Pod
koniec XIX wieku między konkurującymi teoriami fizycznymi klasycznej
termodynamiki a tzw. atomistami pojawił się konflikt. Zasady termodynamiki
klasycznej wzmacniały wizję natury pełnej harmonii. Energia, która nie mogła
być ani wytwarzana, ani niszczona, przepływała wciąż między promieniowaniem
a materią, które formowały pozbawione wewnętrznej struktury kontinua. Na taki punkt widzenia nie zgadzali się atomiści. Proponowali inną
perspektywę, twierdząc, że materia nie jest ciągła, lecz zbudowana
z dyskretnych atomów czy cząsteczek. Termodynamiczne własności substancji
można wyliczyć na podstawie mechanicznych ruchów składających się na nie
atomów czy cząsteczek, wykorzystując do tego statystykę.
Planck (1858-1947) był wybitnym przedstawicielem
klasycznej termodynamiki. Pewne aspekty opartych na mechanice
statystycznej modeli proponowanych przez atomistów podważały jego wizję świata
i stawiały pod znakiem zapytania sensowność całej jego dotychczasowej
pracy.
Przyznawał,
że atomistyczna koncepcja materii osiągnęła pewne sukcesy, ale uważał
ją za „niebezpiecznego wroga postępu”, który będzie musiał zostać „porzucony na rzecz założenia
o ciągłości materii”. Trudności Plancka z doktryną atomistyczną można łatwo wyjaśnić. Sprowadzając
obliczanie własności termodynamicznych do statystyki ruchów atomów czy
cząsteczek, atomiści musieli zaakceptować pewne niewygodne konsekwencje. To, co według
termodynamiki miało być niewątpliwie nieodwracalne i wynikać
z nienaruszalnych praw natury, zdaniem statystyki stanowiło najbardziej
prawdopodobną z wielu różnych możliwości. Konflikt stawał się najwyraźniejszy, kiedy próbowano
interpretować drugą zasadę termodynamiki. Jej właśnie dotyczyła opublikowana
w 1879 roku rozprawa doktorska Plancka, który uważał się za jednego z czołowych ekspertów
na świecie w tej dziedzinie. Druga zasada mówiła, że dla każdej
substancji – na przykład gazu – znajdującej się w zamkniętym układzie
odizolowanym od możliwości wymiany energii ze światem zewnętrznym
pewna wielkość termodynamiczna nazywana entropią będzie spontanicznie
i nieuchronnie rosła, aż osiągnie maksymalną wartość, odpowiadającą stanowi
równowagi układu z otoczeniem. Czołowy rzecznik atomistów, austriacki fizyk Ludwig Boltzmann, widział sprawę następująco: entropia nie zawsze się zwiększa, wbrew temu, jak standardowo
interpretuje się drugą zasadę.
Po prostu zwiększa się prawie zawsze. Według Plancka taka interpretacja drugiej zasady była mocno naciągana.
Próbując znaleźć przekonujący argument, który wykazałby błędność rozumowania Boltzmanna, postanowił się skupić
na fizycznym opisie promieniowania we wnęce. Taki wybór wyglądał na całkowicie bezpieczny.
Fizyka teoretyczna związana z promieniowaniem we wnęce
raczej nie miała żadnego związku z atomami czy cząsteczkami, dotyczyła
ciągłych z natury fal e-m opisywanych przez teorię Maxwella oraz termodynamikę,
której druga zasada nakazywała promieniowaniu zbliżanie się do stanu
równowagi.
Planck uważał, że jeśli uda
mu się pokazać, w jaki sposób układ dochodzi do równowagi, bez
odwoływania się do opartych na mechanice statystycznej modeli atomistów,
podważy zasadnicze podstawy mechanicznego opisu badanego zjawiska. Zachowanie promieniowania we wnęce było już wówczas dobrze
znane. Jeśli podgrzeje się dowolny obiekt do odpowiednio wysokiej
temperatury, zyska on energię i zacznie emitować światło. Wzrost
temperatury powoduje zwiększenie intensywności wysyłanego światła oraz
przesunięcie jego częstotliwości ku wyższym zakresom (odpowiadającym krótszym
długościom fal). W miarę jak staje się coraz cieplejszy, obiekt najpierw
świeci na czerwono, potem na żółtopomarańczowo, potem jasnożółto, aż
wreszcie wydziela jasny, biały blask. Teoretycy uprościli problem, odwołując się do idei „ciała doskonale czarnego”,
hipotetycznego, zupełnie nieodbijającego światła (a więc idealnie
czarnego) obiektu, który równomiernie pochłania i wysyła promieniowanie
świetlne niezależnie od jego częstotliwości. Intensywność promieniowania
emitowanego przez ciało doskonale czarne jest bezpośrednio związana
z ilością zawartej w nim energii, kiedy znajduje się w stanie
równowagi cieplnej z otoczeniem. Własności
takiego doskonale czarnego ciała można badać, analizując promieniowanie uwięzione
we wnęce zbudowanej z idealnie pochłaniających ścianek, z jedną
małą dziurką, przez którą promieniowanie może wpadać do środka
i wydostawać się na zewnątrz. Zimą 1859–1860 niemiecki fizyk Gustav Kirchhoff
pokazał,
że stosunek energii pochłanianej do energii emitowanej zależy
wyłącznie od częstotliwości promieniowania i temperatury wewnątrz
wnęki, a nie od jej kształtu, kształtu jej ścianek ani materiału,
z którego została wykonana. Zdawało się pewne, że musi to być
konsekwencją jakiegoś podstawowego faktu dotyczącego fizyki promieniowania. Kirchhoff zaapelował więc do społeczności naukowej o podanie
wiarygodnego wyjaśnienia zaobserwowanej zależności.
Określił to:
"jak natężenie promieniowania elektromagnetycznego
emitowanego przez ciało czarne (doskonałego absorbera, znane również jako wnęka
promiennika) zależy od częstotliwości promieniowania (to znaczy, mają kolor
światła) i temperaturę ciała? ".
W 1894 r. firmy elektryczne zleciły problem stworzenia maksymalnego światła z żarówki o minimalnej energii. I tak się zaczęło.
Wielu fizyków podjęło się zadania.
Eksperymenty związane z obserwacją promieniowania
podczerwonego (czy cieplnego) emitowanego z wnęki pozwoliły fizykowi
Wilhelmowi Wienowi w 1896 roku wyprowadzić prosty matematyczny związek
między częstotliwością promieniowania a temperaturą we wnęce. Prawo
Wiena wyglądało na wiarygodne; jego poprawność potwierdzały kolejne
doświadczenia wykonane w 1897 roku przez Friedricha Paschena z Akademii Technicznej w Hanowerze. Nowe wyniki eksperymentów
przedstawione w 1900 roku przez Ottona Lummera i Ernsta Pringsheima z Fizyczno-Technicznego Instytutu Rzeszy w Berlinie pokazały jednak,
że prawo Wiena przestawało być prawdziwe przy niskich częstotliwościach,
a więc nie mogło też stanowić prawidłowego wyjaśnienia dla zjawiska.
Wilhelm Wien w 1896 r.
W 1889 r. Planck został następcą Kirchhoffa na Uniwersytecie Berlińskim a w 1892 r. awansował na stanowisko profesora.
W 1896
roku Planck uznał, że teoria promieniowania we wnęce (tak
zwanego promieniowania ciała doskonale czarnego) stanowi pole, na którym
może skonfrontować swoich konkurentów, preferujących atomistyczny punkt
widzenia; obszar, na którym uda mu się ostatecznie pogodzić mechanikę
z termodynamiką.
W 1899 r., opublikował rozwiązanie a wywodziło się ono z tego, co
Planck nazwał "zasadą podstawowego
nieporządku " i co pozwoliło mu wyprowadzić prawo z pewnej liczby założeń
o entropii mającej idealny
oscylator, tworząc to, co było już przedstawione przez Wiena i nazwane później jako prawo
Wiena-Plancka.
Wkrótce okazało się, że eksperymentalne
wyniki nie potwierdzają wyprowadzonego przez Plancka prawa. Doprowadziło go
to do frustracji.
W 1900 r. Rayleigh i Jeans zaproponowali swój rozkład:
, ale okazało się, że przy małych długościach stwarza tzw. "katastrofę w nadfiolecie".
7 X 1900 r. podczas wizyty w willi Plancka fizyk doświadczalny Rubens opowiedział o nowych wynikach eksperymentów, które przeprowadził badając promieniowanie we wnęce w wyższym zakresie długości. Opis
uzyskanych przez nich danych dał Planckowi wiele do myślenia. Kiedy Rubens wyszedł, Planck siedząc samotnie w gabinecie, "szczęśliwie domyślił się interpolacyjnej formuły"
dla wyników pomiarów Rubensa. Uznał, że jego nowa formuła
powinna być interpolacją pomiędzy wzorem Rayleigha-Jeansa a
formułą Wiena. Dalej, trochę zgadując, dotarł do tego, jak zmodyfikować
wcześniejsze prawo Wiena, tak by uzyskany wzór odpowiadał wszystkim dostępnym danym
eksperymentalnym.
Polegało to na ... odjęciu od mianownika ułamka wzoru liczby 1.
Posunięcie to okazało się bardzo trafne, choć, wtedy jeszcze dla Plancka, niezrozumiałe. W ten sposób wprowadził
swoją pierwszą wersję prawa
które doskonale opisywało obserwowane
eksperymentalnie widmo ciała
doskonale czarnego. Wyniki przedstawił 19 X 1900 r. na posiedzeniu Niemieckiego
Towarzystwa Fizycznego.
Ta pierwsza wersja, jak widzimy, nie obejmuje "kwantowania" energii.
Planck bardzo przeżył swoje
niepowodzenie w wyprowadzeniu prawa promieniowania a ręczne dopasowanie formuły Wiena do
wyników doświadczalnych oraz interpolowanie jej ze wzorem Rayleigha-Jeansa, nie satysfakcjonowało go jako profesora i doktora
termodynamiki. Postanowił zabrać się do poszukiwania satysfakcjonującego go teoretycznego uzasadnienia i w XI 1900 r. poddał rewizji to swoje pierwsze podejście. Planck rozpatrywał materialne
centra promieniujące jako liniowe oscylatory harmoniczne posiadające ładunek
elektryczny, za pomocą którego centra te mogą wymieniać energię z otaczającym
je promieniowaniem.
Argumentował, że
oscylatory wytwarzające promieniowanie cieplne mogą przyjmować tylko pewne
wybrane stany energetyczne, a emitowane przez nie promieniowanie może być
wysyłane tylko określonymi porcjami. Na podstawie teorii Maxwella wiedział dokładnie,
jak takie naładowane oscylatory oddziałują z polem elektromagnetycznym i
potrafił obliczyć, jak promieniują i pochłaniają światło. Musiał więc jeszcze
tylko znaleźć warunki równowagi między tymi oscylatorami i polem
elektromagnetycznym, grającym role swego rodzaju zbiornika cieplnego, którego
zresztą nie zamierzał szczegółowo opisywać.
Planck wiedział, że Ludwig Boltzmann w pracy teoretycznej w 1877 r. rozważał możliwość, że stany energetyczne układu fizycznego mogą być dyskretne.
Czuł, że nie uzasadni swego
magicznego wzoru na rozkład promieniowania, jeśli nie przyjmie założenia,
którego nie mógł zaakceptować z filozoficznego punktu widzenia – że wprowadzone
przez niego oscylatory harmoniczne muszą mięć rozkład energii, który nie jest ciągły,
jak należało oczekiwać, lecz ograniczony do ciągu wartości dyskretnych.
Oscylatory musiałyby mięć energie równą całkowitej wielokrotności (n =0; 1; 2; 3; 4; ...) czegoś, co nazwał kwantem energii ε = hc/λ lub hν.
Liczba h była właśnie tym jedynym parametrem, który
musiał wprowadzić, by dopasować swój magiczny wzór do danych dla jednej
temperatury.
Planck stwierdził więc w istocie, że owe hipotetyczne oscylatory przedstawiające
uproszczony obraz materii, mogą mieć tylko tworzący „drabinkę” ciąg stanów energetycznych. Założenie takie
pozwalało natychmiast zrozumieć, dlaczego rozkład promieniowania musi szybko
maleć ze wzrostem częstości.
Zgodnie z tym założeniem odstępy energetyczne między stanami oscylatora
stają się ze wzrostem częstości coraz większe, a energia wzbudzenia termicznego
ma z kolei wyraźnie ograniczone wartości w każdej ustalonej temperaturze. W
równowadze termodynamicznej oscylatory o dużych częstościach mogą nie osiągać
nawet pierwszego stopnia wzbudzenia. Dlatego też w stanie równowagi emitowane jest niewiele promieniowania o
dużej częstości. Sformułował problem w języku oddziaływania między promieniowaniem a układem drgających „oscylatorów” w materiale, z którego zbudowana była wnęka. Podstawowym zadaniem oscylatorów było zapewnienie,
że energia odpowiednio rozłoży się między możliwymi częstotliwościami
promieniowania przez ciągły, dynamiczny proces absorpcji i emisji.
Hipoteza, którą przyjął Planck brzmiała następująco: oscylatory mogą znajdować się tylko w niektórych wybranych stanach, w których
energia ich jest całkowitą wielokrotnością najmniejszej zdolności
energetycznej ε: ε, 2ε, 3ε, ... ,nε, ... i przy emisji lub absorpcji, oscylatory przechodzą skokiem z
jednego z tych stanów do innego omijając stany pośrednie.
Planck dokonał kwantowania zdolności energetycznej oscylatorów, ale promieniowanie wciąż traktował jako falę elektromagnetyczną.
Jako ekspert od entropii i drugiej zasady
termodynamiki Planck
najpierw skorzystał z prawa opisującego promieniowanie, aby wyprowadzić
wyrażenie uzależniające entropię systemu oscylatorów od ich
wewnętrznej energii i częstotliwości drgań, która miała odpowiadać
częstotliwości promieniowania we wnęce.
Całkowita zdolność energetyczna
wszystkich oscylatorów zawartych w ściankach wnęki jest złożona z elementarnych
kwantowych zdolności energetycznych ε = hν.
Energię całkowitą UN interpretuje jako dyskretne ilości
złożone z liczby połączonych skończonych
równych części.
Energia całkowita UN układu N identycznych rezonatorów:
U - energia jednego nieruchomego wibracyjnego rezonatora, średnia energia
dużej liczby N identycznych rezonatorów
N - ilość identycznych rezonatorów
Nazywa każdy taki element energii ε i zapisuje to:
gdzie:
P - duża liczba całkowita,
podczas gdy wartość ε jest jeszcze nieokreślona.
Takiemu układowi N wszystkich rezonatorów
odpowiada całkowita entropia SN
S – średnia entropia jednego rezonatora
W tym systemie entropia SN
zależy od zaburzenia, w którym całkowita energia UN jest rozdzielana pomiędzy poszczególne rezonatory.
Planck postanowił
teraz skorzystać z interpretacji statystycznej drugiego prawa termodynamiki Boltzmanna, jako sposobie na uzyskanie wyniku do którego zmierzał.
Był nieufny wobec filozoficznych i fizykalnych interpretacji zjawisk fizycznych przez Boltzmanna, ale zwrócił się do nich, jak później to ujął: "aktem
rozpaczy ... i
byłem gotów poświęcić każdy z
moich wcześniejszych przekonań na
temat fizyki."
Problem opisu promieniowania we wnęce wyglądał
na niezwiązany z pytaniem, czy gaz składa się
z atomów lub cząsteczek, czy raczej ma strukturę ciągłą,
a jednak Planck zaczął używać metod statystycznych tak samo jak atomiści.
Entropię SN układu przyjął więc wg definicji Boltzmanna jako proporcjonalna
do logarytmu prawdopodobieństwa W, w obrębie dowolnej
dodanej stałej, gdzie rezonatory N razem mają
energię EN
Teraz chciał Planck wyprowadzić wyrażenie W, porównać otrzymane
formuły i wyciągnąć odpowiednie wnioski.
Właśnie to zadanie okazało się „wyczerpujące” bo były to, jak mówił Planck, „tygodnie najbardziej
wyczerpującej pracy w moim życiu”.
Planck próbował kilku różnych podejść, ale w jego obliczeniach
wciąż pojawiało się wyrażenie podobne do wyrażenia opartego na statystyce rozumowaniach jego rywala Boltzmanna. Matematyka prowadziła go
w kierunku, w którym nie chciał iść.
Planck toczył skazaną
na niepowodzenie walkę z rozumowaniem Boltzmanna już co najmniej od trzech lat.
Podejście Boltzmanna do obliczania entropii gazu opierało się
na założeniu, że o całkowitej dostępnej energii można myśleć
tak, jakby była rozłożona na szereg cząsteczek gazu.
Cząsteczce 1
przypisuje się najmniejszą energię ε, następnej energię 2ε, kolejnej 2ε i tak dalej. Cząsteczki gazu są umieszczone
w pojemniku.
Ostatecznie oblicza się ilość różnych możliwych permutacji
poziomów energii cząsteczek w pojemniku.
Boltzmann uważał,
że najbardziej prawdopodobnym stanem gazu jest ten, który odpowiada
największej możliwej liczbie permutacji przy dostępnej energii i tym samym
osiąga maksimum entropii dla tej wielkości energii.
Utożsamienie układu o największej liczbie możliwych
permutacji z najbardziej prawdopodobnym rozkładem energii prowadziło już
stosunkowo łatwo do obliczenia jego entropii.
W całym jego rozumowaniu energia pozostaje wielkością
o charakterze ciągłym – Boltzmann jedynie dzieli ją na kolejne cząsteczki, tak by mógł
osobno zliczać cząsteczki o energii ε, 2ε, 3ε i tak dalej, a następnie wyznaczyć liczbę możliwych
poziomów energii.
Rozważmy np. gaz składający się z zaledwie
trzech cząsteczek, które oznacza a, b i c. Załóżmy, że całkowita energia gazu jest
równa 4ε. Boltzmann daje dwie porcje energii 2ε kolejno jednej z cząsteczek a, b i c a pozostałym po porcji energii ε w danej permutacji.
(ε, ε, 2ε); (ε, 2ε, ε); (2ε, ε, ε);
Innych permutacji nie przewidywał. Planck natomiast chciał
odtworzyć wynik z odjętą przez siebie 1 w mianowniku, do którego dotarł wcześniej inną drogą.
Dlatego potrzebne mu było podejście statystyczne różniące się od podejścia Boltzmanna.
Rozważał więc
wszystkie możliwe permutacje.
Różnica między tymi rozkładami statystycznymi była więc istotna. Wykorzystamy
podejście Plancka do analizy
możliwych rozmieszczeń P = 4 porcji energii (4ε) w N
= 3 oscylatorach.
N = 3, P = 4.
Możemy umieścić wszystkie porcje w pierwszym oscylatorze
i nic w pozostałych dwóch: układ ten możemy zapisać jako (4ε, 0, 0). Inne możliwości to (3ε, ε, 0), (2ε, ε, ε), (ε, 2ε, ε) i tak dalej.
Poniżej szczegółowe rozpisanie:
1-szy układ możemy zapisać jako:
(4ε, 0, 0) ; (0, 4ε,
0); (0, 0, 4ε)
2-gi układ możemy zapisać jako:
(3ε, ε, 0);
(3ε, 0, ε);
(ε, 3ε, 0); (0, 3ε, ε),
(0,
ε, 3ε); (ε, 0, 3ε),
3-ci układ możemy zapisać jako:
(2ε, ε, ε); (ε, 2ε, ε); (ε, ε, 2ε)
(2ε, ε, ε); (ε, 2ε, ε); (ε, ε, 2ε)
i razem jest 3+ (2x3) + (2x3) = 15 permutacji, co łatwo sprawdzić.
Uwaga: W 3-cim układzie Planck rozważa dwa różne
kompleksy, gdyż odpowiadające im numery modeli zawierają te same poziomy, lecz w różnej kolejności. Liczba R wszystkich możliwych kompleksów (permutacji) wg podejścia Plancka jest równa liczbie rozwiązań, które można uzyskać
w ten sposób dla danego N i P. Teraz Planck znajduje prawdopodobieństwo W, wszystkich rezonatorów N posiadających energię wibracji UN.
Na poniższym przykładzie mamy rezonatory o numerach 1, 2, 3 ... N, i jeden z rozkładów w następującej formie:
1
|
2
|
3
|
4
|
5
|
6
|
7
|
8
|
9
|
10
|
--------------------------------------------
|
7ε
|
38ε
|
11ε
|
0ε
|
9ε
|
2ε
|
20ε
|
4ε
|
4ε
|
5ε
|
Tutaj jest założenie N = 10, P = 100. Liczba R wszystkich możliwych wariantów
jest oczywiście równa liczbie rozwiązań, które można uzyskać w ten
sposób do dolnego rzędu,
dla danego N i P.
Z teorii permutacji otrzymuje się
liczbę wszystkich możliwych wariantów
(kompleksów) jako:
Planck założył, iż porcje energii są ściśle związane z częstotliwością
drgania oscylatorów (a więc i z częstotliwością promieniowania),
a związek ten opisuje słynne dzisiaj równanie ε = hν – porcja energii
równa się stałej Plancka pomnożonej przez częstotliwość.
Później dopiero uznał, że wszystkie porcje energii muszą być
równe całkowitym wielokrotnościom nhν. Jego rozumowanie podążało zupełnie innym tropem niż wywody
Boltzmanna.
Planck przyjmując w swych
rozważaniach termodynamicznych układu dyskretne stany energetyczne, w wyprowadzeniu prawa promieniowania
do równania entropii S wstawił element
energii ε = hν.
Wiele lat później Planck opisywał ówczesny stan swojego umysłu następującymi słowami:
Krótko mówiąc, to co zrobiłem,
można opisać po prostu jako akt desperacji. Z natury jestem osobą
o spokojnym usposobieniu, niechętną jakimkolwiek wątpliwym
przedsięwzięciom. Wówczas jednak już od sześciu lat (począwszy
od 1894 roku) zmagałem się bezskutecznie z problemem równowagi między
materią a promieniowaniem i wiedziałem, że ma on
fundamentalne znaczenie dla fizyki... Musiałem więc znaleźć jakieś teoretyczne
wyjaśnienie, niezależnie od tego, jak wiele będzie mnie to kosztować.
O stałej fizycznej h, mówił tak:
...ponieważ ma ona wymiar
iloczynu energii i czasu, nazwałem ją elementarnym kwantem działania albo elementem działania, aby odróżnić ją od porcji energii ε = hν.
W szczerym wyznaniu Planck powiedział:
"Element energii ε = hν, zawierających kwant działania h, był tylko "czysto formalnym założeniem ... właściwie nie myślałem
o tym zbyt wiele ...".
I dalej:
"Moje daremne próby jakiegoś ponownego włączenia stałej h, jako kwantu działania, do teorii klasycznej przedłużało się przez wiele lat i sprawiało mi wiele problemów.
Planck przyjmując w swych rozważaniach termodynamicznych układu dyskretne stany energetyczne w wyprowadzeniu prawa promieniowania do równania entropii S wstawił element energii ε = hν.
Naturconstanten
k = 1,346*10 -16 [erg/grad] und h = 6,65*10-27 [erg*sec]
Naturconstanten
k = 1,346*10 -16 [erg/grad] und h = 6,65*10-27 [erg*sec]
I tak oto stała h, znalazła się ostatecznie w jego prawie promieniowania.
Efektem tych dogłębnych termodynamicznych, opartych już na interpretacji
statystycznej drugiego prawa termodynamiki Boltzmanna, studiów Plancka powstało sprecyzowanie
wcześnie ustalonych, 19 X 1900, stałych: a jako: a=8πhc oraz b jako: b=hc
Planck, przedstawił nowe
wyprowadzenie swojego prawa promieniowania na jednym z odbywających
się co dwa tygodnie spotkań Niemieckiego Towarzystwa Fizycznego 14 XII
1900 roku, kilkanaście minut po siedemnastej.
Jak wyjaśnił zgromadzonej
publiczności:
„Uważamy więc –
i stanowi to fundamentalny punkt całego rozumowania – że energia
składa się ze ściśle określonej liczby pakietów o równej, skończonej
wielkości”.
Ciekawa jest konstrukcja tego rozkładu Plancka.
Funkcję ex rozwija się w szereg potęgowy następująco:
ex = 1 + x + x2/2 + x3/6 +
..... + xn/n!
W zakresie dużych długości λ i wysokich temperatur (mała wartość x = hc/kλT) przyjąć możemy przybliżenie:
ex ≈ 1 + x
wtedy:
ehc/kλT ≈ 1 + (hc/kλT)
Jak można sprawdzić, prawo promieniowania Plancka przechodzi wtedy w prawo Rayleigha-Jeansa.
Analogicznie, w zakresie małych długości i niskich temperatur (duża wartość
x=hc/kλT), jedynka jest pomijana i rozkład Plancka jest równy rozkładowi Wiena.
Max Planck
Ueber das Gesetz der Energieverteilung im Normalspectrum 1900 XII
Max Planck - On
the Law of Distribution of Energy in the Normal Spectrum 1901
Na I Kongresie Solvayowskim (1911-Bruksela) bez wahania
mówiono o teorii względności, ale z wahaniem o hipotezie kwantów.
Photograph of the first conference in 1911 at the Hotel Metropole. Seated (L-R): W. Nernst, M. Brillouin, E. Solvay, H. Lorentz, E. Warburg, J. Perrin, W. Wien, M. Curie, and H. Poincaré.
Standing (L-R): R.
Goldschmidt, M. Planck, H. Rubens, A. Sommerfeld, F.
Lindemann, M. de Broglie, M. Knudsen, F. Hasenöhrl, G.
Hostelet, E.
Herzen, J.H. Jeans, E. Rutherford, H. Kamerlingh Onnes, A. Einstein and P. Langevin.
Podobne stanowisko wykazywał również Planck.
Na tymże I Kongresie Salvayowskim w 1911 r. powiedział:
Solvay-Konferenz
Druga i trzecia teoria kwantowa Plancka
Po Konferencji Solvay
w 1911 roku, gdzie kwestie prawa promieniowania
Plancka były omawiane,
Planck czynił dalsze próby doprowadzenia
prawa promieniowania do harmonii z fizyką klasyczną.
W opracowaniu w 1912 r. "drugiej teorii kwantowej"
powiedział, że skwantowana może być tylko emisja, natomiast pochłanianie odbywa się w sposób ciągły.
W
1912 roku Max
Planck
opublikował pierwszy artykuł w czasopiśmie opisujący nieciągłą
emisję promieniowania w oparciu o dyskretne kwanty energii. [28] W
„drugiej teorii kwantowej” Plancka rezonatory absorbowały
energię w sposób ciągły, ale emitowały energię w postaci
dyskretnych kwantów energii dopiero wtedy, gdy osiągnęły granice
skończonych komórek w przestrzeni fazowej, gdzie ich energie stały
się całkowitymi wielokrotnościami hν . Teoria
ta doprowadziła Plancka do nowego prawa promieniowania, ale w tej
wersji rezonatory energetyczne posiadały energię punktu zerowego,
najmniejszą średnią energię, jaką mógł przyjąć
rezonator. Równanie Plancka zawierało współczynnik energii
resztkowej wynoszący jeden
hν/2, jako dodatkowy człon zależny od częstotliwości ν ,
która była większa od zera (gdzie h jest
stałą Plancka). Dlatego powszechnie uważa się, że „równanie
Plancka zapoczątkowało narodziny koncepcji energii punktu
zerowego”. [29] W
serii artykułów od 1911 do 1913, [30] Planck
stwierdził, że średnia energia oscylatora wynosi: [27] [31]
Koncepcja
energii punktu zerowego została opracowana przez Maxa
Plancka w
Niemczech w 1911 r. jako termin korygujący dodany do wzoru zerowego
opracowanego w jego oryginalnej teorii kwantowej w 1900 r. [27]
W 1914 roku opracował "trzecią teorię kwantową" już całkowicie bez skwantowania. Oczywiście, hipotezę kwantów światła Einsteina odrzucał.
Nach der Solvay-Konferenz
1911, wo die durch das plancksche Strahlungsgesetz aufgeworfenen Probleme
erläutert wurden, versuchte Planck, das Strahlungsgesetz mit der klassischen
Physik in Einklang zu bringen.
Dazu erarbeitete er bis 1912 die „zweite
Quantentheorie“, nach der nur die Emission von Energie quantisiert, die
Absorption jedoch kontinuierlich erfolgt. Im 1914 legte er eine „dritte
Quantentheorie“ vor, die vollständig ohne Quanten auskam. Nach wie vor lehnte
er die Lichtquantenhypothese von Einstein ab.
A oto co 2 VI 1920 r. z okazji otrzymania Nagrody Nobla, na zakończenie swego przemówienia powiedział Max Planck:
Występuje w szczególności jeden
problem, którego wyczerpujące rozwiązanie mogłoby w istotny sposób rozjaśnić
nam obraz. Co się staje z energią oddzielnego kwantu energii po całkowitym
zakończeniu emisji? Czy rozchodzi się ona we wszystkich kierunkach, podlegając
prawom propagacji wynikającym z teorii falowej Huygensa, pokrywając coraz to
większą przestrzeń i ulegając nieograniczonemu osłabieniu? Czy tez leci ona jak
pocisk w jednym kierunku w sensie emisyjnej teorii Newtona? W pierwszym
przypadku kwant nie byłby w stanie dostarczyć skoncentrowanej energii do
pojedynczego punktu przestrzeni, tak by uwolnić elektron związany w atomie. W
drugim zaś przypadku musielibyśmy poświęcić główny triumf teorii Maxwella –
ciągłe przejście miedzy statycznymi i dynamicznymi polami, a wraz z tym pełne
zrozumienie, które tak nas dotąd cieszyło, zbadanych w najdrobniejszych
szczegółach zjawisk. Obie sytuacje unieszczęśliwiłyby dzisiejszych teoretyków.
Swój wykład M. Planck zakończył:
Tak czy owak, nie ma wątpliwości,
ze nauka zdoła przezwyciężyć ten poważny dylemat, i to, co wydaje sie dziś
niezadowalające, będzie ostatecznie, oglądane z wyższego punktu widzenia,
wyjątkowo proste i harmonijne. Zanim ten cel zostanie osiągnięty, problem
kwantu działania nie przestanie inspirować i zapładniać badań. Im większe będą
trudności hamujące rozwiązanie, tym bardziej znaczące ono będzie dla
rozszerzenia i pogłębienia całej naszej wiedzy fizycznej.
Podsumowanie
W rozważaniach Plancka element energii ε = hν, zawierających kwant działania h, pojawił się przy opisie generowania
fali e-m przez oscylatory układu termodynamicznego ciała czarnego, któremu Planck przypisał dyskretne stany energetyczne.
Planck wykorzystał rozumowanie
o charakterze statystycznym, przypisując oscylatorom porcje energii
o ustalonej wielkości, nie zastanawiając się specjalnie nad fizycznym
znaczeniem tego kroku.
Jeśli oscylatory generowały energię, jak sam był już
wtedy gotów przyznać, w jego umyśle energia wciąż pozostawała z całą
pewnością wielkością ciągłą, przepływającą wciąż tam i z powrotem
między promieniowaniem a materią.
Planck, jako ten, który
wprowadził element energii ε = hν, do równania entropii S nie łączył go z naturą
promieniowania i nie uważał, że w jego rozkładzie może on świadczyć o kwantowej naturze tegoż promieniowania.
Literatura:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz