sobota, 6 stycznia 2024

Nikołaj G. Basow - radziecki fizyk z Instytutu Fizyki im. Lebedieva Akademii Nauk (IFAN)


Dużą rolę w działalności naukowej S. Kaliskiego odegrał radziecki fizyk z Instytutu Fizyki im. Lebedieva Akademii Nauk (IFAN) - Nikołaj G. Basow
 
Nikołaj G. Basow ukończył studia w Moskiewskim Instytucie Fizyki Technicznej (Mосковский инженерно-физический Институт – МИФИ).  
Od 1948 r. Nikołaj G. Basow pracował w Instytucie Fizyki im. Lebedieva Akademii Nauk (IFAN) (Физический Институт им. П. Н. Лебедева АН - ФИАН),
początkowo jako laborant, następnie jako inżynier a od 1950 był aspirantem pod kierownictwem Leontovicha i Prochorowa. 
W 1956 r. N. G. Basow obronił pracę doktorską na temat: "Generator molekularny".
W latach 1958 -1972  Nikołaj G. Basow był zastępcą dyrektora Instytutu Fizyki im. Lebedieva (IFAN). 
Tutaj, w IFAN, w 1963 roku zorganizował Pracownię Fizyki Kwantowej.
W 1964 roku Nikołaj Basow wraz z Charlesem Townesem i Aleksandrem Prochorowem otrzymał Nagrodę Nobla z fizyki za fundamentalne prace w dziedzinie elektroniki kwantowej, które doprowadziły do skonstruowania generatorów i wzmacniaczy bazujących na zasadzie masera i lasera.
Wręczenie Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki, Ratusz w Sztokholmie, 1964, (od lewej do prawej C. Townes, A. M. Prochorow, N. G. Basov)
Już w 1962 r. N. G. Basow (wraz z O. H. Krohinem) głęboko doceniając unikalne właściwości promieniowania laserowego, wyrazili ideę otrzymania termojądrowej syntezy przez nagrzewanie tarczy promieniowaniem laserowym w bardzo krótkim czasie.
Propozycje przejawiły wiedzę i naukową odwagę – ponieważ w tym czasie były tylko lasery na ciele stałym o energii impulsu poniżej 1 Joula i lasery gazowe pracy ciągłej poniżej 1 Wata.
Równolegle prof. John Myrick Dawson w USA zwrócił uwagę na możliwość zastosowania laserów do otrzymania plazmy w bardzo krótkim czasie - rzędu nanosekund.
Tak powstał nowy naukowo-techniczny kierunek, który otrzymał nazwę laserowej syntezy  termojądrowej.
А.М. Прохоров, Ч.Х. Таунс и Н.Г. Басов в ФИАН 1965 r.
1968 r. w laboratorium N. G. Basowa Instytutu Fizyki IFAN na bazie  opracowanych tam laserów na szkle neodymowym, generujących potężne nanosekundowe impulsy, otrzymano pierwsze neutrony przez napromieniowanie laserem deuterowanego litu.
Wyniki doświadczeń posłużyły jako silny bodziec dla dalszych prac rozwojowych w laserowej syntezie termojądrowej. 
 W 1970 r. w w laboratorium N. G. Basowa Instytutu Fizyki Lebedieva IFAN po raz pierwszy dokonano tzw. mikrosyntezy. 
Energia z tego typu reakcji laserowej (z ang. ICF – Inertial Confinement Fusion) wyzwalana jest poprzez zogniskowanie na celu (targecie) zawierającym paliwo termojądrowe wiązek laserów impulsowych o bardzo dużej mocy. 
1971 r. w Instytucie Fizyki Lebedieva IFAN stworzono pierwszy, oparty na szkle neodymowym, wielokanałowy system laserowy Kalmar sferycznego dostarczania  promieniowania do kompresji w układzie laser - target
W latach 1973 - 1989  Nikołaj G. Basow był dyrektorem Instytutu Fizyki im. Lebedieva (IFAN).
 http://www.lebedev.ru/ru/ 
 
Николай Геннадьевич Басов 03.10.1975
Sylwester Kaliski urodził się 19 grudnia 1925 roku, w Toruniu. W 1945 r. eksternistycznie zdał maturę i rozpoczął studia na Wydziale Inżynierii Lądowo - Wodnej Politechniki Gdańskiej, które w 1949 r. ukończył, osiągając bardzo dobre wyniki nauczania. Jeszcze jako student został asystentem.
W roku 1951 rozpoczął pracę w Wojskowej Akademii Technicznej.
 
W ciągu sześciu lat obronił rozprawę doktorską i habilitacyjną. 
W roku 1957 uzyskał tytuł docenta, w 1958 profesora nadzwyczajnego, a w roku 1961 (36 lat), w stopniu pułkownika, tytuł profesora zwyczajnego.  
Prof. Sylwester Kaliski swoją działalność naukową rozpoczął pod koniec lat czterdziestych.
Początkowo zajmował się teorią płyt, a następnie zagadnieniami dynamicznej i udarowej stateczności oraz problemami brzegowymi dynamicznej teorii sprężystości.
Dużą rolę w działalności naukowej S. Kaliskiego odegrał radziecki fizyk z Instytutu Fizyki im. Lebedieva Akademii Nauk (IFAN) - Nikołaj G. Basow
   
Nikołaj G. Basow ukończył studia w Moskiewskim Instytucie Fizyki Technicznej (Mосковский инженерно-физический Институт – МИФИ).  
Ten Moskiewski Instytut Fizyki Technicznej (Mосковский инженерно-физический Институт – МИФИ), którego absolwentem był N. G. Basow, stał się dla S. Kaliskiego wzorem uczelni kształcącej inżynierów fizyków.  
1959 r. prof. S. Kaliski, w ramach Wydziału Chemii WAT,  organizuje  Katedrę Podstaw Mechaniki i Fizyki, w której zatrudnia najzdolniejszych pracowników WAT, mających predyspozycje do pracy naukowej.  
W gronie współpracowników profesora znaleźli się m. in. kpt. Jerzy Niesyto, ppor. Lech Solarz, ppor. Edward Włodarczyk, por. Czesław Rymarz, Dominik Rogula. 
1962 r. z inicjatywy prof. Sylwestra Kaliskiego powstaje w WAT na Wydziale Chemii pierwszy w Polsce, pionierski kierunek studiów – fizyka techniczna, na który  dobierani są, na pierwszym roku studiów, najlepsi studenci WAT ze wszystkich wydziałów uczelni. Studia zaplanowano na 6 lat. 
Wymienieni pracownicy Katedry Podstaw Mechaniki i Fizyki stali się zarazem pierwszymi najbardziej wymagającymi nauczycielami akademickim pierwszych zakwalifikowanych kandydatów na kierunek fizyka techniczna
Od roku 1959 zaczynają się pojawiać prace S. Kaliskiego świadczące o ewolucji jego zainteresowań, które coraz bardziej zaczynają się skłaniać ku fizyce.
Prace te są poświęcone teorii połączonych pól mechano-elektromagnetycznych.
Główne zagadnienia, nad którymi pracował, to rozprzestrzenianie się fal sprężystych, plastycznych i elektromagnetycznych w polach magnetycznych.
Pracował również nad zagadnieniami termo-magneto-sprężystości oraz rozprzestrzeniania się fal mechano-magnetycznych w ośrodkach złożonych typu piezoelektryków, ferrytów, ferromagnetyków.
Interesującym wynikiem działań zespołu Kaliskiego w tej dziedzinie jest konstrukcja tzw. fasera.
Jest to coś w pewnej mierze analogicznego do lasera, również wzmacniacz ciągłego działania, ale nie fal świetlnych a akustyczno-elektrycznych.
Znalazł zastosowanie w automatyce.
S. Kaliski był twórcą elektronofononiki. Pracę nad tą dziedziną rozpoczął w 1965 r.
Po raz pierwszy zostały opracowane zasady ciągłego wzmacniania powierzchniowych fal piezopółprzewodnikowych, jak również zasady działania rozonatorów idealnych oraz generatorów oscylacji spontanicznych na falach powierzchniowych.
Odkrycie to zostało opatentowane m. in. w USA, Francji i W. Brytanii.
Kolejną sprawą, która odegrała wielką rolę w działalności S. Kaliskiego było uruchomienie w WAT pierwszych polskich laserów.
Dwa lata po powstaniu pierwszego w świecie lasera He-Ne, 20 sierpnia 1963 r. zespół naukowców WAT  z Katedry Podstaw Radiotechniki pod kierunkiem ppłk dr inż. Zbigniewa Puzewicza uzyskał po raz pierwszy w kraju generację promieniowania laserowego na zbudowanym przez siebie laserze gazowym He-Ne o długości fali 1,15 μm.
ppłk dr inż. Z. Puzewicz i ppłk mgr inż. Kazimierz Dzięciołowski podczas pracy przy pierwszym polskim laserze He-Ne 1963 r.
Zaledwie trzy miesiące później 7 listopada 1963 r. zespół ten uruchomił - również pierwszy w kraju laser na ciele stałym – laser rubinowy. 
Stanowisko badawcze pierwszego polskiego lasera rubinowego
25 października 1966 r. uruchomiony przez ppłk dr inż. Zbigniewa Puzewicza laser molekularny CO2 charakteryzował się mocą 200 W (pierwszy laser molekularny w kraju tak dużej mocy) i wykorzystywany był do badań oddziaływania promieniowania laserowego z materią.
25.10.1966 - pierwszy w Polsce laser molekularny dużej mocy (200 W) i ppłk dr inż. Z. Puzewicz
Osiągnięcia w zakresie budowy laserów i urządzeń laserowych stały się podstawą do powołania w 1967 r. na ówczesnym Wydziale Elektroradiotechnicznym WAT w miejsce Katedry Podstaw Radiotechniki, kierowanej przez ppłk dr inż. Zbigniewa Puzewicza, Instytutu Elektroniki  Kwantowej.
Rok 1968 to uruchomienie przez zespół ppłk dr inż. Zbigniewa Puzewicza lasera na szkle neodymowym.
Rok 1971 to pierwszy w Polsce molekularny laser impulsowy CO2 typu TEA zespołu ppłk dr inż. Zbigniewa Puzewicza. 
Idea laserowego nagrzewania i otrzymywania plazmy N. G. Basowa zafascynowała S. Kaliskiego i od 1968 r. zaczął interesować się współdziałaniem silnych skomprymowanych pól z materią, rozwijając tematykę wytwarzania plazmy za pomocą skoncentrowanych impulsów laserowych. 
Na zdjęciu Generał Kaliski z wizytującym WAT I sekretarzem KC PZPR Władysławem Gomułką
   
Gen. bryg. prof. S. Kaliski z płk. dr inż. Zb. Puzewiczem - twórcą polskich laserów. 
Od 1970 r. prof. S. Kaliski zaczął budować Zespół Analiz Teoretycznych i Zespół Fizyki Plazmy, których celem było określenie sposobu przeprowadzenia kontrolowanej fuzji termojądrowej. 
Zespoły te składały się głównie z absolwentów kierunku fizyka techniczna i pracowników Wydziału Chemii i Fizyki Technicznej. 

  
Gen. bryg. prof. S. Kaliski z I sekretarzem KC PZPR E. Gierkiem i prezesem Rady Ministrów P. Jaroszewiczem w laboratoriach WAT z okazji XX-lecia uczelni, 1971 r
Gen. bryg. prof. S. Kaliski z I sekretarzem KC PZPR E. Gierkiem
Prof.S. Kaliski wspólpracował z Instytutem Fizyki im. Lebedieva (Физический Институт им. П. Н. ЛебедеваАН - ФИАН) oraz z Instytutem Energii Atomowej im. Kurczatowa (Национальныйисследовательский центр «Курчатовскийинститут»)
Ta współpraca z radzieckimi fizykami miała bardzo ścisły charakter; były organizowane wspólne konferencje a prof. S. Kaliski korzystał z doświadczeń radzieckich fizyków.
O współpracy prof. S. Kaliskiego z fizykami radzieckimi mówią: płk dr inż. Karol Jach, prof. dr Czesław Rymarz, gen. prof. Edward Włodarczyk i gen. Wojciech Jaruzelski
W 1972 r. gości w WAT N. G. Basow i otrzymuje, nadany mu przez Senat Akademii, tytuł doktora honoris causa.
N. G. Basow wysoko cenił prof. S. Kaliskiego i był jego wielkim przyjacielem. 
Podczas uroczystości wręczenia doktoratu gen. W. Jaruzelski do N. G. Basowa:  - Wy poszukujecie, Amerykanie poszukują, wielkie kraje i wielkie potencjały, wielkie możliwości, wielkie pieniądze; my jesteśmy, niestety, w innej sytuacji. 
Prof. N. G. Basow: - Nie. Nie jesteście w innej sytuacji, bo wy macie prof. Kaliskiego.

Zbigniew Puzewicz, Sylwester Kaliski oraz laureat Nagrody Nobla, pierwszy doktor honoris causa WAT, Mikołaj G. Basow (pierwszy z prawej) 
 
Prof. Sylwester Kaliski cieszył się szacunkiem zarówno polskiego, jak i międzynarodowego środowiska naukowego.
W czerwcu 1973 r. korzystając z dorobku Instytutu Elektroniki Kwantowej w zakresie laserów dużej mocy, pod kierunkiem prof. Sylwestra Kaliskiego, w układzie laser – target, został przeprowadzony wspólny eksperyment Zespołu Analiz Teoretycznych,  Zespołu Fizyki Plazmy, Instytutu Elektroniki Kwantowej oraz Instytutu Badań Jądrowych.
Wyniki eksperymentu potwierdziły możliwość uzyskania generacji strumienia neutronów, świadczących o aktach syntezy jąder deuteru, poprzez użycie skoncentrowanej energii laserów.
Wskazały jednak na konieczność stosowania laserów o znacznie większych mocach. 
Efektem tego było m. in. uruchomienie w 1978 r. w IFPiLM czterokanałowego lasera dużej mocy na szkle neodymowym. Tarcze, oświetlane symetrycznie czterema zogniskowanymi wiązkami laserowymi, stanowiły mikrobalony kwarcowe o średnicach 100 – 200 µm wypełnione deuterem lub innym gazem.
Na podkreślenie zasługuje fakt, że eksperyment z 1973 r. był siódmą z kolei, zakończoną powodzeniem próbą tego typu na świecie. 
Oprócz Związku Radzieckiego, gdzie  w 1970 r. prof. Nikołaj Basow w moskiewskim Instytucie Fizyki im.  Lebedieva jako pierwszy dokonał takiego eksperymentu, udało się doprowadzić do laserowej mikrosyntezy termojądrowej jeszcze w Stanach Zjednoczonych, Francji, Wielkiej Brytanii, RFN i Japonii. 
Prof. S. Kaliski kontynuował również badania kompresji laserowej w układzie laser – target poprzedzając ją koncentryczną eksplozją materiałów wybuchowych. 
Prace z tego zakresu przyniosły w 1974 r. S. Kaliskiemu i jego zespołowi Nagrodę Państwową I stopnia. 
W dalszym ciągu jednak bilans energetyczny tych wszystkich eksperymentów był ujemny; ilość użytej energii potrzebnej do spowodowania mikrosyntezy była większa od ilości energii odzyskanej w wyniku reakcji jądrowej.
Dlatego poszukiwania prof. S. Kaliskiego poszły w innym kierunku. 
Zaproponował on zastosowanie laserów do dalszego nagrzania i kompresji plazmy, wstępnie już ściśniętej w polu magnetycznym i rozwinął prace badawcze nad wytwarzaniem plazmy termojądrowej w układach kombinowanych typu „laser – plasma – focus”, gdzie plazma wytwarzana była w urządzeniu „plasma – focus" z dodatkowym jej dogrzewaniem przy użyciu lasera C02.
Plasma – focus jest jest urządzeniem impulsowym wykorzystującym silnoprądowe wyładowania w gazie, pomiędzy odpowiednio ukształtowanymi elektrodami. Ogniskuje plazmę w objętości cylindra o długości 1 cm i średnicy 2 mm.
Wspomina prof. Puzewicz: 
– Mniej więcej w 1968 roku pojawiła się teoretyczna możliwość zastosowania laserów w uzyskaniu syntezy termojądrowej. Pewne założenia teoretyczne były ówcześnie opracowane, głównie w ZSRR przez prof. Basowa i Krohina, i równolegle przez Dawsona USA. O pracach tych i możliwościach poinformowałem profesora Kaliskiego, gdyż wraz z moim zespołem byłem w stanie skonstruować odpowiedni laser, który by umożliwił taki eksperyment w oparciu o dotychczas zdobyte doświadczenia i nasze możliwości techniczne–  i jednocześnie dodaje: 
– to co uzyskaliśmy w 1973 roku było absolutnym maksimum naszych ówczesnych możliwości. Powstało wówczas pytanie co dalej? Przyznaję, że osobiście wycofałem się z dalszych badań uznając, że osiągnęliśmy już wszystko, na co było nas stać, poza tym na świecie nastąpił tak daleki i szybki postęp, że nie bylibyśmy w stanie tego nadgonić. Stąd nasze wspólne drogi z  prof. Kaliskim się rozeszły. Profesor kontynuował badania rozwijając dotychczas osiągnięte wyniki. Efektem było uzyskanie syntezy przy współdziałaniu lasera i klasycznego ładunku wybuchowego. Nasze drogi po kilku latach ponownie się połączyły, kiedy wycofał się z tych prac, ponieważ uznał, że ich kontynuowanie nie ma sensu.  
W kwietniu i sierpniu  1977 r. Sylwester Kaliski wraz z zespołem swych współpracowników  w Instytucie Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy efekt syntezy termojądrowej uzyskał bez użycia laserów, za pomocą samej tylko profilowanej eksplozji klasycznych materiałów wybuchowych - eksplozji o niezwykle wysokiej zbieżności fal uderzeniowych. 
Istotna i oryginalna w tej metodzie jest miniaturyzacja ładunku eksperymentalnego, dzięki zastosowaniu odpowiedniego uprofilowania materiału wybuchowego umożliwiającego super kompresję plazmy w wyniku zaprogramowanego przebiegu procesu wybuchowego. 
Z próbki deuterowej o masie rzędu 10^-7 g uzyskano wydatek 3x10^7 neutronów.
Był to pierwszy publikowany i udokumentowany tego typu rezultat w literaturze światowej. 
Wspomina płk dr inż. Karol Jach:
Co powiedział o tym sam prof. S. Kaliski: 
Właściwie wybuch nie miał żadnych szans dotąd, jako samodzielny w realizacji mikrosyntezy. Dlaczego? Żeby powstała synteza termojądrowa trzeba wytworzyć ciśnienia rzędu miliardów atmosfer i temperaturę rzędu dziesiątych  milionów stopni Kelvina. Uzyskanie takich parametrów za pomocą czystego wybuchu wyglądało narzecz absolutnie niemożliwą. Wpadłszy na pomysł profilowanego wybuchu, to znaczy takiego wybuchu w którym fale uderzeniowe mogą się, jak gdyby, superponować, wytworzyliśmy taki układ w którym wytwarzane są nie jednouderzeniowa fala ale kilka, które doganiają się w centrum tego wybuchu i wytwarzając tam w centrum wielkie ciśnienie i temperaturę. Pierwsza próba eksperymentalna w lipcu i we wrześniu dała nam bardzo obfite neutrony, bowiem z 1x10^-7 gr. deuteru dostaliśmy 30x10^7 neutronów i to jest potężna porcja.
  
Prof. S. Kaliski był znanym i cenionym fizykiem nie tylko w Polsce ale i za granicą m. in. w Massachusetts Institute of Technology - MIT,
w Uniwersytecie Moskiewskim im. M. Łomonosowa (Московский государственный университет имени М.В. Ломоносова), 
w Instytucie Fizyki im. Lebiediewa (Физический Институт им. П. Н. Лебедева АН -ФИАН),
1977 r. za zasługi dla rozwoju nauki i postępu uczonemu Sylwestrowi Kaliskiemu przyznano tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Moskiewskiego im. M. W. Łomonosowa.
   
W tym samym 1977 r. profesorowie z Massachusetts Institute of Technology (MIT) poinformowali, iż na posiedzeniu Narodowej Akademii Nauk postawią kandydaturę prof. S. Kaliskiego na członka zagranicznego Akademii.
O dokonaniach naukowych prof. S. Kaliskiego mówi gen. W. Jaruzelski 


5 sierpnia 1978 r. koło m. Wyszewo pod Koszalinem prof. Sylwester Kaliski uległ tragicznemu w skutkach wypadkowi samochodowemu. 
Został pochowany 19 września 1978 roku na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie. 
W pogrzebie gen. dyw. Sylwestra Kaliskiego wziął udział m. in. przewodniczący Rady Państwa prof. Henryk Jabłoński, prezes Rady Ministrów Piotr Jaroszewicz oraz minister Obrony Narodowej gen. armii Wojciech Jaruzelski. 
Prof. Witold Nowacki w mowie pożegnalnej powiedział: Był talentem naukowym czystej próby, który pojawia się niezmiernie rzadko, a co jeszcze rzadziej bywa wspierany wielką pracowitością, dociekliwością, uporem zmierzającego do celu badacza.
Osiągnięcia naukowe stawiały Sylwestra Kaliskiego w rzędzie najwybitniejszych polskich uczonych doby współczesnej. 
Był jednym z najwybitniejszych światowych uczonych w zakresie fizyki plazmy i laserowej mikrosyntezy.
Od 1962 był członkiem - korespondentem, a od 1969 członkiem rzeczywistym Polskiej Akademii Nauk.
W latach 1974-78, minister Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki. 
W 1975-1978, członek Komitetu Centralnego PZPR.
Odznaczony Orderem Budowniczych Polski Ludowej.
Wspomnienie o prof. dr inż. Sylwestrze Kaliskim - film 
Московский государственный университет имени М.В. Ломоносова.
Lomonosov Moscow State University
 Uniwersytet Moskiewski im. M. Łomonosowa
REAKCJE TERMOJĄDROWE - wykład fakultatywny
.........................................................................................................................................................
Prof. S. Kaliski - Inteligentny, ambitny, nieprzeciętnie pracowity. Wspomina prof. dr inż. Karol Jach
W 1965 r. zdałem egzaminy wstępne do WAT, a następnie – po odbyciu rocznej służby wojskowej – rozpocząłem studia na Wydziale Elektroradiotechnicznym.
Po pierwszym semestrze zostałem zakwalifikowany do dalszych studiów na kierunku fizyka techniczna.
Był to kierunek utworzony przez prof. Kaliskiego, którego celem było wszechstronne wykształcenie grupy oficerów-fizyków, przydatnych do pracy w uczelniach wojskowych, instytutach naukowo-badawczych, itp. 
Studia na tym kierunku były szczególnie trudne: trwały 6 lat, wymagały zdania prawie 60 egzaminów semestralnych, zajęcia lekcyjne trwały zwykle 8 godzin dziennie, od poniedziałku do soboty włącznie.
Grupa studentów na danym roczniku liczyła zwykle 15-20 słuchaczy.
Ukończyłem ten elitarny kierunek w 1972 r. ze specjalnością elektronika kwantowa
Po raz pierwszy z prof. Kaliskim zetknąłem się pod koniec studiów na prowadzonych dla naszej grupy wykładach z mechaniki kwantowej.
Było to dla mnie fascynujące wprowadzenie w problematykę fizyki mikroświata, tak odmiennego od powszechnych, intuicyjnych wyobrażeń. 
Już wówczas dało się zauważyć silne, emocjonalne zaangażowanie Profesora w tę fascynującą problematykę. Dopiero kilka lat później, kiedy byłem już asystentem prof. Kaliskiego, dowiedziałem się, że jest on autorem szeregu ciekawych publikacji z tej dziedziny i w miarę możliwości kontynuuje te badania.  
Jest to w ogóle charakterystyczny rys działalności naukowej Profesora, że zmieniając co kilka-kilkanaście lat temat zainteresowań naukowych, jeszcze przez wiele lat kontynuował poprzednie badania.
Przykładem mogą tu być badania z zakresu elektronofononiki lub mechaniki kwantowej, prowadzone właściwie do końca życia, mimo że mogłoby się wydawać, iż w latach 70. był całkowicie owładnięty ideą opanowania reakcji syntezy termojądrowej. 
Na piątym roku studiów dowiedziałem się nieoficjalnie, że prof. Kaliski wybrał już z naszej grupy dwóch kandydatów: mnie i kolegę Witolda Głuchowskiego, którzy będą pod jego kierunkiem wykonywać prace magisterskie i jeśli się sprawdzą, to znajdą zatrudnienie w tworzonym przez niego zespole analiz teoretycznych. Pamiętam, jakie to było stresujące przeżycie.
Wynikało to głównie z dwóch powodów:
po pierwsze – prof. Kaliski był znany nie tylko jako wielki autorytet naukowy, ale również jako człowiek bardzo wymagający od siebie i od swoich współpracowników;
po drugie – nie miałem wówczas najmniejszego pojęcia o tematyce pracy, jaką wyznaczy mi Profesor. 
Okazało się później, że moje obawy nie były przesadzone.
Wielkim wysiłkiem i dużym nakładem pracy, udało mi się zakończyć ją w wyznaczonym terminie.
Ponadto, tak jak się obawiałem, dotyczyła ona problematyki, z którą na studiach praktycznie się nie zetknąłem. Tematem pracy był bowiem aktualnie interesujący Profesora problem laserowego dogrzewania plazmy w urządzeniu „plasma-focus”.
Na dodatek praca miała charakter teoretyczny, a rozwiązania zaproponowanych tam równań trzeba było uzyskać wykorzystując maszynę analogową, o której zasadach działania i programowania wcześniej nic nie wiedziałem. Na szczęście Profesor wyznaczył mi opiekuna: starszego kolegę Roberta Świerczyńskiego, który z powodzeniem wprowadził mnie w ten nieznany mi wcześniej świat fizyki plazmy termojądrowej i rozwiązywania równań fizyki matematycznej z tego obszaru.
Dopiero kilka lat później zrozumiałem, dlaczego Profesor od razu rzucił mnie na tak głęboką wodę w nieznanej mi problematyce.
Uważał on bowiem, że we współczesnym świecie nie ma czasu na oddzielanie uczenia się od prowadzenia badań.
Uczyć trzeba się w trakcie prowadzenia badań – to była zasada, której sam się podporządkowywał i wymagał tego samego od innych.
Po obronie pracy magisterskiej rozpocząłem pracę w WAT jako asystent w kierowanym przez niego zespole analiz teoretycznych.
Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że praca w tym zespole w latach 1972-1978 była okresem najbardziej stresującym i wymagającym, ale i najbardziej fascynującym w całej mojej karierze naukowej. 
Profesor miał doskonałe wyczucie czasochłonności i wysiłku, jaki był potrzebny do realizacji wyznaczanych przez siebie zadań.
Pracowaliśmy więc pod nieustanną presją, aby należycie i terminowo wywiązać się z powierzonych nam zadań. Należało ponadto być prawie całą dobę w gotowości do zreferowania stanu prac, w prowadzenia zmian, przyjęcia nowych zadań, itp.
Profesor bardzo dbał o podnoszenie kwalifikacji naukowych swoich współpracowników, ale podchodził do tego problemu na swój oryginalny sposób.
W moim przypadku wyglądało to tak.
Przez prawie cztery lata Profesor stawiał mi różne zadania, obserwował i oceniał czynione przeze mnie postępy. Gdy uznał, że dojrzałem już do doktoratu, sformułował mi temat pracy i stwierdził, że mogę nad tym zagadnieniem pracować, ale wyłącznie „prywatnie”, poza czasem przeznaczonym na realizację zadań bieżących. Świadczy to dobitnie o skali wysiłku i zaangażowania, jakie w tamtym czasie należało włożyć w wykonanie pracy doktorskiej.
Nie wspominam już o tym, że temat pracy doktorskiej musiał być związany z pracami prowadzonymi w IFPiLM, a przy tym być nowatorski i oryginalny, w skali nie tylko krajowej.
Promotorem i opiniodawcą mojej pracy doktorskiej był oczywiście prof. Kaliski, ale jego nagła śmierć spowodowała, że publiczna obrona odbyła się dopiero kilka miesięcy po tym tragicznym wydarzeniu. 
Poczułem się wówczas jakbym utracił naukowy drogowskaz i musiało upłynąć wiele czasu abym znalazł sobie nowy, własny kierunek naukowo-badawczy, którym zajmuję się do dziś. 
Jest to kierunek, który jest swego rodzaju kontynuacją prac prowadzonych z prof. Kaliskim w zakresie wybuchowych metod kompresji i podgrzewania plazmy.
Co powiedział o wybuchowej metodzie kompresji sam prof. S. Kaliski:  
Nazywam go modelowaniem komputerowym dynamicznych oddziaływań ciał.
W szczególności obejmuje on modelowanie takich zjawisk jak: oddziaływanie materiałów wybuchowych na różne obiekty, kumulacja, wybuchowe formowanie pocisków, zderzenia ciał z dużymi prędkościami, oddziaływanie impulsów laserowych z materią, a także wybrane zagadnienia z zakresu magnetohydrodynamiki i astrofizyki. 
W rozmowach zarówno z naukowcami, jak i dziennikarzami, często zadawano mi pytanie: w jaki sposób Profesor był w stanie napisać tak ogromną liczbę artykułów naukowych? 
Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, ale według mnie było to przede wszystkim wynikiem ogromnej pracowitości i emocjonalnego zaangażowania Profesora w prowadzone badania. 
Po drugie, Profesor miał zwyczaj dokumentowania praktycznie wszystkich wyników swoich badań i nie chciał zmieniać tego zwyczaju, choć zdawał sobie sprawę, że niektórzy naukowcy go za to krytykują. 
Po trzecie, rozległość prowadzonych badań oraz zaangażowanie w nie dużych zespołów naukowców zaowocowało dużą liczbą prac współautorskich, które przygotowywali zaangażowani w te prace wykonawcy i odciążali go od zajęć redakcyjnych.
Po czwarte, Profesor pisał artykuły niezwykle szybko, efektywnie wykorzystując czas, jaki na to przeznaczał. Mogę tu podać przykład jak powstał jeden z artykułów, którego jestem współautorem.
Profesor zadzwonił do mnie około godz. 15:00 i zapytał, jaki jest stan zagadnienia, które aktualnie rozwiązywałem. Odpowiedziałem, że praktycznie praca jest zakończona, a Profesor na to, żebym szybko się u niego zjawił, bo ma 3-4 godziny, to napiszemy artykuł.
Przestraszony takim tempem wziąłem notatki i wstępnie wykonane wykresy i pobiegłem do Profesora.
Pisanie artykułu odbywało się w ten sposób, że ja pisałem artykuł na brzegu biurka Profesora, a on co kilkanaście minut wyrywał mi napisany tekst, poprawiał go, korygował i oddawał do dalszego pisania. 
W tzw. międzyczasie przeczytał kilka artykułów naukowych, przeczytał i podpisał kilka dokumentów podsuniętych mu przez adiutanta, itp. Około godz. 18:00 artykuł był gotowy.
Nigdy samodzielnie nie udało mi się nawet zbliżyć do tego wyniku.
W swoim dorobku naukowym mam 15 wspólnych publikacji z prof. Kaliskim.
Uważni czytelnicy prac prof. Kaliskiego znajdowali tam niekiedy jakieś drobne błędy lub nieścisłości, które przy takim tempie prac, jakie sobie narzucił, były nieuniknione.
Pytano mnie wtedy, dlaczego nie pomagamy Profesorowi przy korekcie prac?
Tymczasem prawda wyglądała tak, że otrzymywaliśmy do korekty w zespole tylko niektóre prace Profesora, wybierane według klucza, którego nigdy nie rozszyfrowałem.
Zauważyłem tylko, że Profesor zawsze dziękował za poprawki, jeśli były uzasadnione, ale trochę się również irytował, że nie wykrył ich sam.
Względy emocjonalne i prestiżowe powodowały być może, że nie zawsze i nie wszystkie prace dostawaliśmy do korekty.
Ponadto nie chciał aby ktokolwiek ingerował w jego prace o charakterze nieco wybiegającym w przyszłość i częściowo oparte na jego intuicji.
W tamtym czasie byliśmy dla niego zbyt młodzi i niedoświadczeni, aby mu zwracać uwagę na jakieś nieścisłości. Pamiętam, że raz Profesor omal nie wyrzucił mnie ze swojego zespołu i w ogóle z WAT za to, że po dłuższym sporze o znak jakiegoś członu w równaniu wyszło na to, że to ja miałem rację a nie on.
Mnie wyrwało się wówczas zdanie, które pamiętam do dziś: „a nie mówiłem”.
Tak to wzburzyło Profesora, że kazał mi się pakować i przygotować na wyjazd do „zielonego garnizonu”. Zgodnie z rozkazem, spakowałem się i czekałem zrezygnowany na rozwój sytuacji.
Tymczasem tego samego dnia około godz. 11:00 w nocy zadzwonił telefon domowy i usłyszałem znajomy głos prof. Kaliskiego.
Spodziewałem się najgorszego, tymczasem Profesor zaczął mi tłumaczyć, jaką formę nadamy naszemu artykułowi, a o porannej scysji nawet nie wspomniał.
Po raz drugi tego dnia wpadłem w osłupienie. Incydent ten świadczy o wysokim poczuciu własnej godności Profesora, ale przede wszystkim o tym, że choć był impulsywny, nie był małostkowy i umiał odróżnić efekty pracy od nieco nieodpowiedzialnych, ale przypadkowych wypowiedzi młodych współpracowników.
Zdarzało się często, że pracowaliśmy wspólnie z Profesorem do późnych godzin wieczornych.
Na ogół były to spotkania dotyczące problemów naukowych, ale często Profesor dzielił się z nami również własnymi poglądami na temat stanu nauki polskiej, różnych aspektów życia publicznego, perspektyw prowadzonych przez nas badań itp.
Potrafił również udzielać nam, ludziom dwudziestoparoletnim, cennych wskazówek dotyczących życia osobistego. Pamiętam jedno z takich spotkań, które przeciągnęło się prawie do północy, a miało miejsce 31 grudnia (Sylwester!). 
Po tego typu spotkaniach Profesor często wyjeżdżał jeszcze załatwiać jakieś sprawy, na ogół na linii WAT – IFPiLM – MNSZWiT.
Proponował nam wówczas podwiezienie na tej trasie w pobliże miejsc zamieszkania.
W takich właśnie okolicznościach zetknąłem się ze stylem prowadzenia samochodu przez Profesora.
Styl ten był odbiciem cech jego charakteru i osobowości.
Jeździł bardzo szybko i dynamicznie, ale często bardzo ryzykownie.
Pamiętam, że denerwował go spokojny styl prowadzenia samochodu służbowego przez etatowego kierowcę. Zdarzało się więc, że odsuwał go od prowadzenia pojazdu i sam siadał za kierownicą.
Bardzo przykro o tym mówić, ale już wówczas intuicyjnie przeczuwałem i obawiałem się, że może to kiedyś mieć bardzo złe skutki.
Niestety, nie myliłem się.
Profesor Kaliski był naukowcem pracującym z niezwykłą wydajnością i energią. 
Zajmował się równolegle zagadnieniami z różnych obszarów fizyki, był autorem około 500 publikacji naukowych, kilku monografii i prac z zakresu organizacji badań naukowych. 
Należy przy tym pamiętać, że w ostatnim okresie życia pracę naukową musiał łączyć z obowiązkami komendanta WAT, a później ministra Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki oraz dyrektora Instytutu Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy. 
Zwykły człowiek musi sobie w tym miejscu zadać pytanie: jak to było możliwe? Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta, ale niewątpliwie jest ona związana głównie z cechami charakterologicznymi Profesora.

prof. S. Kaliski-laserowa mikrosynteza i profilowany wybuch

Institute of Plasma Physics and Laser Microfusion

Prawda o programie jądrowym w PRL-u

Pod koniec lat 70. program jądrowy PRL był tak zaawansowany, że skonstruowanie przez Polskę własnej bomby wodorowej wydawało się tylko kwestią czasu. I wtedy w niewyjaśnionych okolicznościach zginął jego twórca.

5 sierpnia 1978 r., prosty odcinek drogi między Bobolicami a Koszalinem. Niebieski Fiat 132 Mirafiori na warszawskich numerach rejestracyjnych skręca nagle w prawo, przejeżdża przez płytki rów, ścina drewniany slup linii telefonicznej, niewielką sosnę i zatrzymuje się na kolejnym drzewie. Z rozbitego auta ratownicy wyciągają 53-letniego kierowcę z ciężkim urazem głowy oraz towarzyszącą mu kobietę. Sześć tygodni później, nie odzyskawszy przytomności, mężczyzna umiera w warszawskim szpitalu wojskowym. To Sylwester Kaliski, generał i profesor, jeden z najwybitniejszych polskich naukowców. Człowiek, który w ciągu zaledwie 6 lat dołączył Polskę do ekskluzywnego klubu państw prowadzących badania nad kontrolowaną fuzją termojądrową. Czy mogło to mieć związek z jego śmiercią?

BYĆ POTĘGĄ

11 lat wcześniej. Zaledwie 42-letni Sylwester Damazy Kaliski zostaje rektorem-komendantem Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie. Profesorem WAT jest już od 9 lat, generałem – od roku. Jego błyskawiczna kariera nie ma sobie równych. Kaliski to nie tylko wybitny teoretyk w wielu dziedzinach, ale i praktyk o niespożytej energii i nieco awanturniczym charakterze.

Kiedy Kaliski trafił na WAT, był absolwentem wydziału budownictwa lądowo-wodnego Politechniki Gdańskiej. Szybko uzupełnił wiedzę o studia z zakresu matematyki i fizyki. Jego nową naukową pasją stały się nowatorskie wówczas eksperymenty z kontrolowaną fuzją (syntezą) termojądrową. Prowadziło je w tym czasie jedynie pięć państw – USA, ZSRR, Francja, Niemcy i Japonia. Do tego klubu Kaliski postanowił dopisać Polskę.

Pod koniec lat 60., w siermiężnym gomułkowskim PRL-u, wydawało się to szaleństwem. Badania nad fuzją termojądrową trwały już od wielu lat, w USA i ZSRR używano do tego niebywale drogich instalacji typu Tokamak i Stellara- tor, jednak do sukcesu, czyli połączenia lekkich jąder atomowych i uwolnienia w ten sposób energii, droga była wciąż daleka. Jeszcze bardziej odległą przyszłością wydawało się przeprowadzenie tzw. eksperymentu krytycznego, w którym ilość energii wyzwolonej w wyniku kontrolowanej fuzji będzie równa energii zużytej do jej przeprowadzenia. Nie przejmując się tym, Kaliski rozpoczął podobne badania, zaczynając od zera.

DOGONILIŚMY AMERYKĘ

Badania nad kontrolowaną syntezą termojądrową oficjalnie miały charakter pokojowy – skutki fuzji niekontrolowanej były w końcu znane od wybuchu i pierwszej amerykańskiej bomby wodorowej na atolu Eniwetok w listopadzie 1952 r. Celem fuzji kontrolowanej było stworzenie źródła taniej czystej i praktycznie niewyczerpanej energii. Kaliski prowadził więc swoje badania w sposób całkowicie jawny, publikując ich wyniki nie tylko w specjalistycznych czasopismach w kraju i za granicą, ale także w książkach własnego autorstwa. Pierwsze teoretyczne publikacje na ten temat ukazały się w 1969 r., a już kilka miesięcy później na WAT rozpoczęły się eksperymenty nad syntezą laserową.

Lasery były w tym czasie technologicznym „krzykiem mody”, umożliwiającym wprowadzenie badań nad syntezą termojądrową na zupełnie nowy poziom. Dzięki nim stało się możliwe podgrzanie plazmy, w której miała zajść reakcja, do wielu milionów stopni w czasie zaledwie nanosekund. Jednak aby to osiągnąć, potrzebne były drogie lasery o wielkiej mocy. PRL nie było stać na taki zakup. Kaliski postanowił więc wynaleźć tańszy sposób na przeprowadzenie syntezy termojądrowej. Istotą jego koncepcji stał się układ typu „focus-laser”, w którym gaz był podgrzewany do bardzo wysokiej temperatury za pomocą silnych wyładowań elektrycznych, a dopiero wtedy „ostrzeliwany” promieniami lasera, dzięki czemu jego moc mogła być znacznie mniejsza. Była to oryginalna polska koncepcja. Skonstruowaniem odpowiedniego lasera zajął się zespół Zbigniewa Puzewicza, specjalisty z WAT. Już w połowie lat 60. Puzewicz budował lasery wykorzystywane w systemach kierowania ogniem czołgów, systemach ostrzegania oraz naprowadzania rakiet. „Focusem” zajęli się specjaliści z Instytutu Badań Jądrowych w Świerku pod Warszawą.

Prace trwały, tymczasem w 1970 r. pierwszy udany eksperyment mikrosyntezy termojądrowej przeprowadził Związek Radziecki. W warunkach laboratoryjnych osiągnięto temperaturę niemal jak na Słońcu – 10 mln kelwinów – której towarzyszyło silne promieniowanie neutronowe. Wkrótce to samo udało się Amerykanom, a następnie Francuzom, Niemcom i Japończykom. Jednak w tych krajach badania prowadzono od lat 50., przeznaczano na nie ogromne środki. Tym większe było zaskoczenie naukowców na całym świecie, kiedy w kwietniu 1973 r. Polska ogłosiła, że jako szóste państwo dokonała kontrolowanej mikrosyntezy termojądrowej. „Eksperyment Focus”, przeprowadzony zaledwie 6 lat po rozpoczęciu przez Kaliskiego pierwszych teoretycznych przygotowań, otwierał przed nim drogę do światowej sławy. I doskonale wpisywał się także w nową epokę w dziejach PRL.

AMBICJE I SEKRETARZA

W 1973 r. od ponad dwóch lat władzę w Polsce sprawowała nowa ekipa Edwarda Gierka. Urodzony w Polsce, ale wychowany we Francji i pracujący w młodości w Belgii, pierwszy sekretarz KC PZPR różnił się od typowych partyjnych aparatczyków poprzedniej dekady. Otwarty na Zachód, postanowił zrealizować w Polsce wielki program modernizacyjny, w którego wyniku zacofany i siermiężny PRL stałby się w bloku państw komunistycznych krajem o najbardziej nowoczesnej gospodarce. Służyły temu nie tylko oficjalnie kupowane licencje, ale również działania wywiadu, których celem było omijanie embarga na najnowsze technologie, nałożonego na kraje komunistyczne przez USA i ich sojuszników.

Na czym polegały te działania? Oficerowie służb PRL, pod przykrywką pracowników central handlu zagranicznego lub fikcyjnych firm założonych przez wywiad za granicą, nawiązywali kontakty z menedżerami korporacji z sektora nowoczesnych technologii, składając im ofertę kupna know-how poza międzynarodową kontrolą.

Jak wspominał Gierek w jednym z udzielonych przed śmiercią wywiadów, w taki właśnie sposób PRL weszła w posiadanie technologii produkcji układów scalonych trzeciej generacji, jakiej w bloku państw komunistycznych nie miał wówczas nikt, nawet ZSRR.

Ze względów bezpieczeństwa transakcja zakupu odbyła się na pełnym morzu i została podzielona na trzy etapy. W pierwszym oficer wywiadu przekazał przedstawicielowi firmy z Dalekiego Wschodu kwotę kilku milionów dolarów w zamian za same rysunki techniczne. Dopiero po pewnym czasie, gdy okazało się, że operacja nie została wykryta przez służby wywiadowcze innych państw, odbyły się – również na wodach międzynarodowych – kolejne dwa spotkania, po których w ręce służb PRL trafiły szczegóły techniczne układów, umożliwiające rozpoczęcie ich produkcji.

Ambicje Gierka obejmowały też budowę w Polsce co najmniej dwóch elektrowni atomowych. Już w 1972 r. we wsi Kartoszyno na Pomorzu została ustalona lokalizacja pierwszej z nich – elektrowni Żarnowiec.

W tych warunkach i atmosferze badania Kaliskiego otrzymały nowy impuls, a on sam stał się ważną postacią w partyjno-rządowym establishmencie. Pod koniec 1974 r. otrzymał stanowisko ministra nauki, szkolnictwa wyższego i techniki. Oficjalnie odszedł z wojska, jednak wciąż sprawował pieczę nad prowadzonymi na WAT badaniami, które w tym czasie gwałtownie przyśpieszyły. Wejście do rządu ułatwiło bowiem Kaliskiemu zdobycie środków na zakup we Francji nowych laserów o dużej mocy, na utworzenie Instytutu Fizyki Plazmy i Laserowej Mikrosyntezy, a także na rozwój zupełnie nowego kierunku badań – uzyskania syntezy termojądrowej w wyniku konwencjonalnego wybuchu. Czy stamtąd było już niedaleko do opracowania nowego typu broni? Wiele na to wskazuje.

POLSKA TANIA BROŃ MASOWEGO RAŻENIA?

O ile wyniki badań Kaliskiego i jego zespołu z początku lat 70. były w większości jawne i publikowane w czasopismach, o tyle wiele eksperymentów przeprowadzonych po 1975 r. zostało utajnionych. W tym czasie profesor był również pilnie obserwowany przez wojskowy kontrwywiad. Nad czym wówczas pracował?

Już w 1974 r. na Wojskowej Akademii Technicznej powstała koncepcja, by zamiast wyładowań elektrycznych w układzie „focus-laser” do podgrzania i koncentracji plazmy wykorzystać materiały wybuchowe. Początkowo myślano o nich jako o sposobie na tzw. wybuchową prekompresję, umożliwiającą obniżenie mocy lasera niezbędnego do zapoczątkowania syntezy termojądrowej nawet o 50 proc., prof. Kaliski doszedł jednak do wniosku, że być może laser w ogóle nie będzie potrzebny. A to oznaczało wejście badań na zupełnie nowy etap.

Kaliski nieźle znal się na materiałach wybuchowych. Jako ekspert od budownictwa niejednokrotnie badał skutki fali uderzeniowej na konstrukcje naziemne i podziemne, za co otrzymał nawet nagrodę ministra obrony narodowej. Wykorzystał tę wiedzę przy szukaniu taniego sposobu na uzyskanie syntezy termojądrowej, analizując techniki kumulacji fali i uderzeniowej w układzie zamkniętym. Opracowany w latach 1975-1977 w Instytucie Fizyki Plazmy i Laserowej Mikro- syntezy stożkowy układ kumulacyjny umożliwił osiągnięcie ciśnienia 40 mln atmosfer – najwyższego, jakie udało się kiedykolwiek uzyskać w ciele stałym przy użyciu materiałów wybuchowych. Kaliski doszedł do wniosku, że jest w stanie wywołać syntezę termojądrową wyłącznie za pomocą klasycznej eksplozji – 1000 razy taniej niż z użyciem lasera.

Przeprowadzone eksperymenty potwierdziły jego przypuszczenia. W 1977 r. Polska stała się zatem pierwszym na świecie krajem, któremu udało się przeprowadzić fuzję termojądrową za pomocą czystego, nieatomowego wybuchu. Oznaczało to, że teoretycznie można zbudować bombę wodorową, nie dysponując wcześniej bombą atomową, spełniającą dotychczas przy wybuchu rolę zapalnika. Przy czym bomba ta byłaby o wiele tańsza i „czystsza”, ponieważ w wyniku jej eksplozji nie powstawałby radioaktywny uranowy lub plutonowy opad. Również posiadanie tych pierwiastków, a także technologii ich wzbogacania, nie było potrzebne do stworzenia broni masowego rażenia. Deuter i tryt niezbędne do fuzji termojądrowej są stosunkowo łatwe do uzyskania (deuter jest m.in. składnikiem wody morskiej). Wiadomo nawet, jak taka bomba mogłaby wyglądać – przypominałaby złączone podstawami stożki wypełnione silnym materiałem wybuchowym, w których środku znajdowałby się niewielki pojemnik z deuterem lub trytem.

PRÓBA ATOMOWA W BIESZCZADACH

Czy to w tym właśnie momencie pojawiła się informacja o możliwości zbudowania polskiej „bomby H”, która miała rzekomo uniezależnić PRL od ZSRR?

Kaliski był częstym i chętnie przyjmowanym gościem Edwarda Gierka. Potwierdzają to były szef sekretariatu PRL-owskiego przywódcy Jerzy Waszczuk, a także Czesław Kiszczak, szef wywiadu wojskowego w latach siedemdziesiątych. Temat polskiej broni termojądrowej cały czas tkwił w głowie I sekretarza, umiejętnie podsycany kolejnymi nowinkami, przynoszonymi przez rektora Wojskowej Akademii Technicznej – człowieka o wielkiej sile przekonywania oraz ogromnej charyzmie. Czy była to tylko gra mająca na celu zdobycie większych środków na eksperymenty naukowe prowadzone na wojskowej uczelni, czy też Kaliski i Gierek naprawdę wierzyli, że Polska wkrótce może mieć własną bombę termojądrową?

O tym, że wierzył w to Gierek, ma świadczyć pytanie, które pierwszy sekretarz zadał Bogdanowi Neyowi, profesorowi PAN i specjaliście od geodezji inżynieryjnej: „Czy możliwe byłoby przeprowadzenie próbnego wybuchu, np. w Bieszczadach, w taki sposób, by nie dowiedzieli się o nim towarzysze radzieccy?”. Prof. Puzewicz, który pośrednio potwierdził tę wersję, zastrzegł jednak, że nie mogło być w ogóle mowy o próbnej eksplozji bomby wodorowej, a co najwyżej zdetonowaniu ładunku wybuchowo-termojądrowego większego, niż było to możliwe w warunkach laboratoryjnych.

Chociaż do takiej próby nigdy nie doszło, a prace nad wybuchową syntezą termojądrową nie wyszły poza eksperymenty przeprowadzane w Instytucie, historia „polskiej bomby wodorowej” obrosła przez lata legendą. Jej zwolennicy podają nawet miejsce planowanej próbnej eksplozji – szyb wywiercony na bezludnych terenach na północ od szosy łączącej Lesko i Ustrzyki Dolne. Potwierdzeniem mają być tajemnicze badania geologiczne, prowadzone tam pod koniec lat 70. pod pretekstem poszukiwań ropy i gazu.

Tyle tylko, że podziemnego wybuchu tuż przy granicy ze Związkiem Radzieckim, według zgodnych opinii ekspertów, w żaden sposób nie dałoby się ukryć przed okiem „wielkiego brata”. A posiadanie nawet kilku bomb termojądrowych nie oznaczało jeszcze uniezależnienia od Moskwy, która miała ich tysiące.

Gen. Kiszczak uważał, że na własny program nuklearny Polski zwyczajnie nie było wówczas stać. Również sam Gierek nigdy nie potwierdził, że Polska miała takie plany. Jednak informację, że Kaliski mógł zginąć, ponieważ był bliski skonstruowania nowej broni, ujawnił niedługo przed śmiercią Piotr Jaroszewicz, premier PRL w czasach Gierka.

CO SKONSTRUOWAŁ PROFESOR KALISKI?

Mam pewność, że generał Kaliski nie zginął przypadkowo, że zadziałał mechanizm powiązań handlowo- -wywiadowczych” – powiedział Jaroszewicz w wywiadzie udzielonym Januszowi Rolickiemu na początku lat 90. Nic więcej nie chciał dodać. Co oznaczały te słowa?

Słowa „system powiązań handlowo-wywiadowczych” wskazują na ludzi ze służb PRL, którzy brali udział w kupowaniu nowoczesnych technologii, omijając amerykańskie embargo. A jeśli pracowali na dwie strony? Czy możliwe, że zaoferowali służbom innego kraju wykradzenie i sprzedaż opracowanych przez Kaliskiego technologii? A może on sam to zaproponował? Czy też służby wywiadowcze któregoś z mocarstw stwierdziły, że polskie badania zaszły za daleko i zagrażają kruchej równowadze sił w podzielonym przez zimną wojnę świecie? Profesor-generał był przecież nie tylko teoretykiem i autorem przełomowych eksperymentów, ale też posiadaczem patentów z wielu dziedzin (od budownictwa po system wzmacniania ultra- i hiperdźwięków w półprzewodnikach, wykorzystywany m.in. w telewizji). Doskonale wiedział, w jaki sposób przełożyć teorię na praktykę. Jego utajnione szkice i opisy mogły być gotowym schematem konstrukcji…, ale właśnie, czego?

Ponieważ prowadzone badania łączyły wiedzę z różnych dziedzin, ewentualnych odpowiedzi może być wiele. Pierwsza zakłada, że chodziło jednak o schemat nowej taniej broni masowego rażenia. Uruchamianej za pomocą zwykłego materiału wybuchowego bomby wodorowej lub neutronowej, czyli takiej, która przy stosunkowo małej sile eksplozji emituje śmiercionośne promieniowanie, zabijające ludzi w promieniu kilku kilometrów. Bomby neutronowe, ale odpalane za pomocą ładunku atomowego, pod koniec lat 70. miały tylko USA, jednak w latach 80. broń taką uzyskały też ZSRR, Francja i Chiny. Czy konstruktorzy z tych krajów korzystali z technologii podobnej do tej, jaką opracował prof. Kaliski? Nie wiadomo.

Druga odpowiedź jest taka, że chodziło o broń konwencjonalną, ale o wyjątkowo dużej sile rażenia. Ubocznym skutkiem badań nad wybuchową syntezą termojądrową było bowiem wynalezienie nowych technik kumulacji fali uderzeniowej w układach cylindrycznych, które idealnie nadają się do zastosowania w pociskach, służących do przebijania grubych stalowych pancerzy czołgów czy stalowo-betonowych umocnień. Mogło też chodzić o broń o charakterze defensywnym, np. system obrony przeciwrakietowej, wykorzystujący zarówno lasery, jak i antyrakiety wyposażone w ładunki kumulacyjne. Plany budowy takiej broni zostały ogłoszone przez prezydenta USA Ronalda Reagana w ramach Inicjatywy Obrony Strategicznej SDI w 1983 r., pięć lat po śmierci generała Kaliskiego.

A jeśli żadna z tych odpowiedzi nie jest prawdziwa, żadna superbroń nie została opracowana, a śmierć Kaliskiego była rezultatem zwykłego nieszczęśliwego wypadku?

NIEWYJAŚNIONA ZAGADKA

Profesor wyjechał z żoną z Warszawy do ośrodka wypoczynkowego „Górnik” w Podczelach (obecnie część Kołobrzegu) o godz. 9. Chociaż miał opinię ostro jeżdżącego kierowcy, z kilkoma rozbitymi autami na koncie, tego dnia nie śpieszył się. Państwo Kaliscy po drodze zatrzymywali się kilkakrotnie, żeby coś zjeść, a koło Człuchowa profesor zrobił kolejny postój, by wykąpać się w jeziorze. Irena Kaliska, która przeżyła wypadek, ale do końca życia pozostała sparaliżowana, zapamiętała, że przed miejscowością Mostowo pojawiła się przed nimi zielono-granatowa dostawcza nysa, która zaczęła hamować. Ponieważ miała niesprawne światła stopu, w pewnym momencie auta niebezpiecznie zbliżyły się do siebie. Profesor usiłował najpierw ominąć nysę lewą stroną jezdni, ale tam – według złożonych przed prokuratorem zeznań żony – stali jacyś ludzie, odbił więc na prawe pobocze. Jechał nim przez pewien czas, jednak nagle samochodem ostro zarzuciło w prawo. W rozbitym fiacie stwierdzono później brak powietrza w prawym przednim kole i pęknięty prawy przewód hamulcowy. Śledztwo nie ustaliło, czy była to przyczyna, czy skutek wypadku. Umorzono je w wyniku niestwierdzenia winy kierowcy.

Śmierć Kaliskiego oraz wieloletni kryzys gospodarczy, który rozpoczął się pod koniec lat 70., a także upadek ekipy Gierka oznaczały stopniowe ograniczanie polskich badań nad kontrolowaną syntezą termojądrową. Ostatni taki eksperyment przeprowadzono w Warszawie w 1981 r. Do dziś zresztą nie udało się nikomu podgrzać plazmy w taki sposób, by uzyskać stabilne, trwałe źródło energii: pierwszy termojądrowy reaktor wciąż jest na etapie projektu. Przekroczenie eksperymentu krytycznego, czyli uzyskanie z syntezy większej ilości energii, niż została zużyta do jej wywołania, udało się przeprowadzić amerykańskim naukowcom z Kalifornii dopiero w lutym tego roku.

Może więc badania prowadzone przez profesora Kaliskiego nie miały sensu i były wyłącznie wynikiem jego próżności? Czy może, gdyby żył, znaleźlibyśmy się w awangardzie krajów, zajmujących się energią termojądrową zarówno na płaszczyźnie cywilnej, jak i wojskowej? Odpowiedzi na te pytania już nie poznamy. Na pocieszenie zostaje nam fakt, że 40 lat temu, przez krótki czas, dzięki jednemu człowiekowi Polska była w naukowej elicie krajów zajmujących się najtrudniejszymi zagadnieniami fizyki i miała w tej dziedzinie swoje własne oryginalne osiągnięcia.

https://www.focus.pl/artykul/cala-prawda-o-programie-jadrowym-w-prl-u


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz