urabiając je po swojemu, jako to: Włodzisław, Bolesław, Mieczysław, Przemysław, Stanisław, Świętosław. Młody Mieczysław za staraniem rodziców troskliwiej odtąd był wychowywany; jakoż podwojono nakłady i liczbę nauczycieli, aby do przyzwoitego ukształcenia młodzieńca na niczem nie zbywało, gdy urodzenie się jego w ślepocie, która trwała aż do roku siódmego, i cudowne odzyskanie wzroku, Boskiej przyznane sprawie, tak w mniemaniu ojca, jak równie narodów sąsiedzkich, panów polskich i szlachty, zdawały się rokować, że będzie kiedyś wielkim. Książę też Ziemomyśl, z uczucia miłości rodzicielskiej, troskliwiej niż inni badał wieszczków, wróżbitów, kapłanów i ofiarnych wyroczników, przez częste i ścisłe wypytywania, coby znaczyć miała ślepota jego syna w ciemnocie zrodzonego, a po siedmiu latach cudowne wzroku odzyskanie. I wszyscy jednakową dawali mu odpowiedź: że naród Polski, z przyczyny gnuśności i nieprawości dawnych książąt, pogrążony w ciemności i ślepocie, cnotą i osobliwszą mądrością jego syna będzie oświecony i wywyższony. A lubo sam ojciec i jego wyrocznicy mniemali, iż to się stać miało sposobem cielesnym, wiadomo przecież, że się spełniło w znaczeniu prawdziwszem, duchowem. Mieczysław bowiem porzuciwszy cześć bałwanów, wziętą przekazem dziedzicznym, i w długiem utrzymującą się przodków jego następstwie, co wyobrażała liczba siedm we wszystkiem szczęśliwa, zwrócił się za światłem prawej wiary, jak to poniżej opowiemy.

Po ośmiu latach panowania, Ziemomyśl książę Polski, monarcha dzielny i mądry, miły rodakom swoim i obcym, umiera, zostawiwszy syna Mieczysława już doletniego, w tym samym wieku prawie, co Piast, jego pradziad. Obyczajem pogańskim, nie bez powszechnego Polaków żalu, pochowano go w zamku Gnieźnieńskim przy grobach ojców, w roku od Narodzenia Chrystusa dziewięćsetnym sześćdziesiątym czwartym.

Leo VIII, rodem Rzymianin, po złożeniu Jana z stolicy, zgodnemi głosy został wybrany. Ten postanowił, aby żaden papież nie był obierany bez przyzwolenia cesarza, a to z przyczyny przewrotności Rzymian, którzy swoich synów i krewnych przemocą wysadzali na Papiestwo. Siedział na stolicy rok jeden i miesięcy cztery. Nastąpił po nim Jan XIII.

MIECZYSŁAW PO OJCU ZIEMOMYŚLE OBEJMUJE RZĄDY. LUBO Z PRZYRODZENIA PODLEGŁY CHUCIOM CIELESNYM, ZA NAMOWĄ JEDNAK PRAWOWIERNYCH WYZNAWCÓW SKŁANIA SIĘ DO PRZYJĘCIA WIARY CHRZEŚCIAŃSKIEJ, I NAWRÓCENIE SWOJE PRZYRZEKA.

Gdy zwłoki Ziemomyśla należytym uczczono obrzędem, panowie i wszystka szlachta Polska stwierdzają następstwo Mieczysława, syna jego jedynego, na stolicę dawno już od ojca mu przeznaczoną, i w Gnieźnie panem i królem Polskim go ogłaszają, pełni nadziei, że według przepowiedni wieszczków wkrótce kraj pod jego rządem zakwitnie. Aliści, chociaż Mieczysław panował sprawiedliwie, i z sąsiedniemi narodami kilka kroć pomyślne prowadził wojny, przez długi lat przeciąg nie sprawdzały się owe przepowiednie, i już mniemali niektórzy, że naród omylił się w nadziei. Jakoż Mieczysław, żyjąc obyczajem pogańskim, zanadto lgnął do lubieżności; a ile w młodzieńczych latach okazywał statku i pomiarkowania, tyle poźniej grzeszył nierządem i chuciom sprośnym folgował. Miał bowiem koło siebie siedm nałożnic, które żonami swemi nazywał; z żadnej jednak nie doczekał się potomstwa, ani pociechy z wychowania przyszłego Polski dziedzica. Gdy zaś często w rozmowach poufałych utyskiwał na swoję bezdzietność, pojawili się gościem mężowie chrześciańscy, duchowni i świeccy, którzy z sąsiednich krajów przybywszy, zaglądali niekiedy do jego dworu, i już w Polsce wiarę, i zakon Chrystusa Zbawiciela rozsławiać byli poczęli. Ci doradzili Mieczysławowi, aby wraz z narodem swoim pogańskim, porzuciwszy bezbożną część bałwanów, skłonił się do poznania prawdziwego Boga i przyjął wiarę chrześciańską, obiecując, iż wtedy uzyska, potomstwo i wszelakiego dostąpi błogosławieństwa, że i sobie i synom swoim między książęty chrześciańskiemi Słowiańskiego rodu i języka świetniejsze zgotuje panowanie, i w ten sposób stanie się wielkim i sławnym. Słuchał tych rad z powolnością Mieczysław, a kapłani i pustelnicy rozwodzili się coraz śmielej z swoją namową, przedstawiając mu całą sprosność bałwanów, którym cześć dotąd oddawał, i rozliczne a wiekuiste męki zgotowane ich czcicielom; z drugiej strony łaskę z nieba użyczoną w odkupieniu ludzkiego rodu. Za przeżegnaniem więc Baranka Bożego, który skarcić raczył nauczająca, przestrogą naród Polski skalany bałwochwalstwem i u innych prawej wiary wyznawców ohydzony, a przywieśdź go do poznania siebie, posłuchawszy zbawiennych rad zakonników i pustelników, skłonił się do przyjęcia wiary chrześciańskiej, przyobiecał z całą powolnością trzymać się ich nauk, i wszystek naród Polski, oderwany od ołtarzy bóstw pogańskich, zwrócić na łono prawdziwego Boga i jego zakonu.

Ś. WACŁAW I LUDOMIŁŁA W CZECHACH ZABICI.

Grzymisław czyli Neklan, książe Czeski, oddawszy rządy przy śmierci starszemu synowi swemu Hestywikowi, dla drugiego syna Dypolda wyznaczył dziedzictwem ziemię Gurmeńską. Po Hestywiku nastąpił Borzywój, który wraz z Ludomiłłą, małżonką swoją, córką Slawibora, od Ś. Metodyusza biskupa Morawskiego ochrzczony, zostawił dwóch synów, Spitygniewa i Wratysława. Pierwszy nastąpił po ojcu; ale zszedłszy bezpotomnie, bratu panowanie odkazał. Żona Wratyslawa Drahomira, niewiasta śmiała i do występku skora, dwoje razem bliźniąt, Wacława i Bolesława, na świat wydala. Pierwszego Ludomiłła, drugiego matka sama karmiła. Obadwaj wzięli w podziale przymioty swych karmicielek. Wacław był cnotliwy, ludzki, pobożny, dla ubogich szczodry; Bolesław przeciwnie, pełen dumy, wydzierca i gwałtownik, do zabójstwa i cudzołoztwa skłonny. Ludmiłła objąwszy państwo po ojcu, z rozkazu Drahomiry została uduszoną; poźniej między Święte policzona.

Przeciw Wacławowi, powszechnie wielbionemu z ludzkości i świątobliwych obyczajów, brat jego Bolesław, od matki poduszczony, uzbroił się skrytą nienawiścią. Wyprawia więc ucztę, na którą brata zaprasza, a po skończonej biesiadzie idącego do kościoła na modlitwę w samym progu zabija, roku od Narodzenia Chrystusa dziewięćsetnego trzydziestego ósmego, panowania Ottona I. roku pierwszego. I ten Wacław także, wsławiony wielkiemi cudami, policzony został w poczet Świętych. Matkę jego Drahomirę, za zbrodnię popełnioną, niedaleko zamku Pragskiego ziemia pochłonęła. Bolesław, po zgładzeniu brata, którego śmierci nie chciał wyczekiwać, nad całą kraina Czeską osiągnął panowanie: ale Otto pierwszy, mszcząc się śmierci niewinnej męża Bożego Wacława, wypowiedział wojnę Bolesławowi książęciu Czeskiemu, i trwały między nimi zatargi ciągłe przez lat czternaście.

JANA DŁUGOSZA DZIEJÓW POLSKICH

KSIĘGA DRUGA.

ROK PAŃSKI 965 

MIECZYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI POJMUJE DĄBRÓWKĘ CÓRKĘ KSIĄŻĘCIA CZESKIEGO ZA ŻONĘ, I PORZUCIWSZY BAŁWANY POGAŃSKIE, WIARĘ CHRZEŚCIAŃSKĄ WRAZ Z CAŁYM NARODEM PRZYJMUJE 

Za  przestrogą więc chrześciańskich wyznawców i zakonników Mieczysław porzucił siedm nałożnic, połączonych z nim miłością cielesną, aby pieszczota powabów niewieścich nie utrzymywała go w ślepym nałogu bałwochwalstwa. Rozłączywszy się z niemi, wyprawił dziewosłębów do Bolesława książęcia Czeskiego, rodzonego brata i zabójcy Ś. Wacława, prosząc o córkę jego Dąbrówkę, którą jako jedyną i prawą małżonko zaślubić postanowił. Książę Czeski odpowiedział, że nie pogardzi tak dostojnym i znakomitym zięciem, byle tylko porzucił błędy pogańskie, a przyjął zakon świętej chrześciańskiej wiary; inaczej nie zezwoli na związek małżeński swojej córki z książęciem pogańskim, bałwochwalcą. Dąbrówka księżniczka dała podobną z swej strony odpowiedź posłom i swatom Mieczysława, którzy ją w małżeństwo zapraszali: że nie przystało chrześciance zaślubiać poganina; jeżeli jednak Mieczysław książę Polski odstąpi plugawej czci bałwanów, i przyjąwszy chrzest nowym się żywotem odrodzi, nie odmówi mu wtedy swojej ręki. Gdy posłowie do Polski z takiem wrócili oświadczeniem, książę Mieczysław zwoławszy starszyznę i wielmoże, w licznem ich zebraniu naradzał się, coby mu czynić wypadało. Różnili się w zdaniach panowie: postanowiono więc odłożyć rzecz do dnia następnego. Aliści tej zaraz nocy Bóg opatrzny, ulitowawszy się nad nędza i ślepotą, narodu Polskiego, natchnął we śnie Mieczysława książęcia i większą część jego radców surową przestrogą, i zaleceniem, aby podanej sposobności nie zaniedbywali, a wiedzieć chcieli, się przez przyjęcie nowej wiary państwo ich w czasy potomne wielką pomyślnością zakwitnie. Takiem objawieniem skłoniony książę Polski i starszyzna uchwalili jednomyślnie poddać się świętej wierze Chrystusa. A gdy liczne poselstwa słane do Czech obiecywały i upowniającem stwierdzały zaręczeniem, że dla osiągnięcia związków małżeńskich nie tylko sam książę, ale i wszystek naród Polski, poznawszy dokładnie zasady wiary chrześciańskiej, chrzest przyjmie, Bolesław książę Czeski zezwolił na żądane śluby, i przyrzekł oddać w małżeństwo rzeczonemu Mieczysławowi książęciu Polskiemu córkę swoję Dąbrówkę, zacną i pełną, najpiękniejszych przymiotów dziewicę, z posagiem i oprawą godną obudwu, wydającego i pojmującego małżonkę. Było zaś wielu między panami i starszyzną królestwa, którzy mocno się temu opierali, nie zezwalając na przyjęcie wiary chrześciańskiej. Jedni utrzymywali, że to nowe chrześcian wyznanie para się przesądem i zabobonem; drudzy, że trudnem byłoby wypełnienie jego zakonu; inni, iż to nie rzecz, wyrzekając się ojczystych podań, swobodne karki poddawać jarzmu nowej i nieznanej dotąd powagi. Te jednak, i wiele innych przeciwności, Bóg miłosierny, który królów obdarza radą zdrową, ulitowawszy się nad niedołęztwem i długą Polaków ślepotą, snadno uchylić raczył, natchnął ich duchem zgody i skłonił do przyjęcia wiary chrześciańskiej, aby przez jej odrzucenie u Czechów i innych narodów nie stali się celem pogardy. Posłowie książęcia Polskiego Mieczysława, w licznem towarzystwie panów i szlachty Czeskiej, sprowadzili do stolicy Gniezna z wielką czcią i okazałością dziewicę Dąbrówkę, a z nią bogate wiano i wyprawę rzadkiej ozdoby, przyzwoitą takiemu zamęściu, godną teścia i zięcia. Książę Mieczysław, panowie Polscy i wszystkie stany wyszły na jej spotkanie i witały ją z niezwykłą wspaniałością i wystawą. Znakomite niewiasty i panny Polskie dla jej uczczenia, z rozkazu książęcia, zgromadziły się w Gnieznie, przystrojone w klejnoty, złoto, srebro i inne ozdoby. Po kilku dniach, książę Mieczysław, wyuczywszy się główniejszych zasad i obrządków prawej wiary od mnichów i pustelników, których w tym celu umyślnie był sprowadził, wraz z panami, szlachtą i celniejszymi mieszkańcami miast Polskich, wyrzeka się ciemnoty dawnych błędów, a przyjmuje zakon zbawienny prawej wiary Chrystusa; pierwszy krok nawrócenia swego od przesądów pogaństwa do światła wiary uświęca znamieniem oczyszczającej łaski, i w Gnieznie chrzest przyjmuje. A tak obmyty z grzechów w świętym zdroju odrodzenia, wodą chrztu zgładziwszy zmazę występków i pogaństwa, od zabobonnej czci bałwanów zwrócił się do poznania prawdziwego Boga, czystej i pobożnej wiary. Za jej światłem, wyższem od światła przyrodzonego rozumu, którym go także hojnie Bóg obdarzył, za oświecającą łaską Ducha Ś. przeobleczony w szatę niewinności, żywot świeży i młodzieńczy, odrodził się z wody i ducha, a porzuciwszy dawne imię Mieszka nazwał się Mieczysławem. Wraz i siostra jego rodzona, dziewica, przeżegnana znamieniem wiary świętej, została chrześcianką i przybrała imię Adelaidy. Tegoż dnia, przyjąwszy Sakrament chrztu, książę Mieczysław wziął poświęcenie innego Sakramentu, zaślubiając dziewicę Dąbrówkę obrządkięm chrześciańskim: ku czemu zaprosiwszy książąt sąsiednich, obchodził gody weselne w Gnieznie z wielką wspaniałością przez dni kilka. Każdego z gości podejmowano przystojną i pełną wspaniałości posługą. Wyprawiono potem uroczyście i z nader świetnym przyborem rozmaite zabawy i igrzyska, ku czci i sławie książęcia. To gdy się ukończyły, książęta sąsiedni, szlachta i panowie Czescy, uczczeni od Mieczysława książęcia drogiemi upominkami, wrócili do swoich krajów, kędy głośno wysławiali hojność i bogactwa książęcia Polskiego Mieczysława. I w owym-to czasie wszystek naród Polski przyjął jarzmo zbawienne świętej wiary chrześciańskiej; z miłosierdzia Boskiego, a za gorliwem staraniem Mieczysława i żony jego Dąbrówki, Polacy uzyskali światło wiary, gdy na stolicy Piotrowej siedział Leon VIII, rodem Rzymianin, który tegoż roku pożegnał się ze światem, a po którym namiestnictwo Chrystusa zgodnym wyborem objął Szczepan VII, rodem Niemiec; według innych Jan XIII, pochodzący z Narny, niektórzy piszą go Janem XII.

Potem z najsurowszego nakazu książęcia, a uchwały jednomyślnej wszystkich panów i szlachty Polskiej, kruszono bałwany i posągi bogów fałszywych, palono ich świątynie, a czcicieli i wyznawców wskazywano na utratę majątków i karę miecza. Książę Polski Mieczysław nie tylko wszelkie zniósł uroczystości i obrządki odprawiane na cześć bożyszcz pogańskich, ale wywołał razem wszystkich guślarzy, wróżków, wieszczków i wyroczników, i zabronił igrzysk tak publicznych jak i domowych, które się odnosiły do czci bałwochwalczej. Bóg nasz albowiem nie jest podobny do tych bogów fałszywych, o których lud Polski mniemał, że ich ująć można było zgiełkiem ochoczym, igrzyskami, wszeteczną swawolą i różnego rodzaju bezbożnością. Szczęśliwy zaiste i Bogu upodobany książę, który pierwszy Polaków przywiódł do zbawiennej wiary, i sprzymierzył z kościołem świętym przez poznanie prawdy i porzucenie bałwanów. A że po wszystkich prawie miastach, miasteczkach i wsiach znaczniejszych w Polsce stały wizerunki bogów i bogiń, bałwany i poświęcone gaje, do których zniszczenia nie tak skwapliwie się zabierano, jak był przykazał Mieczysław, zaczem naznaczony przezeń został dzień siódmy Marca do skruszenia i zniweczenia ich w całym ziem Polskich obszarze. Ten gdy nadszedł, wszystkie miasta i wsie przymuszone były tłuc i obalać posągi bogów swoich, a pokruszone topić w bagnach, jeziorach i stawach, i przyrzucać kamieniami, do czego występował gromadnie lud płci obojej, nie bez rzewnego żalu i płaczu czcicieli onych bożyszcz, a zwłaszcza tych, którzy z odprawowanej na ich cześć służby obrzędowej mieli pewne korzyści, z obawy jednak urzędników książęcych nie śmieli opierać się nakazowi. Pamiątka tego kruszenia i topienia fałszywych bogów i bogiń utrzymuje się po dziś dzień w niektórych wsiach Polskich, gdzie w Niedzielę czwartą postu (Laetare) zatykają na długich żerdziach wizerunki Dziewanny i Marzanny, a potem rzucają i topią je w bagnach pobliskich. A tak spełnienie tego dzieła nie ustało jeszcze u Polaków w zwyczaju starodawnym. 

ROK PAŃSKI 966 

MIECZYSŁAW ZAKŁADA ARCYBISKUPSTWA GNIEŹNIEŃSKIE I KRAKOWSKIE I SIEDM KOŚCIOŁÓW KATEDRALNYCH.

Zawiązki przyjętej przez chrzest i zaprowadzonej świeżo wiary pragnąc Mieczysław czyli Mieszko książę Polski umocnić i rozkrzewić, a tym czynom u Króla Przedwiecznego przysporzyć sobie zasług, oraz uświetnić panowanie swoje na trwałej ugruntowane potędze, tak iżby w niczem, cokolwiek służyło ku czci i zalecie chrześciaństwa, nie ustępował innym książętom, gdy i wierna a pełna pobożności małżonka jego Dąbrówka nie szczędziła zachęty mężowi swemu i książęciu, który sam w sobie dosyć żywił zapału i pobożnej gorliwości; wszystko staranie swoje, wszystkę myśl zwrócił ku uposażeniu świątyń, zaprowadzeniu przy nich i umieszczeniu sług Bożych. Najpierwej więc w główniejszych miejscach, w Gnieźnie i Krakowie, dwie zakłada arcykatedry: Gnieźnieńską, pod wezwaniem i ku czci Najwyższego Boga i Rodzicy jego Maryi Panny, z której wypłynęło źródło powszechnej łaski i zbawienia; Krakowską zaś, na usilne prośby małżonki swojej księżny Dąbrówki, pod wezwaniem Ś. Wacława, nowego w owym czasie Męczennika, którego taż księżna Dąbrówka rodzoną była siostrzenicą. A chociaż ten w narodzie Słowiańskim pierwszy zajaśniał świętością chwały i męczeństwem, chciał jednak Mieczysław, aby Gnieźnieńska stolica miała pierwszeństwo i utrzymała zaszczyt celniejszy, a Krakowska iżby po niej była drugą. A tak kościół Krakowski ujął w tem sławy Gnieźnieńskiemu, że go nie zostawił jedynym; Gnieźnieński zaś Krakowskiemu, że go ubiegł w pierwszeństwie. Dla powagi zaś tych stolic arcybiskupich założył siedm innych kościołów czyli biskupstw, jako to Poznańskie, Smogorzewskie, które teraz zowie się Wrocławskiem, Kruszwickie, teraz Włocławskiem zwane, Płockie, Chełmskie, Lubuskie i Kamieńskie; a te wszystkie poddał pod arcybiskupstwo Gnieźnieńskie i Krakowskie. Dwa zaś biskupstwa dopiero wymieniono, Smogorzewskie i Kruszwickie, z odmianą miejsca musiały też zmienić nazwiska. Smogorzewskie bowiem najpierwej do Byczyny, miasteczka ziemi Brzegskiej, a potem dla lepszego położenia do Wrocławia zostało przeniesione i przyjęło od niego swoję nazwę Kruszwickie zaś, dla malej ludności miasta i okolicy, w której początkowo byle założono, słusznie do Włocławka przeniesiono. Inne kościoły katedralne po dziś dzień zachowują, swoje pierwotne miejsca i nazwiska. Krom tych, pozakładał Mieczysław i inne kollegiaty, liczne kościoły parafialne, klasztory i przybytki święte, stosownie do potrzeby i pobożności ludów nawróconych. Kościół Smogorzowski czyli Wrocławski wystawił ku czci Ś. Jana Chrzciciela, który po Najświętszej Pannie między wszystkiemi Świętemi przodkuje; Poznański, dwom w liczbie Świętych najcelniejszym, Piotrowi i Pawłowi Apostołom; Kruszwicki czyli Włocławski Najświętszej Maryi Pannie; Płocki Zygmuntowi Ś. królowi i Męczennikowi; Chełmski chwale Krzyża Ś.; Kamieński Ś. Janowi Chrzcicielowi; Lubuski Ś. Janowi Ewangeliście; i na ich cześć wymienione kościoły poświęcić kazał. Z tą zasługą, pobożną i chwalebna, w założeniu i uposażeniu tylu kościołów katedralnych poszedł po wiekuistą w niebie nagrodę, i tak swoje jako i wszystkich następców swoich, książąt i królów Polskich, dzieje najwyższemu przekazał uwielbieniu, rzeczy doczesne i znikome zamienił w wiecznotrwałe, a postarał się o wieniec i skarb niepożytej nagrody, w niebie. Nie szukamy ku temu żadnych świadectw rękojmi, gdy zbawienność dzieła, które w oczach ludzkich ciągle jaśnieje i większą od słowa ma powagę, uroczyściej niż każde inne dzieło przed Bogiem i ludźmi, je rozsławia. Przeto też Pan Bóg, nagradzający wszystkie dobro sprawy, pobłogosławił obfitą pomyślnością królestwu Polskiemu, przymnożył mu urodzajów, opatrzył sprawiedliwość, wywyższył chwałę króla, oddał nagrodę cnocie, a potem użyczy wiecznej szczęśliwości. W Gnieźnieńskim kościele na pierwszego arcybiskupa wyświęcony był Wilibald (Vilibalinus), a w Krakowskim pierwszym był arcybiskupem Prohor; w Poznańskim pierwszy siedział na stolicy biskupiej Jordan, w Wrocławskim Gotfryd, w Kruszwickiem czyli Włocławskim Jasnoch (Lucidus), w Płockim Angelot, w Chełmskim Oktawian, w Kamieńskim Julian, w Lubuskim Jacynt (Jacinctus).

ROK PAŃSKI 984 

BOLESŁAW, SYN MIECZYSŁAWA, POJMUJE ZA ŻONĘ JUDYTĘ, CÓRKĘ GEJZY KSIĄŻĘCIA WĘGIERSKIEGO.

Bolesław, syn Mieczysława książęcia Polskiego, gdy obchodzone po śmierci matki minęły dni żałoby, którą, on aż do szóstego roku zachowywał, stosując się do woli ojca Mieczysława, żądajacego, aby wstąpił w śluby małżeńskie, celem odnowienia dawnych z Węgrami sojuszów, pojmuje Judytę, córkę Gejzy, książęcia Węgierskiego, z pierwszego łoża, dziewicę słynną, wdziękami i urodą, a wnoszącą nadto znakomity posag w złocie i srebrze. Gody weselne odprawił w Gnieznie, w obecności licznych prałatów i panów, którzy przybyli z Polski i Węgier na ten obchód uroczysty, wspaniałemi igrzyskami uświetniony. 

OTTONOWI DRUGIEMU, KORONOWANEMU NA KRÓLA RZYMSKIEGO, RODZI SIĘ Z PRAWEJ MAŁŻONKI SYN OTTO. SMIERĆ OTTONA DRUGIEGO, PO KTÓRYM SYN JEGO OBEJMUJE RZĄDY PAŃSTWA.

Otto II, ośmdziesiąty wtóry po Auguście, ze śmiercią ojca objął rządy państwa; a lubo już poprzednio, w jego obecności, mianowany był i przez Leona VIII. papieża koronowany królem Rzymskim, po zejściu jednak ojca od równoczesnych na nowo obrany i na stolicy państwa osadzony został. Jeszcze za życia poślubił mu był ojciec córkę cesarza Grockiego, imieniem Teofanią, i gody weselne w Pawii wyprawił. Z niej Otto II miał syna tegoż imienia Ottona, który wielką zajaśniał sławą i stał się. niejako wyobrazicielem swego cesarskiego domu, tudzież córkę Magtydę. Dzielny władca Rzymskiego państwa, wyzuł Lotaryusza króla Gallii z posiadanych przezeń krajów. Przedsiębrał potem kilka szczęśliwych wypraw przeciw niewiernym, aż nakoniec w Kalabryi straciwszy całe niemal wojsko, sam ledwo za przyczyną Ś. Piotra, którego w modlitwie wzywał, ocalony, wrócił do Rzymu, gdzie dziewiątego roku panowania swego umarł; pochowany w kościele Ś. Piotra. Po nim nastąpił syn jego Otto III, któremu Grzegorz V, jego krewny, przywdział koronę.

Tegoż roku książę Ruski Światosław przedsięwziął wyprawę przeciw Kozarom, ludowi Ruskiego także plemienia, zwyciężył ich i zdobył gród Białowieżę, przeco stali się jego dannikami.  

PAPIEŻ ZATWIERDZA KOŚCIOŁY KATEDRALNE W POLSCE I ROZGRANICZA ICH DYECEZYE 

Idzi biskup Tuskulański, kardynał, wysłany do Polski od papieża Jana XIII, potwierdził wszystkie biskupstwa Polskie, jako to: obie arcykatedry, Gnieźnieńską i Krakowską, tudzież katedry biskupie Poznańską, Wrocławską, Włocławską, Płocka, Chełmską, Lubuską i Kamiońską, i każdej dyecezyi granice nadal i oznaczył. A lubo wymienione kościoły miały swoje pisma i przywileje, to wszystkie atoli, z przyczyny małej pilności w ich przechowaniu, zaginęły, albo spłonęły w licznych pożarach, gdy pod ów czas w Polsce nie wielo jeszcze było gmachów murowanych. 

ROK PAŃSKI 967 

MIECZYSŁAW WRAZ Z MAŁŻONKĄ UPOSAŻA ZAŁOŻONE PRZEZ SIEBIE BISKUPSTWA, WPROWADZA DZIESIĘCINY, I WIELE KOŚCIOŁÓW KOLLEGIACKICH I PARAFIALNYCH ZAKŁADA. BEZDZIETNEMU WPRZÓDY, RODZI SIĘ SYN BOLESŁAW 

Mieczysław książę Polski dziewięciu założonym przez siebie kościołom katedralnym dostateczne nadał uposażenia, i tak biskupów jako i prałatów, już to kanonicze i katedralne piastujących godności, już przełożeństwa po innych zakładach, duchownych, klasztorach i kościołach parafialnych, opatrzył dziesięcinami z wszelakich całej ziemi Polskiej urodzajów; przyczem zobowiązał wszystkich panów i obywateli przedniejszych, szlachtę i włościan, nie tylko do wytykania, ale i zwożenia im tej daniny ziemiańskiej. Nadto kościołom katedralnym, kollegiackim, zakonnym i parafialnym ponadawał szczodrą ręką posiadłości różne, grunta, dochody i folwarki; obdarzył je drogiemi klejnoty, naczyniami rozmaitego misterstwa złotemi i srebrnemi, ubiorami kościelnemi i wszelkiego rodzaju sprzętami. Na tem nie przestając, wszystkie kościoły przez siebie założone, wybudował z murów mocnych, acz niskich i ciasnych, według ówczesnego sposobu i zwyczaju. Powykładał je ciosowym kamieniem i przystroił rozmaitemi ozdoby, obwarował sklepieniami i żelazem na ołów puszczanem. Z ośmiu przecież wymienionych kościołów, które z pobożności swojej i własnym nakładem wystawił, jeden, dziś tylko Kruszwicki oglądamy, poświadczający starodawność budowy kamieniem, robotą i murem. Siedm bowiem innych, z wzrastającą pobożnością i szczodrotą królow, książąt i biskupów Polskich, zostały zniesione, a w ich miejsce pobudowano inne, na placach przestrzeńszych, przybytki świetne i ozdobne, wspaniałej i kunsztownej roboty. Opatrywała też z swojej strony dostojna i pobożna niewiasta, księżna Dąbrówka, kościoły od jej męża założono w naczynia i sprzęty do służby Bożej potrzebne, i wszystko mienie swoje poświęciła ku użytkowi i ozdobie przybytków świętych, tak iż gorliwością pobożną i hojnością wylaną na kościoły i sługi Boże zdawała się z małżonkiem swoim, ksiażęciem Mieczysławem, ubiegać o lepszą. A wszyscy panowie Polscy i szlachta, naśladując w zawody ich przykład chwalebny, kwapili się w stawianiu i zakładaniu po swoich wioskach i majętnościach kościołów, które z coraz większą szczodrotą wyposażali. Bóg też dobrotliwy poglądając z wysokości na dzieła, przez książęcia Mieczysława i żonę jego Dąbrówkę bądź już dokonane, bądź w dalszym czasie zamierzone, nagrodził ich rychłem potomstwem. Księżna bowiem Dąbrówka poczęła i wydala na świat syna na podziw urodnego, któremu za przyzwoleniem ojca, a usilną prośbą matki, dziada i wuja, nadano przy chrzcie świętym imię Bolesława, to jest wielce sławnego, wróżąc z tej nazwy, że miał być kiedyś wielkim i sławnym.

Tego także roku Bolesław książę Czeski, Ś. Wacława zabójca, a teść Mieczysława książęcia Polskiego, zszedł ze świata. Po nim nastąpił syn jego Bolesław, mąż wielkiej skromności i pobożności, rodzony brat księżny Dąbrówki, który naśladując raczej stryja niż ojca, zwrócił starania swoje ku pomnożeniu czci i chwały Bożej, i stawianiu licznych kościołów. Brat jego drugi, Stracikwas, wzgardziwszy doczesnością, w Ratysbonie mieście Bawarskiem w klasztorze Ś. Emerana przyjął szatę zakonną. A siostra druga, Młada, uczona w Piśmie ś. i wielką słynąca nauką, zbudowawszy na zamku Pragskim klasztor Ś. Jerzego, została w nim zakonnicą, i pociągnęła swym przykładem inne dziewice do ślubów panieństwa i pobożności.

ROK PAŃSKI 968 

ADELAIDA, SIOSTRA MIECZYSŁAWA, ZAŚLUBIA GEJZĘ KSIĄŻĘCIA WĘGIERSKIEGO, A ZA JEJ NAMOWĄ KSIĄŻĘ TEN Z CZĘŚCIĄ NARODU SWEGO CHRZEST PRZYJMUJE 

Gejza (Yesse), książę Pannonów i Hunnów, zasłyszawszy o przezacnej dziewicy Adelaidzie, księżniczce Polskiej, siostrze rodzonej Mieczysława, z wieści która między ludźmi krążyła o wielorakich jej przymiotach, urodzie i zacności duszy, wyprawia na dwór książęcia Mieczysława uroczyste poselstwo, prosząc o rzeczoną dziewicę Adelaidę w małżeństwo, był już bowiem wdowcem po pierwszej żonie. Usłyszawszy tę prośbę Mieczysław udał się po radę do swej starszyzny, prałatów i panów, i wyrozumiewał z nimi czas długi, coby czynić wypadało. A lubo sama dziewica Adelaida wzdrygała się ślubów z książęciem pogańskim, niektórzy także z panów radnych z przyczyny różności wiary ganili takie związki; przecież za zrządzeniem samego nieba, które i ze złego umie najlepsze wyprowadzić skutki, książę Mieczysław skłonił ku nim swe chęci, i namówił do nich siostrę Adelaidę, czyniąc jej nadzieję, że przez te śluby książęcia Gejzę i naród Hunnów do wiary chrześciańskiej pociągnie i w niej utwierdzi. Za zezwoleniem więc Mieczysława książęcia Polskiego, i zgodnem zdaniem radców, ułożony został między panami Węgierskimi i Polskimi ich związek, dziewicę Adelaidę odprowadzono do Węgier i książęciu Gejzie poślubiono. Ona, niewiasta świątobliwa, świecąc wzorami wielkiej pobożności, czystego i cnotliwego życia (acz między niewiernemi i bezbożnemi przebywała ludźmi) jęła usilną namową, a więcej jeszcze pobożnemi sprawy, nakłaniać męża swego książęcia Gejzę, tudzież panów Węgierskich i szlachtę, do poznania i przyjęcia światła wiary chrześciańskiej. Chowała też przy sobie księżna Adelaida, niewiasta łaski Bożej pełna, wielu kapłanów, mężów pobożnych i czystością życia zaleconych, których z obawy, iżby wiary raz przyjętej nie pokalała jaką zmazą, z Polski z sobą była sprowadziła. Często więc z przykazami zakonu Bożego i zbawiennemi zasadami Ewangelii zaznajomiała książęcia Gejzę i jego radców, aż wreszcie przekonany gorliwym wykładem nauki, i zniewolony ustawicznemi prośbami i łzami towarzyszki swojej, porzucił sprośne bałwany, które czcił do tej chwili, i wespół z przedniejszymi pany i starszyzną przyjąwszy wiarę świętą, za staraniem Adelaidy, najrozumniejszej małżonki, został ochrzczony, i większą część narodu swego pociągnął swoim przykładem do świętego obmycia. A tak z cudownej łaski i miłosierdzia Boga Najwyższego zajaśniała prawda święta Polakom przez Czeszkę Dąbrówkę, a Hunnom przez Polkę Adelaidę, w tym samym wieku, z małą tylko czasu różnicą. Niewiasty ściągnęły błogosławieństwo i poświęcenie nie tylko na swych małżonków, ale i dwa sławne narody. Jakaż-to dziwna sprawa i nieocenione miłosierdzie Boga, którem nawiedzić raczył dwa narody, to jest Polskę i Węgry, użyczając im zbawienia wiecznego za posługą dwóch niewiast! Jedna bowiem stała się zwiastuną i główną mistrzynią tajemnic wiary świętej, zbawiennego zasiewu słowa Bożego u Polaków; druga w Węgrzech spowodowała wytępienie błędów pogańskich, i powiodła naród do poznania zasad wiary chrześciańskiej, a z nią odrodzenia się w żywocie pobożnym i świątobliwym. Pierwsza z nich wydała na świat książęcia Polskiego Bolesława, dzielną kraju podporę; druga porodziła Stefana króla Węgierskiego, który w nagrodę cnoty stał się opiekuńczym całych Węgier patronem. Niechaj zatem obu królestw mieszkańcy dziękczynią nieograniczonej łasce Najwyższego, i w okazach radości wychwalają nieskończenie Imię jego z uweseleniem duszy i ciała, błogosławiąc mu i mówiąc: "Błogosławiony jesteś Panie Boże nasz, który zlitowawszy się nad nędzą i ślepotą naszą, raczyłeś zstąpić z wysokości, i nawiedzić a objaśnić ciemnotę naszych błędów, aby nam otworzyć drogę prawdy, i nieocenionym okupem wyswobodzić nas z niewoli".

ROK PAŃSKI 969 

GEJZIE KSIĄŻĘCIU WĘGIERSKIEMU I ŻONIE JEGO ADELAIDZIE WIDZENIA CUDOWNE WE ŚNIE ZWIASTUJĄ NARODZENIE Ś. STEFANA 

Kiedy Gejza wraz z małżonką swoją, błogosławioną Adelaidą, zajmowali się gorliwie wykorzenieniem błędów pogańskich, a rozkrzewieniem wiary i powinności świętego zakonu po wszystkich ziemiach i zakątkach królestwa Węgierskiego, dziwna w swej łasce i niepojęta dobroć Boga pocieszyła Gejzę cudownem widzeniem. Stanął bowiem przed nim we śnie młodzieniec postaci pięknej i ujmującej, i przeraził wielce śpiącego jeszcze o świcie jutrzenki, mówiąc: "Pokój tobie Gejzo, chrześcianinie Bogu miły! Obwieszczam ci, że modły twoje doszły do oblicza Wszechmocnego, i przyjęte są łaskawie do jego uszu. A nie troszcz się o to, co dla wiary chrześciańskiej zamierzyłeś uczynić; albowiem z lędźwi twoich wynidzie syn, który starannością swoją opatrzy wszystko, cokolwiek do podwyższenia wiary jest potrzebnem. Nie wątp, że za wolą Bożą, gdy się spełni czas naznaczony, przyjdzie do niego mąż pełen żarliwości w wierze, pełen ducha pobożnego i świątobliwości, oświecić każdego z osobna nauką swoją. Ten sam Gejzo, syn twój, pierwszy z książąt Węgierskich przyozdobi skronie swoje koroną, a skończywszy panowanie ziemskie, tę wątłą i skazitelną koronę zamieni na wiekuistą". Uradowany niezmiernie takiem objawieniem książę Gejza, dowiedział się nazajutrz, że małżonka jego, księżna Adelaida, została brzemienną; po czem poznał, że wszystko co mu obwieszczonym było, spełnić się miało niezawodnie. Podobne także, ale świetniejsze widzenie, miała zacna niewiasta księżna Adelaida. Gdy bowiem bliską była rozwiązania, ukazał się jej mąż poważny, w szaty kapłańskie przybrany, który do drżącej i przerażonej widzeniem rzekł: "Ufaj córko, złóż bojaźń, a bądź dobrej myśli; albowiem wkrótce porodzisz syna, który naprzód ziemską, a potem za cnoty swoje wieczną osiągnie koronę. Nowonarodzonemu nadasz imię moje". A gdy go księżna zdumiona i trwogą zdjęta zapytała: "Któż jesteś Panie, albo jakiem się zowiesz imieniem?" odpowiedział: "Jestem Szczepan, głowa Męczenników, który pierwszy męczeństwem kapłaństwo moje uzacniłem. Nakazuję imię moje nadać synowi mającemu się narodzić z żywota twojego". To rzekłszy zniknął. Niemniej uszczęśliwiona wspomnionem widzeniem księżna Adelaida, opowiedziała je nie bez rzewnego łez wylania małżonkowi swemu, książęciu Gejzie, potem innym mężom pobożnym i bogobojnym, a po dziewięciu miesiącach brzemienności syna wydanego na świat nazwała Stefanem: lubo niektóre kroniki Węgierskie fałszywie podają, jakoby Gejza książę Węgierski syna Stefana, o którym mówimy, otrzymał z małżonki Sarolth, córki Guli książęcia Siedmiogrodzkiego, już wtedy brzemiennej, kiedy Stefan VII, rodem Niemiec, nastąpiwszy bezpośrednio po Leonie, siedział na stolicy Piotra od lat trzech, a zszedłszy tegoż roku, następcą miał Marcina III, Rzymianina.

MIECZYSŁAW W POLSCE PRAWĄ WIARĘ CHRYSTUSA ROZKRZEWIA 

Mieczysław książę Polski zważywszy, że Dawca najwyższy cnót wszechmocną łaską swoją wlał weń zamiłowanie i światło wiary ku wywyższeniu Imienia swego, starał się wszelkiemi sposoby i jak najusilniej o jej rozkrzewienie i upowszechnienie w Polsce, pielęgnując skutecznie przy pomocy Boskiej w młodych latoroślach wdzięczny owoc wiary chrześciańskiej, dla pożytku całego narodu Polskiego, i wytrwałości na drodze zbawienia tych, którzy uwierzyli.

Jan papież, od starosty Rzymskiego poimany i więziony przez dni kilka, poszedł wreszcie do Kampanii na wygnanie. Ale Otto cesarz, ukarawszy główniejszych winowajców Rzymian śmiercią, a niektórych wygnaniem, pomścił się srodze krzywdy i gwałtu dopełnionego na najwyższym pasterzu. Siedział Jan na stolicy lat siedm i dni dziesięć.

ROK PAŃSKI 970

ŚWIATOSŁAW KSIĄŻĘ RUSKI BULGARÓW CZYNI DANNIKAMI SWEMI. ŚMIERĆ WILIBALINA PIERWSZEGO ARCYBISKUPA GNIEŹNIEŃSKIEGO 

Książę Ruski Światosław, nie przestając na ojczystem księstwie; rozpoczął wojnę z przyległemi sobie Bulgarami; a zdobywszy ośmdziesiąt zamków leżących nad Dunajem, zmusił ich do dannictwa i służebności. Lecz gdy zajęty był wyprawą Bulgarską, podstępuje naród Pieczyngów (Pieczeniegi), oblega i szturmuje zamek Kijowski, gdzie matka Światosława, Olha czyli Helena, z trzema synami Światosława, wnukami swemi, to jest, Jaropełkiem, Olhem (Holha) i Włodzimierzem przebywała. Niechybnem zdawało się wtedy poddanie zamku Kijowskiego, bowiem głód Oldze i zamkniętym wraz z nią oblężeńcom dojmował, gdyby nie kilku Rusinów, którzy używszy podejścia na nieprzyjacioł Pieczyngów, zastraszyli ich udaną wieścią., jakoby książę Światosław z wojskiem zwycięzkiem od granic Bulgaryi nadciągał. Tą wiadomością przerażeni Pieczyngowie, zaniechawszy oblężenia, ustąpili z wielkim popłochem. Temi czasy Olha, matka Światosława, zeszła ze świata.

Jan papież, ufny w pomoc cesarza Ottona, wydobywszy się z niewoli, wchodzi zwycięzko do Rzymu, i karze surowo naczelników przeciwnego sobie stronnictwa. A wywdzięczając się za otrzymane dobrodziejstwo Ottonowi, syna cesarza Ottona mianuje Augustem.

Wilibald, pierwszy arcybiskup Gnieźnieński, przesiedziawszy lat cztery na stolicy, umiera; pochowano go w kościele Gnieźnieńskim. Mąż rodem i chwalebnemi sprawy znakomity. Nastąpił po nim tegoż roku Hatto, rodem Włoch.

ROK PAŃSKI 971 

ZJAWISKO NA NIEBIE. PAŃSTWO RUSKIE TRZEJ BRACIA DZIELĄ MIĘDZY SIEBIE NA CZĘŚCI. HATTO ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI UMIERA 

Owego czasu, znak ognisty płomiennego światła ukazujący się na niebie zdziwił i zatrwożył wiele umysłów, bowiem rzecz ta u Polaków nowa i niesłychana poczytaną była za złowieszczbę.Światosław książę Ruski, obawiając się, aby po jego śmierci nie powstał między synami spór o dziedzictwo, podzielił ich księstwem Ruskiem w ten sposób, iż Jaropełka najstarszego uczynił książęciem Kijowskim, Olha zaś drugiego syna nad Drewlanami przołożył, trzeciemu Włodzimierzowi odkazał księstwo Nowogrodzkie, obowięzując każdego i najuroczyściej zaklinając, aby przestał na swym udziale i wstrzymał się od zamachu na cudze.

Hatto arcybiskup Gnieźnieński, po dwóch niespełna latach zarządzania kościołem, chorobą znękany umiera; pochowano go w kościele Gnieźnieńskim. Tegoż niemal roku wstąpił po nim na stolicę Robert I, rodem Włoch.

ROK PAŃSKI 972

PO MARCINIE TRZECIM PAPIEŻU NASTĄPIŁ AGAPIT DRUGI. WÓDZ PIECZYNGÓW, POKONAWSZY I ZABIWSZY RUSKIEGO KSIĄŻĘCIA ŚWIATOSŁAWA, Z CZASZKI JEGO KAZAŁ SOBIE ZROBIĆ PUHAR 

Po zejściu Marcina III papieża, który siedział na stolicy lat trzy, miesięcy sześć i dni dziesięć, nastąpił Agapit II, rodem Rzymianin. Za jego czasów Otto I, książę Saski, który w Niemczech tylko panował, (Berengar bowiem rządził Włochami) z przyczyny podniesionego przeciw sobie rokoszu książąt Niemieckich, a zwłaszcza falegrabi i książęcia Lotaryngii, tudzież rodzonego brata swego Tagmara, który się do tamtych przyłączył, wojnę z niemi prowadził po nieprzyjacielsku, a pokonawszy nareszcie wszystkich, srogo się nad zwyciężonemi pomścił. Brat jego Tagmar, po zdobyciu zamku Heresburga, gdzie się był zamknął w kościele szukając schronienia, zakłóty zginął.Światosławowi książęciu Ruskiemu, powracającemu z ziemi Greckiej, do której był wtargnął z orężem, i obciążonemu grecką zdobyczą, Pieczyngowie, nieprzyjaciele jego, ostrzeżeni zdradziecko przez niektórych Rusinów i Kijowian, zachodzą drogę, gdzie były zebrane wszystkie siły Światosława, i wojsko jego, już-to łupami obciążone, już w niedogodnem miejscu przymuszone do walki, z łatwością porażają. Sam Światosław, usiłujący bój odnowić i wstrzymać haniebną swoich ucieczkę, dostaje się żywcem w ręce nieprzyjacioł. Wódz Pieczyngów, Bura zwany, uciąwszy mu głowę, z czaszki książęcia w złoto oprawnej dał zrobić puhar, z którego zwykle pijając na znak zwycięztwa nad nieprzyjacielem, tryumf swój codziennie odnawiał.

ROK PAŃSKI 978 

OTTO PIERWSZY KRÓL RZYMSKI, NAWRÓCIWSZY SASÓW BAŁWOCHWALCÓW DO WIARY CHRZEŚCIAŃSKIEJ, UMIERA. PO NIM SYN JEGO OTTO DRUGI WSTĘPUJE NA STOLICĘ PAŃSTWA 

Otto I, król Rzymski i książę Saski, wielką liczbę Sasów przywykłych do bałwochwalstwa, już-to zbawienną namową, już potęgi swojej postrachem, już wreszcie kazaniami biskupów, skłonił do przyjęcia wiary chrześciańskiej. Żeby zaś wiara nowo zaprowadzona trwalszą miała podstawę, w mieście Partenopolu, które krajowcy Magdeburgiem zowią, założył kościół katedralny, arcybiskupi, i poddał mu inne biskupstwa. Tegoż roku zszedłszy ze świata, następcą miał syna drugiego Ottona, który także naśladując ojca w pobożności, zachował wierność i uległość kościołowi Rzymskiemu. Pochowano go w tymże, założonym przez niego i wspaniale uposażonym, Magdeburskim kościele Ś. Maurycego, który jest, kościołem prymacyalnym Niemieckim.

ROK PAŃSKI 974 

BOLESŁAW KSIĄŻĘ CZESKI, NA PROŚBĘ SIOSTRY SWOJEJ DĄBRÓWKI, ZAKŁADA I UPOSAŻA KOŚCIÓŁ KATEDRALNY W PRADZE 

Dąbrówka, małżonka książęcia Polskiego Mieczysława, zacna i błogosławiona niewiasta, nie przestając na licznych dziełach swojej pobożności, które przy zaprowadzeniu nowej wiary z najgorliwszem staraniem spełniła lub wypełnić zamierzała, zwróciła jeszcze uwagę na ojczyznę swoję Czechy. Wiedziała bowiem, że chociaż od lat wielu szczyciły się przyjęciem wiary chrześciańskiej, zbywało im jednak na stolicy biskupiej. I trapiła się w duszy, że gdy Polska, aczkolwiek później nawrócona, już od samego początku dziewięcią słynęła katedrami; Czechy, pomimo pierwszeństwa w przyjęciu światła wiary, żadnej dotąd nie miały stolicy duchownej, lecz zostawały pod rządem obcych biskupów, to jest Mogunckiego i Ratysbońskiego, do których dyecezyi były przydzielone. Słała zatem ustawiczne posły i listy do brata Bolesława, książęcia Czeskiego, który po ojcu Bolesławie, zabójcy Ś. Wacława, zmarłym roku Pańskiego 967, jako syn pierworodny, objął był nad Czechami panowanie, a był mężem wielkiej cnoty i pobożności, prosząc go i błagając, niemniej jak siostrę swoję rodzoną Mładę, poświęconą służbie Bożej i żyjącą w ślubach czystości dziewiczej, aby nie znosił tak długiej, i swojej zarówno jak narodu Czeskiego zniewagi, ale jak najrychlej postarał się ją lepszem urządzeniem zetrzeć i zagładzić. Skłoniony więc ustawiczną namową i prośbami siostry swojej Dąbrówki, zakłada na zamku Praskim stolicę biskupią w kościele Ś. Wita, zmurowanym przez stryja swego, Ś. Wacława, i opatruje dochodami dóbr doczesnych. Na nię, staraniem tejże księżny Polskiej, wyniesiony został pierwszy biskup Dytmar (Dethmarus), mąż pobożny i zakonne prowadzący życie, rodem Sas, świadomy nieco języka Słowiańskiego. Siedział pod te czasy na stolicy Piotra Agapit II, papież. Użyczył zaś Bóg swojej łaski, za przyczyną i zasługami Ś. Wacława, synom i córkom Bolesława książęcia, rodzonego brata i srogiego zabójcy tegoż Ś. Wacława: albowiem starszy z synów książęcia, Bolesław, dla cnót swoich i spraw chwalebnych uzyskał imię Pobożnego; drugi Stracikwas, na którego urodziny zaproszony Wacław Ś. od brata Bolesława był zabity, wstąpiwszy do klasztoru Ś. Emerana w mieście Ratysbonie, zakonne prowadził życie. Córka też jego starsza, księżna Polska Dąbrówka, żona Mieszka, przyczyniła się wielce do pomnożenia wiary chrześciańskiej, i jaśniała wszelakich cnót ozdobą, spełniając wiele pobożnych uczynków. Niemniej druga siostra Młada, przyjąwszy zakon Ś. Benedykta w klasztorze Ś. Jerzego na zamku Praskim, gdzie potem została ksienią zgromadzenia, ślubowała życie modlitwie i dobroczynności.

Z porównania zaś dokładnego wyrozumiesz, iż Gnieźnieński, Krakowski, Wrocławski i inne Polskie kościoły założeniem swojem wyprzedziły Praski o lat ośm, a niezachwiane nigdy żadną przygodą, ani skażone odstępstwem, wytrwały za łaską Bożą w wierności i zakwitły znakomitą posługą w pielęgnowaniu wiary chrześciańskiej.

Zima tego roku ciężka, nadzwyczaj obfitym śniegiem brzemienna, pościnawszy morza wszystkie, stawy, jeziora i błota, trwała od pierwszego Listopada aż do wiosiennego porównania dnia z nocą, na podziw i cudowisko wielkie wszystkim, jako w owym wieku bezprzykładna.

ROK PAŃSKI 975

PO AGAPICIE DRUGIM WSTĘPUJE NA STOLICĘ PAPIESKĄ JAN XII, KTÓREGO Z PRZYCZYNY ROZWIĄZŁYCH OBYCZAJÓW STRĄCA Z NIEJ OTTO CESARZ 

Papież Agapit II, który władał na stolicy lat trzy, miesięcy sześć i dni dziewięć, zakończywszy życie, pochowany został w kościele Ś. Piotra. Stolica papieska osierocona była przez dni dwanaście. Nastąpił po nim Oktawian, przezwany Janem XII, urodzony w Rzymie z ojca Alberyka, który-to Alberyk, inaczej Albert, syn władającego Włochami Berengara, możny swoją przewagą w stolicy, zwoławszy znakomitszych Rzymian, zobowiązał ich i zniewolił przysięgą, aby po zmarłym Agapicie wynieśli syna jego Oktawiana. Co też przyszło do skutku, i Oktawian, przezwany Janem XII, wstąpił na stolicę Rybaka. Ale Otto tymczasem wkracza z silnem wojskiem do Włoch, karci wdzierstwo bezczelne Jana XII, nierządnika, utopionego w chuci cielesnych sprośnocie; pojmuje Berengara w niewolą i uprowadzonego do Niemiec w więzieniu osadza, a syna jego Alberta zmusza do spiesznej na Korsykę ucieczki.

ROK PAŃSKI 976 

JAROPEŁK KSIĄŻĘ KIJOWSKI BRATA SWEGO RODZONEGO OLHA, A POTEM WŁODZIMIERZ BRATA JAROPEŁKA, UWIEDZIONY ŻĄDZĄ PANOWANIA, ZABIJA, I ŻONĘ ZABITEGO POJMUJE W MAŁŻEŃSTWO 

Nie mogła między synami Światosława księcia Ruskiego utrzymać się długo zgoda i podział krajów przez ojca ułożony. Wkrótce po jego zgładzeniu wszczęli spór o pierwszeństwo i zwierzchnią władzę książęcą, jakby otrzymane w spadku dzielnice i obszerne kraje Ruskie były dla nich za ciasne. Zamierzył je sobie przywłaszczyć Jaropełk, najstarszy z synów Światosława. Tym celem udaje się do zamku Warąża (Warosz), w którym brat jego rodzony Oleh przebywał, zabija go, i księstwo Drewlanow, mytem krwi bratniej okupione, pod swoję władzę zagarnia. Włodzimierz, młodszy, w obawie, aby srogość gwałtownika Jaropełka jego podobnież nie spotkała, mszcząc się na pozór śmierci brata, podbiega zamek Kijowski i w nim Jaropełka obsacza, a przybywającego doń po przyjacielsku, z namowy doradcy swego, wojewody (palatini) nazwiskiem Bluda zabija, a tak wszystkie trzy księstwa w posiadanie zajmuje. Nie poprzestał wszakże na dziedzictwach krwią braci sromotnie zmazanych: wziął bowiem w małżenstwo żonę Jaropełka, rodem Greczynkę, po pierwszym mężu brzemienną, która mu powiła syna imieniem Światopełka, mającego w ten sposób dwóch ojców, Jaropełka i Włodzimierza.

Dnia dwudziestego ósmego Października widziano w krajach Polskich ogniste zastępy na niebie, przez całą noc trwające. Zjawisko to, jako niezwykłe, zdało się Polakom tak straszliwem, że z obawy, ażeby narodowi i ziemi Polskiej nie wywróżyło jakiej klęski, postanowiono błagać Boga wielkiemi ofiarami.

ROK PAŃSKI 977 

DĄBRÓWKA KSIĘŻNA POLSKA UMIERA.

Tegoż czasu Dąbrówka, księżna Polska, małżonka Mieczysława książęcia Polskiego, niewiasta pobożna i bojaźni Bożej pełna, rozstała się ze światem. W wieku podeszłym nie zwykła była kwefić głowy, ale na wzór dziewic przystrajała się w czółko i wieniec. Zwłoki jej przeniesiono do kościoła Gnieźnieńskiego i w nim pochowano, a książę Mieczysław, panowie i przedniejsi z Polaków oddali cześć zmarłej wspaniałym obrzędem i nakładem. Płakali jej zaś nie tylko Mieczysław małżonek, książę Polski, i Bolesław syn Mieczysława, ale i wszyscy duchowni, łzami rzewnemi i z żalem wielkim, jakby najlepszą matkę utracili.

ROK PAŃSKI 978 

RUSINI BAŁWOCHWALCY STAWIĄ POSĄG KU CZCI BOŻYSZCZA PIORUNA 

Ustaliwszy się na stolicy swego księstwa Włodzimierz książę Ruski, zwrócił myśl ku dziełom pobożnym. Stawiał na górach najbliższych zamku Kijowskiego świątynię, posągi i bożyszcza, zakładał bożnice i bałwochwalnie. Między wszystkiemi zaś swojej pogańskiej wiary bożyszczami w szczególniejszej miał czci bóstwo Pioruna, jemu też najliczniejsze pobudował świątynie i najwspanialszym uczcił je posągiem. A nie tylko sam książę, ale i wszystek naród Rusinów, podzielając tej sprosnej wiary obrządki, składał bóstwu Piorunowi przedniejsze ofiary i całopalenia. Kazał więc książę Włodzimierz urobić najcelniejszemu z swoich bogów tułów i całkowitą postać z drzewa, głowę z srebra, a uszy ze złota; innym bożyszczom poświęcał gaje i bałwany. A prowadząc do nich synów swoich i córki, czynił tym bożkom ofiary, i nie tylko siebie ale i Ruś całą obrzydłem kalał bałwochwalstwem. Pojął zaś był Włodzimierz żon kilka, których jedna porodziła mu czterech synów: Izasława, Mścisława, Jarosława, Wszewołoda, i dwie córki. Z Greczynki miał syna Światopełka, z Czeszki Wyszesława. Z czwartej Światosława i Mścisława, z Bulgarki Borysa i Hleba. Utrzymywał nadto kilka nałożnic, a sromocił inne dziewice i cudze małżonki mniej skromne i wstydliwe. Temi czasy Otto otrzymał w Rzymie od Benedykta VII koronę cesarską.

ROK PAŃSKI 979 

ZWYCZAJ DOBYWANIA SZABEL Z POCHEW PRZY ŚPIEWANIU W CZASIE MSZY Ś. EWANGELII 

Mieczysław książę Polski, wyszukując potem z większą troskliwością tych, którzy jeszcze chrztem świętym nie byli oczyszczeni, przedsiębiorze osobistą pielgrzymkę do wielu wsi, miast i osad, i równie dorosłych jak i niemowlęta, płeć męzką jak i niewieścią, poświęca wodą odrodzenia, a ochrzczonych i odrodzonych ustala w wierze, i pociesza już to pieniężnemi podarki, już przyodziewkiem, przywięzując lud do nowej wiary, a zarazem do siebie. Ta prac jego pobożnych zasługa w rozkrzewianiu prawego zakonu, i wtedy i po inne czasy podjęta z wielką gorliwością i świątobliwością, zjednała mu nie tylko wiekuistą nagrodę, jak pobożnie wierzyli można, ale nadto sprawiła, że panowaniu jego zasłynęło głośno u spółczesnych i zyskało sprawiedliwą chwałę w potomności. Nie zaniedbywał Mieczysław i innych dzieł pobożnych w czynnej i ustawicznej krzątając się posłudze około spraw wiary i ołtarza, aby we wszystkiem stał się godnym naśladowcą królów i książąt chrześciańskich, i wyrównał ich cnotom, a w pobożności nie był pośledniejszym od tych, którym sprostał wziętością u ludzi i rozległością swoich księstw i swego władztwa. Za jego-to poradą i namowy nastał w tym roku miedzy panami, rycerstwem i szlachtą, chwalebny i święty obyczaj, do naszych prawie czasów zachowywany, że panowie rzeczeni i rycerstwo, w dni niedzielne schodzący się do kościołów na nabożeństwo, po wojskowemu szablami przypasali, kiedy kapłan śpiewał słowa Boże przypadającej Ewangelii Ś. Mateusza, Jana, Łukasza, albo Marka, Ewangelistów, wszyscy jakby do boju szable z pochew aż do połowy dobywali; a gdy żacy do mszy służący odpowiedzieli Chwała tobie Panie! znowu je do pochew wkładali. Tym obrządkiem, tak często, bo co niedziela powtarzanym, okazywali, że w obronie Ś. Ewangelii, której prawdę poznali i przyjęli, gotowi byli walczyć ochotnie i śmiało, a w potrzebie nawet smierć ponieść. Pożal się Boże! iż ten zwyczaj chwalebny, który tuk wielkiej a rzadkiej gorliwości i przywiązaniu do wiary był oznaką, nie wiem dla jakiej nieszczęsnej odmiany, u Polaków poszedł w zaniedbanie.

ROK PAŃSKI 980 

MIECZYSŁAW ZNOSI DO SZCZĘTU BAŁWOCHWALSTWO W POLSCE 

Dostrzegłszy Mieczysław książę Polski, że wielu z poddanych jego, tak szlachty jak i wieśniaków, zachowując jeszcze bezbożne zwyczaje i obrządki pogaństwa, czcili dawnych bożków, składali im po domach ofiary i palili po staremu kadzidła, a tak zaślepieni obłędem błahych i niedorzecznych przesądów, odwykali laski i darów zbawiennych chrztu świętego; śle do wszystkich ziem i miast, które za, główne uważano, starostów i woźnych z wyraźnym rozkazem, ażeby wszyscy, bez żadnego wyjątku i wymówki, zbierali się do najbliższych kościołów katedralnych, przez niego pozakładanych, i z chrztem ś. przyjmowali chrześciańskie imię i poświęcenie: a to pod zagrożeniem kar wielkich i utraty majątków, gdyby zaniedbali wykonania tego rozkazu, i przed upływem wyznaczonego dnia i czasu w kościołach katedralnych chrztem świętym nie zostali obmyci. Dla uniknienia więc nałożonej bądź grożącej nadal kary, Polacy pokwapili się w zawody do przyjęcia oczyszczającej łaski, a z właściwych sobie kościołów katedralnych wynieśli znamiona chrześciańskich wyznawców. Biskupi zaś i inni kapłani, wyuczywszy ich pierwszych zasad, obrzędów i obowiązków wiary świętej, nakazali im święcić i obchodzić dni Niedzielne, święta Zbawiciela, Rodzicy jego Maryi i Apostołów, a w Środy, Piątki i Soboty wstrzymywać się od mięsnych pokarmów. W taki przeto sposób, za gorliwą usilnością Mieczysława książęcia, upadło do reszty bałwochwalstwo, wyobrażenia bożyszcz pogańskich, i wszystkie, jakie gdziekolwiek w Polsce znajdowały się posągi, albo raczej dziwotwory, dla wiecznego zagładzenia ich w pamięci popalono i potopiono w jeziorach; wytępiano równie obrzędy bałwochwalcze, wszelakiego rodzaju wyrocznice, wróżby, wieszczby, pogańskiej ślepoty gusła i zabobony.

ROK PAŃSKI 981 

NĘDZNA ŚMIERĆ DYTMARA BISKUPA PRASKIEGO, PO KTÓRYM WSTĘPUJE NA STOLICĘ Ś. WOJCIECH 

Po śmierci Dytmara, pierwszego biskupa Praskiego, wyniesiony został na stolicę jednomyślną duchowieństwa i ludu uchwałą Wojciech (Adalbertus) rodem i językiem Czech, pochodzący z rodziców szlacheckiego stanu (ojca Sławnika, matki Strzężysławy). Wybór jogo nawet czarci w ciałach opętanych uznali za godny i święty. Na chrzcie ś. otrzymał imię Czeskie Wojciech, które znaczyło wojsk pocieszyciel; ale biskup Magdeburski Adalbert, przy którym on młodzieńcze lata pędził, przeto iż trudne mu zdało się do wymówienia to imię pierwotne, przezwał go Adalbortem. Wspomniany zaś Dytniar biskup Praski, bliskim będąc śmierci, opowiedział szerokiemi słowy wszystkim obecnym, między którymi znajdował się jeden biskup Adalbert, przyczynę i wywód cały swego wiecznego potępienia. "Biada mi, mówił, że nic korzystając z czasu, żyłem rozwiązłej, niźlibym pragnął teraz, kiedy umieram. Zdradziłaś mnie zwodnicza doczesności, obiecując mi wiek długi, gdy oto niespodzianie ginę, zabity na duszy i na ciele. A chociaż grzech, za który biorę potępienie, mógłby za zasługą Męki Chrystusowej stać się godnym przebaczenia, zbrodnie przecież Czeskiego ludu, samowolnie gubiącego się w roskoszach i cielesnym nierządzie, i nie umiejącego nie czynić więcej, jedno co palec szatana sprosnem czernidłem na sercu jego wypisał, popychają mnie sprawiedliwym sądem Boskim do zatraty, iże lękałem się szczekali jak pies na te zgrozy. Idę więc prostą, drogą do piekła, gdzie będę gorzał ogniem wiekuistym. " Tak mówiąc, w przeczuciu męki piekielnej za swoję opieszałość, ducha nędznie wyzionął. Adalbort przerażony jego trwogą, rzuca Światowych uciech pieszczotę, wytworne pokarmy i stroje, okrywa w nocy ciało włosiennicą, a głowę posypuje popiołem; i z służalca roskoszy przemieniony w innego człowieka, rozdaje wszystko co miał między ubogich, sieroty i wdowy, na jałmużny. 

ROK PAŃSKI 982 

PO ZŁOŻENIU JANA DWUNASTEGO PAPIEŻA Z PRZYCZYNY JEGO NADUŻYĆ, WSTĘPUJE NA STOLICĘ LEON ÓSMY. SMIERĆ ANGELOTA BISKUPA PŁOCKIEGO 

Po zejściu Agapita II, papieża, który władał na stolicy lat trzy, miesięcy sześć i dni dziesięć, Jan, rodem Rzymianin, syn Alboryka, męża znakomitego i pod ów czas przeważnego w Rzymie, narzucony rozkazem ojca, jak się wyżej powiedziało, obrany został papieżem. Powiadają o nim, że to był miłośnik łowów i rozpustnik, tak wielkiej w obec Boga hardości, że się nie sromał chować w domu swoim nałożnic. Dwóch kardynałów, którzy o przestępstwach jego piśmiennie donieśli Ottonowi, królowi Rzymskiemu, błagając go o pomoc dla uciśnionego Kościoła, ukarał surowo i okropnie, kazawszy jednemu z nich Janowi uciąć nos, a drugiemu rękę: co tak dalece obruszyło króla Ottona, że wkroczywszy do Włoch z silnem wojskiem Niemieckiem, zmusił Jana do ustąpienia z stolicy, na której władał lat ośm, miesięcy dziesięć i dni dziesięć. W jego miejsce obrany Leon VIII, człowiek świeckiego stanu, na powszechne ludu żądanie, dla cnót męża niepospolitych. On też koronował Ottona.

Tego także czasu Otto cesarz, zwyciężywszy Berengara, który z synem Albertom Włochy swą przemocą uciskał, uwalnia Adalmundę wdowę po cesarzu Lotaryuszu, którą Berengar trzymał w niewoli, bierze ją za małżonkę, i w Pawii, w dzień Narodzenia Pańskiego obchodzi gody weselne. Nadto, ułaskawiwszy Berengara, oddaje mu w zarząd całe Włochy, krom Marchii Trewizańskiej, Werony i Akwilei.

Angelot biskup Płocki, rodem Rzymianin, po piętnastoletnim zarzadzie swego biskupstwa, koleją ludzkich przeznaczeń życie zakończa. Zwłoki jego pochowano w kościełe Płockim. W rok po nim następuje Marcyalis, wyświęcony od Jana XI, rodem także Rzymianin.

ROK PAŃSKI 983 

OTTO PIERWSZY CESARZ, BENEDYKTA PIĄTEGO, WBREW LEONOWI ÓSMEMU OD RZYMIAN OBRANEGO PAPIEŻEM, WRAZ Z NIEKTÓRYMI RZYMIANY WSKAZUJE NA WYGNANIE, A LEONA NA STOLICĘ PRZYWRACA: POCZEM UMIERA. ŚMIERĆ GOTFRYDA PIERWSZEGO BISKUPA WROCŁAWSKIEGO 

Obrażeni Rzymianie, a zwłaszcza ci, których z Janem XII pokrewne łączyły związki, złożeniem z stolicy najwyższej swego plemieńca Jana, a wyniesieniem w jego miejsce Leona VIII, nie śmiejąc już pierwszemu przywracać rajdów dla jawnych jego zbrodni i gorszących życia, obyczajów, w obec żyjącego Leona obierają papieżom Benedykta V. Gdy ten zaledwo przosiedział na stolicy dwa miesiące i dni pięć, przybywa Otto cesarz z Niemiec, oblega Rzym, i nie wprzódy z wojskiem odstępuje, aż gdy mu Benedykt został do rąk wydany, poczem z rozkazu cesarza odesłano go do Saxonii na wygnanie, kędy życie zakończył, pochowany w Altenburgu (Adiburg). Otto zaś cesarz wszedłszy zbrojno do Rzymu, znowu Leona na stolicy osadził, co było popsowano naprawił, wielu z Rzymian podżegaczów rozruchu z kraju wypędził, nakoniec syna swego Ottona II, który z nim na ów czas pospołu Rzym nawiedził, przez papieża Leona na króla Rzymskiego namaścić kazał. A uspokoiwszy w ten sposób kościół, i powróciwszy do Saxonii, mąż pamiętny dokonaniem dzieł wielu godnych cesarza Rzymskiego, zakończył życie w mieście Magdeburgu dnia dwudziestego trzeciego Kwietnia, roku panowania swego trzydziestego siódmego, od wyniesienia na godność cesarską dziesiątego. Ciało jego w Magdeburgu w kościele ogromnej wielkości, który był sam za życia na cześć Ś. Maurycego z wielką wspaniałością wystawił, uroczyście jak nań przystało i z cesarskim przepychem pochowano. Umarł zaś w późnej starości, zostawiwszy syna jedynaka, tegoż imienia.

Gotfryd, pierwszy biskup Wrocławski, a jak dawniej zwano Smogorzowski, rodem Rzymianin, przeżywszy w Polsce lat trzydzieści sześć, a na biskupstwie lat siedmnaście, umarł i w kościele Smogorzowskim pochowany został. W jogo miejsce, na prośbę Bolesława Chrobrego (Chabri), książęcia i monarchy Polskiego, naznaczony przez Jana. XII papieża Urban I, rodu szlachetnego, Rzymianin.

ROK PAŃSKI 984 

BOLESŁAW, SYN MIECZYSŁAWA, POJMUJE ZA ŻONĘ JUDYTĘ, CÓRKĘ GEJZY KSIĄŻĘCIA WĘGIERSKIEGO 

Bolesław, syn Mieczysława książęcia Polskiego, gdy obchodzone po śmierci matki minęły dni żałoby, którą, on aż do szóstego roku zachowywał, stosując się do woli ojca Mieczysława, żądajacego, aby wstąpił w śluby małżeńskie, celem odnowienia dawnych z Węgrami sojuszów, pojmuje Judytę, córkę Gejzy, książęcia Węgierskiego, z pierwszego łoża, dziewicę słynną, wdziękami i urodą, a wnoszącą nadto znakomity posag w złocie i srebrze. Gody weselne odprawił w Gnieznie, w obecności licznych prałatów i panów, którzy przybyli z Polski i Węgier na ten obchód uroczysty, wspaniałemi igrzyskami uświetniony. 

OTTONOWI DRUGIEMU, KORONOWANEMU NA KRÓLA RZYMSKIEGO, RODZI SIĘ Z PRAWEJ MAŁŻONKI SYN OTTO. SMIERĆ OTTONA DRUGIEGO, PO KTÓRYM SYN JEGO OBEJMUJE RZĄDY PAŃSTWA

Otto II, ośmdziesiąty wtóry po Auguście, ze śmiercią ojca objął rządy państwa; a lubo już poprzednio, w jego obecności, mianowany był i przez Leona VIII. papieża koronowany królem Rzymskim, po zejściu jednak ojca od równoczesnych na nowo obrany i na stolicy państwa osadzony został. Jeszcze za życia poślubił mu był ojciec córkę cesarza Grockiego, imieniem Teofanią, i gody weselne w Pawii wyprawił. Z niej Otto II miał syna tegoż imienia Ottona, który wielką zajaśniał sławą i stał się. niejako wyobrazicielem swego cesarskiego domu, tudzież córkę Magtydę. Dzielny władca Rzymskiego państwa, wyzuł Lotaryusza króla Gallii z posiadanych przezeń krajów. Przedsiębrał potem kilka szczęśliwych wypraw przeciw niewiernym, aż nakoniec w Kalabryi straciwszy całe niemal wojsko, sam ledwo za przyczyną Ś. Piotra, którego w modlitwie wzywał, ocalony, wrócił do Rzymu, gdzie dziewiątego roku panowania swego umarł; pochowany w kościele Ś. Piotra. Po nim nastąpił syn jego Otto III, któremu Grzegorz V, jego krewny, przywdział koronę.

ROK PAŃSKI 985 

WŁODZIMIERZ KSIĄŻE, RUSKI WYDAJE WOJNĘ POLAKOM I NIEKTÓRE ZDOBYWA ZAMKI. USTAWA LEONA ÓSMEGO PAPIEŻA I JEGO ŚMIERĆ.

Pogańskich zabobonów błahe porzuciwszy sprawy, Włodzimierz książę Ruski zwrócił się do dzieł wojennych, i naprzód z książęciem Polskim Mieczysławem rozpoczął boje, które toczył z szczęściem odmiennem; raz Polacy, drugi raz Ruś zwyciężała. Pobrał książe. Włodzimierz zamki Polskie, jako to Przemyśl, Czerwień (Czyrwyen) i inne, zdobyte sobie przywłaszczył, a poosadzawszy je silnemi załogami, oddał w straż i posiadanie Rusinom. Wyprawił się potem przeciw Badymiczanom (Radimycze), którzy Polskiem są takżr plemieniem, pokonał ich, i nałożył na nich daninę.

Leon VIII, za wsparciom cesarza Ottona I. objąwszy na nowo rządy kościoła, ustanowił prawo, aby nikogo bez pozwolenia cesarza nie obierano papieżom. Umarł zaś w rok jeden i miesięcy cztery od wstąpienia na stolicę papieską. Po nim nastąpił Jan XIII rodem z Narni.

ROK PAŃSKI 986 

PROHOR, PIERWSZY ARCYBISKUP KRAKOWSKI, UMIERA. 

Prohor (Prohorius), czyli, jak go inni zowią, Prohort, pierwszy Krakowskiego kościoła arcybiskup, wiary i nauki chrześciańskiej w nowej winnicy rozkrzewiciel, wiekiem długim strawiony umiera. Pochowany w tymże kościele, któremu przewodniczył lat trzydzieści i jeden. Następcą jego był Prokulf.

ROK PAŃSKI 987 

GŁÓD WIELKI W CAŁYM NIEMAL ŚWIECIE. WŁODZIMIERZ KSIĄŻĘ RUSKI, ROZPATRZYWSZY SIĘ W OBRZĄDKACH ŁACIŃSKIM, GRECKIM I MAHOMETAŃSKIM, PRZYJMUJE WYZNANIE GRECKIE, KTÓRE MA ZDAŁO SIĘ LEPSZEM.

Jako pomsta sprawiedliwa za grzechy ludzkie, zdarzył się głód ciężki i powszechny, gdy urodzaje w całym prawie świecie chybiły. Klęska ta we wszystkich krajach wiele sprzątająca ludzi, dotknęła razom i Polskę, gdzie wyludniła wiele miast, wsi i osad.

Tego czasu Włodzimierz książę Ruski, namawiany naprzód od Mahometanów, aby wiarę fałszywą Mahometa, potem od Łacinników, a następnie od Żydów, aby zakon Hebrajski przyjął, naostatek od Greków nakłaniany do wiary chrześciańskiej, przyjąwszy łaskawie posłów z temi namowami przybyłych i obdarzywszy nawet upominkami, odprawił ich wprawdzie bez skutku, ze swemi jednak Rusinami naradzać się począł, do jakiejby miał przystać wiary. Uchwalono zatem, aby do wszystkich narodów, pielęgnujących to różne wyznania, wyprawić posłów, celem wyrozumienia i zbadania każdej z osobna wiary. Jakoż wysłani umnicy do Bułgarów, łacinników i Greków, zajęli się, jak im wskazano, rozpoznaniem tych wszystkich w szczególności wyznań; a gdy się okazało, że zakon Mahometa zawierał w sobie wielo ustanowień plugawych i sromotnych, do razu odrzucili go jako pogański i nikczemny. Łacinników zaś obrzędy wydały im się nie dość pobożne, świątynie nie dosyć strojne. A gdy do Konstantynopola przybyli, ówcześni cesarzn Greccy, Bazyli i Konstantyn, dowiedziawszy się, ze celem ich poselstwu było zbadanie tamecznej wiary, zwołali kapłanów świeckich i zakonnych, wyprawili wielka, uroczystość, i patryarsze kazali odprawić nabożeństwo w najokazalszych strojach. Wprowadziwszy potem Ruskich posłów do kościoła, umieścili ich na miejscu wyniosłam, zkąd wszystkie obrządki należycie widzieć mogli, a naostatek zasadzili ich poczesnie do biesiady, i hojnie ugoszczonych odprawili z świetnemi upominkami. Ci gdy wrócili do książęcia swego Włodzimierza, opowiadają mu wszystkie, jakim się przypatrzyli, obrzędy, przekładając, że Mahometa wyznanie obrzydłe zasługuje przedewszystkiem na wzgardę i odrzucenie, Greckie zaś wychwalając, i przenosząc nad Łacińskie, "gdyż w Greckich kościołach liczniejsze i okazalsze dają się widzieć ozdoby niż w Łacińskich". Oświadczają nadto:, że słuchając mszy Greckiej taką uczuwali słodycz, iż prawie odchodzili od siebie, i zdawało im się, że raczej przytomni byli jakiej niebieskiej niżeli ziemskiej uroczystości". Wszystkich zatem panów zdania chyliły się na stronę Greckiego obrządku, i namawiali do jego przyjęcia Włodzimierza, mówiąc: "Gdyby wiara Grecka nie była dobra, nie byłaby jej przyjęła Olha, babka twoja, najrozumniejsza z niewiast". Skłonił się wiec Włodzimierz do zdania panów, i obiecał przyjąć chrzest według Greckiego obrządku.

ROK PAŃSKI 988 

POWODZIE NADZWYCZAJNE I SUSZA.

Zdarzyły się tego czasu liczne i długo trwające wód wylewy, po których nastąpiło lato skwarno i dla wielu płodów przyrodzonych szkodliwe; skąd urodzaje nie wszędy jednakie, w znacznej części chybiły. Nadto susza wiosny zbyteczna, przeszkodziła zasiewom jarzyn, a na domiar złego spadł śnieg obfity, po którym ciągle znowu nastały deszcze, nie dopuszczające siewów ozimych; co wszystko głód sprawiło.

ROK PAŃSKI 989 

Ś. WOJCIECH I PRZYCZYNY PRZEWROTNOŚCI CZECHÓW OPUŚCIWSZY BISKUPSTWO PRASKIE UDAJE SIĘ DO RZYMU I W KLASZTORZE ZAMYKA. 

Wojciech biskup Praski, zważając, że lud Czeski, którego jedynym był biskupem, rozpasał się był na wszelakie występki, a między niemi te najohydniejsze, że przeciw zakonowi chrześciańskiemu wykraczali wielożeństwem, nie odwykając od obrządków pogańskich i bluźnierczych; że własnych poddanych syny i córki, poświecone znamieniem Chrystusowym, sprzedawali Żydom w niewolą uczęszczali przytem w dni niedzielne na targi, zmarłych chowali w miejscach bałwochwalczych, a gardzili upornie wszelkiem upomnieniom, jakiego ku nim dotąd używał: po zasiągnieniu rady mężów roztropnych i bogobojnych, postanowił opuścić stolicę biskupią i przywdziać szaty zakonne. Co iżby snadniej mógł uskutecznić, namawia i błaga usilnie Stracikwasa, mnicha zakonu, Ś. Benedykta, rodzonego brata książęcia Czeskiego Bolesława, żeby przyjął biskupstwo Praskie, przekładając mu, że przy pomocy brata, Czeskiego książęcia, łatwiej zdoła zapobiedz nadużyciom i występkom ludu Czeskiego. Jemu Stracikwas odpowiadając rzecze: "Nie przystoi, żebym wzgardziwszy raz doczesnością, na nowo miał do niej wracać, i umarłszy światu, sięgał po zaszczyt i dostojność biskupią. Przydał nadto, "że nie jest godnym piastowania tej dostojności, ani zdolny do ponoszenia trudów pasterza". Na to mąż Boży miał mu odpowiedzieć duchem proroczym: "Wiem, bracie, że tę Praską stolicę, którą teraz mógłbyś osięgnąć słusznem prawem i drogą godziwą, a którą pogardzasz, później zapragniesz pusiąśdż sposobem nieprawym i drogą niegodziwą, ule jej nie osięgniesz; a czego obecnie wzbraniasz się przyjąć; na zgubę twoję chciwie potem pragnąć będziesz". To rzekłszy, i z zniechęcenia się ku ludowi złemu a niepoprawnemu opuściwszy Czechy i swój stolec biskupi, udał się do Rzymu, aby po jego zwiedzeniu pielgrzymować ztamtąd do Jerozolimy. Ale gdy w Rzymie czas jakiś pomieszkał, za radą mężów pobożnych wstąpił do klasztoru Alexego, gdzie w ścisłem wypełnianiu przepisów zakonu mnisze prowadził życie. Z nim ukrywał się w tymże samym klasztorze brat jego błogosławiony Gaudenty, dla powściągliwości w mowie i świątobliwości obyczajów za anioła Bożego miany; pod nakryciem bowiem śmiertelnego ciała anielski prowadził żywot, i z podziwieniem nietylko swoich ale i obcych trawiąc dni na bogomyślności, jaśniał zarówno słowem jak i przykladem.

ROK PAŃSKI 990 

BOLESŁAWOWI CHROBREMU RODZI SIĘ SYN MIECZYSŁAW.

Judyta księżna, małżonka Bolesława książęcia Polskiego, trapiona przez lat pięć sromotą niepłodności, poczęła wreszcie roku szóstego i wydała na świat syna. A gdy z jego narodzenia i dziad Mieczysław i sam rodzic Bolesław, książęta Polscy, ucieszyli się niezmiernie, na obchód zatem chrztu wyprawiają wielką na dworze uroczystość, a oczyszczonej dziecinie w Gnieźnie świętem polaniem nadają imię dziada Mieczysława (Myeczslaus), które znaczyło mieć sławę.

WŁODZIMIERZ KSIĄŻĘ RUSKI MAJĄC PRZYJĄĆ WIAR; CHRZEŚCIAŃSKĄ ZAPADA W ŚLEPOTĘ; ZA NAMOWĄ JEDNAK PRZYSZŁEJ MAŁŻONKI SWOJEJ, SIOSTRY CESARZA GRECKIEGO, CHRZEST PRZYJĄWSZY WZROK ODZYSKUJE, A PRZY CHRZCIE RAZEM GODY ŚLUBNE ODPRAWIA.

Włodzimierz książę Ruski, zebrawszy z swoich krajów mnóstwo ludu, rozpoczyna wojnę z Grekami; a zdobywszy gród ich znakomity Korsun (Korschun) podbija ztamtąd przyległą ziemię, i zmusza kraj ten do daniny. Potem wyprawia posłów do Bazylego i Konstantyna cesarzów Greckich, żądając Anny siostry ich w małżenstwo, a przyrzekając, że po zawarciu ślubów małżeńskich natychmiast opuści zamek Korsun i kraj, który shołdował. Ale Bazyli i Konstantyn cesarze Greccy odpowiedzieli, iż nie przystało im i ich dostojeństwu powinowacić się z książęciem pogańskim, sprośnym bałwochwalca., przez łączenie z nim własnej siostry malżońskiemi związki. Jeżeli jednak porzuci błędy pogańskie, a przyjmie wiarę chrześciańska., wtedy żądaniu jego nie odmówią. Włodzimierz zatem książę Ruski przez wyprawionych powtórnie posłów oświadcza, że gotów jest przyjąć wiarę chrześciańską, byleby osobiście przybyli, oddali mu swoję siostrę za żonę i jego ochrzcili. Przeciwiła się jednak temu związkowi Anna siostra cesarzów, i długo nie chciała nań zezwolić; zaledwo swą namową bracia Bazyli i Konstanty, przokladający jej wielkie korzyści, jakie z tego połączenia wyniknąć miały, i przejściu całej Rusi na wiarę chrześciańską, zdołali ją do niego nakłonić. Przybywają więc Bazyli i Konstantyn z siostra swoja Anną do Korszuna, a wtem Włodzimierz książę. Ruski zapada nagle w ślepotę.. Począł się więc namyslać i wahać, w niepewności, czyli miał opuścić swoje wiarę pogańską, a przyjąć chrzest Chrystusów. Ale Anna, siostra cesarzów, a przyszła jego małżonka, upewnia go, że ślepota, której doznał, za przyjęciom chrztu ustąpi. Jakoż ochrzczony od biskupa Korsuńskiego, niebawem przejrzał. Zaślubia więc Alinę, siostrę cesarzów, a na Świadectwo i pamiątkę nawrócenia swojego, jako też chrztu i odzyskania wzroku, wystawia kościoł. Opuściwszy nakoniec i oddawszy zamek Korsun cesarzom Bazylemu i Konstantemu, wraca do Rusi pełen radości, w towarzystwie swojej małżonki.

ROK PAŃSKI 991 

JANA TRZYNASTEGO PAPIEŻA, SKAZANEGO PRZEZ STAROSTĘ RZYMSKIEGO NA WYGNANIE, OTTO DRUGI CESARZ DA STOLICĘ PRZYWRACA; POCZEM NAMASZCZONY PRZEZEŃ NA CESARZA, GDY UDAWSZY SIĘ DO KALABRYI W CELU WYMUSZENIA ODMAWIANYCH MU PODATKÓW WOJSKO WSZYSTKO UTRACIŁ, ZRĘCZNYM WYBIEGIEM Z POIMAŃCA STAJE SIĘ ZWYCIĘZCĄ, I POZABIJAWSZY SWOICH PRZECIWNIKÓW PODWÓJNEGO UCHODZI NIEBEZPIECZEŃSTWA. 

Jan XIII, rodem z Narni, następca Leona, poimany od Piotra starosty Rzymskiego, wtrącony naprzód został do zamku Ś. Anioła, a potem do Kampanii posiany na wygnanie. O tej przygodzie dowiedziawszy się Otto II, który po ojcu objął był panowanie, przybywa z silnem wojskiem do Rzymu, i Jana papieża, dwumiesięcznym uciśnionego wygnaniem, na stolicę przywraca. Rzymian zaś, winnych jego poimania i niewoli, jednych ścina, drugich na powieszenie skazuje, innych wreszcie do Saxonii wygania. Sam pod ów czas od Jana papieża odbiera z błogosławieństwem cesarskie namaszczenie. Ale gdy uspokoiwszy Rzym i Włochy wybiera się z powrotem do Niemiec, przychodzi wiadomość, że Grecki cesarz Jan, ojciec małżonki jego Teofanii, umarł, a inny w jego miejsce wyniesiony odmawia mu należnej daniny z Kalabryi, dziedzictwa jego żony. Wysyła zatem poselstwo, na które odpowiedziano: "że nie Kalabrya wianem jest i dziedzictwom cesarzowej Teofanii, ale godło Krzyża Ś. w stolicy cesaretwa Konstantynopolu dotąd przechowywane, i dawane zwykle w posagu córkom cesarskim". Rozgniewany cesarz Otto, i więcej uniesienia swego niż dojrzałej słuchający rozwagi, udaje się z wojskiem nie nader licznem do Kalabryi. kraj ten mieczem i ogniem pustoszy, a dobywszy Benewentu, zabiera ztamtąd kości S. Bartłomieja Apostola, i mało ważąc bogactwa Greków, skarb w zdobyczy zagrabia. Ale Grecy, złotem i srebrem zakupiwszy posiłki u Saracenów, a większe wojska ukrywszy na zasadzkach, mniejszemi siły staczają bój z Ottonem; który kiedy ich dokonywa, dopieroż ukryci wypadają z zasadzki, a po odparciu Rzymian i Benowontanów, poniżają go i znoszą z całą wojska potęga Cesarz z obawy, aby się nie dostał żywcem w ręce nieprzyjaciół, zrzuca z siebie odzież i oznaki swojej godności, pozbywa się wreszcie zbroi i rzuca w morze Przez całą noc unoszony po prądach fali, a rano pochwycony od rybaków, udaje się giermkiem poległego cesarza. Ale rybacy zważywszy urodę i postawę męża, jęli przypuszczać, azali, jak rzeczywiście było, nie mieli w ręku cesarza, o czem rozmawiali między sobą po grecku. Mniemając, że nie rozumie ich języka, i domyślając się, że to nie giermek ale raczej sam cesarz, postanowili wieźć go morzem do Grecyi i odstawić tamecznemu cesarzowi, w nadziei wielkiego wynagrodzenia. On zaś, usiłując wywinąć się z nowego, w jakie popadł, niebezpieczeństwa, taką sztuką podchodzi majtków : powiada, że w Sycylii wielkie ukrył pieniądze; prosi, żeby zbliżyli się z nim do lądu, a zabrawszy skarb, płynęli dalej szczęśliwie. Ci podłechtani chciwością, czynią zadosyć jego prośbie, i przybijają do brzegu. Trafia właśnie Otto na uczciwego człowieka, biskupa imieniem Ceza, w zbrojnej podróży z kilku rycerzami; wzywa ich pomocy, a rzuciwszy się na majtków, których było czterdziestu, wszystkich do jednego zabija. A tak, za wzywaniem ustawnem ratunku Ś. Piotra, dwukrotnego uszedł niebezpieczeństwa. Najpierwej zatem przybył do cesarzowej Teofanii, od której radośnie przyjęty i do Rzymu odprowadzony został. Ale po ciężkich trudach i troskach zapadłszy w niemoc, dnia dwudziestego ósmego Grudnia umarł w Rzymie, panowania swego ósmego roku. Pochowany w przysionku Ś. Piotra. Po jego śmierci, syn Otto III, ośmdziesiąty trzeci po Auguście, objął rządy państwa Rzymskiego. A lubo niektórzy usiłowali wysadzić na stolicę państwa Henryka książęcia, bratanka Ottona I, a to z nienawiści ku cesarzowej Teofanii, która z powodu przegranej bitwy w Kalabryi, z właściwą niewiastom i grecką lekkomyślnością, najznaczniejszym w cesarstwie mężom wymawiając trwożliwość i ucieczkę, wielu ściągnęła sobie była nieprzyjaciół; przecież z uwagi na dobrodziejstwa tak dziada jako i ojca, puściwszy w niepamięć swoje krzywdy, i wykupiwszy Ottona III wielkiemi pieniędzmi z rąk Henryka, pod którego ten strażą i opieką zostawał, uczynili go cesarzem. Począł więc rządzić państwem, używając światła i porady niepospolitych zdolności człowieka, hrabi Ezzona, Reńskiego wojewody.

ROK PAŃSKI 992 

WŁODZIMERZ KSIĄŻĘ RUSKI WSZYSTEK NARÓD SWÓJ CHRZCIĆ KAŻE, A POWYWRACAWSZY BAŁWANY POGAŃSKIE, BUDUJE KOŚCIOŁY I HOJNIE JE UPOSAŻA.

Włodzimierz książę Ruski, postanowiwszy wykorzenić bezbożnej czci obrządki, do których naród Rusinów z dawnych czasów był nawyki, trzeciego roku od przyjęcia wiary Chrystusowej, bożyszcza ich i bałwany, gaje, ołtarze i świątynie, kruszy, pali i zagładza. Posąg zaś Pioruna, którego Ruś z osobliwszem czciła nabożoństwem, w obec licznie zgromadzonego pogaństwa, przywiązawszy do ogona końskiego, kazał włóczyć po ziemi i utopić potem w rzece Dnieprze. Był przy tem płacz wielki  ludu płci obojej, łkania i żałosne skargi zawodzącego nad posągami skruszonych bożyszcz. Ogłosił potem książę Włodzimierz nakaz, aby wszystkie narody i ludy jemu podległe, zaniechawszy czci bałwanów, przyjęły chrzest i wiarę, chrześciańską, ostrzegając, iż tych, którzyby się wahali posłuchać jego świętych rozkazów, uważać będzie za nieprzyjacioł i wyzuje ich z majątków. Taką koniecznością zniewolony lud Ruski, pospieszył tłumem do Kijowa, i przyjąwszy zakon Chrystusa, wodą Dnieprową od biskupa Korszuńskiogo i sprowadzonych z Grecyi kapłanów ochrzczony, zarazem w wierze i jej obrządkach został wyuczony. A dał się na on czas słyszeć w powietrzu głos i jęk smoka, narzekającego, że z odwiecznych dzierżaw Ruskich ustąpić musiał, wyrzucony nie przez Apostołów albo Męczenników, ale sprawą jednej niewiasty. Wybudował tedy Włodzimierz pierwszy kościół na miejscu, gdzie przedtem bałwanom palono obiety i kadzidła, i poświęcić go kazał Ś. Bazylemu. Niemniej i w innych miejscach przymnożył świątyń i kapłanów. Wystawił Włodzimierz i drugi kościół N. Maryi Pannie w Kijowie, opatrzył go naczyniami złotemi i drogim sprzętem. Tak w tym, jak i innych kościołach Ruskich, które zbudował książę Włodzimierz i Ruscy panowie, biskup Korszuński poustanawiał sługi i kapłanów, na których utrzymanie Włodzimierz ponaznaczał włości i podatki, i wszystkim bojarom zarówno z ziemianami kazał płacić i znosić pierwiastki urodzajów i dziesięciny. Owego czasu chrzcił też książę. Włodzimierz dziewięciu synów swoich, jako to: Wyszesława, Izasława (Yszeslaus), Światopełka, Jarosława, Wszewołoda, Światosława, Mścisława, Borycha, Hleba, Światosława, Poswizda (Poszwyszd) i Sudysława. Chłopięta Ruskie wkładał do nauki, dziełmistrzów z Grecyi sprowadzonych pieniędzmi nagradzał, i wiele kościołów z kamienia i cegły murowanych wystawił.

ROK PAŃSKI 993 

CZESI ROZGNIEWANI NA WOJCIECHA O OPUSZCZENIE STOLICY PRASKIEJ, WPADAJĄ DO JEGO MIASTA, I PIĘCIU BRACI WRAZ Z CAŁĄ RODZINĄ, WOJCIECHA I LUDEM MIEJSKIM WYTĘPIAJĄ; JEDEN TYLKO BRAT RODZONY, KTÓRY POD ÓW CZAS W POLSCE SŁUŻYŁ NA DWORZE BOLESŁAWA, OCALAŁ, I OD NIEGO POCHODZI DOM RÓŻYCÓW.

Czescy panowie przedniejsi i szlachta, stęsknieni i ciężkim przejęci żalem z powodu oddalenia się Wojciecha biskupa Praskiego i osierocenia, pasterskiej stolicy przez całe lat ośm, codzień więcej upadali w bezład i przepaść wielorakich nieszczęść. Winę całą zwalając na Wojciecha, jakoby on swojem odejściem stał się sprawca, i powodem wszystkiego złego, oburzyli się nań i srogim wybuchnęli gniewem. Niezdolni dosięgnąć swą zemstą nieobecnego, zwracają, się przeciw jego braciom, rodzinie i ojcowiźnie, i w dzień jeden świąteczny wpadłszy hurmem i zbrojno do miasteczka Libicza (Lybicz), naprzód pięciu braci Ś. Wojciecha rodzonych, Sobora, Spicymierza, Dobrosława, Zawiszę i Czesława, srogiem skatowanych męczeństwem zabijają, a potem, nie dość mając na pomordowaniu samych braci męża świętego, wszystek ród jego męzkiej i żeńskiej płci krwią niewinną broczą. Szczęśliwem zdarzeniem nie był wtedy obecnym w Czechach i domu rodzinnym szósty z braci rodzonych Ś. Wojciecha, imieniem Poraj. Zabawiając od niejakiego czasu na dworze Bolesława książęcia Polskiego, syna Mieczysława, przy którym służbę sprawował, oddalony od domu nie wiedział nic o tak strasznem morderstwie, dokonanem na braciach jego i rodzinie całej. Ten też jeden z całego domu i plemienia męża świętego za opatrznością Bożą ostał się przy życiu, ażeby ród tak zacny na ziemi nie zaginął. Gdy potem Bolesław książę Polski widział go w ustawicznym żalu i smutku, opłakującego zgon braci i własną dolę (stawało mu bowiem w myśli, że gdyby wrócił do ziemi ojczystej, zapewnie Czesi wywarliby nań jeszcze sroższe niźli na braci okrucieństwo) z zwykłą sobie dobrocią pocieszając młodzieńca, dokładał obietnicę, że majątek dziedziczny, jaki w Czechach posiadał, hojnie mu wynagrodzi. Uiścił się potem z tej obietnicy, nadawszy Porajowi, rodzonemu bratu Ś. Wojciecha, znaczne w Królestwie Polskiem dziedzictwa i posiadłości, opatrzył go szczodrą ręką w dostatki, przyjął pod swą opiekę, przygarnął i umieścił w liczbie poddanych swoich i rycerskim poczcie szlachty polskiej. A z tej jednej latorośli wykwitnęło potem liczne w Królestwie Polskiem plemię, i ciągiem następstwem krzewiąc się aż do naszych czasów, urosło to potomstwo męża Bożego w ród wielki i szeroko rozgałęziony, który zowią Różycami; ma ten ród za godło, różę białą w czorwonem polu, u Poraj za miano Czesi zaś wytępiwszy braci i krewnych Ś. Wojciecha rozlicznym rodzajem kuźni, wymierzyli potem miecz morderczy na wszystek lud obojej płci wspomnianego miasteczka Libicza, i zgładzili siedm tysięcy dusz, bez względu na płeć i wiek i znaczenie. Na tem wreszcie nie przestawszy, wywarli srogość swoję na bezwinne mieszkania i domy, i całe miasteczko zamienione w ruiny z dymem puścili. Czynu tak straszliwego książę Czeski nie wzbraniał, ani żadna, potem nie ścigał karą. Jeżeli przeto cała historya tej rzezi, którą znalazłem opisaną w kronikach Czeskich, jest prawdziwa (wiecej bowiem do tego dzieła wypisuję zdarzeń, niźli w nie wierzę) zgrozę obudza dzikość ówczesna narodu Czeskiego, który żadnem uczuciem litości, nawet zwierzętom wrodzonej, nie dał się odwieśdź od tak srogiego morderstwa dopełnionego na słabym i niewinnym rodzie.

PAPIEŻ ODSYŁA Ś. WOJCIECHA DO PRAGI. JAN XIII PAPIEŻ UMIERA. ZGON PIERWSZEGO BISKUPA WŁOCŁAWSKIEGO.

Arcybiskup, metropolita Czeski, dowiedziawszy się o tej krwawej i tak nieludzkiej sprawie, wysłał do papieża poselstwo z doniesieniem, na jakie niebezpieczeństwo w Czechach wiara katolicka i rzecz powszechna była. wystawiona, błagając go i zaklinając, aby dla skrócenia i usunięcia nadużyć, jakie się już wydarzyły albo wydarzyć jeszcze mogły, suffragana jego Wojciecha, biskupa Praskiego, ludowi Czeskiemu odesłał. Zaczem papież Grzegorz V. czyli Jan, zaradzając potrzebie wiary i religii chrześciańskiej, wezwanemu do siebie Wojciechowi Ś. zaleca, aby do owieczek swoich powrócił. Mąż Boży przedstawia ojcu ś. i tłumaczy obyczaje i usposobienie ludu Czeskiego, przekładając: że twarde to do ugięcia karki i serca nieużyte, że więc napróżnoby tam wracał"; prosił zatem, żeby mu dano pozwolenie opowiadania wiary chrześciańskiej i słowa Bożego narodom Pruskim w okolicach północnych mieszkającym. Na to Namiestnik Boży: Jeżeli, rzecze, wzgardziwszy tobą, przestróg i nauk twoich nie usłuchają, otrząśnie wtedy z prochu twoje stopy pielgrzymie, porzuć ich, a odwróć oblicze twoje od narodu odstępnego i niewiernego: my bowiem od tej chwili nie tylko uwalniamy cię od obowiązku czuwania nad kościołem Praskim, ale dajemy ci wolność opowiadania wiary chrześciańskiej Prusakom i innym narodom". Takiem pozwoleniem uradowany mąż Boży, opuściwszy Rzym i klasztor Ś. Alexego, w którym przebywał, nie wzdrygając się dla dobra i zbawienia Czechów nawet krwi swych pomordowanych braci i znajomych, do Pragi powraca, w nadziei, że Czesi porzucą, swoje dawne narowy i występki. Wielorakiemi zatem środkami lud swój pragnąc leczyć z ułomności, jednych zaklina i łagodną kruszy namową, innych karci, nagania i gromi; ale widząc, że wszystkie jego prace i usiłowania były daremne, i gorzko nad tem ubolewając, namyślać się poczuł, czy miał pozostać  na miejscu, czy pójść w drogę. Aliści w tem ustawicznem czuwaniu i strapieniu, snem zdjęty, słyszy głos Boży, który do niego mówi: "Ty spisz, u mnie drugi raz Żydom sprzedają". Tym głosem przerażony, zrywa się, a wybiegłszy na rynek, i ujrzawszy, jak wedle oznajmienia Bożego chrześcian sprzedawano Żydom, dał za nich przedającym żądane pieniądze, przez co i wiarę od zniewagi zasłonił, i tym, których przedawano, wolność przywrócił.

Jan XIV, po latach siedmiu, miesiącach jedenastu i dniach piętnastu sprawowania rządów kościoła, umiera, pochowany w kościele S. Piotra. Stolica osieroconą była przez dni trzynaście. Po nim nastąpił Benedykt VI, Rzymianin. Pierwszy też biskup Włocławski, który się dawniej zwał Kruszwickim, przesiedziawszy lat trzydzieści trzy na stolicy Kruszwickiej, życie zakończył. Pochowano go w kościele parafialnym w Dźwircznie, który sam był założył, zbudował i uposażył. Po nim obrany tegoż roku Maurycy I.

ROK PAŃSKI 994 

Ś. WOJCIECH, UZYSKAWSZY WOLNOŚĆ OPOWIADANIA SŁOWA BOŻEGO, UDAJE SIĘ DO WĘGIER, GDZIE ŁASKAWIE PRZYJĘTY, PRZEZ ROK CAŁY NAUCZA, A POTEM WĘGRY OPUSZCZA. 

Wojciech, czcigodny biskup Praski, widząc iż lud Czeski, do którego z zlecenia stolicy Apostolskiej na pasterstwo powrócił, oporny jego rozkazom, w bluźnierczych i obrażających Boga trwał przestępstwach, i nie mając nadziei, iżby poradzić sobie zdołał z tym ludem hardym i zakamieniałym rzuca powtórnie Pragę, i przybywszy do Rzymu, otrzymuje od Benedykta VI papieżu uwolnienie od obowiązków i pieczy pasterskiej nad kościołem Praskim, wraz z pozwoleniem udania się do narodów pogańskich, poza granicami Polski siedzących, na opowiadanie słowa Bożego. Pospołu zatem z Gaudentym i innemi mężami pobożnemi udaje się do Węgier, i przybywa do książęcia Gejzy (Jesse), celem utwierdzenia go nauką i apostolskiem słowem w wierze i obrządkach chrześciańskich, które, jak go słuchy dochodziły, przed kilku laty był przyjął. Gdy więc książęciu Gejzie i małżonce jego księżnie Adelaidzie oznajmiono o ich przybyciu, z radością największą otwarli im gościnę, a na chwalę Bogu zabrzmiały święte organy. Poznali bowiem do razu, że przybył do nich mąż, który im w cudownem widzeniu już z dawna był przepowiedziany. Przyjęty z uszanowaniem i czcią pobożności pełną bierzmował syna książęcia Gejzy, Stefana, i opowiadał zakon Boży Słowianom i Węgrom (Hunnom) już sam osobiście, już przez towarzyszów swoich, przeszło rok cały, mową miodopłynną, a nawracając skutecznie do wiary wielu z pomiędzy tychże Słowian i Węgrów, jeszcze trwających w bałwochwalstwie, chodził po całych Węgrzech, gdzie jednych, którzy już uwierzyli, po ojcowsku nauczał i utwierdzał w wierze, innych od pogańskich odwodził błędów i do wiary świętej nakłaniał. Za jego też namową, książę Gejza, z synem swoim Stefanem i małżonką Adelaidą, mnogie pozakładali kościoły, a wystawione i urządzone nałeżycie potrzebnemi opatrzyli dochodami. Lecz gdy i tu pojawiły się groźne na życie jego zamachy, opuścił Węgry, nie złorzecząc im, ani okazując niechęci, ale owszem błogosławiąc. Gejza (Geysza) książę Węgiersk i w kilka dni potem naturalną śmiercią umiera, zostawiwszy następcą syna swego Stefana.

ROK PAŃSKI 995 

ŚMIERĆ PROKULFA ARCYBISKUPA KRAKOWSKIEGO. BENEDYKT VI PAPIEŻ UDUSZONY: PO NIM DONUS II WSTĘPUJE NA STOLICĘ. ROBERT ARCYBISKUP GNIEŹNIEŃSKI UMIERA.

Drugi arcybiskup Krakowski Prokulf, po latach dziesięciu zarządzania stolicą umiera; pochowany w kościele Krakowskim. Wstąpił po nim na metropolią Lambert, obrany przez duchowieństwo i rządców pobliższych kościołów parafialnych, za zezwoleniem książęcia Polskiego Mieczysława.

Benedykt VI papież, przesiedziawszy na stolicy rok jeden i miesięcy sześć, od Kurcyusza, znakomitego rodu Rzymianina, uwięziony i w zamku Ś. Anioła uduszony został. Po nim nastąpił Donus II, takie Rzymianin. Za jego papiestwa dwaj Bulgarscy książęta, Piotr i Bajan, wypowiedziawszy wojnę Grekom i kilkokrotne nad nimi odniosłszy zwycięztwa, miasto Konstantynopol tak srodze ucisnęli, że odtąd jego potęga bardzo się zmniejszyła i zachwiała. Piszą zaś niektórzy, że wspomniany Benedykt od Tytusa, syna Teodora Rzymianina, głodem był umorzony; lecz nie doczytujemy się nigdzie, azali czyn ten zuchwały był poniszczony. Po zejściu Dona, który zmarł niezadługo, przesiedziawszy na stolicy papieskiej rok tylko jeden i miesięcy sześć, obrany został papieżem Bonifacy VII.

Robert I, arcybiskup Gnieźnieński, po latach dwudziestu pięciu zarządzania kościołem, umarł; pochowano go w kościele Gnieźnieńskim. Następca jego był Wojciech biskup Pragski, z szlachetnego domu herbu Roża.

ROK PAŃSKI 996 

MĄŻ BOŻY WOJCIECH PRZYBYWA DO KRAKOWA, GDZIE DŁUGO NAUCZA. NAKONIEC UDAJE SIĘ DO GNIEZNA, I STOLICĘ OSIEROCONĄ NA PROŚBY KSIĄŻĘCIA MIECZYSŁAWA OBEJMUJE. 

Ów tedy mąż Boży Wojciech, biskup Praski, opuściwszy Węgry przybył do Polski, a przyjęty od Mieczysława książęcia i syna jego Bolesława, tudzież ludu i całego duchowieństwa, z wielką czcią i radością, zatrzymał się naprzód przez czas niejaki w mieście Krakowie, które przybywającemu od strony Węgierskiej pierwsze było po drodze, i w rynku tego miasta kazywał pobożnie i z wielka, żarliwością, językiem rodowitym, t. j. Czeskim, który Polacy dobrze mogli rozumieć. I zbierały się koło niego wielkie rzesze ludu z ziem i powiatów okolicznych. Wielu bowiem w dolegliwych słabościach, troskach ucisku, doznawało od niego pożądanej ulgi, a opętani od czarta wyswobodzenia z jego więzów. A mąż Boży rósł w sercu, widząc z niewysłowioną pociechą, że cała Polska taką tchnęła pobożnością i tak czystym gorzała ogniem wiary; że ozdobioną była dziewięcią katedrami i innemi przybytki świętemi, a biskupom i sługom Bożym należne oddawała poszanowanie. Zaczem rozpływając się we łzach, mówił z westchnieniem: "Polacy, acz później niżeli Czesi przyjęli światło wiary chrześciańskiej, dziewięcią już stolicami biskupiemi, jakby ośmiu onych cudów błogoslawieństwy, na gruncie nowej wiary wszczepionemi, swoję uświetnili ziemię; dziewięciu pielęgnują biskupów, i w wielkiem mają ich poszanowaniu; a chociaż ci wszyscy są cudzoziemcami, przecież okazują im szczerą i pełną pokory uległość. Czesi zaś, jedną tylko szczycący się stolicą, mnie jedynego biskupa, rodaka, znieść nie mogli, i z zniewagą wiary katolickiej, z własną ohydą i niesławą, zbrzydziwszy sobie życie chrześciańskie, strącili, odepchnęli i wygnali mnie sromotnie. " Tak żywą zaś i trwałą w mieście Krakowie mąż święty Wojciech zostawił po sobie pamięć przez swoje kazania i potoczne nauki, przez cnoty i budujące przykłady życia, że po spełnieniu jego chwalebnego męczeństwa, na tem miejscu, gdzie był zwykle kazywał, ku czci jego zbudowano świątynię, która utrzymując się, aż po dziś dzień, świadczy o gorliwości męża Bożego w rozkrzewianiu wiary świętej, i pobożnej Polaków ku nieimi czci i miłości. Opuściwszy jednę w Polsce metropolią Krakowską, z żalem duchowieństwa i ludu wszystkiego, który licznie z miasta wysypawszy się, ze łzami go żegnał i daleko odprowadzał, przybywa do drugiej Polaków metropolii Gnieźnieńskiej z drużyną zbrojnych ludzi i służebników, jemu i towarzyszom jego od książęcia Mieczysława przydanych, którzy w podróży opatrywali ich we wszystkie rzeczy potrzebne i drogę im pokazywali. Zatrzymując się zaś prawie w każdej wsi i włości, przez która przechodził, nauczał lud Polski z taką żarliwością, że go często nawet przewodnicy, niecierpliwi zwłoki, odchodzili. Gdy dnia jednego pobłądziwszy w drodze zaszedł do jakiejś wioski w Wielkiej Polsce, a wieśniacy tameczni, zdziwieni odzieżą zakonników, a zwłaszcza kapturami, których nigdy jeszcze nie widzieli, wziąwszy ich za szaleńców, szydzić i Migrować się z nich poczęli, nagle na onych szyderców spadła kara Boska, potracili bowiem słuch i mowę. Ciż sami przybywszy potem do Gniezna, i wyznawszy jawnie przewinienie swoje, za przyczyną i modlitwą Ś. Wojciecha odzyskali obie władze. Zdarzyło się pod ten czas (jak o tem wyżej powiedzieliśmy), że gdy właśnie Robert arcybiskup Gnieźnieński zszedł ze świata, Ś. Wojciech, zniewolony prośbami usilnemi książęcia Mieczysława, całego duchowieństwa i ludu, objął po nim stolicę. Tu zgnuśniałe nowych chrześcian umysły, mało troskających się o przyszłe zbawienie, począł zagrzewać swą namową i kaznodziejskiemi przestrogi, wstrząsając ich z uśpienia i odejmując nałogowi niedbalstwa. 

PO ŚMIERCI DONA PAPIEŻA WSTĘPUJE NA STOLICĘ BONIFACY I ODZIERA KOŚCIOŁ Ś. PIOTRA, A ROZPUŚCIWSZY WODZE SROGIEJ SAMOWOLI, SCHODZI ZE ŚWIATA. PO NIM OBEJMUJE RZĄDY KOŚCIOŁA BONIFACY VII.

Donus papież, który rządził kościołem rok jeden i miesięcy sześć, umiera; pochowany w kościele Ś. Piotra. Stolica papieska osieroconą była przez dwa dni. Nastąpił po nim Bonifacy, narzucony samowolą Rzymian. Ród jego i nazwisko niewiadome; on sam niegodnym był stolicy Ś. Piotra. Dotknięty bowiem i zrażony rozmaitemi w Rzymie przeciwnościami, złupiwszy kościoł Ś. Piotra, z zdobyczą najcelniejszych klejnotów i kamieni drogich zbiegł do Konstantynopola: zkąd gdy z ogromnemi pieniędzmi wrócił znowu do Rzymu, nie tusząc już o długiem utrzymaniu się na stolicy papieskiej, jął się dopuszczać wielkich srogości; między innemi, Janowi kardynałowi dyakonowi oczy wyłupić kazał. Sam nakoniec strawiony zgryzotą sumienia, i pogrążony w melancholii, umarł, przesiedziawszy na stolicy zaledwe miesiąc jeden i dni dwanaście. Po jego śmierci objął rządy Kościoła Benedykt VII, biskup Sutreński, mąż znakomity cnotą i świątobliwością życia; a wsparty przychylną pomocą Ottona III, wielu z Rzymian usiłujących wzniecać rozruchy, i poczynających sobie zuchwale, pozamykał w więzieniach i słuszną poskromił karą.

Po osieroceniu stolicy Gnieźnieńskiej przez śmierć Roberta, mąż przesławny Wojciech, rodem Czech, krwi szlacheckiej, z, domu Różyców, ojca Sławnika a matki Strzeżysławy, biskup Pruski, za sprawą Bolesława Chrobrego książęcia i monarchy Polskiego na stolicę Gnieźnieńską wyniesiony.

ROK PAŃSKI 997 

LITWINÓW I PRUSAKÓW POCHODZENIE I OBYCZAJE, I JAK MĄŻ Ś. WOJCIECH W PRUSACH OTRZYMAŁ WIENIEC MĘCZEŃSKI. 

Ś. Wojciech arcybiskup Gnieźnieński, mąż Boży, uniesiony żarliwa, i gorejącą w duszy żądza, pozyskania męczeńskiej chwały, uczuł się zapewnionym o niej cudownym widzeniem, które mu z nieba było objawione. Widział bowiem dwa chóry błogosławionych, jaśniejące blaskiem niebieskim, jeden w purpurze a drugi w bieli. A gdy zdumiony w milczeniu rozmyślał, coby takowo widzenie obwieszczało, glos z nieba usłyszany oznajmił mu: "że chóry, które widział, były-to zbory najświętsze Męczenników i Dziewic, odzianie już szatą nieśmiertelności, i że w nagrodę, cnót swoich do obudwu będzie przyjęty. " To przeto widzenie żądzę jego silnym ożywiło bodźcem, tak iż postanowiwszy na swojem miejscu brata swego Gaudentego, nie bez smutku i żalu Mieczysława Polskiego księcia, i syna jego książęcia Bolesława, opuścił miasto Gniezno wraz z swa. stolica, arcybiskupią, i udał się z drużyną trzydziestu rycerzy, towarzyszów książęcia Mieczysława, ku krainie Pruskiej, przedzielonej od Polski rzeką Ossą (która wpada do Wisły, a stanowi granicę między Pruskiemi a Polskiemi krajami) i rościągającej się aż do północnego morza. Byli na on czas Prusacy narodem grubym i barbarzyńskim; zanurzeni w błędach bałwochwalstwa, czcili duchy nieczyste, i takiej ulegali ślepocie, że słońce, księżyc, gwiazdy, zwierzęta dzikie, ptaki, ogień i inne rzeczy stworzone za bóstwa uznawali; niemniej gaje niektóre, jeziora i wody, mieli za święte, tak iż nie godziło się dotknąć ich ani siekierą, ani rybołowstwem, ani myślistwem. Mieli język osobny, w części z łacińskiego pochodzący, nieco jednak podobny do Litewskiego. Też same prawie zachowywali uroczystości i obrzędy, tych samych czcili bogów, co i Litwini. Tenże sam wreszcie ich świętościom przewodniczył kapłan, mający stałe siedlisko w mieście, które uważano za stołeczne, a które od Rzymu nazywano Romowe. Ktobykolwiek nie był słuchał jego nakazów, śmiercią miał był: karany. A zwał się ten kapłan w ich języku Krywe. Spokrownieni bowiem między sobą, podobny mieli język i obyczaje Prusacy, Litwa i Żmudzini. W pożarze wojen domowych, wszczętych w Italii między Cezarem i Pompejem, opuściwszy dawne siedliska, wtargnęli byli, jak twierdzą podania, do ziem które teraz zamieszkują, i obrali sobie nowe siedziby między lasami i puszczami, w ostępach rzek, jezior i bagnisk, a na wzór Rzymu założyli miasto Romowe, w którem osadzili najwyższego kapłana, przewodniczącego religijnym obrządkom. A lubo to narody różnią, się pojedynczych wyrazów wymawianiem, podobnie jak Polacy, Czesi i Rusini, przecież z wielu miar podobni są do siebie. Zdaje się atoli, że ich ród i języki nie z jednego idą źródła. Prusacy odmiennego od Litwinów i Żmudzi mają być pochodzenia. Gdy bowiem Prusyasz król Bitynii, u którego Hannibal wódz Kartagiński od Rzymian zwyciężony w ucieczce szukał schronienia, z namowy tegoż Hannibala wydał był płocho wojnę Rzymianom, i mimo przeciwnej wieszczby, jaka pokazywały otwarte trzewia bydlęce, odważył się walną stoczyć bitwę (przyczem Hannibal temi natrząsał się z niego słowy: "Czy ty Prusyaszu wolisz wierzyć kawałkowi cielęciny, niżeli doświadczonemu wodzowi ?"); pobity od Rzymian i rozproszony, uciekając przed ich orężem z szczątkami Bityńczyków, stanął w okolicy północnej, i od swego imienia nadał Prusom nazwisko. Bityńskiego zaś plemienia nawet do dziś dnia pozostały ślady; niektórzy bowiem z Prusaków zachowują; jeszcze wyrazy swojej dawnej mowy, a ludy Eolski, Dorycki, Attycki Joński należycie je rozumieją. Żony u nich były kupne i przymuszone podejmować prace rolnicze. Ciała zmarłych palono wraz z bronią, końmi, odzieżą, i inneni rzeczami, w których żyjący mieli upodobanie. Do Pruskiego tedy kraju zawitawszy mąż Boży Wojciech, zaczął ludowi tamecznemu opowiadać poselstwo Chrystusowe, a to przez tłumacza dodanego mu umyślnie w tym celu od Mieczysława książęcia Polskiego. Odwodząc Prusaków od czci czartowskiej, nauczał: "że to, któremu się kłaniali, słońce, księżyc, gwiazdy, zwierzęta, ogień (zwany u nich wieczystym) i gaje, były tworami Boga prawdziwego, i że jedynie z dopuszczenia Bożego zamieszkały w nich złe duchy, uwodząco swoich czcicieli. " Takie i inne nauki roznosił mąż Boży krążąc po miejscach Mniejszych, ustawicznem zajęty kazaniem i pracą około zaszczepiania wiary świętej. Gdy na przeprawie przez rzekę Ossę prosił, aby dla ubóstwa jemu i jego towarzyszom odpuszczono przewoźne, od flisaka wiosłem w głowę ugodzony, błogosławił Bogu, że mu dla swego imienia ucierpieć nieco dozwolił, i zapłacił żądane myto. Tym przykładem pokazał, że dla miłości Boga niema nic straszliwego; nie też nie powinno zdawać się przykrem i ciężkiem, przez co bliźniego z manowca błędu naprowadzić można na drogę wiary. Jakkolwiek widział, że lud Pruski odpychał ze wstrętem obwieszczaną mu naukę i trudny był do ugłaskania, jednakże z posłuszeństwu i miłości ku Bogu, który go powołał do głoszenia swego imienia między pogany, nie rozpaczał, znosząc cierpliwie rozmaite krzywdy i zelżywości, tak dalece, iż często nie przyjęty w gościnę, i pozbawiony kawałka strzechy, spoczywać musiał pod gołem niebem, i wytrzymywali zimno i słoty. A przecież z dziwną pokorą i wytrwałością pracował jak najgorliwiej w winnicy Pańskiej. Aliści Prusacy oburzeni pogardą i znieważaniem bogów swoich, których cześć od przodków dziedzictwem była im przekazaną, jątrzyli się coraz więcej i gniewem zapalali. Za poduszczeniem nareszcie wzmiankowanego wyżej kapłana najwyższego Krywe, i innych pogańskich ofiarników, panowie Pruscy sprzysięgają się na jego zgubę. A gdy mąż Boży całe niemal przeszedłszy Prusy, gdzie rozsiewał słowo zbawienia, przybył do jednej wioski leżącej nad brzegiem morza, blisko miasteczka zwanego dotąd Fischhaus (Ffeszhausch), i na wzgórzu skalistem, nad tą wioską panującem, w Piątek dnia dwudziestego czwartego Kwietnia mszą ś. odprawiał, modląc się do Boga gorącem westchnieniem i ofiarą, aby Prusaków nawrócił; zgromadza się do koła tłuszcza pogan, którzy w mniemaniu, że czarów używa na wytępienie ich bogów, rzucają się nań z wściekłością, i mnogiemi ciosami potłuczoną, siedm razy przebitą jego głowę, odciąwszy od reszty ciała, ku większej sromocie wieszają na pobliskiem drzewie, kędy orzeł przez dni trzy, w których wystawioną była na urągowisko, strzegł jej wiernie i pilnował. A tak dusza owa błogosławiona, po wytrzymaniu męczeńskiej kaźni, wzniosła się przed stolicę najwyższego Majestatu po wieniec dwoisty i wiecznotrwały, otoczona chórem witających ją Aniołów; a sam Święty, uwolniony z więzów ciała, poszedł na gody wieczne używali roskoszy najwyższej i niepożytej. Ciało męża świętego, zrąbane na ćwierci, które gospodarz podejmujący go w gościnie pozbierał i w koszu przechował, Prusacy z obawy, żeby po śmierci nie doznali od niego jakiej przygody, odebrawszy ukryli w ziemi i z wielką strzegli czujnością w tej samej wiosce, w której był zamordowany. Towarzyszów zaś Ś. Wojciecha, jako to, Benedykta, Mateusza, Jana, Izaaka, Krystyna i Barnabę, umęczywszy rozlicznemi ciemięztwy i obelgami, wypędzili z swego kraju, grożąc im śmiercią, gdyby się poważyli kiedy powrócić.

Mieli zaś Prusacy między swojemi obrządkami i zwyczajami i ten barbarzyński obyczaj, że zmarłych ciała palili, kładąc razem na stosie najstrojniejsze ich szaty, konie, zbroje, i cokolwiek umarły miał najlepszego, w mniemaniu, że tych wszystkich rzeczy, z któremi spłonął na zgliszczu, w drugiem życiu używac będzie. Zabójstwo karząc surowo, skazywali na śmierć winowajcę lub jego krownego. Gościnni i w przyjęciu hojni, lecz skłonni do pijaństwa i niepomiernej ochoty, pili końskie mleko, które zwykle głowę zawraca. Wino nie było im znane, tak wszelako radzi się upijali, że zdawało im się, iż gość albo przyjaciel nie dosyć od nich był uczczony, jeżeli go trzeźwym puścili. Kobiety równie jak mężczyzni podzielały ten nałóg ustawicznego pijaństwa. Liczba żon nie była u nich ograniczona; ile ich kto, mógł  kupić, tyle ich miał; przeto też żadnego od mężów nie doznawały poszanowania, skazane mimowolnie na podłą i służebniczą prasę. Łaźnie codzienną były potrzebą równie u mężczyzn jak u kobiet: utrzymywali bowiem, że wypędzały z ciała chorobę ostatniego przepicia i przedłużały życie. Nikomu nie było wolno żebrać; lecz głodnemu, do któregokolwiek udał się domu, wszędy podawano strawę.

MIECZYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI ŚLE DO RZYMU Z PROŚBĄ, O KORONĘ: KTÓRĄ, GDY MU PAPIEŻ DAĆ ZAMIERZAŁ, PRZESTRZEŻONY CUDOWNEM WIDZENIEM, UDZIELIŁ JĄ STEFANOWI KSIĄŻĘCIU WĘGIERSKIEMU; POLAKÓW ZAŚ POCIESZAŁ NADZIEJĄ, ŻE I ONI WKRÓTCE KORONY DOSTĄPIĄ.

Mieczysław tymczasem, książę Polski, za radą gorliwą i przestrogą prałatów i panów, śle do papieża Benedykta VII poselstwo, w imieniu swojem i narodu Polskiego dopraszając się królowskiej korony. Tak dalece bowiem słynęły już kraje Polskie z ludności i zamożności, tak głośną była rządność i sprawiedliwość książęcia Mieczysława, że Polska zdawała się godną, iżby ją pomieszczono w rzędzie królestw chrześciańskich. Do podjęcia i popierania tak trudnej sprawy wybrano Lamberta biskupa Krakowskiego, męża znakomitego nauką i wymową. Ten przybywszy do papieża Benedykta, przełożył wymownie i z przystojną powagą poselstwo książęcia Mieczysława i Polaków, prosząc: "iżby dla lepszego utwierdzenia ich w nowo przyjętej, świętej wierze katolickiej, która w Polsce tak cudownie zakwitła przez założenie dziewięciu kościołów katedralnych i innych świątyń, i dla potłumienia. narodów niewiernych i odstępnych, które z Polską graniczą, Mieczysławowi książęciu i narodowi Polskiemu królewską nadał koronę." O czem mówiąc wywodnie, przydał, że "Mieczysław książę Polski, prawy katolicki wyznawca, i wiary chrześciańskiej najgorliwszy zwolennik, czego dzieła jego dowodzą, przeważny orężem i rycerekiemi sprawy, mnogie ludy pod swoją władzą dzierży i nad niemi sławnie panuje. " Gdy więc papież Benedykt VII, po zasiągnieniu rady kardynałów, oznajmił Lambertowi biskupowi Krakowskiemu, "że z łaski swojej ojcowskiej, dla wzrostu i rozkrzewienia wiary chrześciańskiej, i dla sławy narodu Polskiego, Mieczysławowi książęciu gotów jest przyznać koronę", przybywa do Rzymu od Stefana książęcia Węgierskiego, zrodzonego z Adelaidy, a siostrzeńca Mieczysława książęcia Polskiego, (który tegoż roku po zmarłym ojcem Gejzie objął był rządy w Węgrzech) poseł Austeryk, opat klasztoru Ś. Benedykta pod Eisenburgiem (Mons ferreus) (później wyniesiony na arcybiskupstwo Strygońskie, acz kronikarze uprzednio i przedwcześnie mienią go arcybiskupem Strygońskim) i prosi o koronę dla swego książęcia Węgierskiego Stefana. Chociaż więc papież Benedykt VII obu tym książętom, to jest Polskiemu i Węgierskiemu, postanowił przyznać koronę, w przekonaniu, iż udzielenie tej jednakowej godności żadnemu nie ubliży, a wierze i religii chrześciańskiej znacznie przyczyni wzrostu; atoli przestrzeżony, jak utrzymują, widzeniem anielskiem, iżby obietnicę daną Lambertowi biskupowi Krakowskiemu i M ieczysławowi książęciu Polskiemu cofnął, a koronę jedynie Stefanowi książęciu Węgierskiemu przyznał przez posła jego Austeryka, taką, w myśli swej ułożył odpowiedź: "Iż gdy Polacy pochopniejsi są do krwi rozlewu, zabojów i myśliwstwa, niż do nabożeństwa i miłosiernych uczynków, więcej zdzierstwa i uciemiężenia poddanych, niźli pokój, więcej fałsze i podstępy niżeli prawdę miłują., i bardziej o psy i bydlęta niźli o ludzi się troszczą, jako krwi chciwi okrutnicy; przeto jeszcze dotąd nie są godni korony. Wkrótce jednak (rzecze głos Boży) koronę, której mu teraz odmawiam, podam mu miłościwie, rozsławię go i wywyższę. Są bowiem w tym narodzie tysiące ludzi pobożnych, żyjących według prawa mojego bez zmazy, dla których pokornej prośby i zasługi zlituję się nad resztą, a nie przepomnę o ich dobrych uczynkach, wystawieniu i uposażeniu tylu kościołów, i czci należnej, którą mi okazują". Takiem więc objawieniem spowodowany Benedykt papież, koronę, którą był dla Mieczysława książęcia Polskiego przeznaczał, Stefanowi książęciu Węgierskiemu przez jego posła Austeryka przyznaje. Lamberta zaś biskupa Krakowskiego, jakkolwiek z smutną dla Polski powracającego odprawą, pociesza tem upewnieniem, "że niezadługo Polacy i ich książę, jak tylko szpetne narowy i występki, dla których dotąd w obrzydzeniu byli u Boga, porzucą, i cnotę zamiłowawszy, pielęgnować będą ludzkości i sprawiedliwość, według życzeń swoich łaski Bożej i błogosławieństwa dostąpią". Obawiając się zaś Benedykt papież, żeby z powodu przyznania korony Stefanowi książęciu Węgierskiemu, a odmówienia jej Mieczysławowi, pomiędzy obu książętami, wujem i siostrzanem, gorszące nie wynikły zawiści i wojny, przywoławszy obu posłów, daje im przestrogi i upomnienia, zalecając: "aby pokój i zgodę, skojarzoną przez wzajemne sąsiedztwo i powinowactwo, niezłomnie zachowali, i w statecznej przyjaźni nie dali się zachwiać żadną okolicznością ani przygodą; w przeciwnym bowiem nie z powodu objawienia anielskiego korony odmówił Mieczysławowi Polskiemu książęciurazie, tego, z któregoby przyczyny pokój był zerwany, klątwą obłoży". Twierdzą jednak niektórzy, że papież, ale w skutek otrzymanej wiadomości o jego zejściu, co i ja przypominam sobie, że czytałem w jakiejś kronice Polskiej; i że snadź Węgrzy zmyślili albo wymarzyli sobie ono widzenie anielskie, aby uświetnić koronę posłaną im przez papieża Benedykta, którą do dziś dnia nie bardzo właściwie nazywają świętą, gdy żaden kruszec nie może mieścić w sobie świętości, chyba urojoną i zmyśloną.

JEDEN RYCERZ Z WOJSK WŁODZIMIERZA KSIĄŻĘCIA RUSKIEGO, A DRUGI Z OBOZU POŁOWCÓW, KTÓRZY BYLI KRAJ RUSKI NAJECHALI, WEDLE UMOWY STAWAJĄ ZA WSZYSTKICH DO POJEDYNKU. RUSIN MAŁY WZROSTEM ODNOSI NAD OLBRZYMIM PIECZYNGIEM ZWYCIĘZTWO.

Tegoż roku Włodzimierz książę Ruski spustoszył był Kroacyą, o co Połowcy wojnę mu wypowiedzieli. Przeciw nim kniaź Ruski wyruszywszy zbrojno, spotkał ich nad rzeką Trubieszą; a gdy dla tej rzeki, obu wojskom będącej na przeszkodzie, stoczenie bitwy zdało się niebezpiecznem, wyszedł z obozu Pieczyngów mąż przerosłego wzrostu i niezwykłej odwagi, wyzywając Rusinów, aby z pomiędzy siebie wybrali drugiego do pojedynku, a któryby z nich uległ w walce, tego kraj miał być wystawiony na łup i spustoszenie przez lat trzy. Jeden zatem z Rusinów, który był w domu pozostał, sprowadzony, podjął się tej rozprawy; a że mienią postawą nie wiele obiecował, szydził z niego ów Pieczyng w obec obydwóch wojsk nieprzyjacielskich, mając go już za zwyciężonego. Ale gdy przyszło do walki, Rusin powalił olbrzyma, a wojsko Pieczyngów natychmiast pierzchnęło, Rusini goniąc za nimi, wielu trupem położyli albo w niewolą zabrali. Włodzimierz na tem miejscu wystawił zamek Pereasław, dlatego tak zwany, że ów Rusin zwycięzca rodem był z Pereasławia, 

ROK PAŃSKI 998  

MIECZYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI ZAJMUJE ZBROJNO CZECHY I PRAGĘ, I DLA BRATANKA SWEGO URZĄDZA JAK NAJLEPIEJ WEWNĘTRZNE SPRAWY. PIECZYNGOWIE ODNOSZĄ ZWYCIĘZTWO NAD WŁODZIMIERZEM KSIĄŻĘCIEM RUSKIM.

W dniu siódmym Lutego, książę Bolesław, książę Czeski, Pobożnym zwany, brat rodzony księżny Polskiej Dąbrówki, umiera, zostawiwszy jedynego syna Bolesława (drugi bowiem Wacław zawczesnym zszedł był zgonem); ten więc po ojcu nad Czechami objął rządy książęce. Mieczysław książę Polski ubolewając w duszy, że po śmierci Bolesława Pobożnego księstwo Czeskie, szarpane wydzierstwy łakomych panów, stawało się łupem ich przemocy, i litując się nad Bolesławem, swym powinowatym, z imienia już tylko panującymi zbiera potężne wojsko, i w towarzystwie syna swego Bolesława, książęcia Polskiego wkracza do Czech: a kiedy inne miasta ze czcią go przyjmowały, i rozkazom jego poddawały się z pokorą, sama tylko Praga bramy przed nim zamknęła, i nie chciała uledz jego władzy. Mieczysław zatem uderzył nań szturmem, zdobył ją i opanował, a osadziwszy nie tylko zamek ale i miasto dostateczną załogą, i urządziwszy sprawy Czeskie, z wojskiem prawie nietkniętem wesoło i zwycięzko wrócił do Polski.

Gdy tegoż roku Pieczyngowie wtargnęli do ziemi Ruskiej i srodze ją mieczem i ogniem pustoszyli, wyszedł przeciw nim z zbrojnym ludem swoim Włodzimierz książę Ruski, i stoczył bitwę krawą, w której atoli Pieczyngowie zwyciężyli. Włodzimierz na głowę pobity zostawiwszy za sobą wojsko w pogromie i wiele trupa, ratował się ucieczką, a iżby nie wpadł w ręce nieprzyjacioł, przed ścigającą pogonią ukrył się pod mostem, który mu przypadkowo się nadarzył. Tym sposobem oszukał nieprzyjaciela. Pieczyngowie zaś, zdobywszy tabory i obozy Ruskie, i złupiwszy całą. Ruską ziemię, z mnogą zdobyczą, jeńcami i stadami bydła, wrócili, do swoich siedlisk. Po ich ustąpieniu, książe Ruski Włodzimierz na pamiątkę ocalenia swego wystawił w Kijowie i nadaniami opatrzył kościół Przemienienia Pańskiego; w ten bowiem dzień świąteczny, według kalendarza greckiego, przypadła owa klęska i ocalenie Włodzimierza,

ŻYCIE POBOŻNE I ŚMIERĆ SWIRADA WYZNAWCY I BENEDYKTA MĘCZENNIKA.

Słynęli pod ten czas dwaj mężowie, wzorami życia i przykładną mową budujący: Swirad pustelnik, który nad rzeką Dunajcem niedaleko miasteczka Czchowa w dyecezyi Krakowskiej, w grocie pod skałą, jeszcze po dziś dzień widzieć się dającą, przez lat wiele Chrystusowi służył, i Benedykt, wiodący podobnież życie pustelnicze. Potem obadwaj opuściwszy Polskę, udali się do Węgier i zamieszkali w klasztorze Ś. Benedykta u podnóża Eisenberga (Mons ferreus), gdzie rzeczony Swirad, inaczej Zorard, pod zwierzchnictwem opata Asteryka ostre i pokutnicze prowadził życiu, i zasłużył sobie na imię wyznawcy; Benedykt zaś przelaniem krwi za wiarę uzyskał wieniec męczeński.

ROK PAŃSKI 999 

MIECZYSŁAW KSIĄŻĘ POLSKI UMIERA. PO NIM ZA ZGODĄ, POWSZECHNĄ SYN JEGO BOLESŁAW, MĄŻ WSZELKIEMI PRZYMIOTY OZDOBIONY, OBEJMUJE RZĄDY.

Mieczysław książę Polski, spędziwszy długie lata na stolicy swego władztwa, i wraz z małżonką Dąbrówką, córką książęcia Czeskiego, pierwszy zaszczepiwszy wiarę chrześciańską w Polsce, przyczem założył znaczną liczbę kościołów katedralnych i parafialnych, i wielu dzieł świątobliwych dokonał, przyjąwszy nakoniec chrześciańskim obrządkiem Sakramenta święte pobożnie i po katolicku, umarł i pochowany został w kościele katedralnym Poznańskim. Pogrzeb książęcia nie tylko syn jego przesławny Bolesław, ale prałaci i panowie, wielce zgonem tym zasmuceni, z należną czcią odprawili. Niebawem po ukończonym obchodzie żałobnym, syn jedynak, lat dwadzieścia ośm mający, który niepospolite zdolności swoje w zawodzie rycerskim wielu dzielnemi czyny już był od dawna wyświecił, a rzadką w owym wieku skromnością tak chwalebnie się odznaczał, że jawną było, iż więcej jeszcze obiecywał na przyszłość, niż w latach poprzednich zdziałał; za przychylną wolą prałatów i panów Polskich, a zgodną uchwałą i powszechnym, uniesieniu pełnym okrzykiem, powołany został na stolicę ojcowską i rządy państwa objął. Był bowiem urody na podziw przystojnej, z którą łączył rzadką umysłu roztropność, rycerską odwagę i wielkość duszy. Zręczny w kierowaniu spraw domowych i publicznych, takim zalecał się rozumem i obrotnością, że sobie i narodowi swemu ciągle przymnażał chwały. Wylany w hojności na kościoły i sługi Boże, dla rycerstwa dobroczynny, dla innych uprzejmy i łaskawy, taką u wszystkich pozyskał miłość, że zdrowia jego i całości z równą jak swojej przestrzegali troskliwością. Dwór swój nakoniec pomnożył i uświetnił nie tylko rycerstwem i panami znakomitszemi, ale i drużyną licznych wyzwoleńców, których z poddaństwa wyswobodził, napełniwszy go tak znacznym i poważnym orszakiem, że na pozór wojsku prawie zdawał się wyrównywać. Na którego polegając dzielności, snadno krócił zapędy nieprzyjacioł, mąż bystrego rozumu, słynny z męztwa i przezornej rady. Surowość swych rozkazów łagodził szczodrą wspaniałością, i przymileniem, które ją dziwnym zaprawiały urokiem. W sprawowaniu rządów kierował się nie przygodnem szczęściem, ale zasadami cnoty, obdarzony od przyrodzenia postacią okazałą, dostojności pełną, i nad innych ludzi celująca. Cnoty nagradzając łaskawością, występki karał jak najsurowiej. Miał rzeczony Bolesław książę Polski umysł obrotny i sprawny; wszystko, cokolwiek przedsięwziął, z łatwością wykonać zdolny; do miejsca, osób i czasu zręcznie umiejący się stosować, i w wszelakiej okoliczności najlepszą trafić radę; tak dalece, że czy-to w pokoju, czy w wojnie, jakakolwiek nadarzyła się sprawa, do każdej sposobnym, w każdej okazywał się biegłym i jakby umiejętnie wyćwiczonym. Silny zdrowiem, czerstwością, czujnością zmysłów, odznaczał się przytem wymową, dostatkami i wspaniałą szczodrotą. Z tych i innych przymiotów głośną miał u ludzi chwałę, pałając nadewszystko jej żądzą, a lękając się niesławy. Gdy się zaś rozeszła wieść o zgonie Mieczysława książęcia Polskiego w krajach jemu podległych, wszystkie dziewięć kościołów katedralnych przez niego założone i nadane, odprawiały zań żałobne nabożeństwa, postanowiły, ażeby biskupi następni corocznie je także odprawiali: słusznie, jak sądzę, i sprawiedliwie, bo za książęcia i pierwszego onych kościołów założyciela, który im i wszystkim zakładom duchownym, gdzie pamięć jego w wieczystych nadaniach żyje, wlał i pozostawił swego ducha.

Kiedy mąż święty Wojciech, arcybiskup Gnieźnieński, udał się był do Prus na opowiadanie ludom tamecznym wiary chrześciańskiej, Ś. Gaudenty, zwany inaczej Radzyn, według ciała brat rodzony Ś. Wojciecha, w miejsce męża Bożego przyzwany na arcybiskupstwo Gnieźnieńskie, objął po nim stolicę. Rodem Czech, z szlachetnego pochodził domu, z tychże cox i Ś. Wojciech rodziców, Sławnika i i Strzeżysławy, herbu Róża, i tejże rodziny, którą mienią Poraj, Różę czerwoną (!) mającej za godło.

ROK PAŃSKI 1000.

 *********************


xxx

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz